Wydawnictwo: Replika
Liczba stron: 400
Liczba stron: 400
Moja ocena : 4/6
Przeczytałam ostatnio nietypową historię, a dodam, że lubię takie sytuacje, kiedy powieść nie zapowiada się aż tak interesująco, a potem z różnych powodów mnie zaskakuje. "Na własnych warunkach" to książka pani Agnieszki Łepki, pisarki pochodzącej z leżącego po sąsiedzku Śląska, Zagłębia. Historia, na pierwszy rzut oka, ale też na podstawie opisu okładkowego, wydaje się być obyczajówką zdającą się powtarzać dość oklepany motyw w literaturze kobiecej, czyli zmianę swojego życia, kiedy nie spełnia ono oczekiwań bohaterki, przysłowiowe rzucenie wszystkiego i wyjechanie w Bieszczady. Jednak w przypadku tej konkretnej książki sprawy wyglądają nieco inaczej. A ponieważ każdy kij ma dwa końce, dlatego też z jednej strony ta "inność" działa na jej plus sprawiając, że wyróżnia się ona na tle innych polskich obyczajówek, z drugiej jednak, niesie ze sobą pewne konsekwencje, co już niekoniecznie jest pozytywne. Zapraszam do lektury.
Gloria, Sandra i Paulina wchodzą w pięćdziesiątą wiosnę swojego życia. Dla każdej z nich oznacza to coś innego. Gloria tkwi w toksycznym małżeństwie, w którym jest wiecznie krytykowana i wykorzystywana przez swojego męża, a także dorosłe dzieci. Wprawdzie mieszka w wymarzonym domu pod Siewierzem, gdzie po latach egzystowania w bloku w końcu się przeprowadziła, nie ma jednak w nim ani chwili spokoju, bowiem mąż Czarek ciągle organizuje jej czas i towarzystwo, zmuszając do wiecznego gotowania, ugaszczania, przyjmowania i obsługiwania gości. Do tego,, rodziców nieustannie odwiedzają dorosłe dzieci zostawiając pod opieką małą wnuczkę i obarczając odpowiedzialnością głównie Glorię.
Kobieta nieziemsko zmęczona jest faktem, że od lat uważana jest tylko za kucharkę, sprzątaczkę i gospodynię domową, a także służącą wszystkich domowników. Jej maż od lat nie widzi w niej kobiety, często też ostentacyjnie flirtuje z innymi paniami, aby upokorzyć żonę i pokazać jej, jak mało jest warta.
Sandra po dwudziestu latach wraca z Niemiec do Polski po tym, jak rozpadło się jej wieloletnie małżeństwo. Kobieta postanawia w końcu pożyć trochę dla siebie, stąd też zabiera wszystkie zgromadzone oszczędności i postanawia za nie kupić sobie w Polsce dom, a za resztę otworzyć jakiś mały biznes. Rodzina ma jednak wobec finansów Sandry inne plany. Zwłaszcza matka i dorosła córka Anna mają wizję kupna dogognych dla siebie mieszkań, zasponsorowanych oczywiście z pieniędzy Sandry. Co gorsza, obie kobiety nie mogą wyjść ze zdziwienia, że Sandra nie ma zamiaru dostosowywać się do ich pomysłów, dlatego postanawiają przyjąć strategię osaczenia i nagabywania. Oprócz natrętnych krewnych Sandra musi jeszcze poradzić sobie z równie męczącym adoratorem Arkiem, dawnym kolegą z podstawówki, który również nie daje jej żyć.
Trzecia przyjaciółka, Paulina, właśnie rozstała się z kolejnym partnerem. Nie mając szczęścia w miłości szuka mężczyzny, z którym mogłaby spędzić resztę życia, Kiedy na horyzoncie pojawia się Patryk, Paulina chce spróbować szczęścia i w tej relacji, jednak od początku coś w niej nie gra. Mężczyzna, choć zaangażowany, wydaje się bardziej zwraca uwagę na córkę Pauliny, niż na nią samą. Co gorsza, młoda kobieta jest mu wzajemna, więc podwójna zdrada wisi na włosku. Do tego Paulina nieustannie musi dopasowywać się do planów Patryka, często spełniać jego zachcianki, nie dostając prawie nic w zamian. Nie takiej relacji oczekuje bohaterka od swojego nowego partnera, nie umie jednak stanowczo mu się przeciwstawić i zmienić swojej postawy wobec ukochanego.
