Wydawnictwo: Egmont
Liczba stron: 96
Liczba stron: 96
Moja ocena : 5/6
Dzisiaj wpis o nietypowej książce, nie będzie to bowiem ani powieść, ani komiks, tylko historia typu escape quest, książka - gra, przypominająca escape room, taki trochę komiks paragrafowy, trochę zeszyt ćwiczeń, w którym główną rolę gra czytelnik, jego spryt, tok myślenia i logiczna analiza sytuacji.
Seria arcyciekawych książek wydanych przez Wydawnictwo Egmont liczy sobie osiem części. Kradzież
z Arsene Lupin, przygoda w miasteczku Salem, na Marsie, z
superbohaterami, ucieczka z Alcatraz, poszukiwanie zaginionego skarbu,
czy zmierzenie się z wirtualną rzeczywistością, to tylko przykład fabuły niektórych z nich. Każda część to inna przygoda, z którą musi się zmierzyć czytelnik, tak naprawdę jednak mierzy się z własnym intelektem, sprawdzając, ile zagadek jest w stanie samodzielnie rozwiązać.
Książka "Arsene Lupin rzuca wyzwanie" ma charakter gry, w której czytelnik przechodząc przez poszczególne zadania, kieruje się na odpowiednie strony i w ten sposób poznaje fabułę historii. Po drodze musi jednak nieźle się nagłówkować, bowiem zadania wcale nie są łatwe, a ewentualna błędna odpowiedź nie pozwoli na przejście do kolejnego etapu.
W praktyce wygląda to tak, iż po rozwiązaniu zagadki otrzymujemy daną liczbę, oznaczającą numer strony, na którą musimy się przenieść. Żeby upewnić się, iż dobrze trafiliśmy, autorzy książki dają nam podpowiedź w nagłówku strony, umieszczając tam numer poprzedniej strony (tej, skąd przyszliśmy), stąd przechodząc między zagadkami raczej się
nie zgubimy i unikniemy chaosu. W sytuacji, kiedy źle rozwiążemy zagadkę i przejdziemy do złej strony, nagłówek nas o tym poinformuje. Wtedy możemy spróbować jeszcze raz, dokładnie od tego momentu, bez cofania się do samego początku.
Czytelnik wciela się w rolę złodzieja amatora, który kierując się wskazówkami najsłynniejszego dżentelmena włamywacza, próbuje ograbić posiadłość Lechavalierów z cennych, rodzinnych klejnotów. Ponieważ jest początkujący w złodziejskim fachu, czasami trudno mu nadążyć za tokiem myślenia najznakomitszego włamywacza, stąd nad niektórymi podpowiedziami będzie musiał nieźle się namęczyć. Do tego stawka gry jest wysoka, jeśli uda mu się ukraść klejnoty, zostanie asystentem samego Lupina, zanim jednak do tego dojdzie musi wykonać szereg zadań przygotowujących do samego skoku, jak na przykład: rozeznanie w położeniu posiadłości, znalezienie sposobu na otwarcie bramy, rozmowę z architektem rodziny, poznanie rozkładu dnia strażników, rozmieszczenia sejfów i ich kodów, zgromadzenie odpowiednich narzędzi, przyjrzenie się bliżej kamerdynerowi, czy innym codziennym rytuałom Lechavalierów.
Gracz, krok po kroku, rozpoczyna swą przygodę od skrawka mapy podrzuconej przez samego Lupina i kieruje się w różne strony miasta, zdobywając potrzebne mu do włamania informacje. W praktyce są to numery stron, na które kolejno przechodzi, "zaliczając" obowiązkowe miejsca lub spotkania z osobami, mogącymi pomóc mu w tym włamaniu. Poruszanie się czytelnika po książce, podążanie za wskazówkami przypomina taki trochę rozgałęziony escape room, dający możliwość zbierania danych w różnych miejscach. Jeżeli w razie czego, jedna droga, jeden tok myślenia sprawi nam problem, albo zaprowadzi donikąd, możemy spróbować w innym miejscu, albo cofnąć się do do mapy startowej i zacząć od początku.
