O e-bookach robi się głośno. Trwają dyskusje, czy forma elektroniczna książek wyprze papierową, czy warto czytać e-booki i czy lubimy to robić. Moje zdanie na ten temat już znacie. Pisałam o tym niedawno tutaj. Ponieważ podczytuję e-booki od czasu do czasu i sprawia mi to przyjemność, na mojej stronie znaleźć można opinie i na ten temat. Dzisiaj przedstawię moje wrażenia po lekturze dwóch krótkich opowiadań grozy. Oba są próbką niezłej twórczości naszych rodzimych polskich autorów. Zapraszam
"Jest taki kraj" Jan Siwmir
Liczba stron: 26
Moja ocena : 5/6Liczba stron: 26
Pierwsze opowiadanie grozy, autorstwa Pana Jana Siwmir składa się z sześciu części. Każda z nich opisuje odrębną historię, która wydaje się być niezwiązana z pozostałymi.
W każdej dzieje się coś tajemniczego, przerażającego i niewytłumaczalnego. Zwyczajne sytuacje generują w ludziach jakieś dziwne zachowania, które doprowadzają ich do tragedii. Uczucie napięcia i grozy towarzyszy czytelnikowi, który próbuje zrozumieć co łączy ze sobą owe wydarzenia. Bo cóż mogłoby łączyć dwójkę studentów biwakujących pod lasem, matkę z dzieckiem udających się na wycieczkę, trójkę staruszek w domu starców i ratownika, pełniącego swój dyżur nad kąpieliskiem? Co jest siłą sprawczą tragedii, jak dotknęła tych wszystkich ludzi?
Autor nieźle działa na wyobraźnię czytelnika, który podąża drogą przez niego wyznaczoną, aby w ostatnim rozdziale zrozumieć istotę mających miejsce, zdarzeń.
Na pewno wielką zaletą tego opowiadania, jest fakt, że każdy czytelnik może zinterpretować historię na własny sposób. Nie jest ona jednoznaczna i zostawia pole dla wyobraźni.
Dodatkowym atutem opowiadania są bardzo interesujące grafiki, autorstwa Stanisława Dobrowolskiego, którymi opatrzono treść.
Podsumowując, bardzo interesująca proza. Jedyne zastrzeżenie mam takie, że opowiadanie było za krótkie, a ja z chęcią przeczytałabym więcej
"My rotten Valentine" Agnieszka Żak
Wydawnictwo: RW2010
Liczba stron: 19
Moja ocena : 5/6Drugie opowiadanie, autorstwa Pani Agnieszki Żak, prezentuje nieco inną grozę. Tutaj dostajemy horror bardziej "zmysłowy".
Przenosimy się do alternatywnego świata opanowanego przez zombie. Pod wpływem tajemniczego wirusa, ludzie infekują się "chorobą" i zamieniają w żywe trupy. W takiej rzeczywistości żyją Laura i Marek, dość dobrze przygotowali się na tą Apokalipsę. Zbudowali oni bowiem w piwnicy swego domu schron, w którym mieli zamiar przeczekać najgorsze. W swych planach na ocalenie,nie przewidzieli jednego: że któreś z nich zostanie zainfekowane. Zarażenie zombi wirusem nie zdołało jednak zabić ich wzajemnego uczucia. Jak zatem poradzić sobie w tej trudnej sytuacji? Do jakich poświęceń zdolny jest człowiek, aby ocalić ukochaną osobę?
Opowiadanie naszpikowane jest sugestywnymi opisami, działającymi na wyobraźnię. Również sposób narracji, prezentujący wydarzenia ze strony ocalałej osoby, daje ciekawy pogląd na sytuację. Dodatkowo, bardzo interesujące zakończenie. Takiego obrotu sprawy się nie spodziewałam
Jak dla mnie "My rotten Valentine" to interesująca historia, która poza wątkiem grozy, zawiera w sobie coś jeszcze.
Jeżeli macie ochotę na coś nowego i chcecie poznać współczesną twórczość rodzimą, zapraszam na stronę Wydawnictwa RW2010. Można znaleźć tam ciekawą, ale przede wszystkim świeżą prozę, na wysokim poziomie.
Jaki jest Wasz stosunek do polskich e-booków? Chodzi mi raczej o twórczość, niż o formę przyswajania. Jestem ciekawa Waszych opinii
Na koniec, życzę wszystkim spokojnego wieczoru.
Sardegna
Uważam że ta forma daje większe szanse nowym, początkującym autorom. Na przykładzie wydawnictwa RW2010 widać że opowiadania ale również powieści są stosunkowo tanie. Łatwiej wydać coś nowego w formie elektronicznej. Jest to tańsza i jednocześnie łatwiejsza forma prezentacji. Niestety wiele osób nie docenia ebooków co jest dużym minusem. Bo osoby takie nie zetkną się z tymi autorami, chyba że są wydawani także w papierowej formie.
OdpowiedzUsuńFaktycznie obydwa opowiadania zapowiadają się na bardzo ciekawe lektury :) Niestety ja, nie tak jak Ty, mam lekką awersję do e-booków. Po pierwsze to moje oczy znacznie bardziej się męczą, bo nie mam czytnika, tylko laptop jako alternatywę. Po drugie jestem fanką kartek :)
OdpowiedzUsuńZ całym szacunkiem dla Pani Żak, ale amatorskie opowiadanie nie jest dobrym świadectwem dla pióra autorki. Szkoda, bo nie dość, że słaba fabuła i wtórna, to jeszcze bardzo słabo przedstawiona. Nie warta zainteresowanie i poświecenia nawet 30 minut, bo tyle czyta się to mające 19 stron "dzieło".
OdpowiedzUsuń