Wydawnictwo: Znak
Liczba stron: 262
Moja ocena : 6/6
Pitu i Kudłata wchodzą na wyższy stopień wtajemniczenia. Choć może raczej powinnam napisać, ze to Mama i Tata Pitu i Kudlatej uzyskują ten poziom, bo o ile ogarnięcie dzieciaków w wersji mini już trudne do ogarnięcia, to ogarnięcie dzieciaków w wersji midi (aż się boję, co będzie z wersją maxi!) dla rodziców, to już prawie hardcore!
Pitu i Kudlata dają radę. Świetnie radzą sobie praktycznie w każdej sytuacji życiowej i nie mają z tym żadnego problemu. Gorzej z ich rodzicami. Jacyś tacy nieżyciowi są, drżą o byle co, stresują się niepotrzebnie, nerwowi strasznie. Ech... szkoda gadać, co w ogóle dorośli wiedzą o życiu... przeszkadzają tylko w dobrej zabawie i przeżywaniu prawdziwej przygody.
Sporo się dzieje w życiu tych sympatycznych i szalonych dzieciaków. Od czasu, kiedy mieszkają poza miastem, mają o wiele więcej możliwości spędzania wolnego czasu. Dobrze, że nie o wszystkich wiedzą rodzice, bo zabronili by tylko, albo wprowadzili jakieś zasady. A po co to komu? Żeby zepsuć zabawę? Pitu i Kudłata są przecież samodzielni, do szkoły chodzą, prawie dorośli są, więc bez przesady. Wiedzą, co, gdzie, kiedy, po co i dlaczego. Umieją zadbać o siebie i kolegów.
Taki na przykład Pitu, świetnie radzi sobie na obozie wakacyjnym, wprowadzi w tajniki podwórkowych zabaw eleganckiego kolegę z miasta, nauczy Kudłatą dobrych manier, a nawet wykuje historię do kartkówki, grając w gry komputerowe. A Kudłata? Nie może przecież być gorsza od brata. W szkolnym przedstawieniu zagra najbardziej interesującą rolę, nauczy Pitu, jak namawia się rodziców do kupna wymarzonej zabawki, oszołomi koleżanki z klasy, a nawet zostanie mumią, jak trzeba będzie.
Dla dzieciaków nie ma rzeczy niemożliwych. A że rodzice czasem coś ponarzekają? Rodzice tak już mają, że marudzą. Można powiedzieć, że marudzenie to integralna część bycia rodzicem. Nic nowego...
Lepiej już wymyślić nową zabawę, albo pograć w piłkę z kolegami, albo w coś na komputerze, niż analizować zachowanie Mamy i Taty. To i tak nic dobrego nie przyniesie...
Świat widziany oczyma dziecka może być wyjątkowo pouczający. Trochę może przerażający i nie do ogarnięcia dla przeciętnego "nie rodzica", ale na pewno daje do myślenia. A kiedy sobie człowiek już pomyśli na ten temat, to zostaje mu tylko uśmiechnąć się od ucha do ucha i pokiwać ze zrozumieniem głową.
Wszystko jasne!
Dwadzieścia opowiadań, których narratorami są na przemian Pitu i Kudłata, nie pozwolą się Wam nudzić. Na smutną minę też nie pozwolą, ani na odłożenie książki lub czytanie z doskoku. Jak macie w zasięgu wzroku to szalone rodzeństwo, to musicie tylko im poświęcić czas (dosłownie i w przenośni). Nie ma lekko!
Jeśli jesteście ciekawi, co działo się kiedy Pitu i Kudłata byli słodziutkimi bobasami, zerknijcie tu: "Dziecko dla odważnych"
A jeśli macie w domu własnego Pitu i Kudlatą, to zostawcie już tego bloga i sprawdźcie, czemu w drugim pokoju jest tak cicho...
Sardegna
Przy "Dziecku dla odważnych" bawiłam się świetnie. Dałam tę książkę koleżance, która miała lepszą skalę porównawczą.
OdpowiedzUsuńChętnie przeczytałabym, co potrafią starsi Pitu i Kudłata, oraz czy prawdą jest, że małe dzieci to mały kłopot,a duże...
Faktem jest, że dla rodziców posiadających swoje własne pociechy ta seria ma wyjątkowe znaczenie. Zdecydowanie małe dzieci to malusieńki kłopot, potem jest tylko ... intensywniej ;)
Usuń