Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Uroboros. Pokaż wszystkie posty

PRZEDPREMIEROWO "Płacz" Marta Kisiel


posted by Sardegna on , , , , , ,

No comments

 
Wydawnictwo: Uroboros
Liczba stron: 316
 Moja ocena : 6/6

"Płacz" Marty Kisiel to trzeci tom długo wyczekiwanej kontynuacji, a właściwie zakończenie cyklu wrocławskiego. Autorka najpierw zaskoczyła fanów wydaniem "Nomen-omen", czyli opowieści zupełnie odrębnej od serii "Dożywocia", rok później, zrobiła kolejne zamieszanie, kiedy to okazało się, że książka nie jest jednorazową akcją, tylko dłuższą historią, mającą swój dalszy/wcześniejszy ciąg w "Toni". A teraz przyszedł czas na zakończenie.


O ile "Nomen - omen" nie zrobił na mnie wtedy w 2017 roku jakiegoś oszałamiającego wrażenia (ale czytając go pojedynczo naprawdę można mieć takie odczucia), tak teraz cofam wszystkie oschłe słowa, jakie rzuciłam pod jego adresem. Ta historia, kiedy znam ją już w całości, nabiera zupełnie nowego znaczenia i jest po prostu cudowna! Już "Toń" sprawiła, że zaczęłam patrzeć na nią z zupełnie innej strony, ale dopiero "Płacz" całkowicie mnie ujął i zachwycił. Nie można wyobrazić sobie piękniejszego zakończenia tej historii!

Na uwagę zasługuje również fakt, iż historia rodziła się według jakiegoś znanego tylko Marcie, kodu, gdyż na bazie "Nomen-omenu" powstały wydarzenia rozgrywające się wcześniej ("Toń"),  a kolejno, te późniejsze ("Płacz"). I co najlepsze, wszystko tak idealnie do siebie pasuje, i jest tak cudownie spójne, że nie umiem ogarnąć rozumem, jak Autorce udało się to wszystko tak dobrze spiąć. Do tego, każda część zawiera historię miejsca i to opisaną w taki sposób, że człowiek ma ochotę pojechać, zwiedzić, posłuchać i zobaczyć to wszystko, o czym pisze Marta, i to natychmiast. Najsilniejszą potrzebę podróży do opisanego miejsca generuje "Płacz", bowiem w tym tomie to Jedlina-Zdrój, okolice Gór Sowich, zamek Grodno, czy pałac porcelanowy w Jedlince, są najważniejszymi bohaterami opowieści. Czy to nie brzmi cudownie?

Zanim przejdę do konkretów, muszę zaznaczyć, że tekst może zawierać SPOJLERY, ale głównie dla  czytelników, którzy nie znają "Toni" i "Nomen - Omen". Osoby znające poniższy cykl nie będą miały zepsutej lektury.

W ostatnim tomie, oprócz sióstr Bolesnych, a właściwie Matyldy (bo to ona będzie grała pierwsze skrzypce), na główny plan wysuwa się Eleonora, która przeżywa kryzys związany z odkryciem prawdy o swojej rodzinie, pochodzeniu i przeznaczeniu. Kobieta postanawia na jakiś czas odciąć się od rodziny, wyjeżdża więc na długi urlop nie mówiąc nikomu dokąd zmierza. Na miejscu jednak wplątuje się w pewną dramatyczną sytuację, która sprawia, że zaczyna grozić jej śmiertelne niebezpieczeństwo. 

Eleonora w desperacji zaczyna wołać o pomoc, z nadzieją, że jej głos usłyszą najbliżsi. I faktycznie prośba zostaje usłyszana przez Matyldę, zdziwiona faktem, że potrafi jeszcze słyszeć głosy, natychmiast rusza z odsieczą. Problem jednak polega na tym, że nikt nie wie, gdzie starsza siostra Stern się podziewa. Jedynym śladem o miejscu jej pobytu jest wysłana pocztówka, która niestety zamazana i pogięta daje niewiele informacji. Z pomocą Matyldzie przychodzi Karolek i Dżusi, a także ciotka Klara oraz zegarmistrz Gerd, którzy wspólnymi siłami jakoś docierają do faktu, gdzie Eleonora przebywa, i formują grupę, która wyrusza na pomoc.

