Lepiej późno, niż wcale ... dobrze, że druga część wpisu o TK w Krakowie w ogóle się pojawiła, mam jednak coś na swoje usprawiedliwienie: przy takim tempie wydarzeń, ledwo ogarniam. Wracając jednak do targów, w tym roku udało mi się być w Krakowie aż dwa dni i wbrew pozorom nie były to oba weekendowe dni, tylko czwartek i sobota. O nieplanowanej wizycie w pierwszym dniu targów pisałam
TUTAJ, a dzisiaj napiszę parę słów o sobocie.
Planując wyjazd do Krakowa postanowiłam
nie szaleć i zapakowałam tylko 3 książki do podpisu. Moja lista autorów i stoisk do odwiedzenia była oczywiście o wiele dłuższa, jednak nie dla mnie już szaleńcza gonitwa po hali w celu bycia w każdym zaplanowanym miejscu. Poza tym, mam już w swej biblioteczce bardzo dużo książek z wpisami zaprzyjaźnionych Autorów, więc i spis pisarzy, których jeszcze nie odwiedziłam, jest krótszy.
Mój pierwotny stos książek do zabrania wyglądał tak:
Po zrobieniu zdjęcia uświadomiłam jednak sobie, że nie ma opcji, abym dopchała się do Mroza, walcząc z tłumem fanów. Nie na moje nerwy jest też stanie w
kilometrowej, kilkugodzinnej kolejce. Z tegoż powodu więc odpuściłam sobie rozmowę z Remigiuszem, choć z ochotą porozmawiałabym z nim o
"Czarnej Madonnie", na rzecz podejścia do pani Ewy Cielesz i zdobycia wpisu w
"Słońce umiera i tańczy". Miałam też nadzieję na spotkanie i krótką rozmowę z kilkoma zaprzyjaźnionymi blogerami. W ogóle postanowiłam nie biegać, jak szalona po hali, wziąć wszystko na spokojnie i niczym się nie przejmować.
I w sumie udało mi się zrealizować plan targowy w 100%. Nie martwiłam się specjalnie tłumem, ani chaosem (choć momentami było ciężko), starałam się też unikać strategicznych miejsc, w których nie dało się oddychać. Za to porozmawiałam z kilkoma Autorami, poprosiłam o wpisy do książek, odebrałam nagrodę wygraną na FB, kupiłam jedną książkę, przywitałam się z ulubionymi wydawcami, no i udało mi się zamienić choć słówko z zaprzyjaźnionymi osobami:
Patrykiem, Agnieszką, Anetą, Martą, Anią, Dominiką, Karoliną, Kasią i Danielem, Ewą, Królową Matką, Agnieszką Taterą, Ejotkiem i Natalią.
Wracając jednak do pisarzy i podpisów, na początek udałam się do przemiłej i uśmiechniętej pani
Anny Kamińskiej, autorki niedawno przeczytanej przez mnie
"Wandy. Opowieści o sile życia i śmierci". Udało nam się chwilę porozmawiać na temat himalaistki, gór oraz Jej pracy nad książką,:


oraz odebrałam nagrodę, wygraną w konkursie na FB u Melissy Darwood, również przesympatycznej Autorki, której powieści w prawdzie jeszcze nie czytałam, ale dziewczyny w kolejce poinformowały mnie już, że warto:
Na koniec zostawiłam sobie wizytę u PigOut, blogera, który popełnił świetną, napisaną z wielkim dystansem i poczuciem humoru, książkę "Świnia ryje w sieci". PigOut okazał się na żywo równie ciekawym i zabawnym człowiekiem, jak w sieci. Kibicuję mu bardzo i z niecierpliwością wyczekuję kolejnych wpisów na FB, które zawsze poprawiają mi humor:
Co do innych targowych atrakcji: jeszcze w domu bardzo chciałam udać się na spotkanie z
Camillą Läckberg i zabrać którąś z
jej powieści do podpisu,
ale obawiałam się szalonych tłumów i długiej kolejki. I bardzo dobrze zrobiłam, że nie zdecydowałam się na to spotkanie, bo to, co działo się pod salą, w której przebywała szwedzka kryminalistka, przechodziło ludzkie pojęcie! Byłam niejako świadkiem tych scen dantejskich, bowiem w sali tej kończyło się spotkanie organizowane przez portal
CzytamPierwszy.pl, w którym udało mi się uczestniczyć.
[fot.mąż]
Jeśli chodzi o to wydarzenie, bardzo pozytywnie się zaskoczyłam. Mimo, że początkowo miałam dość sceptyczne nastawienie do całego tego przedsięwzięcia, dziewczyny organizatorki, które konkretnie przedstawiały całą sprawę, przekonały mnie do siebie. Paradoksalnie chciałam wziąć udział w spotkaniu, żeby potwierdzić swoje wątpliwości, a stało się zupełnie odwrotnie. Otrzymałam też od portalu miły upominek:
Generalnie portal zrobił na mnie naprawdę dobre wrażenie i poważnie przemyślę swój udział w
Czytampierwszy.pl
Co
jeszcze działo się w sobotę? Gościem honorowym TK była Francja, książek na stoiskach nie brakowało (choć ceny były dość zróżnicowane):
sporo było także gadżetów okołoksiążkowych:
Udało mi się także porozmawiać z panią
Martą Zaborowską (mimo że nie miałam książki do podpisu),
Martą
Matyszczak (na dłuższą pogawędkę umówiłyśmy się na Śląskie Targi Książki do Katowic), przywitać z
Martą Kisiel, nie dałam rady natomiast zamienić słówka z
Magdą Witkiewicz, bo kolejka do jej stoiska powalała!
Ostatecznie w sobotę kupiłam sobie tylko JEDNĄ książkę:
"I odpuść nam nasze..." Janusza L. Wiśniewskiego, w promocyjnej cenie na stoisku Od Deski Do Deski, na którą czaiłam się już długi czas:
Podsumowując tegoroczne targi, najlepiej oceniam chyba spokojny czwartek. Może się starzeję, albo na TK widziałam już zbyt wiele, ale zaczynam chyba doceniać targową niespieszność i spokój. Nie dla mnie już kilometrowe kolejki i przepychanki. Tym bardziej cieszę się na nadchodzące
Śląskie Targi Książki (10-12.11), które są w prawdzie znacznie mniejsze, ale pozwalają na spokojną rozmowę i dobrą, książkową zabawę. Mam nadzieję, że skusiliście się na wyjazd do Katowic i spędziliście tam mile czas.
Sardegna