Wydawnictwo: W.A.B
Liczba stron: 256
Liczba stron: 256
Moja ocena : 5/6
Mam mieszane uczucia, co do książek, w których głównym bohaterem jest zwierzak, w
jakiś sposób odmieniający życie swoich właścicieli. Z jednej strony takie historie wyjątkowo mnie rozczulają, nawet jeśli z natury bliżej mi do kotów, niż psów. Z drugiej jednak, unikam z zasady takich "wyciskaczy łez" bazujących na "zwierzęcych" emocjach.
Parę razy wyłamałam się z szeregu, płynąc trochę na popularności serii "Był sobie pies" i "Psiego najlepszego". Moje wrażenia z lektur obu książek były bardzo pozytywne, ale musiało minąć dobrych kilka lat, abym kolejny raz sięgnęła po historię z psem w tytule.
Powyższą powieść przeczytałam trochę z przypadku, bowiem pani Jagna Kaczanowska kojarzyła mi się do tej pory, jako autorka kobiecych książek obyczajowych. Trochę więc z przekory, trochę z ciekawości chciałam sprawdzić, do kogo skierowana jest historia o psie. Czy to młodzieżówka, czy bardziej obyczajówka? Z opisu wynikało, że oprócz psiego bohatera w całej tej opowieści istotną rolę odgrywa rodzina opiekująca się zwierzęciem i relacje w niej panujące, więc formuła książki nie do końca była dla mnie jasna.
Fred to bezdomny, chory zwierzak, który trafia pod dach rodziny dwunastoletniej Poli. Chociaż trafia, to może nie do końca dobre słowo, w momencie, kiedy dziewczynka przynosi czworonoga do domu i stawia bliskich przed faktem dokonanym. Rodzice Poli, Anka i Remek mają na głowie milion swoich spraw i problemów, także ogarnianie chorego psa jest ostatnią rzeczą, jakiej pragną, jednak pod wpływem nagłego impulsu Ania zgadza się na przygarnięcie pieska.
Na początku nie wydaje się, aby ta decyzja okazała się słuszną, rodzina bowiem stoi na skraju kryzysu, a nawet rozbicia. Rodzicom cały czas zajmuje opieka nad młodszym synem, Kajem, który jest dzieckiem ze spektrum autyzmu, nie komunikuje się z bliskimi, ma nawet problem z wyrażaniem podstawowych potrzeb fizjologicznych. Anka poświęca Kajowi całą uwagę, przez to bardzo mocno zaniedbuje swoją córkę, która wchodząc w okres dojrzewania potrzebuje od mamy jeszcze więcej wsparcia. Remek, po urodzeniu się niepełnosprawnego syna, wycofuje się z życia rodzinnego i poświęca się w 100% pracy, w ten sposób staje się dla Poli praktycznie obcą osobą.
To wszystko sprawia, że w rodzinie bohaterów nie dzieje się najlepiej. Wzajemne pretensje, coraz częstsze kłótnie rodziców sprawiają, że Pola czuje się samotna i odrzucona przez bliskich. Z bardzo dobrej uczennicy zmienia się w zbuntowaną, zamkniętą w sobie, nastolatkę, wstydzącą się młodszego brata uznawanego przez jej kolegów za "głupka". Bardzo często kłóci się z mamą, przeciwstawiając się każdej jej decyzji, ignoruje Kaja i ojca. Przestaje jej na zależeć na czymkolwiek.
Anna oczywiście odczuwa wyrzuty sumienia w związku z tym, że poświęca cały czas i energię Kajowi, ale z drugiej strony bardzo denerwuje ją agresywna postawa Poli i bierny mąż, w którym nie ma wsparcia. I to właśnie w tej sytuacji, kiedy rodzina naprawdę przechodzi trudny czas, w ich życiu pojawia się ranny Fred, a co gorsza, uszkodzona łapa psa musi zostać natychmiast amputowana.
Czy niepełnosprawny pies to jest to, co potrzebne jest rodzinie w tak trudnym momencie? Paradoksalnie, pojawienie się Freda stanie się momentem przełomowym, sprawiającym, że bohaterowie zatrzymają się na chwilę i zaczną zastanawiać nad tym, że może nie jest jeszcze za późno na ratowanie wspólnej przyszłości. Zwierzak idealnie wpasuje się w klimat rodziny, a wszyscy członkowie zaczną oswajać się z faktem, że ich życie nie będzie już pełne bez czworonożnego przyjaciela.
Obecność Freda bardzo zmienia codzienność Ani, Remka, Kaja i Poli. Oczywiście nie dzieje się to wszystko od razu, tylko wymaga czasu, jednak bohaterowie zaczynają spędzać ze sobą coraz więcej czasu, dziewczynka staje się bardziej otwarta w stosunku do brata, który również rekompensuje jej tym samym. Kiedy happy end wydaje się być na wyciągnięcie ręki, na rodzinę spada wiadomość, która niszczy wszystko, co udało się im wypracować.
Uwielbiam książki, które okazują się dla mnie bardzo miłym zaskoczeniem. Miałam dostać schematyczny, psi wyciskacz łez, a otrzymałam mądrą, prawdziwą opowieść o trudnych relacjach rodzinnych, w których Fred jest właściwie tylko tłem. Bardzo polecam. Lektura "Psa, który nas odnalazł" dostarczy Wam nie lada emocji.
Sardegna
Również niezbyt często czytam tego typu historie, mimo że domowe zwierzęta uwielbiam. Obawiam się właśnie wspomnianego wyciskacza łez, więc rzadko zabieram się za takie książki. Co do tego tytułu to muszę jeszcze pomyśleć. Z jednej strony mogłabym dać szansę, z drugiej mam wrażenie, że wszystko już o tej książce wiem i niczym mnie nie zaskoczy.
OdpowiedzUsuń