Liczba stron: 253
Moja ocena : 6/6
"Szkoła żon" to książka z gatunku tych, które wszyscy wokoło mnie przeczytali i o niej dyskutują, tylko ja jej nie znam i do rozmowy włączyć się nie mogę.
Jako że nie lubię takiej sytuacji, postanowiłam nadrobić zaległości, tylko z książką nie było mi po drodze. Z pomocą przyszła sama autorka, która zorganizowała konkurs na swojej stronie, a mnie udało się ten konkurs wygrać. Nagrodą była właśnie "Szkoła żon". Czy to nie miły zbieg okoliczności?
Magdalenę Witkiewicz poznałam przy okazji "Ballady o ciotce Matyldzie" (swoją drogą, niosąc książkę na TK, do stosika, gdzie autorka miała spotkanie z czytelnikami, zaczepiły mnie panie, z zapytaniem, co to za książka, o tak ciekawym tytule. Fajnie być żywą reklamą tak sympatycznej powieści).
Wracając jednak do "Szkoły żon", jest takie miejsce na Mazurach, uroczy pensjonat/hotel/SPA, w którym każda kobieta chciałaby spędzić choć jeden dzień. W miejscu tym spełnia się wszystkie kobiece pragnienia. Miejsce to sprzyja także realizacji marzeń, które w ferworze dni powszednich, spycha się głęboko w podświadomość, stawiając sobie za cel realizację innych, bardziej codziennych zadań.
W tym miejscu kobiety mogą poczuć się wyjątkowo, odnajdując przyjemność w każdej czynności. Począwszy od zachcianek kulinarnych i kosmetycznych, na masażach i towarzystwie uroczych asystentów, skończywszy.
Do takiej szkoły trafiają cztery bohaterki:
Marta - zakompleksiona, otyła matka dwójki dzieci, która zapomniała, jak to jest być kobietą
Julka - trzydziestoletnia rozwódka, która nie ma ochoty na nowy związek
Jadwiga - pięćdziesięcioletnia, znudzona życiem kobieta, żona od trzydziestu lat, która podejrzewa swojego męża o zdradę
Michalina - młodziutka dziewczyna z prowincji, która w szkole pojawiła się, aby nabyć nowych "umiejętności", którymi mogłaby zadowolić swojego chłopaka.
Każda z kobiet trafia do Szkoły żon z innego powodu, każda inaczej podchodzi do "atrakcji", jakie szkoła oferuje, jednak wszystkim bohaterkom pobyt w tym niezwykłym miejscu i nauka tam nabyta, zmienia postrzeganie siebie i świata. Kobiety wyjadą z Mazur odmienione i pełne energii. Pobyt w Szkole żon da każdej z nich pewność siebie, wzmocni poczucie własnej wartości, świadomość własnego ciała i własnych pragnień.
Każda z kobiet odnajdzie się na nowo. Jedna wróci do męża, inna znajdzie nową miłość, wszystkie jednak zawalczą o szczęście.
Odkrywanie kobiecości i wzmacnianie pewności siebie nie obędzie się bez dotykania sfery seksualnej. Nie martwcie się jednak, daleko Greyowi i jego wybrykom do Szkoły żon. Facet dużo musiałby się jeszcze nauczyć, jak postępować z kobietami. U Magdaleny Witkiewicz wszystko jest jak należy, albo być powinno. Nie ma sztucznych "momentów", schematów, rozpadania się na kawałki, wewnętrznych bogiń. Jest za to satysfakcja i szczerość - wszystko w odpowiednich proporcjach.
Odkrywanie kobiecości i wzmacnianie pewności siebie nie obędzie się bez dotykania sfery seksualnej. Nie martwcie się jednak, daleko Greyowi i jego wybrykom do Szkoły żon. Facet dużo musiałby się jeszcze nauczyć, jak postępować z kobietami. U Magdaleny Witkiewicz wszystko jest jak należy, albo być powinno. Nie ma sztucznych "momentów", schematów, rozpadania się na kawałki, wewnętrznych bogiń. Jest za to satysfakcja i szczerość - wszystko w odpowiednich proporcjach.
