Wydawnictwo: Agora
audiobook: czas trwania 3 h 18 minut
Moja ocena : 3/6
lektor: Daniel Olbrychski
Kontynuując moją przygodę z audiobookami, zapoznałam się z kolejną powieścią, której prawdopodobnie w innym wypadku, nigdy bym nie przeczytała. "Cała jaskrawość" Edwarda Stachury została mi polecona przez Ktryę, a jako że nie odmawiam prawie żadnej książce, wzięłam się za jej odsłuchiwanie.
Historia zaczyna się trochę zwyczajnie. Dwaj przyjaciele, Edmund i Witek, spędzają wspólnie kilka tygodni. Mężczyźni wędrują po kraju i najmują się do różnych prac sezonowych. Są młodzi, pełni życia, weseli, oczytani, inteligentni i szczęśliwi. Niewiele jest im do życia potrzebne. Dorywczą pracę znajdują bez problemu, nocują we wsi u gospodyni Potęgowej. Każdy dzień, swoją pracę przy odszlamianiu stawu w uzdrowisku, każdą zaistniałą sytuację i zwykłe, codzienne czynności, traktują z wielką radością. Celebrują nawet proste czynności i pozornie zwyczajne sytuacje. Mężczyźni cieszą się chwilami doczesnymi, wspólnie je przeżywając. Odbierają świat "całą jaskrawością".
Większość treści to kontemplacja Edmunda nad życiem, które intensywnie przeżywa i analizowanie codzienności. Wszystko odbywa się z wielkim poruszeniem i mocą. W swym "przeżywaniu życia" i nieustannym ruchu, bohater nie zapomina o nieuchronnie zbliżającej się śmierci. Boi się, że śmierć go dopadnie, dlatego postanawia czerpać z codzienności maksymalnie dużo.
Przeczytałam, że w "Całej jaskrawości" autor zawarł swoje wątki biograficzne, kiedy z przyjacielem Wincentym Różańskim, przeżywali właśnie taką przygodę. Fakt ten potwierdziła później matka Stachury. W powieści wyraźnie widać obawę autora przed śmiercią i wieczną przed nią ucieczkę.
Jeśli chodzi o moje wrażenia, momentami, przeżywałam uczucia bohatera wraz z nim i bardzo udzielał mi się klimat utworu .W większości czasu jednak, nie podzielałam entuzjazmu i celebracji. Niektóre zwroty i wyrażenia wydawały mi się niepotrzebnie wzmacniane i "zbrutalnione". Jednak świadoma jestem, że twardy język miał na celu przedstawić w "całej jaskrawości" przeżycia bohatera.
Cieszę się, że miałam okazję poznać fragment twórczości autora, gdyż poza krótkimi utworami, które kiedyś dawno czytałam w liceum, nie znałam właściwie Edwarda Stachury. W ocenie końcowej daję trzy plus, bo to jednak nie moje klimaty.
Sardegna
Przynajmniej poznałaś Stachurę i możesz coś o nim powiedzieć ;-)
OdpowiedzUsuńMnie wyjątkowo przypadł do gustu ;)
Nie mówię, że nieodwołalnie, nigdy już nie sięgnę. Al na razie wystarczy mi to, co poznałam :)
Usuńraczej nie jestem zainteresowana :)
OdpowiedzUsuńJak dla mnie ciekawe! Z poezją Stachury spotkałam się w szkole i byłam pod wielkim wrażeniem!
OdpowiedzUsuńNo właśnie. Ja też miałam do czynienia tylko z jego poezją i było to lata temu, w szkole średniej. Dobrze poznać coś jeszcze, bo inaczej trudno się określić
UsuńRaczej nie moje klimaty.
OdpowiedzUsuńuwielbiam Stachurę, jednak wiem, że jego styl i przemyślenia nie wszystkim przypadają do gustu. często, czytając jego prozę/wiersze [a się naczytałam, pisząc prezentację maturalną o nim :)], sama miałam problem ze zrozumieniem przekazu, przedarciem się przez nietypową formę. ale myślę, że warto go znać - Sted to ważna część polskiej literatury, bardzo ciekawa i tragiczna osobowość. dobrze, że próbowałaś go poznać i wyrobiłaś sobie własne zdanie. :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że jeszcze sięgnę kiedyś po jego twórczość. Stachura nieodzownie kojarzy mi się z Wojaczkiem (nie wiem czy słusznie, ale już tak mam), a do tego drugiego twórcy mam osobiste podejście. Więc absolutnie nie mówię NIE, chociaż na chwilę obecną, znajomość "Całej jaskrawości" mi wystarczy :) pozdrawiam
UsuńJeszcze nie sięgnęłam po tą pozycję i inne twórczości Stachury. Ten człowiek jest mi zupełnie obcy. Ale wstyd! Jak najprędzej muszę to nadrobić!
OdpowiedzUsuń3+ rani moje uwielbienie wobec Stachury. :) Oczywiście, każdy ma prawo do własnej oceny. Ja natomiast, uważam go za absolutnego mistrza. Bezkrytycznie odbieram wszystkie jego dzieła i ciągle uważam Steda za mojego ulubionego autora.
OdpowiedzUsuń