Wydawnictwo: Vesper
Liczba stron: 692
Moja ocena : 6/6
Genialny, genialny, genialny! Wspaniały! Mój bezsprzeczny numer jeden w roku 2015. Ale, ale, muszę zacząć od początku.
Przed lekturą orientowałam się mniej więcej, czym jest Przejście Północ - Zachód, czyli droga do Azji, przez Ocean Arktyczny pomiędzy archipelagami wysp Ameryki Północnej. Wiedziałam, że przejście to było wielkim wyzwaniem i niejako też marzeniem, żeglarzy już od XVI wieku, kiedy to pierwsi z nich zaczynali podążać tym szlakiem. Kojarzyłam nazwisko kapitana Johna Franklina, przewodzącego jednej z takich wypraw, ale na tym właściwie moja wiedza na ten temat się kończyła.
Kiedy Wydawnictwo Vesper wznowiło "Terror" Dana Simmons, powieść wydaną dziesięć lat temu, poruszającą właśnie ową tematykę, zaciekawiłam się, choć nie ukrywam, przeraziłam się początkowo objętością książki. Wystraszyłam się też, czy
historia żeglarska zainteresuje mnie na tyle, że przeczytam całość w czasie urlopu, na który się szykowałam. Oczywiście wszystkie moje obawy okazały się bezpodstawne, bowiem prawie 700 stronicową "cegłę", jak niektórzy "Terror" określają, przeczytałam w dwa urlopowe dni, nie mogąc oderwać się od tego emocjonującego ciężaru i praktycznie nie mogąc skupić się, ani myśleć, o niczym innym.
"Terror" to mieszanka powieści historycznej, marinistycznej i horroru. To powieść, która przytłacza, wyciska z czytelnika ogrom emocji, zamraża na kość, ale jednocześnie wciąga, pochłania i hipnotyzuje.
Początek może trochę zmylić, bowiem każdy rozdział przedstawiony jest z perspektywy konkretnego bohatera, w różnych odstępach czasowych. Potrzeba więc kilku rozdziałów, żeby rozeznać się, kto jest kim, i w jakim czasie akcja się rozgrywa. Kiedy jednak czytelnik zorientuje się już w sytuacji, gwarantuję, że nie będzie mógł się od "Terroru" oderwać.
W maju 1845 roku dwa okręty HMS Terror i HMS Erebus pod dowództwem kapitana Franklina i kapitana Croziera wyruszyły w stronę Przejścia Północno - Zachodniego. Oba statki, ze 129 osobami na pokładzie, świetnie przygotowane, wzmocnione, napakowane żywnością i produktami przeciwko szkorbutowi, a także wieloma przydatnymi artefaktami, pod wodzą doświadczonych żeglarzy wyruszyły na północ. Niestety, żaden z nich nie przepłynął Przejścia, a poza niewielką notką pozostawioną przez kapitana na standardowym formularzu Marynarki Brytyjskiej w ustalonym miejscu kontaktu, miesiąc po wypłynięciu, nie znaleziono żadnego śladu po obu z nich. Przedmioty z Erebusa odnaleziono w lodzie ponad sto pięćdziesiąt lat później, natomiast nigdy nie natrafiono na ślad Terroru.
Powieść to zapis wydarzeń, które mogły mieć miejsce na statkach po wpłynięciu w archipelag wysp arktycznych. Dan Simmons dodał jednak wątek fantastyczny, związany z mitologią Inuitów, wprowadzając postać "potwora", lodowego/zwierzęcego demona, czającego się na lodowej pustyni wokół okrętów. Motyw ten powoduje, że opowieść marinistyczna staje się opowieścią grozy, najlepszym horrorem, trzymającym w napięciu i wzbudzającym wielkie emocje.
Jednak to nie mityczny stwór wzbudzi w czytelnikach największe przerażenie. To bardziej przyziemne sprawy będą zaprzątały umysł odbiorców. Trudno bowiem będzie spokojnie czytać o żywocie stu ludzi, przez półtora roku, w unieruchomionym w lodzie, statku, w niewyobrażalnym zimnie (gdzie temperatura spadała nawet do minus 80 stopni Celsjusza), z kończącym się pożywieniem, szkorbutem, odmrożeniami i strachem przed arktycznym potworem. W tak ekstremalnej sytuacji, w ludziach budzą się najgorsze instynkty, dlatego momentami to współpasażerowie Terroru i Erebusa będą sobie najgorszymi wrogami, większymi aniżeli natura.
Samo otoczenie, czyli arktyczna, lodowa pustynia, z różnymi odmianami lodu i fantastycznymi formami gór lodowych, robi na czytelniku ogromne wrażenie. Trudno sobie do końca wyobrazić ogrom pokrywy lodowej, tak ciężkiej i grubej, która byłaby w stanie unieruchomić dwa pływające olbrzymy. Co więcej, lód ten był w stanie zniszczyć pokrywę statków, czyli drewniane wzmocnienia, specjalnie przygotowywane na okoliczność wypłynięcia na północ. "Terror" doskonale pokazuje, jak wielka jest siła natury, a jak marnie w porównaniu z nią, wypada słaby człowiek i jego starania.
