Ledwo co pisałam lutowy post o największych grubasach w mojej biblioteczce, a tutaj już nadszedł czas na marcowy temat. Nie ogarniam tego, co aktualnie dzieje się w moim życiu, bo marzec i kwiecień to dla mnie najbardziej intensywne miesiące w roku (nie licząc września i czerwca, ale to już szczegół), stąd też może moja mniejsza aktywność na blogu. Na szczęście jest możliwość planowania postów, co zdecydowanie ratuje mi życie.
Tematyczny post marcowy jest bardzo przyjemny. Nie ma bowiem nic milszego, niż pasja. Nie wyobrażam sobie życia bez rzeczy, które lubię robić, które mnie odstresowują i sprawiają, że mogę choć na chwilę oderwać się od codziennych obowiązków czy zmartwień. Życie bez pasji jest naprawdę smutne. Dlatego dziś dzielę się z Wami tym, co mnie najbardziej cieszy:
Nie będę oryginalna, jeśli powiem, że moją największą pasją jest literatura i prowadzenie mojego bloga Książki Sardegny. To głównie im poświęcam swoją uwagę w chwilach wolnych. Jeśli nie czytam, to piszę notki na blogu, jeśli nie piszę, to planuję, co można byłoby jeszcze przeczytać, bądź na blogu udoskonalić. Czasami, mając wieczorem godzinę, czy dwie, wolnego przed snem, muszę poważnie się zastanowić, co wybrać: czytanie, pisanie, a może po prostu pójść spać. A i tak opcja trzecia jest wykorzystywana przeze mnie niezmiernie rzadko.
Planując jednak ten wpis, wymyśliliśmy z ŚBKami, że nie będziemy skupiać się wyłącznie na książkach, bo to, że są one naszą pasją, to przecież ogólnie wiadomo. Musimy napisać o czymś innym, co nas również nas interesuje, czym zajmujemy się w chwilach wolnych, i podzielić się tym z czytelnikami.
Jeśli chodzi o mnie to sprawa wygląda tak: nie szyję, nie szydełkuję, nie tworzę rękodzieła (to nie na moje nerwy). Sport również nie jest tym, co jest mi w jakiś sposób bliskie, choć wciąż liczę na to, że uda mi się jakoś bardziej skłonić ku bieganiu. O moim stosunku do gotowania i wypieków już pisałam nie raz, a najlepiej można je określić zdaniem: "Gotuję by żyć, nie żyję po to, by gotować".
Czym więc zajmuję się, kiedy nie czytam i nie piszę?
Planszówki
Bardzo lubię grać w planszówki. Ta forma spędzania czasu bardzo mi odpowiada, a od momentu, kiedy moje dzieci podrosły i zaczęły się wkręcać w poważniejsze gry, możemy uskuteczniać już całkiem konkretne rozgrywki, zapominając nawet, że w gronie graczy są małolaty. Powiem więcej, moje dzieci są tak dobre w niektóre gry, że zostawiają mnie daleko w tyle, stąd muszę się nieźle napocić, żeby im dorównać. O niektórych planszówkach, które mamy w naszych zbiorach pisałam w poniższych wpisach #1, #2, #3, #4, #5). Pod TYM linkiem znajdziecie relację z Pionka, czyli pierwszego zlotu miłośników gier, na którym byliśmy całą rodziną.
Na zdjęciu znajduje się kilka wybranych gier z naszych zbiorów, a towarzyszy im F., znany w całym domu kontroler wszystkich czynności.
Muzyka
Muzyka towarzyszy mi od zawsze, choć nie jestem jakoś szczególnie uzdolniona muzycznie, nie śpiewam, nie gram też na żadnym instrumencie. Mam za to swoje ulubione kawałki, które umilają mi czas i poświęcam im, wbrew pozorom, naprawdę wiele uwagi. Na przestrzeni lat mój gust muzyczny nieco się zmienił, kiedyś bowiem liczyły się dla mnie tylko ostre brzmienia. Stąd też wzięła się moja kilkuletnia fascynacja muzyką Limp Bizkit, Linkin Park, Guano Apes, Red Hot Chilli Peppers, czy nieco łagodniejszym Silverchair. Z czasem skłoniłam się bardziej ku rodzimym, powiedziałabym nawet, lokalnym, produkcjom, zwracając bardziej uwagę na sam przekaz i formę wyrazu. Stąd też od lat niezmiennie moje słuchawki zajmuje Pokahontaz i wcześniejsza Paktofonika. Nie ograniczam się jednak tylko do utworów tych wykonawców, lubię czasem wyszperać coś na YT, co jest dobrym, starym rapem na klasycznych bitach.