Powiem Wam, że nie jest to prosta sprawa! Przerobienie całego escape questu zajmuje dość sporo czasu, zakładając, że uczciwie rozwiązujemy zagadki, nie korzystając z podpowiedzi umieszczonych na końcu książki. Jeżeli czytelnik - gracz nie chce pójść na łatwiznę i dojść do wszystkich wniosków sam, koniecznie musi zarezerwować sobie kilka, a nawet kilkanaście wolnych wieczorów, żeby na spokojnie wszystko przerobić. Oczywiście, można korzystać ze wsparcia rodziny, czy znajomych, lubiących taki typ rozrywki. Co dwie, a nawet trzy głowy, to nie jedna! Zdarza się, że utkniemy na jakimś zadaniu, natomiast inna osoba zauważy w nim coś, czego wcześniej nie dostrzegliśmy. Mnie na przykład bardzo pomagał Młody, który bardzo szybko weryfikował moje zagmatwane skojarzenia, naprowadzając na najprostsze tory. I faktycznie, czasami mniej znaczyło więcej, a ja, dzięki świeżemu spojrzeniu mego jedenastoletniego Syna, od razu, bez kombinowania, mogłam przejść do kolejnych zadań.
Zagadki mają zróżnicowany stopień trudności. Ponieważ ich rozwiązaniem są liczby, w większości polegają na przeanalizowaniu tekstu i na jego podstawie dokonaniu różnego rodzaju przeliczeń, albo wykazaniu się spostrzegawczością, żeby dane liczby odnaleźć. Niektóre zadania dają nam także podpowiedzi w postaci sylab, które gromadzimy na odpowiedniej zakładce wyciętej ze skrzydełka okładki. Warto mieć ją przy sobie, podobnie, jak kartkę papieru do zapisywania ewentualnych pomysłów, czy dokonywania przeliczeń. Może też mieć ze sobą kalkulator, jeśli ktoś niezbyt lubi liczyć w pamięci. Na okładce znajdziemy też inne elementy do wycięcia, które potrzebne będą później do otwarcia sejfu. Po prostu dużo się w tej książce dzieje, a co ciekawe, do rozwiązania zagadek w niej zawartych nie potrzeba żadnych dodatkowych pomocy, aplikacji, czy stron internetowych.
Na okładce znajdziemy informację, że ten escape quest jest skierowany dla dzieci od dwunastego roku życia, wszystko zależy jednak od dojrzałości, sprytu i logicznego myślenia odbiorcy. Nie da się ukryć, że sporo starszej młodzieży i dorosłych będzie miało problem z dojściem do finału tej książki, zwłaszcza jeśli są to osoby nie mające cierpliwości do tego typu zagadek. Fajną opcją jest rodzinne rozkminianie poszczególnych zadań. W moim przypadku przyniosło to naprawdę rewelacyjne efekty. Jest to jednak wymagająca rozrywka, ale za to dająca olbrzymią satysfakcję z pokonywania kolejnych trudności. Stąd też jeżeli jesteście gotowi na tego typu zabawę intelektualną, bardzo polecam!
Sardegna
Nigdy nie miałam do czynienia z książką w tym typie. Chętnie spróbuję :)
OdpowiedzUsuńBardzo zachęcam, świetna, choć wymagająca zabawa!
UsuńMam jedną taką książkę paragrafową, ale nie ma tam zagadek, tylko podejmuje się decyzję. Ta książka, o której piszesz wydaje się świetna, a że trudna, to tym lepiej 😊
OdpowiedzUsuńTeż kiedyś miałam takie książeczki paragrafowe z serii Wehikuł czasu, tez podejmowało się decyzje i przechodziło na konkretne strony, ale w porównaniu z powyższą były banalnie proste
Usuń