Osobiście najbardziej poruszyły mnie wszelkie opisy tragedii dotykających żeglarzy. Kończące się pożywienie, choroby, odmrożenia, nieustanna walka z zimnem, czy wszelkie próby rozgrzania się. Melancholia i zniechęcenie, pojawiające się w momencie bezczynnego oczekiwania na roztopy. Próby poprawienia sobie humoru, choćby obchodzeniem świąt w sposób "tradycyjny". Najbardziej wzruszającym momentem był dla mnie fragment opisu świąt Bożego Narodzenia, kiedy to kapitan Crozier odwiedził swoich marynarzy, a oni wręczyli mu upominki. Na samo wspomnienie owych prezentów, mam gulę w gardle. Aż trudno mi uwierzyć, że przez półtora roku, ludzie potrafili w takich (a później, w znacznie bardziej ekstremalnych) warunkach, żyć.
Jak wspomniałam na początku, autor zapożyczył na potrzeby powieści fragmenty wierzeń Inuitów. Lud ten został pokazany, jako bardzo silna i umiejąca się przystosować, społeczność. Przedstawicielka Inuitów, Lady Cisza, przypadkowo odnaleziona przez marynarzy Eskimoska, odegrała w powieści bardzo istotną rolę. Jej umiejętności przetrwania zrobiły na mnie wielkie wrażenie. Na marynarzach także, choć szkoda, że nie czerpali z jej wiedzy, tym sposobem prawdopodobnie zwiększyliby swoje szanse na przeżycie.
Koniec wyprawy Terroru i Erebusa musiał okazać się tragiczny. I choć czytelnik zdaje sobie z tego sprawę praktycznie już od początku książki, ciągle kibicuje bohaterom i wierzy podskórnie, że znajdzie się dla nich ratunek. Emocjonalna to książka, wymagająca, zaborcza, ale warta każdej poświęconej minuty i zarwanej nocy.
Przed lekturą "Terroru" podśpiewywałam sobie beztrosko, przy okazji żeglarskich imprez, czy wakacji nad jeziorem, szantę Smugglers/Ryczących Dwudziestek "North - West Passage". Od teraz słowa tej pieśni żeglarskiej nabierają dla mnie nieco innego znaczenia, bowiem: "spróbuj chociaż raz nort-westowe przejście zdobyć, znajdź miejsca gdzie zimował Franklin u Beuoforta Wrót..." ... nie chciałabym spróbować i znaleźć, oj nie chciałabym ...
Sardegna
Oj, jak dawno nie czytałam powieści marynistycznej! A lubię, bardzo lubię. Inuici to również ciekawy lud, o którym oglądałam reportaże. Pomyślałam - fajna książka dla ochłody, ten mróz, lód i tak dalej, ale z tego co piszesz wynika, że raczej robi się gorąco podczas lektury :)
OdpowiedzUsuńW dwa dni połknęłaś?
Zapisuję i idę szukać :)
Sama nie wiem, czy w czasie lektury było mi bardzie zimno, czy gorąco ;) ale tak poważnie, to emocji książka dostarcza co niemiara. I nie mówię tu tylko o "strachu" przed potworem z lodu. Bardziej o tym, co dzieje się z ludźmi w tak ekstremalnych warunkach. Jak znajdziesz, daj znać :)
UsuńCzyli bardziej thriller psychologiczny?
UsuńDam znać!
To taki miks: powieści marinistycznej, horroru, powieści historycznej, thrillera psychologicznego, a nawet fantastyki. Powiem Ci jeszcze, że to pierwsza powieść w wyd. Vesper od dłuższego czasu. Już myślałam, że rezygnują, zamykają czy coś w tym stylu, a tu taka niespodzianka! Oby im się z tym Terrorem powiodło ;)
UsuńA więc to jest ta książka, która tak Cię zaczarowała! Przyznaję, że Twoje opinia brzmi bardziej niż kusząco, sama nabrałam na nią ochoty! Gdybyś kiedyś chciała się jej pozbyć, to wiesz, gdzie mnie szukać :)
OdpowiedzUsuńCo do pozbywania się, to wiesz...nie bardzo ;) ale polecam Ci bardzo, byłabym skłonna nawet rozstać się z nią na parę chwil i Ci pożyczyć :)
UsuńŚwietna recenzja interesującej książki :)
OdpowiedzUsuńDziękuje :)
UsuńWłaśnie czytam, mocna rzecz :)
OdpowiedzUsuńMoje-ukochane-czytadelka
Daj znać, jakie wrażenia :)
UsuńCudo książka!
OdpowiedzUsuńZorijo! Ale Cię dawno u mnie nie było! Cieszę się strasznie, że mnie odwiedziłaś :) pozdrawiam!
UsuńPrzyznam, że bardzo lubię tego typu książki. Koniecznie muszę przeczytać :)
OdpowiedzUsuńZachęcam, choć uprzedzam, to wymagająca lektura, ale warta poświęconej uwagi :)
UsuńO proszę, jak Cię wciagnęło. I dobrze. :) Będziesz sięgać jeszcze po tego typu literaturę?
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podobało! Myślę, że sięgnę jeszcze po samego Simmonsa, bo facet wydaje się być ciekawą postacią. Co do powieści marinistycznych, to musiałoby to być coś podobnego, czyli w wydarzenia historyczne wpleciony jakiś wątek fantastyczny. Albo książka katastroficzna, bo do takich mnie akurat ciągnie
UsuńSpróbuj to: http://mcagnes.blogspot.com/2012/12/na-krancu-swiata-najsynniejsza-wyprawa.html
UsuńMoże Ci się spodobać.
Rozglądam się za tą książką :), ostatnio odkryłem wydawnictwo Vesper i jestem pod wrażeniem, zwłaszcza tych nowszych publikacji :). "Draculę" dostałem na urodziny, niedługo będę czytał :). Jak mi "Terror" wpadnie w ręce, porównam z Twoją recenzją. Pozdrawiam, Tomocerus.
OdpowiedzUsuń