Liczba stron: 326
Moja ocena : 4/6
Pamiętacie "Plac dla dziewczynek" Leny Oskarsson? Autorka wzbudza nieco kontrowersji, bowiem po sieci krążą plotki, że Szwecja wcale nie jest krajem jej pochodzenia, a jej skandynawskie nazwisko to tylko pseudonim. Nie wiem, ile w tym prawdy, wiem natomiast, że druga powieść w jej dorobku jest o wiele słabsza niż pierwsza.
Autorka kontynuuje wątki z poprzedniej książki. Po pierwsze, miejsce akcji jest identyczne. Jezioro Skiresjon, niedaleko Vimmerby, miejsca, gdzie urodziła się Astrid Lindgren, znowu będzie świadkiem brutalnego morderstwa. Po drugie, Zuza Wolny, polska opiekunka osób starszych, kolejny raz będzie mogła się wykazać i wspomóc zainteresowanych w śledztwie, choć faktem jest, że jej wątek nie będzie aż tak rozbudowany, jak miało to miejsce w "Placu dla dziewczynek".
Tym razem pierwsze skrzypce w całej historii, gra Marianne Fogler, psycholożka, która przeprowadza się w okolice jeziora Skirejson. Lokalna społeczność od razu uprzedza się do kobiety, podejrzewa bowiem, że to ona napisała o wydarzeniach, mających miejsce rok temu w okolicy, i opisała je pod pseudonimem Lena Oskarsson. Marianne ma jednak inne problemy, zadurzyła się w charyzmatycznym instruktorze tanga, Alejo Casaresie, z którym zaszła w przypadkową ciążę, po jednej upojnej nocy.
Casares, tak jak nagle pojawia się, tak nagle znika, jest bowiem częścią wydarzenia, nazywanego Czarnym Tangiem. Impreza ta zrzesza grupę przypadkowych osób, miłośników tańca, na całonocne zabawy w rytm gorącego tanga, w wybranym miejscu. W noc świętojańską, uczestnicy wybieraja okolice Vimmerby i zjeżdżają tam z całego kraju.
Wśród tancerzy znajduje się Anne-Marie, znana blogerka, z mężem i córką. Dla tej ostatniej impreza skończy się tragicznie - dziewczynka zostaje znaleziona martwa w pobliskim lesie.
Podejrzenia padają na uczestników Czarnego Tanga, tylko jak udowodnić winę, kiedy większość rozjechała się już w swoje strony? Marianne angażuje się w sprawę, głównie z przyczyn osobistych i wraz z Zuzą poszukują tropu, który mógłby wskazać winnego śmierci Małej. Na jaw wychodzą skrywane tajemnice uczestników wydarzenia i pewne dramatyczne wydarzenie z przeszłości.
Nie martwcie się, że zdradzam za dużo. To tylko ułamek sytuacji, mających miejsce nad Skirejson. Z mojego opisu może się wydawać, że fabuła jest całkiem nieźle skonstruowana, czyż nie? W praktyce jednak, sporo niepotrzebnych rzeczy dzieje się "pomiędzy". Niektóre wątki są porządnie rozpoczęte i niestarannie kończone. Autorka zaczyna rysować historię jednego z uczestników Czarnego Tanga, robi się interesująco i nagle...gdzieś historia się urywa, o co łatwo, kiedy wpleciona jest w aktualne wydarzenia. Nie mniej jednak, nie czułam się usatysfakcjonowana, takim rozwinięciem tematu.
Na plus powieści należy zdecydowanie fakt, że książkę czyta się bardzo szybko, a wpadki i pominięcia nie przeszkadzają w podążaniu do finału opowieści.
Nie będę Was do książki usilnie namawiać, bo na rynku jest wiele lepszych kryminałów. Jednak, jeśli podobnie tak jak ja, lubicie czytać kontynuacje powieści i znacie "Plac dla dziewczynek", lektura "Czarnego Tanga" sprawi Wam przyjemność.
Książkę zaliczam do grudniowego wyzwania Trójka e-pik.
Sardegna
Ostatnio tyle tych szwedzkich kryminałów się pojawiło, że nie wiadomo po które sięgać. Pierwszej części nie czytałam, więc na razie odpuszczę sobie "Czarne Tango".
OdpowiedzUsuńTo akurat prawda. tez ostatnio skusiłam się na Lindell "Miodowa pułapka". Potem okazało się, że to już któraś część z kolei. Na szczęście można czytać niezależnie. Pozdrawiam!
UsuńMnie pierwsza część zdenerwowała błędami rzeczowymi chociażby w samej geografii Szwecji (Skanska to nie miasto, a firma!) i chyba dlatego dołączam do osób, które poddają w wątpliwość istnienie tej autorki.
OdpowiedzUsuńFakt ten potwierdza nawet Google. Po wpisaniu nazwiska autorki nie ma odnośnika do szwedzkich stron. A przecież musiała gdzies debiutować, bo raczej nie w Polsce... ;) chociaż mi akurat pochodzenie nie przeszkadza. Bardziej to, że kryminał jednak nie porywa... pozdrawiam!
UsuńTym razem nie dla mnie
OdpowiedzUsuńRozumiem i nie namawiam :) Pewnie tez bym się nie skusiła gdyby nie "Plac dla dziewczynek". pozdrawiam!
UsuńI już wiadomo skąd pomysł na taneczną kategorię trójkową! :))
OdpowiedzUsuńJasne :) kategoria zawsze musiała podchodzić pod moją lekturę ;)
Usuń