Wydawnictwo: Dreams
Liczba stron: 62/70/63
Moja ocena: 5/6
Nie macie pomysłu na świąteczny prezent dla swoich pociech? Więc ja dzisiaj coś podpowiem w tej kwestii. Rok temu przedstawiłam moim dzieciom kota Cukierka.
Książeczkę o wdzięcznym tytule "Cukierku, ty łobuzie" wysłuchali z otwartymi buziami, i chcieli jeszcze, niestety na więcej musieli troszkę poczekać, gdyż dopiero tegorocznych Targów Książki w Krakowie przywiozłam im drugą i trzecią część przygód kociego bohatera. Na szczęście w międzyczasie uczestniczyliśmy w TK dla dzieci, gdzie autor, obecny na stoisku Wydawnictwa Dreams wraz z pluszowym Cukierkiem, rozdawali autografy i uśmiechy.
W każdym razie lektura kolejnych części Cukierka odwleczona trochę w czasie, wyszła dzieciakom na dobre, bowiem bo skończonej części drugiej mogliśmy od razu przejść do części trzeciej.
Na początek przypomnę, o czym opowiada część pierwsza. Marcel i jego rodzice przygarniają malutkiego, pręgowanego kocurka. Maluch początkowo jest przerażony nową sytuacją i rozdzieleniem z rodzeństwem i kocią mamą, jednak z czasem przyzwyczaja się do nowych opiekunów i zaczyna umilać im życie swoim niesfornym towarzystwem.
Kto ma lub miał kiedyś swojego własnego kotka, ten wie, jaki uroczy to pieszczoszek. Nie można mu jednak odebrać charakteru i własnego zdania. Koty zazwyczaj robią to, na co mają ochotę, a nie to, czego oczekują od nich opiekunowie. Dlatego też, wspólne życie rodziny Marcela i Cukierka obfituje w zabawne, rozczulające a czasami dramatyczne, wydarzenia.
Kolejna cześć kocich przygód zaczyna się od momentu pojawienia się na świecie nowego członka rodziny. Marcelowi rodzi się bowiem braciszek, Maciek. Małe dziecko rewolucjonizuje zwyczaje domowników, czego nie może darować sobie Cukierek. Co to bowiem za zwyczaje, żeby nie można było wchodzić do dziecięcego łóżeczka, kiedy ono tak ładnie pachnie i jest takie cieplutkie?
Dlaczego niby trzeba być cicho, skoro Tata Marcela wcale cicho nie jest. No i dlaczego wszyscy zajmują się Maćkiem, zamiast nim - Cukierkiem... Przeciez to on jest rozkosznym, najmilszym i najbardziej lubianym członkiem rodziny, a nie jakiś tam bobas.
Można się zatem domyśleć, że pierwsze dni Maćka w domu Marcela nie będą dla kocurka łatwe. Ale sprytne kocisko da radę nawet w tak ekstremalnej sytuacji.
W książeczce, poza przywitaniem nowego członka rodziny, opisane będą także wydarzenia, jakie rozegrały się podczas ważnego piłkarskiego meczu, w czasie odwiedzin sąsiadki i jej pupila - Tofika, a także, co stało się w garażu, kiedy Tata Marcela umył samochód. Dowiemy się też, jakim sposobem najłatwiej zniknąć domownikom z oczu, zejść z wielkiego orzecha i pokazać nowemu sąsiadowi, kto rządzi w okolicy.
Cukierka nie da się nie lubić, chociaż momentami ma się ochotę ... no, nieważne, na co ma się ochotę ... kto miał lub ma kotka, ten wie, o czym mówię.
W części trzeciej Cukierek rozkręca się na dobre. Podobnie zresztą, jak Maciuś, który osiągnął już wiek starszy i potrafi za kotkiem biegać i o zgrozo, ciągnąć go za ogon, nawołując "buka, buka!". Cukierek nie jest do końca zadowolony z takiego stanu rzeczy i w akcie desperacji woli nawet dać zawieść się do weterynarza, niż pozwolić Maćkowi się tarmosić. Koci bohater nauczy też Marcela, jak uniknąć domowych porządków, jak wymigać się z restrykcyjnej diety oraz, jak udowodnić domownikom, że założenie mu obroży z dzwoneczkiem, nie jest dobrym pomysłem.
W tej części Cukierek będzie też na krótkim urlopie poza domem. Nie wyjdzie mu to na dobre, ale wiadomo: zakazany owoc smakuje najlepiej.
Cukierek rozczula młodego czytelnika a momentami rozśmiesza do łez. Na moją Pięciolatkę najbardziej zadziałała historia z ciszą i próby zachowania ciszy przez Tatę Marcela, kiedy do domu przyjechała Mama z Maćkiem. Uśmiała się przy niej strasznie i zażądała ponownego przeczytania. Jeżeli więc szukacie fajnych książeczek dla swoich pociech, a nie macie na nie pomysłu, może mój dzisiejszy wpis pomoże Wam w tym wyborze.
Wszystkie trzy książeczki są zachowane w podobnym stylu. Identyczna grafika, kolorystyka, podobne tłoczenia na okładce, więc walory estetyczne serii są jak najbardziej pozytywne.
Sardegna
Frajda dla dzieciaka na pewno.
OdpowiedzUsuńO tak, zdecydowanie!
OdpowiedzUsuń