Liczba stron: 173
Moja ocena : 5/6
"Cudzoziemka" to niezwykła książka. Chociaż przyznam, że początkowo nie robiła na mnie większego wrażenia. Jednak z każdym kolejnym rozdziałem, kiedy lepiej poznawałam losy głównej bohaterki, Róży, powieść nabierała dla mnie większego znaczenia.
Bo jakże można przejść obojętnie obok takiej kobiety!
Różę poznajemy, kiedy jest już ona w kwiecie wieku. Jest uzdolnioną artystką, ma wiernego męża oraz dorosłe dzieci, córkę i syna, którzy pozakładali już swoje rodziny. Wydawało by się, że życie może upływać jej w spokoju, a wolny czas poświęcać swej ukochanej muzyce. W rzeczywistości jednak, Róża jest nieszczęśliwą i niespełnioną kobietą, która gorycz swych niepowodzeń życiowych przelewa na swoją rodzinę.
Róża od młodości cierpi katusze. Najpierw, jako młoda dziewczyna, opuszcza Rosję i swoją rodzinną miejscowość, aby w Warszawie, pod okiem ciotki uczyć się gry na instrumencie.
Wrzucona w nowe realia, nie umie się odnaleźć, ani zjednać sobie przyjaciół. Przez wszystkich znajomych uważana jest za cudzoziemkę, obcą i wyniosłą osobę, która nie należy do ich świata. Jedynym światłem w trudnym życiu Róży był Michał, syn profesora, w którym bez pamięci się zakochuje.
Początkowo odwzajemnione uczucie zostaje Róży odebrane, Michał żeni się z inną kobietą. Od tamtej pory życie Cudzoziemki się kończy.
Róża "obumiera" dla świata. Staje się jeszcze bardziej zimna i wyniosła, wszystkich mężczyzn traktuje lekceważąco, jest oziębła i niezdolna do jakichkolwiek uczuć. Stwierdzeniem, że już raz kochała i więcej kochać nie będzie, zamykała drzwi do swego serca.
Jej emocjonalny chłód na krótką chwilę przełamał Adam, za którego ostatecznie wyszła za mąż. Jednak od początku okazywała mu jawną pogardę, krytykowała za wszelkie poczynania, wyśmiewała wygląd zewnętrzny, przywary i zainteresowania. Podobnie traktowała swoją jedyną córkę, Martę.
Wszelaką swą uwagę i miłość przelała na syna Władysława. Jednak obsesyjną miłością tez można urządzić piekło. Władysław stał się zależny od matki, nie potrafił się jej przeciwstawić, starając się wykonywać jej wszelakie zalecenia, o mało nie doprowadził do rozpadu własnego małżeństwa.
Całe życie rodzina podporządkowała Róży. Jej zachciankom, kaprysom, jej zmiennym humorom. Wszyscy starali się spełniać jej oczekiwania i zasłużyć na jej miłość. Ta jednak, zasłaniająca się trudami życia i nieszczęśliwą miłością niszczyła wszelkie rodzące się uczucia.
Przełom w życiu Róży następuje z chwilą, kiedy przeczuwa ona zbliżającą się śmierć. Wtedy nadejdzie czas na ostateczne rozliczenie się z jej dotychczasowym życiem.
Książka zrobiła na mnie olbrzymie wrażenie. Głównie za sprawą rodziny Róży. Ileż cierpliwości i pokładów miłości mieli w sobie ci ludzie!
Nie wiem jak to się mogło stać, iż nikt nie powiedział zmanierowanej i wiecznie nadąsanej matce, co myśli o tej całej sytuacji. Cała rodzina podporządkowała się jej humorom i zachciankom. Największy podziw odczuwam oczywiście do Adama. Takiego męża to ze świecą szukać!
Nie mam litości dla głównej bohaterki. Jedyne co miałabym na jej usprawiedliwienie, to jej artystyczna dusza. Widocznie była ona tak wrażliwą i delikatną osobą, że ta nieszczęśliwa miłość rzuciła cień na całe jej dalsze życie.
