Wydawnictwo: Filia
Liczba stron: 376
Moja ocena : 6/6
Jestem wierną fanką Magdaleny Witkiewicz i każdą jej powieść przyjmuję bardzo entuzjastycznie, bo wiem, że na pewno mi się spodoba. Książek pani Nataszy Sochy w prawdzie jeszcze nie czytałam, ale po opisie "Rosołu z kury domowej", czuję coś, że to będzie bardzo w moim klimacie, więc muszę swe zaległości koniecznie nadrobić.
Miałam okazję spotkać się z obiema paniami na zeszłorocznych Targach Książki w Krakowie i już wiedziałam, że projekt który wspólnie przygotowują, czyli "Awaria małżeńska", będzie strzałem w dziesiątkę!
No i miałam rację. Ta książka to petarda! Nie ukrywam, że ta zakręcona historia będzie miała większe znaczenie dla czytelniczek - mężatek, posiadających dzieci, ponieważ scenki sytuacyjne w niej opisywane, są niemal żywcem wyjęte z życia codziennego niejednej pracującej Mamy. Ale myślę, że każda kobieta znajdzie w tej powieści coś dla siebie.
Osobiście znalazłam w książce, co najmniej kilka wątków, które opisywałyby moje codzienne życie, moje zmagania z zapamiętaniem wszystkich spraw do załatwienia na wczoraj, zajęć obowiązkowych i dodatkowych, cyklicznych ćwiczeń, zaplanowanych wizyt u lekarza. Na szczęście, w tym wszystkim, pomaga mi mąż. Bohaterki "Awarii małżeńskiej" nie miały takiego wsparcia...
Sprawcą całej awarii, okazał się pewien kierowca, który spowodował niegroźny, na szczęście, wypadek komunikacyjny, z udziałem miejskiego autobusu i dwóch pań: Justyny i Eweliny. Kobiety, jedną ze złamaną nogą, drugą z zwichniętym barkiem, ulokowano w szpitalu miejskim i unieruchomiono na parę tygodni. Te jednak pozostawiły w domu dzieciaki i masę spraw do załatwienia na wczoraj, w związku z tym, wszystkie obowiązki domowe, chcąc nie chcąc, muszą przejąć ich mężowie.
Sebastian, mąż Eweliny, ojciec dwójki: trzecioklasistki Emilki i pierwszoklasisty Bruna, próbuję po męsku ogarnąć rzeczywistość, chociaż zupełnie mu to nie wychodzi. Na co dzień bowiem, prowadzi raczej życie mężczyzny skupionego tylko i wyłącznie na swojej pracy, i nie zajmuje się tak przyziemnymi sprawami, jak odprowadzanie dzieci do szkoły, odrabianie z nimi zadań domowych, czy organizowanie im czasu po zajęciach. Nie mówiąc już o kupowaniu wyprawki szkolnej, przygotowywaniu zdrowych śniadań czy prasowaniu ubrań.
Również drugi pan, Mateusz, mąż Justyny, zostaje postawiony przed faktem dokonanym i musi zająć się nastolatką Olgą i przedszkolakiem Kacprem. Do tego królikiem, teściową z "genem czystości", wywiadówką, która zbliża się wielkimi krokami, obiadami, kolacjami, niezliczoną ilością prania i wiecznie lepiącą się podłogą.
Kiedy Ewelina i Justyna uświadamiają sobie, że ciężar codziennych obowiązków spadł na ich zupełnie zielonych w tym temacie, mężów, początkowo wpadają w panikę, są bowiem przeświadczone, że nikt poza nimi nie ogarnie dobrze domu i dzieciaków (Brzmi znajomo, drogie czytelniczki? Spoko! Też tak mam!) Jednak po kilku dniach spędzonych w szpitalu, kiedy to okazuje się, że mężowie lepiej lub gorzej, ale radzą sobie z codziennością, panie dochodzą do wniosku, że świat się nie zawali, kiedy pozwolą swym mężom nieco się wykazać.
I tak zaczyna się cała gama zabawnych, ale jednocześnie bardzo prawdziwych, sytuacji, w których Tatusiowie muszą stawić czoło sprawom, które Mamy załatwiają od ręki. Panowie naprawdę dają radę, i chodź początkowo, o mało nie tracą głowy, w rezultacie okazują się świetnymi ojcami i opiekunami domu. Jeden z tatusiów znajduje w prawdzie nieco ekscentryczną pomoc domową, jednakże zostaje mu to wybaczone, bo zatrudnienie "pani ornitolog" może być tylko z korzyścią dla dzieci (!)
"Awaria małżeńska" składa się praktycznie w całości z takich zabawnych dialogów i scenek sytuacyjnych, które będą bliskie niejednej czytelniczce. Dlatego wybuchy niekontrolowanego śmiechu podczas czytania są nieuniknione. Panie Magda Witkiewicz i Natasza Socha wymyśliły świetną opowieść, a właściwie ubrały w słowa sytuacje, które mogły zdarzyć się praktycznie każdej z pracujących Mam.
Cóż mogę jeszcze dodać, chyba tylko to, że jest to po prostu świetna książka! Stanowi doskonały poprawiacz humoru i powinna być lekturą obowiązkową każdej czytelniczki - Mamy, czasami zapominającej w swojej codzienności o tym, że ma jeszcze męża/ojca swoich dzieci, który też może pomóc jej w wykonywaniu codziennych obowiązków. Wiadomo, że trudna rzeczywistość dzielona na pół, jest o wiele łatwiejsza i o wiele przyjemniejsza do zniesienia.
Historia, oprócz tego, że jest przezabawna, pokazuje też, jak ważne dla dzieci jest zaangażowany Taty w ich sprawy. Może więc "Awarię małżeńską" powinni przeczytać również panowie?
Sardegna
Historia spod pióra takiego duetu nie mogła być zwykła czy przeciętna
OdpowiedzUsuńZgadzam się! To jest petarda nie książka!
UsuńNa pewno po nią sięgniemy :)
OdpowiedzUsuńBuziaczki! ♥
Zapraszamy do nas :)
rodzinne-czytanie.blogspot.com
Zachęcam :) poza tym dla czytelniczek Mam, książka ma szczególne znaczenie :)
UsuńA ja jeszcze nic nie czytałam Magdaleny Witkiewicz ;)
OdpowiedzUsuńO nie! To musisz koniecznie nadrobić! I możesz zacząć praktycznie od każdej Jej powieści. Wszystkie są świetne!
UsuńWitkiewicz do tej pory 2 książki czytałam, po ,,Awarię małżeńską" chętnie sięgnę :)
OdpowiedzUsuńA co czytałaś, tak z ciekawości?
UsuńBardzo mi się podobała! Tym bardziej, że pod humorystyczną warstwą jest drugie dno. :)
OdpowiedzUsuńTo chyba najzabawniejsza książka autorstwa Magdy :)
Usuń