Miejsce, do którego zmierzają, to Jedlina, miejscowość leżąca u podnóży Gór Sowich, gdzie to Eleonora postanowiła spędzić urlop i spontanicznie pomóc nieznajomemu w rozwiązaniu pewnej tajemnicy sprzed lat. Jednak dobry uczynek, pozornie błaha sprawa, przynosi w efekcie więcej problemów, niż pożytku. Kobieta ma poważne problemy w czasie swej podróży w przeszłość, a pomóc jej mogą tylko najbliżsi, którzy wyruszą za nią i również zanurzą się w toń. 

Zaangażowanie Eleonory w odkrycie tajemnicy, podróż w poszukiwania śladów zaginionego w czasie wojny nastolatka, sprawia, że przed bohaterami odkrywają się zupełnie nowe fakty z historii miejsca, w którym przebywają. Będą musieli zdecydować się na wkroczenie na niebezpieczną ścieżkę i podjęcie wyzwania, które być może rozstrzygnie o ich dalszych losach.

Oprócz odkrycia prawdy, co stało się z zaginionym w tajemniczych okolicznościach, Jurku Dobrzyniu, Matylda, Eleonora, Gerd, Dżusi i Karolek będą musieli zmierzyć się z historią Gór Sowich i przeszłością pałacu porcelanowego w Jedlince, bowiem to wydarzenia, które kiedyś tam miały miejsce są ściśle związane z aktualnym stanem rzeczy.  

Wszystko to mocno działa na czytelnika. Zarówno ostateczne starcie ze złem, symboliczne zakończenie pewnego etapu w historii rodziny Stern i sióstr Bolesnych, czy samo "tonięcie" i wszystko, co z nim związane. Autorka w charakterystyczny dla siebie sposób, pięknie pisze o emocjach, płynnie łączy świat realny, z tym fikcyjnym, a do tego nie szczędzi bohaterom poczucia humoru. I choć trochę obawiałam się lektury "Płacz", ale to głównie za sprawą tego, iż martwiłam się, że poprzednie wątki pozacierały się w mojej pamięci, to jednak było to zupełnie z mojej strony niepotrzebne. Tą historię można czytać wielokrotnie, wzdłuż i wszerz, od początku do końca, lub mieszając tomy, a i tak wrażenia będą niezapomniane!


Sardegna

"Oczy uroczne" Marta Kisiel


posted by Sardegna on , , , , ,

6 comments


Wydawnictwo: Uroboros
Liczba stron: 320
Moja ocena : 6/6

Świat się kończy! "Dożywocie" Marty Kisiel doczekało się kontynuacji, ale uprzedzam, nie będzie to typowy ciąg dalszy, powyższa książka nie opisuje bowiem losów znanych nam dożywotników, tylko kieruje się w nową stronę, stając się niejako bardziej kontynuacją "Szaławiły", opowiadania, popełnionego przy okazji wznowienia "Dożywocia", a które można przeczytać także w zbiorze "Pierwsze słowo". 

"Szaławiłę" w zeszłym roku bardzo doceniono, a Marta Kisiel została Laureatką Nagrody Fandomu Polskiego im. Janusza A. Zajdla, natomiast w marcu tego roku premierę miały "Oczy uroczne". Przypadek? Nie sądzę!