Gloria, Sandra i Paulina w pewnym momencie swojego życia dojdą do przysłowiowej ściany. Poziom frustracji związanych z toksycznymi relacjami rodzinnymi i uczuciowymi, ale też takie zwyczajne, codzienne zniechęcenie, wzrośnie do takiego poziomu, że jedynie, co przyjdzie bohaterkom uczynić w tej sytuacji, to radykalna zmiana. Tylko, czy kobiety znajdą na to wystarczająco dużo odwagi, siły i determinacji? No i czy znajdą w końcu miłość i szczęście, na które to czekają całe życie?
Tak, jak pisałam na początku, "Na własnych warunkach" jest nietypową historią, jeśli chodzi o polskie obyczajówki, wyróżnia się też na tle książek z motywem radykalnej zmiany swojego życia przez bohaterki. I to na pewno przemawia na plus tej historii. Podobała mi się wielowymiarowość tej opowieści, to, że nic nie jest w niej czarno-białe, szczęście nie przychodzi łatwo, a zemsta wcale nie jest słodka. Mam jednak wobec tej historii kilka zastrzeżeń i to takich, które sprawiają, że im dłużej myślę o tej powieści, tym bardziej są one dla mnie rażące.
Po pierwsze zakończenie, a właściwie ostatni rozdział, który według mnie za szybko uciął wszystkie rozwijające się przez 400 stron wątki i nie wniósł niczego do tej historii. Czytelnik towarzyszy bohaterkom, kibicuje ich poczynaniom, wraz z nimi walczy z różnymi przeciwnościami losu po to, aby na paru ostatnich stronach dostać happy end nie wynikający z niczego. Nie lubię takiego skrótowego potraktowania zakończenia rozbudowanej i wielowątkowej powieści. Czuję się wtedy oszukana i nie mam ochoty na sięganie po kolejne książki danego autora.
Drugi zarzut i to znacznie poważniejszy wynika z kreacji niektórych bohaterów, a właściwie ze szkodliwego stereotypowego ich zachowania, sformułowanych przemyśleń, stosowanych wyrażeń i zwrotów, które jednak nie powinny paść w kontekście rozrywkowej powieści obyczajowej. Bardzo mnie to raziło w trakcie lektury, i mimo iż wiem, że fragmenty te miały pokazać naturę poszczególnych postaci, być może wyolbrzymić ich wady czy sposób postrzegania świata, to jednak w dzisiejszych czasach, tak szkodliwych stereotypów powinno się unikać w każdej sytuacji, w każdej dziedzinie życia, a tym bardziej w książkach o charakterze rozrywkowym.
Trzeci zarzut to powtarzalność w zachowaniu dorosłych dzieci głównych bohaterek. Tutaj tez rozumiem zamysł, ale naprawdę, czy żadne z dzieci (głównie córek) nie widzi w swoich matkach niczego więcej, niż tylko maszynki do sprzątania i zarabiania pieniędzy? I odwrotnie, czy wszystkie matki naprawdę nie lubią swoich dorosłych dzieci uważając je za darmozjadów i nieudaczników, i nie czerpią radości z ich odwiedzin? Ja to jednak żyję w innym świecie, gdzie członkowie rodziny się lubią, ale może to tak tylko u mnie...
Z jednej strony "Na własnych warunkach" jest niestandardowa i nietypowa i nie przypomina żadnej ze znanych Wam obyczajówek. Jej lektura na pewno Was zaskoczy i da do myślenia. Z drugiej jednak strony, czy to na pewno o to chodzi? Wybór i ocenę pozostawiam Wam.
Sardegna
Fabuła była bardzo ciekawa, ale te wady, które opisujesz zniechęcają mnie do czytania. Strasznie nie lubię książek z kiepskimi zakończeniami. To już chyba wolę aby treść była nieco gorsza, ale zakończenie spektakularne, bo zwykle to właśnie zakończenie zapada mi najbardziej w pamięć.
OdpowiedzUsuń