Książkowe podsumowania Sardegny cz.2 - 10 najlepszych książek, przeczytanych w 2016 roku


posted by Sardegna on

20 comments

Po pierwszym rankingu, opublikowanym 14 grudnia i prezentującym najładniejsze, według mnie, okładki książek, przeczytanych w roku 2016, przyszedł czas na zestawienie najlepszych tytułów mijającego roku. Książki są ułożone według kolejności ich przeczytania, wszystkie dziesięć wzbudziło we mnie masę emocji i oceniłam je na najwyższą ocenę. Historie te są od siebie zupełnie różne, należą do różnych kategorii, ale ich lektura była dla mnie wyjątkowa, a treść na pewno zostanie w mojej głowie na długo.

Ranking otwiera "Jak wysoko sięga miłość? Życie po Broad Peak" autorstwa Beaty Sabała - Zielińskiej, to wywiad rzeka z Ewą Berbeką, żoną himalaisty Macieja Berbeki, jednego z czterech pierwszych zdobywców zimowych, ośmiotysięcznika Broad Peak. Wspinacz niestety nigdy nie wrócił z tej wyprawy, a świat jego żony i czterech synów rozsypał się na kawałki. Z rozmów dziennikarki z Ewą Berbeką wyłania się bardzo emocjonalna historia, w której główną rolę gra Maciej. Jest to opowieść o miłości, zaufaniu, cierpliwości i miłości do gór. Książka będzie miała  wyjątkowe znaczenie, przede wszystkim dla czytelników, którzy, podobnie, jak ja, kochają góry i przeżywają każdą kolejną wyprawę polskich wspinaczy w Himalaje.

Zupełnie inną formę i tematykę ma kolejna książka w tym zestawieniu. "Komisorz Hanusik i Sznupok" Marcina Melona to genialna propozycja dla ludzi związanych ze Śląskiem i kochających śląsko godka. "Komisorz..." to zbiór trzech opowiadań nawiązujących do kultury i historii Śląska, związanych z tytułowym mundurowym, wspomaganym w tym tomie przez Sznupoka, czyli Richarda Poliwody, historyka, wykładowcy i pasjonata wszystkiego, co śląskie. Sznupok jest skrzyżowaniem śląskiego Indiany Jonesa i Sherlocka Holmesa, w jednym, a każda z historii zawiera jakieś zadanie do wykonania. Każde z opowiadań napisane jest i  po polsku i w gwarze śląskiej. Jest więc prawdziwą gratką dla Ślązaków i miłośników naszego regionu. 


W tym roku przeczytałam kilka książek Magdy Witkiewicz, jednak tą chciałam szczególnie wyróżnić. Powieść "Cześć, co słychać?" jest dla mnie najlepszą, kobiecą książką, przeczytaną w 2016 roku. Historia porusza temat, może trochę trywialny, trochę zamiatany pod dywan, ale bardzo istotny i problematyczny dla wielu współczesnych kobiet. Czy warto porzucać swoje ustabilizowane, ale nieco nudnawe życie, z wiernym mężem u boku, dla czegoś nowego? Czy warto odbudowywać dawno zapomniane uczucia, wspominać pierwszą miłość? Co ważniejsze: motyle w brzuchu, czy stabilizacja? Główna bohaterka powieści będzie musiała zmierzyć się z tym dylematem.




Kiedy pisałam o "Białej Rica" Magdaleny Parys (a było to w czerwcu), wiedziałam, że ta książka musi znaleźć się w zestawieniu najlepszych powieści roku 2016. Oszczędna w treści, trochę może chaotyczna, daje czytelnikowi możliwość odkrywania w tej historii własnego przesłania. Jest to opowieść o poszukiwaniu. Czego? I tutaj właśnie każdy odbiorca może szukać i znaleźć w tej książce coś innego. Jest to także opowieść o miłości, rozstaniu, pamięci, przebaczeniu, tęsknocie, tożsamości i poszukiwaniu swojego miejsca na ziemi. Opowieść o ludziach, którzy musieli opuścić swoje rodzinne okolice i ukochane miejsca, z różnych powodów, o ich pogodzeniu się, a czasami, o walce z losem. Wspaniała książka!


W zestawieniu najlepszych książek roku nie mogło zabraknąć "Złego" Leopolda Tyrmanda. Po wielu latach udało mi się w końcu zmierzyć z tym kultowym kryminałem retro. Zły to nieznany nikomu bohater, tajemnicza postać, atakująca warszawskich chuliganów, broniąca słabszych i niewinnych mieszkańców miasta. Niczym postać z zaświatów, pojawia się w najbardziej kluczowych momentach, po czym znika w niewyjaśnionych okolicznościach. Mężczyzna staje się postrachem warszawskiego półświatka, a dla lokalnej społeczności staje się swoistym bohaterem i obrońcą uciśnionych. Historia napisana jest z wielkim rozmachem, opisuje szczegółowo powojenną Warszawę, jest wielopostaciowa i wielowątkowa. Lektura "Złego" jest niesamowitą przygodą.

