Wydawnictwo: Fabryka Słów
Liczba stron: 404
Moja ocena : 5/6
Dawno nie czytałam Pilipiuka. Miałam fazę na Jego książki jakieś 12 lat temu, kiedy ukazała się seria o "Kuzynkach" ("Kuzynki", "Księżniczka", "Dziedziczki") i Jakubie Wędrowyczu (czytałam cztery pierwsze tomy: "Kroniki Jakuba Wędrowycza", "Zagadka Kuby Rozpruwacza", "Weźmisz czarno kure", "Czarownik Iwanow" i później tom siódmy: "Homo bimbrownikus"). Czytałam także okazjonalnie: "Aparatus", "Wampir z M-3" , "2586 kroków", i moją ulubioną "Operację Dzień Wskrzeszenia"). Tworząc jednak ten wpis, uświadomiłam sobie, że ostatnią książkę Autora przeczytałam w 2012 roku a potem jakoś nie było do tego okazji.
Mimo że regularnie spotykam pana Andrzeja Pilipiuka na Targach Książki, czy to w Krakowie, czy w Katowicach, nie miałam żadnej nowej książki, żeby poprosić o autograf. Na szczęście teraz się to zmieniło. "Konana Destylatora" dostałam w prezencie świątecznym, a mimo że jest to wprawdzie mało świąteczne kolektura, ucieszyłam się strasznie, bo lubię specyficznego Jakuba Wędrowycza i z chęcią wróciłam do Wojsławic, żeby podejrzeć co tam u niego słychać.
A słychać u Jakuba całkiem sporo! Wędrowycz ma się doskonale mimo swej dziewięćdziesiątki na karku. Lubi sobie podjeść lokalnej, dzikiej zwierzyny leśnej (i nie tylko), domowego bimberku się napić, a jak trzeba to i potrafi złoić parę typów. Wraz ze swym przyjacielem, wiekowym kozakiem Semenem, zazwyczaj spędzają sobie czas, w spokojnej i miłej atmosferze, raz na jakiś czas ratując świat, jeśli zachodzi taka potrzeba. Oczywiście nie za często, żeby się zbytnio nie zmęczyć.
Z nudów rozwiążą jakąś nadprzyrodzoną zagadkę. Wyczają, o co chodzi z dodatkowym piętrem w bloku rodzinnym praprawnuka Jakuba, uratują młode dziewczyny od anoreksji lub pomogą potomkowi Wędrowycza w nauce rosyjskiego. Czasem z konieczności Jakub załamie czasoprzestrzeń, żeby załatwić bardzo pilną sprawę, czyli odzyskać niezawodną rurkę do destylatora. Innymi razem, również z nudów, dziarscy staruszkowie skoczą w alternatywną rzeczywistość, żeby zapoznać się z zabójcą Konanem, w celu wykorzystania go do sprawienia łomotu odwiecznym wrogom - Bardakom. Kiedy jednak trzeba, uratują Wojsławice od mutantów genetycznych, przy okazji wykorzystując jednego do swych celów własnych.
Jakub i Semen wyruszą też do Czarnobyla, żeby odzyskać swoją własność, pokonają walecznego ninja, złamią klątwę wiecznej trzeźwości i pokażą stróżom prawa, kto tak naprawdę rządzi Wojsławicami.
Sami przyznacie, bogate jest życie Wędrowycza, bogate w przygody oczywiście, bo rzeczami materialnymi to się nasz bohater nie przejmuje. Do szczęścia wystarczy mu tylko sprawna aparatura z dobrze działającym ururkowaniem, miejsce do spania i coś do przekąszenia. No i wróg. Swój wróg oczywiście, bo obcych to Jakub w żadnej postaci nie toleruje.
W ósmym tomie przygód Jakuba Wędrowycza sporo miejsca poświęcono praprawnukowi Jakuba, Piotrkowi. Nie jest on już małym chłopcem tylko nastolatkiem, bardzo inteligentnym zresztą, który parę razy odegra ważną rolę w przygodach pradziadka.
Po słabszym tomie siódmym - "Homo bimbrownikus", "Konan Destylator" daje radę! Jestem chyba zwolenniczką krótszej formy, niż dłuższych opowiadań o przygodach JW, więc tom ten bardzo mi się podobał i przypominał początki mojej znajomości z samozwańczym egzorcystą.
Jaki Wędrowycz jest, każdy widzi, jednak nie każdemu może się to, co zobaczy, spodobać. JW jest mocno specyficzny, więc albo bierze się go z całym dobrodziejstwem inwentarza, albo od razu czuje się do niego niechęć. Ja go biorę, choć przyznaję, nie jest on łatwym bohaterem w
obejściu, ale znam go jednak na tyle długo, że wiem (choć tak pewnie
mi się tylko wydaje), co kryje się w tym jego pokręconym umyśle. Komu mogę
więc polecić Wędrowycza? Na pewno wiernym czytelnikom Pilipiuka, fanom serii o JW, a także
osobom o specyficznym poczuciu humoru, bo wiadomo, Jakub nie jest dla wszystkich, ale to już inna para gumofilców.
Przepraszam, kaloszy...
Sardegna
Bardzo lubię Jakuba i chętnie sięgnę po najnowszy tom jego niesamowitych przygód :)
OdpowiedzUsuńNaprawdę warto, bo po słabszej części 5 (nie wiem, jak tam 6, bo nie czytałam), "Konan..." daje radę :)
UsuńNie znam tej serii. Czytałam tylko Oko jelenia tego autora.
OdpowiedzUsuńWiesz, Jakub jest bardzo specyficzny, więc niektórym czytelnikom ten humor nie odpowiada... ;) Serii "Oko jelenia" akurat nie czytałam, ale serii o Wędrowyczu nie można porównywać z żadną inną powieścią Pilipiuka. To coś zupełnie innego
UsuńZnam serię, ale Wędrowycz nie dla mnie, tylko dla mojego męża. Ale Pilipiuka lubię opowiadania, o, tam daje czadu!
OdpowiedzUsuń