Bohaterką owych sławetnych "Oczu" jest Oda Kręciszewska, tak dobrze znana czytelnikom właśnie z "Szaławiły", opowiadania, które można nazwać idealnym wstępem do czegoś większego. W tej powieści to Oda i oczywiście jej mały przyjaciel Bazyl będą mieli swoje pięć minut, i to ich historia wysunie się na pierwszy plan. Nie da się jednak ukryć, że opowieść o kobiecie, która zagospodarowała teren, na którym stała owego czasu Lichotka, musi być ściśle związana z historią dożywotników, nic, co się wydarzy w tej książce nie będzie przypadkowe. Powiem więcej, wszystko będzie miało znaczenie, przeszłość i przyszłość Lichotki zleje się w jedno, przeznaczenie da o sobie znać, a historia zatoczy koło. 

Żeby tego było mało, wątki z "Oczu urocznych" i serii "Dożywocia" otrzymają wspólny mianownik. Właściwie pisałam już na ten temat, zdradzając co nieco na temat tej wiekopomnej chwili, przy okazji "Małego Licha i anioła z kamienia". To tam zdarzy się przygoda, która połączy bohaterów, pozwoli im się spotkać i przeżyć niesamowitą akcję, zmieniającą losy wszystkich zainteresowanych, na zawsze.

Zanim jednak do tego dojdzie, opowiem Wam trochę o samej Odzie i tym, w jaki sposób jej historia połączyła się z dożywotnikami. Kobieta będąca od zawsze czarną owcą w rodzinie, zmagająca się z wiecznie niezadowolonymi rodzicami i próbująca zdobyć ich akceptację, postanawia na przekór wszystkim, pod wpływem nagłego impulsu, kupić działkę w samym środku lasu. Coś tajemniczego przyciąga ją do tego miejsca, czego Oda zupełnie nie rozumie, bowiem, jako lekarka, od zawsze kieruje się rozumem i mocno stąpa po ziemi. Sama jest mocno zdziwiona swym nagłym krokiem i szybko podjętymi decyzjami, jednak już po krótkim czasie przekonuje się, że to była najlepsza decyzja w jej życiu.

Polana, na której buduje swój domek okazuje się być miejscem, gdzie owego czasu stała Lichotka. I faktycznie to urokliwe miejsce przynosi Odzie różne niespodzianki, a jedną z nich jest Bazyl, wyjątkowy czort, którego znajduje pewnego dnia w najbardziej tajemniczym i mrocznym pomieszczeniu, czyli w piwnicy.  Bazyl, jak na małego czorta przystało, jest poczciwym, pracowitym, gospodarnym, świetnie gotującym diabłem. Ma tylko jedną wadę (choć trzeba przyznać, że tak po prawdzie, to defekt ten tylko wzmaga jego urok osobisty) - niesamowitą wadę wymowy. Słuchanie Bazyla wymaga więc maksymalnego skupienia, czytanie jego wypowiedzi również, ale kiedy tylko wkręcicie się w tę postać, seria o dożywotnikach nigdy już nie będzie mogła bez Bazyla się obejść!

Oda przygarnia czorta, stając się dla niego opiekunką i najlepszą przyjaciółką, podobnie, jak dla trzynożnego pieska Kuleczki, który również w drewnianym domku znajduje bezpieczną przystań. I sielanka ta mogłaby trwać do końca świata i jeden dzień dłużej, gdyby nie pewne wizje Ody i mieszkaniec pobliskiego cmentarza. Na jaw wychodzi prawdziwa natura kobiety, która prawdopodobnie ma coś wspólnego z jej pochodzeniem. Jako że rewelacje te najbardziej zaskakują samą zainteresowaną potrzebna będzie pomoc w zapanowaniu nad żywiołem, której udziela jej płanetnik Roch, syn gospodarza, owego czasu pomagającemu Konradowi w Lichotce. 

Dwójkę przyjaciół czeka prawdziwe wyzwanie, jednak wspólne stawienie czoła niewiadomemu na pewno okaże się łatwiejsze. Polana w samym środku lasu nieprzypadkowo wzywa do siebie Odę, ściśle bowiem wpisuje się w rodowód i pochodzenie kobiety. Do tego, lekarka, jako osoba o mocnym kręgosłupie moralnym i twardych zasadach, pomaga w potrzebie pewnej nietypowej postaci. Problem tylko, czy owe indywiduum bardziej jest przychylne Odzie, czy może stwarza raczej niebezpieczeństwo...

