Wydawnictwo: Znak
Liczba stron: 340
Liczba stron: 340
Moja ocena : 4/6
Kolejną
książką urlopową, choć na pierwszy rzut oka może wydawać się ona niezbyt relaksacyjną lekturą, była "Trupia farma" Billa Bassa. Zdobyłam ją na jednej z wymian organizowanych przez Śląskich Blogerów Książkowych i podobnie, jak inne zdobycze wymiankowe dość długo musiała czekać na swoją kolej. Zaciekawiła mnie mocno, bo o inicjatywie Billa Bassa, czyli Ośrodku Antropologii Sądowej Uniwerystetu Tennesse, zwanego "trupią farmą", ulokowanej na oddalonej od zamieszkałych terenów, działce w Knoxville, słyszałam już jakiś czas temu. Stąd też postanowiłam w końcu dowiedzieć się o niej czegoś więcej.
Pomysł, aby stworzyć miejsce, gdzie można umieść ludzkie zwłoki w różnych warunkach, a później badać sposób i tempo ich rozkładu, co może kolejno pomóc w analizie i rozwiązywaniu różnych spraw kryminalnych, wydał mi się genialny. Stwierdziłam, że najwięcej dowiem się ze źródła, i to zarówno o pomysłodawcy tego miejsca, jak i idei przyświecającej antropologowi sądowemu, kiedy organizował i nadzorował prace na farmie.
Bass, specjalizujący się w osteologii, czyli nauce zajmującej się procesowi rozkładu zwłok, postanowił stworzyć miejsce, w którym, wraz ze swoim zespołem będzie mógł na bieżąco obserwować zmiany zachodzące w ciele człowieka po śmierci. Na podstawie analizy owadów i ich larw, które biorą udział w rozkładaniu zwłok, czasu, w jakim się pojawiają na ciele po śmierci, a także śladów w otoczeniu denata, można formułować wnioski, potrzebne później patologom sądowym, śledczym, czy detektywom w odkryciu faktów dotyczących zbrodni, którą badają.
Stąd też zespół Bassa umieszcza zwłoki "ochotników", czyli osób, które po śmierci zapisują swe ciała na rzecz nauki, w różnych miejscach na farmie. Niektóre lokowane są w
ziemi, na różnych głębokościach, inne zanurzane w wodzie, każde w odmiennych warunkach, inne umieszczane na powierzchni, w zmiennym środowisku, w samochodach, czy małych budynkach. Wszystko po to, by dostarczyć jak najwięcej zmiennych warunków środowiska i stworzyć możliwość obserwacji i badań, które będzie można wykorzystać później w prowadzonych śledztwach.
Przypadki badane na farmie Bassa, systematycznie dostarczają informacji nie tylko lokalnym organom ścigania z Tennessee, ale również tym, z całego kraju, a nawet instytucjom spoza Stanów Zjednoczonych, pomagając w odkryciu prawdy, co do przyczyn śmierci poszczególnych ofiar, albo posuwają do przodu sprawy kryminalnych, które od lat tkwią w martwym punkcie.
No i faktycznie, praca na farmie, analiza zwłok i wsparcie wynikami obserwacji kolejnych śledztw, jest treścią książki, ale niestety tylko w 1/3. Mam wrażenie, że wątki, które wydają się czytelnikowi sięgającemu po taką książkę, najciekawsze, czyli opisy pracy na trupiej farmie, szczegóły pomagające rozwiązać poszczególne zabójstwa, są tylko dodatkiem do właściwej treści będącej biografia Billa Bassa i skrupulatnym przedstawieniem jego postaci. Trzeba wiedzieć, że Bass wyszedł z inicjatywą założenia farmy w 1981, do tego czasu natomiast zdobywał bogate doświadczenie zawodowe z dziedziny antropologii sądowej, ale w zupełnie innych miejscach i okolicznościach. Stąd też przez pierwsze 2/3 książki nie ma ani słowa o najciekawszym, moim zdaniem, miejscu i tym, co się tam dzieje.
W zamian za to będziemy mogli dowiedzieć się, co skłoniło Bassa do wybrania takiej, a nie innej ścieżki zawodowej, jaka
sprawa była jego pierwszą (co ciekawe, do dziś jest nierozwiązana), poczytamy o tym, jak
pracował wraz z studentami w masowych grobach Indian, jak zdobywał doświadczenie analizując przeróżne miejsca zbrodni, czy ślady na kościach, jak obserwował rozwój larw w ciele ofiar, z jakimi procedurami musiał się mierzyć i z kim przyszło mu współpracować.
Bardzo dużo informacji zawiera ta książka, niestety są one niekoniecznie interesujące, zwłaszcza dla osoby, która tak, jak ja nastawiła się na czytanie o tym, co można zbadać na trupiej farmie, i co skrywają jej zakamarki. Treść niestety mocno się dłuży i zanim człowiek dojdzie do sedna sprawy, mocno się zmęczy, przedzierając się przez masę opisów i nazwisk.
Z drugiej jednak strony, ja jestem taką osobą, która niejedno już czytała, stąd też opisy ciał, larw, warunków przechowywania zwłok nie robią na mnie większego wrażenia. Wręcz przeciwnie, chciałabym dowiedzieć się na ich temat czegoś więcej. Stąd też oceniam "Trupią farmę" na 4/6. Nie spełniła moich oczekiwań, nie dała tego, co mnie najbardziej ciekawiło. Natomiast, co wrażliwsi czytelnicy faktycznie mogą książkę odebrać zupełnie inaczej, określając ją jako makabryczną i aż nadto szczegółową. Także wszystko zależy od tego, czego będziecie chcieli z tej książki się dowiedzieć. Sięgacie więc po nią na własną odpowiedzialność.
Sardegna
Czytałam o tej farmie przy okazji innej książki, Chemii Śmierci Simona Becketta. Tam jednak ten temat był jedynie liźnięty, ta książka byłaby idealnym uzupełnieniem:)
OdpowiedzUsuńO, "Chemię śmierci" mam na półce i czeka na niej od lat na przeczytanie :) Jeśli jest tam wątek farmy, może to jest ten moment, żeby po nią sięgnąć :)
Usuń