Posty tematyczne naszej Śląskiej Grupy Blogerów zostały zaplanowane raz w miesiącu. Pierwszy wpis dotyczył Kwestionariusza Prousta. Dzisiaj przedyskutujemy kwestię pożyczania książek.
Korzystając z okazji, zapraszam jeszcze do polubienia naszego FP, rozkręcamy się dopiero, więc bądźcie wyrozumiali.
No cóż, moje zdanie na temat pożyczania książek będzie jednoznaczne - nie lubię pożyczać i robię to rzadko. Wiem, wiem...książka powinna żyć własnym życiem, krążyć, sprawiać radość...owszem, zgadzam się ze wszystkim, jednak nie oszukujmy się, nie dla każdego książka ma taką wartość, jak dla mnie.
Ja o moje książki obsesyjnie wręcz, dbam. Bez względu na to, skąd pochodzi dana książka, cz sama ją kupiłam, czy dostałam jako prezent, czy otrzymałam od wydawnictwa do recenzji, czy kupiłam egzemplarz "po przejściach" na targu staroci, nie ma opcji, żeby książka się zniszczyła, pogięły się jej strony, zagięła okładka, o poplamieniu bądź pomoczeniu nawet nie wspomnę...
Nawet moje dzieci wiedzą, że książek Mamusi, które leżą właściwie w całym mieszkaniu, lepiej nie dotykać.
Mam jednak w swoim otoczeniu grupę osób, którym ufam w tej kwestii, bo wiem, że dla nich książka też ma wielką wartość i nigdy nie dopuściłyby do przypadkowego czy celowego jej zniszczenia. Grupa nie jest liczna, ale sprawdzona, więc o moje książki, które krążą gdzieś "po ludziach" jestem całkowicie spokojna.
Co do kwestii pożyczania książek przeze mnie, staram się ograniczać. O cudze książki dbam jak o własne i raz tylko zdarzyło mi się zagiąć strony pożyczonej książki (oj, wstyd mi było strasznie...). Takim pożyczkom sprzyjają zwłaszcza spotkania BNetkowe. Niestety te książki potem zalegają na moim stoliku i wabią do siebie, dlatego w roku 2013 postanowiłam ograniczać pożyczanie od innych i oddać zaległości.
Może moje zachowanie uznać za samolubne albo co najmniej dziwaczne. Trudno...tak już mam. A jaki jest Wasz stosunek do pożyczania książek? Chętnie podyskutuję
Pozdrawiam
Sardegna
Jak już napisałam u siebie: lepiej pożyczać moje książki niż decydować się na długe czekanie na zwrot pożyczki. Dlatego obecnie nie bawie się w pożyczki, bo nie chcę, by ktoś przestał mnie lubić :p
OdpowiedzUsuńTeż zdarza i się trzymać pożyczki znacznie dłużej niż należy. Rekord ro 1,5 roku (pozdrowienia dla Olimpii :)
UsuńOlimpia się nie gniewa :)
UsuńKiedy spotykamy się w Katowicach?