W tej książce najistotniejsza jest Oda, ale równie ważny, o ile nie ważniejszy jest Bazyl, postać niemalże kultowa i dorównująca swą charyzmą Lichu. Będąc po lekturze "Małego Licha i anioła z kamienia" wiem, że połączenie dwóch światów i losów bohaterów, tych z "Dożywocia" oraz tych z "Oczu urocznych" było wspaniałym zabiegiem i czymś, na co skrycie czekali fani Marty Kisiel. Po prostu rewelacja!

Sardegna

"Pierwsze słowo" Marta Kisiel


posted by Sardegna on , , , , ,

6 comments


Wydawnictwo: Uroboros
Liczba stron: 318
Moja ocena : 5/6

Mam szczęście do zbiorów opowiadań. Praktycznie każdy, za który się zabieram sprawia mi czytelniczą frajdę. Bez względu na to, czy jest to antologia kryminalna ("Zabójczy pocisk"), o miłości ("Pierwsza miłość", "Zakochane Trójmiasto"), opowiadania o zwierzętach ("Przytulajka") czy s-f ("Opowiadania bizarne") 
w każdej z nich znajduję coś dla siebie. 

W marcu miałam okazję przeczytać "Pierwsze słowo" zbiór opowiadań Marty Kisiel, Autorki szeroko nagradzanej i chwalonej, laureatki Nagrody Zajdla, mającej swoje grono wiernych czytelników (do których i ja należę). Zapewne są tutaj odbiorcy, którzy mieli możliwość wcześniejszego zapoznania się z opowiadaniami Marty, jednak moja znajomość w tym temacie ograniczała się tylko do "Szaławiły". Jednak po lekturze "Pierwszego słowa" już wiem, że podoba mi się taka odsłona twórczości Autorki.

Marta debiutowała w 2006 roku, właśnie krótką formą - opowiadaniem "Rozmowa dyskwalifikacyjna", które pojawiło się w czasopiśmie fandomowym „Fahrenheit”. Od tamtego czasu Autorka popełniła całą gamę opowiadań, i to właśnie takie historie pochodzące z różnych okresów w jej życiu, znajdują się w tej książce.

Zbiór zawiera 11 tekstów, z czego 6 było już wcześniej publikowanych ("Rozmowa dyskwalifikacyjna" 2006, "Dożywocie" 2007, "Nawiedziny" 2009, "Przeżycie Stanisława Kozika" 2009, "W zamku tej nocy..." 2012, "Szaławiła" 2017), inne są zupełnie świeże ("Katábasis", "Jadeit", "Miasto motyli i mgły", "Cały świat Dawida", czy tytułowe "Pierwsze słowo").  Jeśli chodzi o mnie, to czytałam oczywiście wcześniej "Dożywocie" i "Szaławiłę", ale z przyjemnością do obu tekstów wróciłam (co pewnie nie dziwi fanów Lichotki), jednak z jeszcze większymi emocjami zabrałam się za nowe opowiadania. 

Opowiadania są mocno zróżnicowane, jedne bardziej zabawne, napisane z przymrużeniem oka, pasujące do "dożywotniego" klimatu, inne raczej poważne, mroczne, balansujące nawet na granicy horroru. Ta różnorodność sprawia, że lektura "Pierwszego słowa" zagwarantuje całą gamę emocji, nie będzie nużąca, może jednak wydłużyć się nieco w czasie, w momencie, kiedy człowiek będzie chciał na spokojnie dawkować sobie poszczególne opowiadania (ja w każdym razie tak zrobiłam).

"Rozmowa dyskwalifikacyjna", opowiadanie otwierające zbiór, należy do grupy zabawnych i przewrotnych, w którym Autorka ukazuje przeróżnych kandydatów, którzy chcą zabiegać o Międzynarodowy Certyfikat Jakości Fantastycznej, oczekujących na swoją rozmowę o pracę z Komisją do spraw Oryginalności Dzieł i Arcydzieł. Właściwie cała historia toczy się w poczekalni i pełna jest absurdów i przedziwnych zasad, które znane są każdemu, kto choć raz brał udział w rozmowie kwalifikacyjnej.