Nie angażuję się jakoś specjalnie w uzewnętrznianie swego zainteresowania tym gatunkiem, bo uważam, że muzykę ma się w duszy i w umyśle i nie trzeba się z niej nikomu tłumaczyć, czasami więc spotykam się z wielkim zdziwieniem znajomych, kiedy mówię, na czyj koncert się aktualnie wybieram. Na koniec powiem tylko, że koncerty Pokahontaz są niesamowicie energetyczne i wbrew pozorom wcale nie są wypełnione młodzieżą. W końcu chłopaki są moimi równolatkami, więc mają swoją publiczność, która towarzyszy im niezmiennie od 20 lat.
Nie angażuję się jakoś specjalnie w uzewnętrznianie swego zainteresowania tym gatunkiem, bo uważam, że muzykę ma się w duszy i w umyśle i nie trzeba się z niej nikomu tłumaczyć, czasami więc spotykam się z wielkim zdziwieniem znajomych, kiedy mówię, na czyj koncert się aktualnie wybieram. Na koniec powiem tylko, że koncerty Pokahontaz są niesamowicie energetyczne i wbrew pozorom wcale nie są wypełnione młodzieżą. W końcu chłopaki są moimi równolatkami, więc mają swoją publiczność, która towarzyszy im niezmiennie od 20 lat.
Imprezy kulturalne
W tym punkcie trochę oszukam, bo będzie on częściowo związany z moją pasją książkową, choć nie do końca. Lubię uczestniczyć w ciekawych spotkaniach autorskich, literackich, bibliotecznych, lokalnych wydarzeniach kulturalnych, klubach dyskusyjnych, spotkaniach podróżniczych, festiwalach, warsztatach, czy targach (i to nie tylko książkowych). Po prostu pasjonują mnie nowe rzeczy, które mogę obejrzeć, czegoś się dowiedzieć i poszerzyć w ten sposób swoje horyzonty. Stąd też często zdarza mi się wyszukiwać różne interesujące wydarzenia, mające odbyć się na Śląsku i planuję, jak to zrobić, by móc wziąć w nich udział. Często jedziemy na takie wydarzenie całą rodziną, staram się bowiem przekazywać tą ciekawość świata moim dzieciom. I choć na przykład wypad na Targi Minerałów, początkowo nie spotkał się z ich entuzjazmem, no bo co ciekawego może być w skałach, tak po przyjściu na miejsce, okazało się, że jest wspaniale i trudno było nam stamtąd wyjść. Jestem naprawdę szczęśliwa, jeśli w miesiącu uda mi się uczestniczyć w kilku ciekawych wydarzeniach. Wiadomo, że czasami obowiązki to uniemożliwiają, ale zawsze można tak starać się poukładać swoje sprawy, żeby się udało.
Zastanawiałam się jeszcze, czy nie napisać o serialach, jednak stwierdziłam, że nie jest to chyba aż tak ważna rzecz w moim życiu, jak te trzy powyższe. Owszem, lubię obejrzeć fajny serial, ale nie jest on mi niezbędny, nawet teraz, kiedy mam Netflixa.
Pisząc ten wpis, nasunęła mi się refleksja, że jestem chyba niezbyt ciekawym człowiekiem. Tylko książki, spotkania kulturalne, planszówki i muzyka. Żadnych szaleństw, twórczych rękodzieł, sportu, oszałamiających podróży, ani innych spektakularnych pasji. No cóż, taka jestem. Lubię święty spokój i dobrze mi z tym!
A jakie są Wasze, poza książkowe pasje?
Pisząc ten wpis, nasunęła mi się refleksja, że jestem chyba niezbyt ciekawym człowiekiem. Tylko książki, spotkania kulturalne, planszówki i muzyka. Żadnych szaleństw, twórczych rękodzieł, sportu, oszałamiających podróży, ani innych spektakularnych pasji. No cóż, taka jestem. Lubię święty spokój i dobrze mi z tym!
A jakie są Wasze, poza książkowe pasje?
Sardegna
Niezbyt ciekawym? Co za bzdura! Nie daj się wkręcić w pogoń za spektakularnym hobby, które dobrze wygląda na instagramie ;)
OdpowiedzUsuńUściski!
Dziękuję za te miłe słowa :) Masz rację, trzeba patrzeć na siebie i rzeczy, które sprawiają nam przyjemność, a nie mają tylko spektakularnie wyglądać dla innych!
OdpowiedzUsuń