Czy Wasze dzieci lubią oglądać Master Chefa? Moje uwielbiają! Tego dorosłego, ale przede wszystkim edycję dziecięcą. Nie ominęli chyba do tej pory żadnego z odcinków i ciągle zagadują, kiedy pozwolę im pójść na casting, choć z gotowaniem mają mocno na bakier.
Kiedy Ania zobaczyła w zapowiedziach Wydawnictwa Wilga książkę "Junior Chef" dosłownie oszalała. Bardzo chciała przeczytać książkową wersję ulubionego programu, tym bardziej, że opis na okładce sugeruje, że jest to "książka dla miłośników gotowania, jedzenia i magicznego świata telewizji", czyli innymi słowy, w sam raz dla fana najbardziej znanego, kulinarnego programu dla dzieci.
Czwórka bohaterów zmaga się w kulinarnych potyczkach o tytuł "Junior Chefa", na oczach miliona telewidzów. Dzieciaki są zdolne, mają niemałe doświadczenie, choć ich wiek nie przekracza 12 lat. Fabuła książki z grubsza przypomina program, tylko od kulis, opisuje emocje towarzyszące dzieciakom w czasie trwania konkursu, sukcesy i porażki w trakcie wykonywania zadań, przepisy, współzawodnictwo, ale też porozumienie, a nawet przyjaźń.
Wszystko wydaje się być idealne, a jednak coś nie wyszło... Lektura zajęła mojej Córce bardzo dużo czasu, co się niezmiernie rzadko zdarza, a już w ogóle w przypadku, kiedy książka jest tak wyczekiwaną i chcianą. Odkładała ją niezliczoną ilość razy, nawet kiedy zostało jej parę stron do końca, nie czuła potrzeby poznania zakończenia. Poniżej znajduje się jej opinia. Przeczytajcie, czemu nie zaiskrzyło.
****
Liczba stron: 185
Moja ocena : 4/6
Książka opisuje program telewizyjny, w
którym bierze udział czterech uczestników: Caroline, Oliver, Tate i
Rae. To młodzi, utalentowani kucharze, którzy muszą zmierzyć się z
wielkim wyzwaniem, biorą udział w kulinarnym programie i walczą o tytuł "Junior Chefa". Cała akcja toczy się na Porter Farm, gdzie
dzieci przeżywają różne przygody. Jeden odcinek kręcenia programu
trwa cały tydzień, a nagrywanie zaczęło się w piątek.
W
sobotę było już pierwsze mini zadanie, które mogę Wam zdradzić w tajemnicy, polegało na odnalezieniu w spiżarni dziesięciu dziwnych
składników. Odbyły się trzy rundy „Buszowania w spiżarni”, które zakończyło się tym, że Oliver zdobył szatkownicę i palnik cukierniczy, a Rae - wagę
kuchenną, ze ściany gadżetów. W niedzielę i poniedziałek odbyły się kolejne mini
zadania, we wtorek - wycieczka, a w
środę dzień z niespodzianką. W czwartek natomiast, mały miejsce eliminacje z udziałem
jurorów.
Z tej książki możecie się dowiedzieć, co tak naprawdę robi
się w takim programie, ile wymaga to poświęcenia ze strony
dzieci, i jak wygląda praca jurorów. Książka pokazuje, jakie dzieci w nich występują, i jak potrafią się zmienić w trakcie trwania konkursu. Historia przypomina „kulisy”
naszego Master Chefa. Co ugotują młodzi kucharze, by wygrać
kulinarną potyczkę? Jak poradzą sobie z tremą przed kamerami? Kto
okaże się najlepszy, a kto straci swój fartuch? Tego dowiecie się
właśnie, czytając tę historię!
Książka zapowiadała się dosyć fajnie, ale
bardzo mi się dłużyła, zwłaszcza opisy mini zadań, bo ja chciałam poznać już, kto wygrał tytuł "Junior Chefa". Po każdej kolejnej stronie nie chciało
mi się jej czytać dalej. Ale o gustach się nie dyskutuje, więc może akurat Wam ta historia przypadnie do gustu.
Ania lat 10
***
Sądzę, że nasza przygoda z książkowym Master Chefem zakończy się na pierwszym odcinku. Trochę szkoda, ale, no cóż, tak też bywa. Dziecko wyrabia sobie gust czytelniczy i trzeba się z tym liczyć. Zostaje nam więc oglądanie popisów kulinarnych na małym ekranie, ewentualnie testowaniu niezbyt wyszukanych przepisów na pozostałych członkach rodziny.
Sardegna