Spokojnego weekendu :)
Olimpia
To dobrze :) Co do spotkania, jakoś mi ostatnio nie po drodze...ale w wakacje postaram się zjawić :) pozdrawiam
UsuńTeż jestem pedantem, na moich książkach się ani jedna ryska ani paproszek nie pojawia, ale mimo wszystko pożyczam ;) To dobra terapia na to małe dziwactwo ;) Jeszcze nigdy książka nie wróciła do mnie zniszczona, czy choćby zużyta bardziej niż "dozwolony użytek" pozwala. Mam arkusz w excelu, cały czas co najmniej 20 książek jest w ruchu, a ja jestem spokojny, że wrócą bo mam wszystko zanotowane. Jakoś się kręci to pożyczanie. Raz nawet fan bloga z mojego miasta zapytał o pożyczenie i nie miałem z tym żadnego problemu :)
OdpowiedzUsuńMi niestety się zdarzyło, że książka wróciła do mnie zniszczona np. od noszenia w torebce przez dłuższy czas poplamiła się i zagięła okładka. To było jakiś czas temu, kiedy wstyd mi było trochę zwrócić znajomym na to uwagę. Dzisiaj nie mam już oporów i zawsze zaznaczam: Nie zniszcz! i pakuję w folię :) to działa :)
UsuńWitam:)Ja czytam przewaznie książki pożyczane:0i tylko dzięki uprzejmości mojej koleżanki(Sardegny)mam co czytac;)i dziekuje jej za to ogromnie;)a tak nawiasem ,,wlasnie niemam co czytac;)))))
OdpowiedzUsuńKochana Wando! Ależ mi miło, że w końcu zdecydowałaś się zostawić komentarz! Czy mogę liczyć na to, że będziesz stałym komentatorem w Książkach Sardegny? Coś Ci naszykuję, nie mogę pozwolić, żebyś nie miała co czytać :) pozdrawiam serdecznie
UsuńJa nie mam problemu z pożyczaniem bliskiemu kręgowi osób. Np. koleżance pożyczyłam i mi oddała nienaruszoną, a kolega hm... jakby to powiedzieć, wyglądała ta książka, jakby ktoś ją wymiął i odłozył :(
OdpowiedzUsuńNo właśnie ja tez tylko pożyczam najbliższym :)
Usuńhahah..no wiesz..komentarze to nie jest moja mocna strona:))ale jak dasz dobra ksiazke to się zastanowię;))))pozdrawiam serdecznie:))
OdpowiedzUsuńW takim razie będę Cię wypatrywać :)
UsuńPożyczam tylko zaufanym osobom a i tak z bólem serca (i też te, na których ciut mniej mi zależy - nie spodobały się aż tak itd., bo te z sentymentem nikt nie rusza!). Pożyczyłam kilka razy i wróciły w opłakanym stanie. Te osoby nie widziały nic w tym dziwnego, nie miały wyrzutów sumienia. A mi się płakać chciało... Też obsesyjnie dbam o własne książki. Jak mi się róg zagnie minimalnie, jak wkładam książkę do torebki to szału dostaję ;)
OdpowiedzUsuńNo właśnie i tak to potem wygląda. Sama dbam, podobnie ja Ty, jak mi się strona zagnie to szaleję, a dla kogoś to nie ma żadnego znaczenia, "bo to przecież tylko zwykła książka jest", "do czytania służy, a nie na wystawę". Kiedyś wśród znajomych krążyła Cukiernia pod Amorem, kiedy dotarła do mnie (bo nie miałam jeszcze swojego egzemplarza) była cała pofalowana i spalona od kaloryfera (bo ją koleżanka tam położyła i zapomniała...) od razu zadzwoniłam do właścicielki, że to nie ją zniszczyłam, ale niesmak pozostał...
UsuńJa również bardzo rzadko pożyczam książki, a jak już to z duszą na ramieniu i w tej kwestii można mnie uznać za samoluba, a dlatego że w dzieciństwie miałam całe swoje, kupione za skrzętnie oszczędzane pieniądze "Opowieści z Narnii" których byłam i jestem fanką, opowiadałam o niej koleżankom i pożyczyłam im, niestety z całej serii wrócił do mnie tylko "Koń i jego chłopiec" (w stanie kiepskim)książka zresztą do dziś stoi na półce mojej bratanicy, a ja od tamtej pory boję się pożyczać książek.
OdpowiedzUsuńU mnie wyglądało podobnie. Kiedy byłam nastolatką, wszelkie książki kupowałam sobie za własne, ciężko uzbierane pieniądze. Pamiętam, że za pierwsze poważnie zarobione pieniądze na korepetycjach, kupiłam piękne wydanie Władcy Pierścieni i Hobbita. Dzisiaj okładki trochę już wyblakły, ale książki zajmują honorowe miejsce w mojej biblioteczce :)
UsuńJa pożyczam rzadko, chyba , że przyjaciółce, która kocha je równie mocno jak ja. Moje dzieciaki za każdym razem, jak przebywają w biblioteczce , to słyszą, że mamy książek proszę nie dotykać. Uczę ich, by o własne także dbali. Choć przyznam, że zdarzają się różne rzeczy, ale biorę poprawkę, że Maciuś ma 3 latka . Co do Amelki (ona ma 7 lat) to nie mam jej nic do zarzucenia. Ona, jakby wiedziała jaka jest "norma" sama z siebie. Poza tym są zapisani do powiatowej biblioteki i uczą się korzystać z cudzej własności.
OdpowiedzUsuńJestem strasznie wyczulona na dbałość o moje księgozbiory. Nauczyła mnie tego mama. Pamiętam, jak raz jako dziecko wycięłam obrazek, jak dostałam lanie to zapamiętałam na całe życie. Ostatnio miałam dwie małe okropne przygody z książkami. Czytałam i położyłam obok łóżka i nie przewidziałam ze mam szczeniaka. Skubany zostawił ślady na okładce. Nauczyło mnie to, że mimo zmęczenie muszę podnieść pupę i wysoko odłożyć książkę. A ostatnio kupiłam książkę i rozpakowywać z folii i kawałek obwoluty mi się naderwał. Myślę "cholera po co twardej okładce obwoluta? nie dla takich kalek , jak ja:)"Przeżywam do dnia dzisiejszego.
Wkurzyłam się też , jak pożyczyłam mojej nauczycielce prawa pracy moją ukochaną książkę i oddała mi nie zniszczoną, ale na bokach było widać, że czytała. Ja staram się palce trzymać z dala od widocznej części książki, bo niektóry rodzaj papieru szczególnie wsiąka nawet takie letnie spocenie rąk.
Moje książki to skarb, i choć nie są może poukładane chronologicznie, autorami, seriami itp. Ale kocham i szanuje i tego wymagam od innych.
Więc zafiksowanych jest więcej , jak widzisz..
Czyli nie jestem w tym "szaleństwie" osamotniona :) Moje dzieci od początku uczyłam, że książek dla dorosłych nie wolno wyciągać z półek i niszczyć. Mam biblioteczkę od samej podłogi, więc praktycznie dostęp do książek na niższych półkach jest ciągły. Nie zdarza mi się, aby moje dzieciaki jakoś je wyjmowały. Mają swoją biblioteczkę w pokoju, wprawdzie porządek w niej jest różny, ale nie można mieć wszystkiego od razu. Grunt, że lubią książki i od nich nie stronią :)
UsuńMłody moich książek nie tyka, bo nie uściśliłam. On naderwał kilka własnych:) To mogę jeszcze przeżyć, bo gdy przyjdzie mi kupić duplikat, to nie takie koszty, jak moje własne.
Usuń80% pożyczonych ode mnie książek nigdy nie wróciło... Tyle w temacie.
OdpowiedzUsuńNie próbujesz ich odzyskać? Czy to bezcelowe..
UsuńJestem typem książkowego chomika, nie lubię rozstawać się z książkami, chyba że mam już 100% pewność, że danej książki nie przeczytam, bądź niekoniecznie muszę ją poznawać - stąd mój rzadki i wręcz szczątkowy udział w wymiankach. Zbieram się jednak do puszczenia w świat paru tomów fantastyki, ale na razie nie mam czasu na organizowanie tego.
OdpowiedzUsuńZa pożyczaniem nie przepadam, chyba że najbliższym i zaufanym osobom. Na pewno nie pożyczyłabym książki przypadkowej osobie, komuś kto czyta raz na ruski rok, bo wtedy czekałabym latami na zwrot, a może i bym się nie doczekała. Termin to u mnie rzecz święta, owszem uznaję dłuższe przetrzymywanie książek, ale za zgodą i wiedzą właściciela; jak wiem, że dany tom siedzi u kogoś bezpiecznie, to nie ma sprawy. Lubię jak ktoś mi mówi coś w rodzaju"słuchaj, jeszcze nie przeczytałam X, czy mogę jeszcze to zatrzymać, czy już ją oddać, czy ci potrzebne..."itp. W sensie, że pamięta o tym, ze ma moją książkę i zamierza ją zwrócić.
Nieoddanie pożyczonej książki uważam wręcz za "przestępstwo".
Sama o książki dbam, te pożyczone od kogoś, czy np. "włóczykijkowe" są pod specjalnym nadzorem, swoje traktuję z szacunkiem i dbałością, ale nie mam na tym punkcie obsesji. Wychodzę z założenia, że książki są do czytania, a nie na wystawę. Nie robię tragedii, jak coś przypadkiem mi się zagnie, czy - o zgrozo - poplami. Staram się jednak unikać takich sytuacji. Biorąc pod uwagę to, że najczęściej czytam w łóżku, przy śniadaniu/ przy kawie itp., noszę książki w torebce, zostawiam na stole oraz to, że mam małe dziecko - to "przygody" nieraz się trafiają. Nie zabraniam dziecku (2 lata) dotykać/ oglądać swoich książek, Elwirka lubi rozpakowywać przesyłki, układać stosy, przewracać kartki, wkładać między nie zakładki. Rozpoznaje jak widzi np.na blogu okładkę książki, którą mamy w domu, którą oglądała...
Oczywiście to nie znaczy, że pozwalam jej wywalać wszystko z półek i "używać" wszystkich książek, uczę ją porządku i odkładania książeczek na miejsce.
A tak a propos podejścia do książek- czytaliście "Ex Libris" Fadiman?
Pozdrawiam.
O tak, moje dzieci też lubią rozpakowywać przesyłki, zwłaszcza Starsza, ale zawsze stara się to robić delikatnie, żeby nie uszkodzić. Co do kartkowania, to nie pozwalam. To nie skończyłoby się za dobrze, tym bardziej, że jeden chciałby kartkować szybciej od drugiego ;) I tez ostatnio zauważyłam, że moja Ania komentuje blog. "Tą książkę już czytałaś, tą masz na półce", "Czy piszesz teraz coś na blog Książki Sardegny?" (jak pierwszy raz podała mi całą nazwę bloga, byłam w szoku!)
UsuńU mnie nie ma akurat problemu z wyrywaniem sobie książek i przepychaniem się przy kartkowaniu, bo dziecię sztuk jeden, o dziwo strat większych do tej pory nie poniosłam - choć gdzieś mi mała złożyła "autograf" długopisem :-/ Zdarzyło jej się jednak naderwać (przez nieuwagę, nie złośliwie) stronę w dziecięcych książkach - sklejałam już "Poczytaj mi mamo" i wiersze Brzechwy.
UsuńGrunt, ze dzieci z książkami za pan brat ;-)
Pozdrawiam Was serdecznie.
Również pozdrawiamy :)
UsuńJa tam się nawet nie boję o zniszczenie, ale o to, że dana książka do mnie nie powróci. A po to kupuję książki, żeby je mieć już na zawsze :-) Niektórzy po prostu zapominają, że pożyczyli, albo kontakt się jakoś między nami urywa i książka nie wraca, a mnie głupio jest się przypomnieć... :D
OdpowiedzUsuńKiedyś miałam z tym problem, teraz delikatnie się upominam. Właściwie to nie zdarzyło mi się, aby jakaś moja książka zaginęła w akcji i oby nigdy nie miało się zdarzyć :)
UsuńNo pięknie! W swoim poście ujęłam sprawę pożyczania ogólnie, chyba nie zrozumiałam do końca tematu :( Ale fajnie opisałaś swoje przywiązanie do książek, też tak mam :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Aniu, w tym miesiącu byłaś pierwsza ze swoim wpisem i dzięki Ci za to :)
UsuńPożyczanie książek? - tylko najbliższym osobom i tylko od nich. Tak to działa w dwie strony.
OdpowiedzUsuńDefinitywnie zaprzestałam pożyczania innym od czasu, gdy pewna osoba (znajoma z pracy) bardzo prosiła o pożyczenie "Krzyżaków" dla córki. Wiadomo jak jest z lekturami, gdy nagle wszyscy "przerabiają" książkę. Pożyczyłam, wróciły do mnie oba tomy po kilkukrotnym przypominaniu o tym. Niestety, zajrzałam do książek dopiero w domu i rozpacz mnie ogarnęła. W kilkunastu miejscach zaznaczone całe fragmenty tekstu dopiskami na marginesie, typu "śmierć Danusi" i wiele zdań podkreślonych ołówkiem grubą, mocną i krzywą krechą. Tak mocno, że nie do wytarcia, bo to wydanie z lat 80-tych, tych najbardziej kryzysowych, więc papier cieniutki jak bibułka. Zażądałam usunięcia, bo o odkupieniu nie było co marzyć. Osoba nie rozumiała o co mi chodzi, coś tam pomazała gumką i takie upaprane książki mi oddała. Teraz z bólem serca czytam tych nieszczęsnych "Krzyżaków", a za każdym razem, gdy dochodzę do tego czytelniczego wandalizmu, nóż mi się w kieszeni otwiera i niecenzuralne słowa cisną się na usta.
Nie rozumiem głupoty takich ludzi, nawet jeśli nie mają szacunku do książki, to może powinni mieć do własności. Chociaż z tym też nie bywa lepiej.
Podobnie mnie denerwuje (łagodnie mówiąc) takie traktowanie nowych książek w bibliotekach. Ostatnio dwa razy trafiłam na rozdarte strony, podkreślenia i dopiski ołówkiem, a nawet długopisem w książkach, które przede mną pożyczyło zaledwie kilka osób. Oczywiście za każdym razem zgłaszam to oddając książki, ale miłe panie bibliotekarki tylko rozkładają bezradnie ręce.
Stan wielu moich osobistych książek mogę określić stopniując słowo "zczytana", co najczęściej jest reliktem minionego ustroju. Książki wydane na cieniutkim papierze, byle jak klejone, rozpadały się często już przy pierwszym czytaniu. I taki żałosny stan rodzinnego księgozbioru jest naszą winą - za dużo czytamy!
Pozdrawiam :)
Na podkreślenia czy wpisy długopisem na szczęście w swoich pożyczonych książkach nie trafiłam, jeszcze by tego mi brakowało! W ogóle nie rozumiem "mody" podkreślania istotnych fragmentów w książce np.. kolorowym mazakiem. Kiedy chodziłam do szkoły podstawowej mogliśmy robić tylko delikatne podkreślenia ołówkiem, co by można było odsprzedać książki, i tak mi chyba zostało do dziś, że praktycznie tego nie uznaję. Na studiach robiłam tylko notatki na kartkach xero, w życiu nie popisałam żadnego marginesu w książce.
UsuńFajne te Wasze dyskusje. Zazdroszczę :-)
OdpowiedzUsuńW imieniu członków grupy, dziękuję :) i zawsze możesz się do naszych dyskusji włączyć :)
UsuńJa z kolei nie pożyczam, gdyż żadna książka potem niestety do mnie nie wraca, takiego szczęścia w pożyczaniu innym nie mam :)
OdpowiedzUsuńPrzykre, że książki do Ciebie nie wracają. Nie dziwię się, że już nie pożyczasz..
UsuńJa pożyczam książki ale w sumie tylko 2-3 osobom, osobom które dbają o czyjąś własność, nie zaginają kartek a używają zakładek i nie czytają w wannie!!! Nie zniosłabym gdyby się okazało, że ktoś moją książkę zamoczył.
OdpowiedzUsuńA mam jeszcze coś takiego, że nie pożyczam książek z mojej tzw. "drugiej półki" których nie czytałam jeszcze sama i nie ważne że mam co czytać ale książki nie przeczytanej przeze mnie nie dam ;)
Czytanie w wannie przerabiałam z koleżanką z pracy. Pożyczyłam jej moją nowiutką trylogię Larssona, z ciężkim sercem, ale pożyczyłam. Na drugi dzień w pracy, ona woła już od drzwi: "Ależ świetna ta pierwsza część! Tak mnie zainteresowała, że czytam ją nawet w wannie!" Moja mina musiała mówić sama za siebie, bo koleżanka szybko dodała: "ale nie martw się, jest obłożona w papier i nie ma opcji, że się zamoczy" i rzeczywiście wróciła w idealnym stanie, a koleżanka "zasłużyła" na kolejne pożyczki :)
UsuńZ jednej strony lubię pożyczać książki, bo cieszę się, że czyta je ktoś oprócz mnie, a z drugiej nie lubię, bo czasem wracają mocno zniszczone, takie "zużyte", pozaginane. Nie znoszę też długo czekać na zwrot swoich skarbów. Niestety sporo książek do mnie nie wróciło, zaginęła np. nieczytana przeze mnie "Madame" Libery, której nawet nie zdążyłam przeczytać. Mimo wszystko pożyczam swoje książki, najczęściej bliskim przyjaciółkom i osobom z rodziny. Sama raczej nie pożyczam od innych, bo nie lubię, gdy długo czekają i stają się wyrzutem sumienia.
OdpowiedzUsuńNie mogę się powstrzymać przed wypożyczaniem książek z biblioteki, ale to już odrębna historia :)
Pozdrawiam!
A ja tak jakoś wyleczyłam się z biblioteki. W wyjątkowych sytuacjach, kiedy moje dziecko jest na zajęciach bibliotecznych a ja na nią czekam i nie mam co czytać, żeby nie zabierać do domu nowości, sięgam po książkę, którą mam we własnej biblioteczce. Zaczynam ją czytać między regałami, a kończę w domu :)
Usuńczasem pożyczam :) zazwyczaj wracają :)
OdpowiedzUsuńkilka nie wróciło
kilka puściłam w świat tak z własnej woli :)
Też czasami uwalniam :)
UsuńMożna do Was jakoś dołączyć? ;) Ciekawy temat, czekam na kolejne.
OdpowiedzUsuńLeno, a Ty śląska blogerka jesteś i nic nie mówisz?! Masz konto na FB? Odezwij się do mnie na priv. to powiem co i jak :)
UsuńMogę tylko napisać to, co napisałam już u Agaty Adelajdy:
OdpowiedzUsuńA ja lubię się dzielić szczęściem. I chyba też mam sama szczęście, bo nigdy nie miałam złych przygód, a pożyczam masowo wręcz. Aktualnie pewnie z 60 czy 70 moich książek jest "u ludzi".
A pożyczam też dlatego, żeby i mnie pożyczano :D Ileż ja cudowności miałam okazję przeczytać dzięki temu, że ktoś się zlitował i pożyczył! :)
Szczęściara! Nawet mnie trafiły się Twoje dwie pożyczki. Pamiętam i postaram się w tym roku oddać :)
UsuńJa pożyczam, chociaż ostatnio okazało się, że książki pożyczone przyjaciółce, która mieszka 500km ode mnie są przez nią dalej pożyczane. Mam tylko ogromną nadzieję, że do mnie wrócą. Dlatego od pewnego czasu zapisuję sobie co i komu pożyczyłam, bo wiem że różnie w życiu bywa. Zwłaszcza że miewałam przypadki, że książka do mnie nie wróciła, a po jakimś czasie zapominam kogo powinnam "ścigać" i o co.
OdpowiedzUsuńOczywiście nie chciałabym, żeby książki wróciły do mnie zniszczone, ale normalne ślady użytkowania mi nie przeszkadzają. Sama staram się dbać o książki i ich nie niszczyć, rzadko też pożyczam dla siebie. Mam jakieś zboczenie, że uwielbiam książki nowe, co skutkuje tym, że ciągle coś kupuję, do biblioteki bardzo rzadko zaglądam.
Nówki mają ten specyficzny zapach ;) tez lubię :)
UsuńCałkowicie Cię rozumiem i też nie lubię pożyczać książek... Ale nie jest tak, że tego nie robię.
OdpowiedzUsuńWiesz, czytałam Twój wpis i mam podobnie z tym otwieraniem książek. Też lekko uchylam, żeby przypadkiem okładka się nie "przełamała" ;)
UsuńTeż nie lubię pożyczać swoich książek, najbardziej się zawsze martwię, że taka książka już do mnie nie wróci, a przecież to moje dzieci są... ;););)
OdpowiedzUsuńPożyczam rzadko i tylko bliskim osobom i wiem,że to brzydko i samolubnie, ale mówi się trudno. ;)
Mam identycznie!
UsuńNie pożyczam zbyt często książek, bo nie mam komu, gdyż w moim otoczeniu tylko moja przyjaciółka z córką troszkę, od czasu do czasu czytają. Poza tym nie lubię rozstawać się ze swoimi książkami, szczególnie tymi, których jeszcze nie czytałam. Boję się, że do mnie nie wrócą:)
OdpowiedzUsuńMyślę, że tylko zaufanym blogerkom śmiało mogłabym coś pożyczyć ze swoich zbiorów:)
Tak to właśnie jest, że nie dla wszystkich książki są tak ważne, jak dla nas. To smutne, ale dla większości ludzi nie mają większego znaczenia
Usuń