"Katábasis" to mocno mroczna historia, pokazująca zupełnie inną stronę twórczości Autorki. Bardzo mi się taka odsłona podoba, choć nie powiem, opowiadanie, w którym główną rolę gra cierpiąca po stracie córki, matka, mocno działa na psychikę. Choć tekst jest wariacją mitu o Demeter i Korze, wcale nie trzeba odbierać go w taki sposób, ja odczytałam go bardziej dosłownie.

"Nawiedziny" ponownie wprowadzą czytelnika w lekki nastrój, a to za sprawą historii o nawiedzonym przez cnotliwą Teodorę, przybytku rozkoszy. Jednak mam wrażenie, że to opowiadanie może mieć tyluż zwolenników, co i przeciwników, nie każdego bowiem będzie bawił średniowieczny, patetyczny język. Mnie również nie do końca przekonał. Wolę chyba nieco "lżejszy" humor w wydaniu Marty. 

"Przeżycie Stanisława Kozika" to kolejne opowiadanie "na poważnie", pokazujące samotność człowieka wśród ludzi. Bohater nie ma wsparcia w swej codzienności, choć teoretycznie otacza go całe grono zainteresowanych osób. Smutne. 

"Jadeit", czyli historia o nawiedzonym zamku i pewnym morderstwie, do którego doszło pod wpływem niezidentyfikowanych sił. Interesujące opowiadanie, szkoda tylko, że urywa się w ważnym momencie. Może to celowy zabieg i Marta pokusi się o rozbudowanie tego tekstu, w każdym razie na chwilę obecną, żałuję, że nie dane mi było poznać finału tej opowieści. 

"Miasto motyli i mgły" to jedno z lepszych opowiadań w tym zbiorze. Mroczne, tajemnicze, zagadkowe. Porwany zostaje mały chłopiec Davyn, a to, co przydarza mu się w domu porywacza jest przedziwne i właściwie daje więcej pytań, niż odpowiedzi. Ta historia również domaga się rozwinięcia, choć osobiście bardziej przyjmę jej zakończenie, niż wyżej wspomnianego "Jadeitu".

"W zamku tej nocy..." przenosi nas pozornie w nieco lżejszy klimat, jednak i ta historia ma drugie dno, mocno oscylujące wokół "Kordiana" Słowackiego. Rozmowa pewnych duchów i upiorów, której której humor opiera się na grze słów i humanistycznych nawiązań. Super pomysł!

"Cały świat Dawida" również świetna historia, bardziej może współczesna, o tym, co człowiek jest w stanie oddać za wymarzone życie.

Zbiór zamyka tytułowe "Pierwsze słowo", opowiadanie najbardziej przejmujące, związane z pewną przepowiednią, a właściwie życzeniem. Po lekturze tego tekstu powiedzenie: "uważaj, czego sobie życzysz, bo może się spełnić", nabiera wyjątkowego znaczenia.

Jeśli miałabym podsumować, które z opowiadań do mnie najbardziej przemówiło, to moja ulubiona trójka (poza "Dożywociem" i "Szaławiłą", które są bezkonkurencyjne, ale przez to, że znałam je wcześniej, nie wezmę ich do zestawienia) należy do: "Pierwszego słowa", "Miasta motyli i mgły" oraz "Całego świata Dawida". 

Myślę, że miłośników twórczości Marty Kisiel nie muszę w żaden sposób przekonywać do tego zbioru opowiadań. Natomiast osoby, które znają tylko serię o "Dożywociu", albo zaczynają dopiero swoją przygodę z książkami Marty, będą mogły w "Pierwszym słowie" poznać nowe oblicze Autorki. Zapraszam!


Sardegna