Myślę jednak, że gdyby zdarzyło się tak, iż wzajemne uczucie Michała i Róży przetrwałoby, realne życie i tak nie zadowoliłoby bohaterki. Lepiej żyć wspomnieniami i iluzją szczęścia. Wyidealizowana miłość nie może przecież sprawić zawodu.
"Cudzoziemkę" szczerze polecam. Nie miałam okazji czytać żadnych innych powieści Marii Kncewiczowej, więc to moje pierwsze spotkanie z twórczością autorki. Powieść przeczytałam w ramach wyzwania u Lirael "Marzec z Marią" , której dziękuję za mobilizację i pomysł wyzwania
Sardegna
Mam zamiar przeczytać Cudzoziemkę. Raczej nie zdążę w marcu, ale jestem jej ciekawa. No i ciekawa jestem, czy główna bohaterka i we mnie nie wzbudzi uczucia sympatii, z twojego opisu wnoszę, że i moje uczucia wobec Róży pozostaną chłodne.
OdpowiedzUsuńBędę wypatrywać Twojej opinii. Co do Róży, to nie pamiętam żeby jakaś bohaterka literacka wzbudziła we mnie taką niechęć. Może jedynie Izabela Łęcka, ale i tak w mniejszym stopniu.
UsuńŁęckiej nie przebije absolutnie nikt. Skontrastowana była z dość szlachetnym Wokulskim, tymczasem Róża ma wokół siebie postacie, które nie wzbudzają sympatii.
UsuńNa marginesie dodam, że fajne są takie akcje, które propagują czytanie szeroko pojętej klasyki. Ostatnio dużo czasu spędzam przeglądając blogi z recenzjami i dziwię się, że tak rzadko pojawia się na nich omówienie czegoś, co należy do kanonu. Nie wiem czy ludzie nie czytają takich książek, czy wychodzą z założenia, że znamy je wszyscy i nie ma sensu o tym bazgrać?
Też śledzę różne wyzwania czytelnicze promujące klasykę. Sama uczestniczę w Noblistach i Kraszewskim. Wiem, że jest grupa blogerów, która piszę w dużej mierze o klasykach. Nie wiem czy mogę ich personalnie wymienić, ale zaryzykuję :)
UsuńAnia, Guciamal, Lirael, Zacofany w lekturze, Kornwalia (tych znam najlepiej)
Co do znajomości klasyki, nie sądzę, żeby była ona aż tak dobrze znana większej liczbie blogerów. Po prostu wydaje się być chyba mniej atrakcyjna od tych wszystkich kolorowych nowości, które zalewają rynek czytelniczy.
.... i które są, dodajmy, w większości bardzo słabe. Może nie powinnam pluć we własne gniazdo, ale nigdy nie uważałam, że "ważne żeby czytać, nie ważne, co".
Usuń;-)
Ale zdanie żem ułożyła w ostatnim poście ... ;-)
Usuń"Cudzoziemka" była moją lekturą w LO, ale nie przypadła mi do gustu. Zachowanie Róży tak mnie denerwowało, że ledwo zmęczyłam tę książkę. Również irytującą była bierność innych domowników, ta książka po prostu podnosiła mi ciśnienie :P
OdpowiedzUsuńWięc jednak "Cudzoziemka" jest lekturą:) Słyszałam takie opinie, ale osobiście się z tym nie spotkałam. Na pewno można dokładnie przeanalizować portret psychologiczny kobiety, tylko czy to sprawi przyjemność?
UsuńSuper recenzja:) Ja też się przymierzam do Cudzoziemki, ale w tym miesiącu na 100% się nie wyrobię.
