Wydawnictwo: Harlequin/Mira
Liczba stron: 400
Moja ocena : 4/6
Po pierwszym tomie "Anny Kareniny", postanowiłam zrobić sobie przerwę. A w takiej sytuacji najlepiej działa na mnie moja ulubiona seria New York Times. Tym razem wypadło na Debbie Macomber. Czytałam już "Niespodzianki" tej autorki. Podobał mi się jej lekki styl pisania oraz przyjemna i prosta historia.
"Czy to jest coś w stylu Cukierni pod Amorem? Bo ma podobną okładkę..." spytał mnie mąż, kiedy zamknęłam książkę po dwóch godzinach czytania. Otóż nie, ale pierwszy rzut oka na okładkę może zmylić i zasugerować, że powieść jest właśnie w stylu Cukierni. Po bliższym przyjrzeniu, okazuje się, że witryna z okładki to sklepik z włóczkami. I takie to właśnie lokum spełniać będzie najważniejszą funkcję w książce.
Gdy na początku powieści przeczytałam, że akcja toczyć się będzie wokół robienia na drutach, trochę zrzedła mi mina. Szydełka, sploty, druty, włóczki to nie moje klimaty. Jednak w trakcie czytania akcesoria te, i czynności z nimi związane, w ogóle mi nie przeszkadzały, gdyż stanowiły tylko tło do wydarzeń rozgrywających się w życiu czterech kobiet. Ale po kolei:
Lydia, samotna trzydziestolatka, która przeszła już w swoim życiu dwa nawroty raka, otwiera wymarzony sklep z włóczkami. Robótki na drutach są jej największą pasją. Pasją, która pozwoliła jej znieść trudy choroby i nadać sens jakiemukolwiek działaniu. Interes włóczkowy nie jest zbyt popularny, więc aby zachęcić klientki do zakupów, Lydia postanawia zorganizować kurs robienia na drutach. Na pierwszy termin zapisują się trzy chętne kobiety. Jacqueline, która planuje wykonać kocyk dla nienarodzonego jeszcze wnuka, Carol, która próbuje znaleźć sobie zajęcie, aby nie myśleć o tym, że od lat bezskutecznie próbuje zajść w ciążę, oraz Alix, która musi w jakiś sposób odpracować godziny społeczne nadane jej przez sąd.
Kobiety zaczynają spędzać ze sobą sporo czasu, ucząc się od Lydi i poznając siebie nawzajem. Wspólny cal łączy te różne kobiety i staje się punktem wyjścia do ich niezwykłej przyjaźni.
Książkę pochłonęłam w dwa wieczory. Jeśli macie ochotę na przyjemną, ciepłą, kobiecą literaturę, zapraszam do Sklepu na Blossom Street.
Sardegna
Uwielbiam Macomber, tej serii właśnie mi brakuje :) Z pewnością kiedyś przeczytam :)
OdpowiedzUsuńTej książki autorki nie miałam okazji przeczytać, a ciekawie się zapowiada :)
OdpowiedzUsuńNie do końca lubię takie klimaty, ale może kiedyś przeczytam :)
OdpowiedzUsuńA ja bardzo lubię takie tematy i na pewno przeczytam tę książkę:)
OdpowiedzUsuńBlossom Street - jaka śliczna nazwa ulicy :)) - aż bym chciała się tam znaleźć.
OdpowiedzUsuńJa jak na razie ochoty nie mam, ale kiedyś, moze...
OdpowiedzUsuńMam wielką ochotę :)
OdpowiedzUsuńw najbliższym czasie się wezmę za tą książkę, pozdrawiam
OdpowiedzUsuń