Za "Szkołę żon" zabrałam się wczoraj o 22.00 z myślą, że uszczknę tylko trochę początku, żeby zorientować się co i jak, i ... ocknęłam się o 2.30, kończąc czytanie i zamykając z nostalgią książkę. Takie powieści lubię! Czy to nie jest wystarczająca rekomendacja? Nie bierzcie się za tą powieść, jeśli nie macie kilku godzin w zanadrzu. Książka skradnie Wam czas i przeniesie do miejsca, w którym każda kobieta, choć raz chciałaby się znaleźć.
Z niecierpliwością wyczekuję drugiej części tej historii. Ciekawe, jakie bohaterki tym razem zagoszczą w Szkole żon i co z tej wizyty dla nich wyniknie.
Z niecierpliwością wyczekuję drugiej części tej historii. Ciekawe, jakie bohaterki tym razem zagoszczą w Szkole żon i co z tej wizyty dla nich wyniknie.
Sardegna
Sardegna, teraz to ja zgrzytam zębami, że jeszcze nie przeczytałam "Szkoły żon" choć opinie ma rewelacyjne, a i ja myślę, że chętnie pojechałabym do takiej szkoły...czasem:) Obecnie czekam na "Zamek z piasku", który udało mi się wygrać w konkursie u jednej z blogerek. Jak tylko ją przeczytam zabieram się za "Szkołę żon".
OdpowiedzUsuńPS Nie wyobrażam sobie jak wstałaś po takiej zarwanej nocy. Mam nadzieję, że miałaś wolny dzień:)
Książek Magdy Witkiewicz nie zaczyna się czytać wieczorem! Musisz mieć wolniejszy dzień i najlepiej zacząć już rano. Ja tak właśnie czekam żeby przeczytać Zamek z piasku:)
OdpowiedzUsuńMagda ma świętą rację:)
UsuńCudowna lektura, bardzo przyjemnie spędziłam czas w jej towarzystwie
OdpowiedzUsuńO tak! Uwielbiam tę książkę!!!!!
OdpowiedzUsuńJa właśnie wczoraj wzięłam się za "Zamek z piasku", tyle że, ja głupia zaczęłam czytać o 1.30 i rozsądek po godzinie nakazał skończyć. Żałuję, że nie mam jeszcze jednego dnia wolnego, bo zapowiada się rewelacyjnie!
OdpowiedzUsuńSzkoły żon jeszcze nie czytałam, ale stoi w stosiku nr 2, więc powinnam po nią niedługo sięgnąć.
Ballada o ciotce Matyldzie była cudowna już nie mogę się doczekać kiedy i ta książka trafi w moje ręce :)
OdpowiedzUsuńTeż jeszcze nie czytałam. Stoi na półce, nawet z autografem, więc TA chwila coraz bliżej :)
OdpowiedzUsuńTę książkę mam na liście "do przeczytania" już od dawna. Szkoda, że czasu tak mało... Tak czy inaczej na pewno ją w końcu przeczytam, takie recenzje jak Twoja jeszcze bardziej mnie do tego zachęcają. :)
OdpowiedzUsuńTeż zapałałam sympatią do prozy Pani Witkiewicz z "Balladą..." więc narobiłaś mi teraz tak ogromnej ochoty na "Szkołę żon", ze to się wręcz w głowie nie mieści :) ;)
OdpowiedzUsuńPierwszy raz od dawna naprawdę nam to uczucie "Chcę to!" po przeczytaniu recenzji. :)
OdpowiedzUsuńMusi trafić i do mnie, wydaje się bardzo ciekawa
OdpowiedzUsuńMimo wysokiej oceny i pochwał chyba raczej odpuszczę. Nie przepadam za taką literaturą i nie ciągnie mnie do niej. ;)
OdpowiedzUsuń