OdpowiedzUsuńO, dziękuję :)
Usuńzaliczyłam lekturę tylko dzięki Lirael :) czyż wyzwania nie są mobilizujące? :)
Kiedyś czytałam Cudzoziemkę, miałam co do jej osoby podobne odczucia, na pewno współczułam dzieciom i mężowi głównej bohaterki. Czy wrócę do tej książki nie wiem może za jakiś czas.
OdpowiedzUsuńPo latach odbiór książki na pewno byłby nieco inny. Jednak myślę, że stosunek do zachowania Róży zostałby podobny. Takiej zmanierowanej bohaterki nie da się zapomnieć...
UsuńNie czytałam ale oglądałam dawno temu w teatrze telewizji sztukę opartą na powieści w doskonałej obsadzie .Różę grała niezapomniana i znakomita Halina Mikołajska a Adam Czesław Wołłejko.Byłam pod wrażeniem ich gry a Różę tak wtedy odbierałam jako kobietę, która nie bardzo wie czego chce od życia.
OdpowiedzUsuńSłyszałam o sztuce i filmie nakręconym na podstawie książki. Nie ciągnie mnie aż tak bardzo do ich obejrzenia. Jednak gdy natrafię, to z chęcią przyjrzę się kreacji Róży, która wymagać będzie od bohaterki niezłej gry aktorskiej:)
UsuńTo zdecydowanie jeden z najwybitniejszych portretów kobiety w literaturze polskiej:) I w zasadzie pierwszy obraz psychologiczny kobiety, tak głęboki... :) Cieszę się, że tak ci się książka podobała!
OdpowiedzUsuńKsiążka jest niesamowita! a psychologiczny obraz bohaterki robi wrażenie :)
UsuńCzytałam "Cudzoziemkę" w LO jako lekturę, pamiętam, że ledwo zmęczyłam, i ze zdziwieniem odkryłam, czytając Twoją recenzję, że nic nie pamiętam. Ale może to dlatego, że byłam na nią za młoda (ostatnio mam takie wrażenie w stosunku do większości moich licealnych lektur). Myślę, że dam jej jeszcze jedną szansę. Kiedyś.
OdpowiedzUsuńTeż mam podobne wrażenie, że niektóre lektury dziś odebrałabym na pewno inaczej niż wtedy. Teraz czytam bardziej świadomie. Kiedyś to jednak było w większości na zasadzie przeczytać, zaliczyć i zapomnieć (ja w każdym razie tak przeczytałam "Granicę", "Ludzi bezdomnych", Trylogię)
UsuńNad "Ludźmi bezdomnymi" płakałam - myślałam, że tego nie przeczytam, że to będzie pierwsza lektura, która mnie pokona. Nie wiem, po co taki kanon lektur robić, przecież czytelnictwo i tak jest na niskim poziomie.
UsuńMarzy mi się powrót do klasyki i do książek tego typu. Wstyd się przyznać, ale kiedyś zaniedbywałam lektury szkolne, a teraz brak mi już czasu na takie książki jak choćby "Cudzoziemka".
OdpowiedzUsuńMoże warto zrobić założenie przeczytania np. jednego klasyku w ciągu miesiąca/dwóch miesięcy? Tak właśnie sobie myślę, że ja też trochę zaniedbuję klasykę. I chyba zrobię sobie takie małe osobiste wyzwanie. Bo jest tak jak mówisz, teraz nie ma się już czasu na powrót do lektur szkolnych czy innych kanonów, a warto byłoby niektóre chociaż znać :)
UsuńSkoro marzec jest miesiącem z Kuncewiczową to i ja dodam w wolnej chwili moją recenzję "Cudzoziemki" którą pisałam bodajże w 3 klasie liceum i która na razie tylko widnieje na LubimyCzytać :)
OdpowiedzUsuńAle zdanie Twoje całkowicie podzielam.
Nie miałam okazji zapoznać się z autorką ale ta pozycja wydaje się interesująca. Bardzo chętnie przeczytam ją przy okazji.
OdpowiedzUsuń