Wydawnictwo: NovaeRes
Liczba stron: 233
Liczba stron: 233
Moja ocena : 2/6
Bardzo rzadko stawiam jakiejkolwiek książce tak niską ocenę. Zawsze staram się wyciągnąć jakąś mocną stronę i szukać pozytywów, ale w tym przypadku muszę być szczera wobec czytelników i samej siebie. Po prostu nie mogłam ocenić książki inaczej.
Decydując się na przeczytanie "Alison" uległam rewelacyjnemu opisowi z okładki. Pomysł na fabułę wydał mi się bardzo interesujący i bardzo żałuję, że tak obiecujący zwiastun nie przerodził się w równie interesującą historię. No bo powiedzcie sami, już samo miejsce akcji, czyli Miasto Potępionych, gdzie po śmierci trafiają mężczyźni, będący najgorszymi tyranami za życia, dla swoich kobiet, brzmi tajemniczo, mrocznie i przerażająco.
Do tego strasznego miejsca trafia piękna Alison, która nigdy nie miała szczęścia w miłości i spotkało ją wiele przykrości ze strony mężczyzn. Dla potępionych mieszkańców okazuje się być jednak ostatnią deską ratunku, przepowiednia mówi bowiem, że pojawienie się w Mieście kobiety, stanie się momentem przełomowym w ich pustej egzystencji, a jeden nieszczęśnik będzie mógł skorzystać z aktu łaski i wrócić z ową niezwykłą niewiastą na Ziemię.
Do tego strasznego miejsca trafia piękna Alison, która nigdy nie miała szczęścia w miłości i spotkało ją wiele przykrości ze strony mężczyzn. Dla potępionych mieszkańców okazuje się być jednak ostatnią deską ratunku, przepowiednia mówi bowiem, że pojawienie się w Mieście kobiety, stanie się momentem przełomowym w ich pustej egzystencji, a jeden nieszczęśnik będzie mógł skorzystać z aktu łaski i wrócić z ową niezwykłą niewiastą na Ziemię.
Pojawienie się Alison w Mieście Potępionych rozpoczyna bój na śmierć i życie, o jej względy. Niestety... nie będzie to taki bój, jakiego czytelnik się spodziewa...
Powiedzcie sami, czy podczas czytania powyższego opisu, nie nasunął się Wam obraz mrocznego Miasta, pełnego tyranów i najgorszych złoczyńców, którzy źle traktowali swoje kobiety? Czy zwiastun historii nie kojarzy się Wam z trzymającym w napięciu thrillerem, którego akcję będziecie śledzić z napięciem do samego końca? No właśnie... mi też tak właśnie się wydawało... Niestety już pierwsze strony pokazały mi, że opowieść będzie czymś zupełnie innym, niekoniecznie lepszym ... Nie wiem, może miałam za wysokie oczekiwania wobec tej historii, może jestem już za stara na takie opowieści, wiem jednak, że ta opowieść rozczarowała mnie bardzo i to nie tylko fabułą, ale też nierówną narracją i sztucznymi, damsko-męskimi dialogami.
Mieszkańcy Miasta Potępionych to zupełnie niestraszni, wręcz śmieszni faceci, których głównym grzechem jest bałaganiarstwo i brak higieny. Wydaje mi się, że skoro trafili do męskiego piekła za swoje przewinienia i zmarnowanie życia ukochanym kobietom, to ich grzechy powinny być nieco "poważniejsze", niż zaniedbanie czy niedotrzymanie słowa. Również życie w Mieście wygląda jak zabawa w wielkim, męskim wesołym miasteczku, gdzie największą atrakcją jest jedzenie świństwa, zachowywanie jak świnia (momentami bardzo dosłownie) i chodzenie w brudnych ciuchach.
Zdaję sobie sprawę, że historia w zamyśle miała chyba być parodią męskiego świata, zabawną, fantastyczną opowieścią, za którą nadążą czytelnik o bogatej wyobraźni. Zdecydowanie nie powinno się jej traktować śmiertelnie poważnie. Do mnie niestety książka nie przemówiła i mnie nie rozbawiła. To chyba już nie te lata... Jako że znalazłam w sieci bardzo pozytywne opinie młodszych blogerek, mogę wnioskować, że do młodszego pokolenia książka jednak bardziej przemówi.
Zawsze doczytuję wszystkie książki do końca, dlatego i w tym przypadku dobrnęłam do finału, zaciekawiona, kogo Alison wybawi z Miasta Potępionych. I tutaj czekała mnie niespodzianka! Książka jest pierwszą częścią serii, o czym nie znalazłam żadnej informacji, albo po prostu ją przegapiłam... Zakończenie nic nie wyjaśniło, historia urwała się w połowie, a ja z niedowierzaniem zamykałam ostatnią stronę.
Cóż mogę więcej napisać, chyba tylko tyle, że to nie książka dla mnie. Zdarza się.
Cóż mogę więcej napisać, chyba tylko tyle, że to nie książka dla mnie. Zdarza się.
Sardegna
No wcale Ci się nie dziwię, że byłaś rozczarowana! Też bym stawiała na mocną historię. Gdyby każdy facet za bałaganiarstwo, niechlujstwo i niedotrzymywanie słowa trafiał do takiego miasta, to raczej musiałoby się ono rozrosnąć co najmniej do państwa:)
OdpowiedzUsuńHa! Dobrze powiedziane! Mój problem z książka polegał na tym, ze nastawiałam się na coś w zupełnie innym stylu. Oczekiwałam czegoś mrocznego. Dostałam coś mało śmiesznego...
UsuńRzeczywiście opis brzmiał ciekawie, szkoda, że już sama treść nie przemawia. Nie jest to również lektura dla mnie, z tego co czytam.
OdpowiedzUsuńSłyszałam o tej książce, ale nie mam na nią ochoty. Fabuła mnie nie przekonała ;)
OdpowiedzUsuńNie słyszałam o tej pozycji, a czytając w twojej recenzji, o czym ona jest, doszłam do wniosku, że jakoś nie trafi do mnie. Parodia, parodią, jednak i ona powinna mieć konkretny temat.
OdpowiedzUsuńhttp://brama-do-wyobrazni.blogspot.com
OdpowiedzUsuńZapraszam :) dopiero zaczynam ale może przypadnie Ci do gustu :* ładny blog
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuń