Liczba stron: 300
Moja ocena : 5/6
Raz na jakiś czas mam okazję przeczytać książkę przedpremierowo. Tak było właśnie w przypadku "Marcowych fiołków", jednak te moje zawirowania rodzinne sprawiły, że trochę spóźniłam się z wpisem na ich temat. Mój poślizg czasowy nie jest może jednak aż tak wielki, bowiem książka pachnie jeszcze nowością i świeżutko co trafiła do księgarń, zapraszam więc do zapoznania się z moimi wrażeniami na temat tej kobiecej powieści.
Nie będę ukrywać: uwielbiam takie książki! Takie historie, które wciągają od pierwszej strony, są życiowo mądre, zaskakujące, trochę tajemnicze, koniecznie z happy endem. "Marcowe fiołki" to powieść obyczajowa z porządną dawką emocji, związanych z odkrywaniem tajemnicy sprzed lat. Do tego, akcję rozpala gorący romans, ale wcale nie współczesny, ... tylko taki, odkrywany z kart pożółkłego pamiętnika.
Zaciekawiłam was? To dopiero początek!
Emily rozwodzi się z ukochanym mężem, który zostawił ją dla innej kobiety. Dziewczyna nie może pogodzić się ze swoja stratą i ogarnąć nowego życia. Wyjeżdża na wyspę Bainbridge, gdzie spędziła dzieciństwo, do ukochanej ciotki Bee. Na miejscu okaże się, że problemy z jakimi przyjechała się mierzyć, są nieważne, w porównaniu z odkryciem sekretu starego pamiętnika, odnalezionego w jednym z zamkniętych pokoi ciotki. Opisana historia trudnej miłości Esther i Elliota, dziejąca się przed wojną, zajmuje wszystkie myśli Emily, która początkowo uważa ją za opowieść fikcyjną, z czasem jednak odkrywa, że ma ona ścisły związek z jej rodziną i sąsiadami ciotki Bee. Mętlik w głowie wzmaga tylko tajemniczość ciotki i jej niechęć do zwierzeń.
Emily postanawia na własną rękę dowiedzieć się, kim byli Esther i Elliot i co się z nimi stało. Przy okazji poszukiwań, sama trafia na mężczyznę, uderzająco podobnego do mężczyzny z pamiętnika. Czy to przypadek, czy przeznaczenie?
Zmagając się z przeszłością, Emily zbuduje nową przyszłość. Będzie musiała tylko podążać za głosem serca i czerpać życiową mądrość z historii Esther i Elliota oraz starać się nie popełniać ich błędów.
Historia "Marcowych fiołków" jest wyjątkowo prawdziwa. Ukazuje nie zawsze bajkowe, oblicze miłości, daje jednak nadzieję na szczęśliwe zakończenie, jeżeli tylko zainteresowani są w stanie podjąć trud pielęgnowania w sobie uczucia i wyjaśniania wszelkich niedomówień.
Wczułam się bardzo w historię Emily. Wspaniale się przy niej odprężyłam (to już kolejny raz w ostatnim czasie), ale to szczera prawda. Polecam wszystkim kobietom, tym bardziej, że czas na szukanie i znalezienie "Marcowych fiołków" jest jak najbardziej odpowiedni.
Sardegna
Muszę to przeczytać. Recenzje tylko podycają mój czytelniczy apetyt.
OdpowiedzUsuńOd jakiegoś czasu chodzi za mną ta książka.
OdpowiedzUsuńLubię takie kobiece, dobrze kończące się opowieści - człowiek po takiej lekturze ma wrażenie, jakby mógł latać. Jestem zainteresowana tą lekturą :)
OdpowiedzUsuńMam na nią apetyt, a Twoja recenzja tylko go podsyciła
OdpowiedzUsuńMiałam przyjemność czytać tę powieść i jestem nią zachwycona. Cudowna książka. Z chęcią sięgnę po inne powieści pani Jio.
OdpowiedzUsuńOd tej książki, jeszcze w kieszonkowym wydaniu, zaczęła się moja "znajomość" z Sarah Jio, każda jej książka ma coś w sobie:)
OdpowiedzUsuńSporo dobrego słyszałam o tej książce, wiec nie pozostaję mi chyba nic innego jak przeczytać
OdpowiedzUsuńNie słyszałam o autorce ani o książce, a widzę że może być ciekawie :)
OdpowiedzUsuńKolejna powieść, która mnie prześladuje. Znam tylko jedną książkę pani Jio, spędziłam z powieścią miłe chwile i chętnie sięgnę po następną.
OdpowiedzUsuńJuż cyrysia skutecznie zachęcała do lektury książki, Ty podsycasz jeszcze ciekawość.
OdpowiedzUsuńCzytalam.Polecam Kameliowy ogrod.
OdpowiedzUsuńWczoraj wieczorem zaczęła czytać. Zapowiada się naprawdę interesująco!
OdpowiedzUsuńdobre, ale myślę, że może nie przypaść wszystkim do gustu...
OdpowiedzUsuń