Wydawnictwo: Znak
Liczba stron: 302
Moja ocena : 2/6
Przykro mi. Bardzo mi przykro, ale mi się nie podobało...
Spróbuję uzasadnić swoją opinię najlepiej, jak potrafię, ale wszystkim zainteresowanym, proponuję skonfrontować się osobiście z książką, bo może tylko ja mam takie, a nie inne wrażenia. Czuję się niegodna, aby krytykować powieść pani Joanny Bator, dlatego tego się absolutnie nie podejmę. Napiszę tylko, dlaczego mi osobiście się nie podobało. Przykro mi, ale muszę.
Tak sobie myślę, że moje wrażenia po lekturze spowodowane są oczekiwaniami. Spodziewałam się czegoś zupełnie innego. Powieści obyczajowej, kryminalnej, sama nie wiem - historii poszukiwawczej. W zamian tego dostałam reportaż. Nie żebym była jakąś przeciwniczką tegoż gatunku, reportaż śledczy też chętnie bym przeczytała, ale w tym konkretnym przypadku zgubiłam zupełnie motyw przewodni tej historii. Tak, jak zgubiła się postać wydawałoby się, kluczowa, Sandra Valentine, której śladem wyrusza Joanna Bator, tak i ja pogubiłam się zupełnie w domysłach, o czym właściwie jest "Wyspa łza".
Miało być o poszukiwaniach Sandry Valentine. Kobiety, która w 1989 roku w niewyjaśnionych okolicznościach zaginęła na Sri Lance, a której historia zniknięcia zafascynowała na tyle Autorkę, że ta w towarzystwie fotografa Adama Golec, w 2014 roku, wyruszyła na wyspę jej śladem. Miało być o Sandrze, było o samej Autorce. Poszukiwania zaginionej kobiety bardzo szybko przeszły w przeróżne rozważania, których tłem, a może istotą stała się sama wyspa.
I wszystko byłoby okej, przecież "Rekin z Parku Yoyogi" to też zbiór reportaży o Japonii, ale poprzeplatany dygresjami, wydającymi się pozornie nie na temat, będącymi jednak trafnymi rozważaniami na temat ówczesnej rzeczywistości. Dlaczego więc przemyślenia Autorki, czynione przy okazji fascynującej podróży na egzotyczną wyspę mnie nie urzekły? Sama nie wiem. Może dlatego, że było ich tak wiele, że właściwie nie mogłam odnaleźć w nich sensu, odróżnić gdzie się zaczynają, a gdzie kończą.
Próbowałam skonfrontować swoje wrażenia z wrażeniami innych czytelników, którzy pisali, że przeżyli fascynującą podróż wgłąb siebie w trakcie lektury, wrócili do czasów swojego dzieciństwa, przeżywali z Autorką życiowe sukcesy i porażki. Przykro mi, ale ja nic takiego nie czułam. Przedzierałam się ciężko przez każdą kolejną stronę, szukając (bo naprawdę się starałam) fenomenu, albo przynajmniej czegoś, co da mi jakiś punkt odniesienia. Nie wyszło...
Zawsze szukam pozytywów, dlatego to, co najbardziej zapadło mi w pamięć podczas lektury "Wyspy łza" to fragmenty dotyczące samej Sri Lanki. Do tego zdjęcia, wcale nie bajkowo piękne, ale interesujące i wyjątkowo niepokojące. Myślę, że dla miłośników prozy Joanny Bator książka i tak będzie bardzo ważna, bez względu na opinie czytelników takich, jak ja, którym podobało się nieco mniej.
Sardegna
Mam ochotę na tę książkę i tak. A Twoje słowa krytyki tylko zachęcają, by po nią sięgnąć i przekonać się samemu😊
OdpowiedzUsuńNo i właśnie takie podejście lubię :) najlepiej samemu sprawdzić i się przekonać, pozdrawiam!
UsuńLubię reportaże, ale w momencie, gdy na plan pierwszy wychodzą dygresje autora i to dygresje różnego rodzaju, kończy się dla mnie reportaż, a zaczyna coś w rodzaju reporterskiego eseju, który już jakoś do mnie nie przemawia.
OdpowiedzUsuńZ Bator ogólnie mam problem, bo jej książki ("Piaskowa góra", "Ciemno, prawie noc") porzucałam po przeczytaniu zaledwie paru stron. Jakoś nie mogłam odnaleźć się w wykreowanej przez nią rzeczywistości. Teraz zastanawiam się, czy nie sięgnąć po te książki o Japonii. Może to być ciekawe doświadczenie.
A ja to teraz już się autentycznie boję sięgać po "Ciemno prawie noc", bo co będzie, jak znowu mi się nie spodoba? Przecież to nagrodzona książka, co ze mną jest nie tak? Wiesz, co chcę przez to powiedzieć ;)
UsuńMnie się te reportażo-eseje o Japonii nie podobały. Miałam wrażenie, że autorka za dużo dokłada od siebie, jednocześnie pozostawiając w czytelniku przekonanie, że to bezsporne fakty i rzetelne wyjaśnienia.
UsuńCzasami tak bywa, że wszyscy się zachwycają a ja czytam, czytam, szukam w sobie tego zachwytu a znajduję tylko rozczarowanie. Do książek Bator nigdy mnie nie ciągnęło pomimo wielu pozytywnych recenzji. Nie wiem, coś w jej prozie mi nie pasuje, dlatego nawet nie próbuję.
OdpowiedzUsuńKsiążką, która czeka na swoją kolej, ale już bliżej niż dalej :)
OdpowiedzUsuńA ja ogromnie chcę przeczytać i przekonać się na własnej skórze :)
OdpowiedzUsuńMoje-ukochane-czytadelka
Jasne, tak będzie najlepiej. Też zawsze wolę sama sprawdzić :)
UsuńRaczej nie jest to książka dla mnie... Nie przepadam za reportażami.
OdpowiedzUsuń