Wydawnictwo: Rebis
Liczba stron: 376
Moja ocena : 5/6
Mam w tym nowym roku szczęście do świetnych książek. Pisałam o tym już okazji "Dywanu z wkładką", że skoro miesiąc rozpoczynam tak rewelacyjną książką, dalej musi być już tylko lepiej! Nie spodziewałam się jednak, że powieść "W jednej chwili" amerykańskiej pisarki Suzanne Redfearn zrobi na mnie aż tak piorunujące wrażenie!
Książka nagrodzona tytułami: bestsellera rankingu Amazon Chart oraz bestsellera Amazona w 10 kategoriach, w tym „literatura” i „beletrystyka”, faktycznie zasługuje na wszystkie swoje wyróżnienia. Przeczytałam ją ekspresowo, zarywając noc, co zdarza mi się niezmiernie rzadko. Opowieść, z założenia przeznaczona jest dla młodych dorosłych, sądzę jednak, że dorośli czytelnicy przeczytają ją z równie wielkim zainteresowaniem. Gwarantuję też, że czytelnicy - rodzice będą mieli po lekturze "przeoraną psychikę".
Jakby tego było mało, powieść idealnie wpasowuje się w aktualną aurę za oknem, opowiada bowiem o dramatycznych wydarzeniach, które rozgrywają się podczas pewnego śnieżnego wieczoru. Pogoda dodatkowo wzmaga więc wrażenie, jakie ta historia robi na czytelniku.
Narratorką powieści jest nastoletnia Finn, która na skutek pewnego nieszczęśliwego wypadku samochodowego, niespodziewanie ginie. Nie jest to żaden spojler z mojej strony, bowiem do tej sytuacji dochodzi praktycznie na początku książki. Finn wraz z rodzicami, Ann i Jackiem, starszą siostrą Chloe, jej chłopakiem, oraz młodszym, niepełnosprawnym intelektualnie bratem, Ozem, przyjaciółką Mo oraz znajomymi rodziców, ciocią Karen i wujkiem Bobem oraz ich córką Natalie, wyruszają kamperem na weekend w góry na narty. Po drodze zabierają jeszcze autostopowicza Kyla i praktycznie parę minut później kamper uderza w jelenia, łamie barierkę i staczając się w dół stoku, spada w przepaść.
W wyniku tego wypadku Finn ginie na miejscu, natomiast reszta osób jest w różnym stopniu ranna i poszkodowana. I tak, dla rodziny i przyjaciół nastolatki zaczyna się dramatyczna walka o przetrwanie. Dalsze wydarzenia będą opowiedziane już z perspektywy Finn, której dusza nie może
zaznać spokoju, dopóki jej bliscy są w niebezpieczeństwie. Finn unosząc się nad ciałem,
obserwuje wszystkie wydarzenia, które rozgrywają się w kamperze, a także poza nim, a są to sytuacje zatrważające. Dziewiątka ludzi musi walczyć z zimnem z głodem, ale też z własnymi demonami, bowiem w tak ekstremalnej sytuacji nie każdy jest gotów nieść pomoc "obcym", skupiając się tylko na swojej rodzinie. Z niektórych ludzi zaczyna wychodzić bezwzględny egoizm, inni wbrew pozorom zachowują zdrowy rozsądek i spokój, jeszcze inni, w poczuciu zagrożenia, zachowują się zupełnie irracjonalnie.
Ekstremalnie trudna sytuacja wymusza na poszkodowanych podjęcie trudnych decyzji, których nie będzie można już cofnąć, a ich konsekwencje odczuwalne będą dla wszystkich przez jeszcze długi czas po wypadku.
Historia rodziny Finn ma swój dalszy ciąg, bowiem pomoc po jakimś czasie nadchodzi, a życie toczy się dalej. Niestety, pewnych słów i czynów nie można już cofnąć. Co się stało, to się nie odstanie. Śmierć i kalectwo zostawiają rany nie tylko na ciele, ale głównie na duszy. Ktoś zmaga się z ogromnymi wyrzutami sumienia, ktoś o zaistniały dramat oskarża najbliższą osobę, ktoś nie umie poradzić sobie z koszmarami i próbuje popełnić samobójstwo, ktoś udaje, że nic się nie stało, ktoś zmaga się z konsekwencjami decyzji podjętej w ferworze walki, która wtedy wydawała się całkiem logiczna, a jeszcze ktoś inny obsesyjnie szuka prawdy. To wszystko z góry obserwuje Finn, która absolutnie i w żaden sposób nie może pomóc swoim najbliższym. Biernie obserwuje tylko rozwój wypadków, cierpiąc razem z nimi.
Opisy tragedii rodzinnej są chyba jeszcze bardziej dramatyczne, niż sama walka o przetrwanie w uszkodzonym kamperze na dnie zasypanego śniegiem, wąwozu. Nie chciałabym zdradzać zbyt wiele z fabuły, bowiem to do czytelnika należy odkrycie, kto to przetrwa tę zawieruchę, a kto się z niej nie podniesie. Jedynie, co mogę powiedzieć to fakt, iż książka ta, oprócz tego, że jest historią o przetrwaniu i niesamowitej woli życia, to zdecydowanie bardziej dotyka sfery psychicznej rodziny, której dosięgła olbrzymia tragedia.
Na koniec napiszę jeszcze raz: "W jednej chwili" to niesamowicie przejmująca książka, która w całej swej tragiczności uświadamia, że trzeba żyć tu i teraz oraz doceniać, co się ma. Nie wiadomo bowiem, kiedy nasze życie ulegnie diametralnej zmianie. Coś, co wydaje się nam oczywiste, naturalne i szeroko dostępne, wcale nie jest nam dane na zawsze. Nagły wypadek, tragiczny zbieg okoliczności, wszystko to może sprawić, że ci, których najbardziej kochamy, odejdą na zawsze, a życie nigdy już nie będzie takie, jak wcześniej.
Wspaniała książka! Na 100% znajdzie się w moim zestawieniu najlepszych książek roku!
Sardegna
Książka ta wydaje się być naprawdę ciekawa. Będę miała ją na uwadze.
OdpowiedzUsuńJa właśnie zaczęłam lekturę tej książki.
OdpowiedzUsuń