Wydawnictwo: Otwarte
Liczba stron: 333
Moja ocena : 3/6
Lubię skandynawskie kryminały. Może nie czytam ich jakąś zastraszającą ilość, ale znam trylogię Millenium, większość części sagi Camilli Lackberg i pierwszy tom serii Mari Jungstedt.
"Burza z krańców ziemi" to początek kolejnej sagi. Tym razem osobą spajającą wszystkie tomy jest szwedzka prawniczka Rebeka Martinsson.
Kobieta wraca do swego rodzinnego miasta, aby pomóc przyjaciółce oskarżonej o brutalne zabójstwo własnego brata. Zamordowany Wiktor Strandgard był młodym, charyzmatycznym członkiem Wspólnoty Religijnej. Został rytualnie okaleczony i znaleziony martwy na podłodze kościoła. W mieszkaniu jego siostry, Sanny zidentyfikowano potencjalne narzędzie zbrodni. Więc kiedy w stosunku do niej zostaje wydany nakaz aresztowania, ta zwraca się do dawnej przyjaciółki i prosi ją o pomoc.
Powrót Rebeki do rodzinnego miasta nie jest łatwy. Ze Wspólnotą Religijną, do której należał Wiktor wiążą się trudne wspomnienia, dodatkowo stosunki z rodziną Sanny i Wiktora są bardzo napięte i nie ułatwiają obrony oskarżonej.
Rebeka będzie musiała stawić czoła oskarżeniom przeciwko przyjaciółce, zaopiekować się jej dwiema córkami, ale przede wszystkim będzie musiała zmierzyć się z własną przeszłością. Jaką tajemnicę skrywa Wspólnota? Co kryje się za jej murami? Kto jest uczciwy, a kto kłamie? Na te i inne pytania znajdziecie odpowiedź czytając ową powieść.
Ale... No właśnie, teraz pytanie: skoro intryga jest całkiem interesująca, akcja spójna, klimat skandynawski zachowany, to dlaczego tylko 3/6? Otóż, wynudziłam się strasznie, wymęczyłam tę książkę po prostu.
Najbardziej interesujący, moim zdaniem, fakt, o którym czytamy na okładce książki:
"Na podłodze prowincjonalnego kościoła w północnej Szwecji leży brutalnie okaleczone ciało mężczyzny. Gdy życie z niego uchodzi, on myśli o swojej poprzedniej śmierci."
Wyd. Otwarte 2008
został beznadziejnie wyjaśniony na pierwszych paru stronach. To mnie już na początku zniechęciło.
Kolejno, bierna postawa Sanny. Chociaż bierna, to mało powiedziane. Jej dzieci były bardziej życiowe od niej samej. Jak można być tak irytującą, dorosłą kobietą! Właściwie to więcej bohaterów było nieżyciowych, niepasujących do tej powieści i irytujących.
Intryga kryminalna też mnie jakoś nie zachwyciła. Śledztwo prowadzone niemrawo, właściwie toczyło się poza bohaterami.
Najsłabszy kryminał skandynawski, jaki do tej pory czytałam. Raczej nie sięgnę po kolejne części. Zdecydowanie bardziej odpowiada mi styl kryminałów Camilli Lackberg. O Stiegu Larssonie nawet nie wspomnę bo to zupełnie inny poziom literacki
Książkę przeczytałam w ramach marcowego wyzwania Trójka e-pik. Więcej szczegółów znajdziecie TU
Sardegna
Mam w planach zapoznanie się z twórczością tej autorki. Kryminały lubię, skandynawskie również, więc z pewnością dam tej pisarce szansę.
OdpowiedzUsuńNajlepiej sprawdzić na własnej skórze :) A nuż Tobie taka forma powieści się spodoba :)
UsuńSkoro taka nudna to będę omijała tę powieść z daleka, chociaż również lubię skandynawskie kryminały. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńWedług mnie jest to najsłabszy skandynawski kryminał, z jakim miałam do czynienia.
UsuńPodpisuję się obiema nogami, rękami i czym tam jeszcze. I tak dużo punktów dałaś... Zupełnie nie rozumiem zachwytów tą książką... Bardzo słabe.
OdpowiedzUsuńTo mnie nie zachęciłyście:( ja mam niestety (chyba) wszystkie części Asa Larsson na półce i przede mną jeszcze lektura.
UsuńAgnieszka - czyli nie jestem osamotniona :) dziwi mnie trochę fakt, że powieść stała się bestsellerem. Chyba na fali popularności skandynawskich kryminałów, udało jej się "popłynąć" :P
UsuńAneta - nie zniechęcaj się :) może Tobie akurat się spodoba :) Masz również pozostałe części tej serii o Rebece Martinsson?
UsuńNo niestety ale mam:(
UsuńMoże z następnymi częściami nie będzie tak źle :P
UsuńLubię skandynawskie kryminały i zawsze cieszę się na samą myśl, że jeszcze tak dużo ich przede mną. Trylogii Millenium nie czytałam, więc dlaczego najpierw miałabym sięgac po tę pozycję. Najpierw Larsson, a potem czeka jeszcze masa innych pozycji zbierających lepsze opinie niż "Burz z krańców ziemi". Dlatego odpuszczam.
OdpowiedzUsuńJasne, że tak :) Jeśli jeszcze nic nie czytałaś w tym klimacie, zdecydowanie warto zacząć od Larssona, albo chociażby od Lackberg :)
UsuńTen tytuł ciągle przewija się przed moimi oczami, ale dopiero teraz czytam recenzję. Chyba masz rację, skoro nudnawa, to lepiej poświęcić ten czas na czytanie czegoś lepszego - a Skandynawowie produkują szalone ilości dobrych rzeczy :)
OdpowiedzUsuń