"Prawo pierwszych połączeń" Agnieszki Tomczyszyn to jedyna powieść młodzieżowa w tym zestawieniu. jest to jednak książka tak wyjątkowa, że nie mogłoby jej tutaj zabraknąć. Jest to opowieść o młodych ludziach, którzy potrafią marzyć i wiedzą, że chcieć to móc. Czwórka przyjaciół pozna smak prawdziwej przygody, odwagi i pasji. Bohaterowie przeżyją pierwsze miłosne rozterki, odkryją wartość prawdziwej przyjaźni, odszukają w sobie talenty, o których nie mieli do tej pory pojęcia. Po prostu, nauczą się, jak żyć. "Prawo..." to niesamowita książka pełna dobrej energii, która udziela się także dorosłym czytelnikom, dlatego warto po nią sięgnąć nie tylko w okresie wakacyjnym.


W najlepszej dziesiątce roku nie mogłam nie umieścić "Kukuczki", autorstwa dziennikarzy: Dariusza Kortko i Marcina Pietraszewskiego. Nietypowa biografia najbardziej znanego, polskiego himalaisty miała swoją premierę we wrześniu, w Teatrze Śląskim w Katowicach, a mnie samej udało się tam być. Więc tym bardziej lektura książki stała się dla mnie niesamowitym, pełnym emocji przeżyciem, wzbogaconym bezpośrednim spotkaniem wspinaczy, którzy z Kukuczką mieli okazję współpracować. Jest to wspaniała książka, pełna nawiązań do rodziny, przyjaciół wspinacza, zawierająca wiele anegdot i zdjęć, pochodzących z archiwum prywatnego. Dla miłośników gór - obowiązkowa lektura!  



"Lśnienie" Stephena Kinga również musiało znaleźć się w moim zestawieniu najlepszych książek roku. Najbardziej chyba znana powieść Mistrza Horrorów, przerażająca w swej prostocie, trzymająca w napięciu do ostatniej strony, robi do dziś na czytelnikach spore wrażenie. Powieść jest o wiele lepsza, niż jej adaptacja filmowa, a przesłuchana w formie audiobooka dostarcza jeszcze dodatkowych wrażeń w postaci indywidualnych interpretacji aktorów i wspaniałych efektów dźwiękowych. 




"Dom na Wyrębach" Stefana Dardy, czyli powieść grozy, pierwsza, jaką w wykonaniu Autora udało mi się przeczytać. Klimatyczna, realistyczna, niepokojąca opowieść, która mogłaby wydarzyć się naprawdę, jest autentycznie przerażająca. Przeniesienie się bohatera z miasta do pozornej oazy ciszy i spokoju, małego domu we wsi Wyręby, ma być początkiem jego nowego życia,  niestety, okazuje się być najgorszym koszmarem. Osada skrywa pewien dramat, a jedyna osoba, która mogłaby mieć wpływ na przebieg wydarzeń, jest tajemniczym, gburowatym sąsiadem, cieszącym się złą sławą wśród mieszkańców. Jak potoczą się losy bohatera w Wyrębach? Zapewniam, będzie emocjonująco!


Listę zamyka "Muza" Jessie Burton. Druga powieść Autorki "Miniaturzystki" szturmem zdobyła serca czytelników, i powiem Wam, że moje także. Jest to opowieść o sztuce, którą przesycone jest życie bohaterów, o namiętnościach, pragnieniach, miłości, wojnie, odrzuceniu, prawdzie i kłamstwie. Jest to historia pełna pasji i to nie tylko tej, związanej z malarstwem. Bohaterowie są po prostu pełni pasji do życia, choć może czasy, w których przyszło im żyć, temu nie sprzyjają. Fascynujące jest śledzenie powiązań między historią życia bohaterów i odnajdywanie w niej wspólnych mianowników. "Muza" to po prostu bardzo dobrze skrojona, inteligentna książka, której czytanie jest niesamowitą przygodą.


Tak, jak napisałam na początku, każda z tych książek była dla mnie wyjątkowa. Każdą oceniłam bardzo wysoko i wyróżniłam na swój sposób. Gdybym jednak miała przyznać jednej z nich wyróżnienie, nazwać ją moją Książką Roku 2016, bezsprzecznie byłaby to "Biała Rika" Magdaleny Parys.
Wydawnictwo: Znak
Liczba stron: 304

Zgadzacie się z moim zestawieniem? Jak wyglądają Wasze? A co do "Białej Riki", czytaliście? Jeżeli nie, koniecznie musicie nadrobić zaległości w nadchodzącym roku!

Dla zainteresowanych, podobny wpis z rankingiem najlepszych książek, przeczytanych w roku 2015, znajdziecie pod TYM linkiem, z roku 2014 - TUTAJ, z 2013 - TU, a z 2012 - TU.

  Sardegna

Wesołych Świąt!


posted by Sardegna on

14 comments

Obiecałam, że pojawię się jeszcze na blogu w Wigilię z życzeniami, więc oto jestem! Nie wiem, jak stoicie z przygotowaniami, ale ja w tym roku postanowiłam przyjąć nieco inną strategię i nie zaharować się na amen. Oczywiście ugotowałam to i owo, posprzątałam cały dom, nie powiem, wczoraj miałam mały kryzys, ale ogólnie postawiałam na święty spokój, odpoczynek i luz. Ostatni czas mnie nie rozpieszczał. W ogóle końcówka tego roku była dla mnie bardzo trudna, dlatego postanowiłam nie dokładać sobie jeszcze więcej pracy tylko dać sobie czas na robienie tego, co lubię.

Kochani! Z okazji nadchodzących Świat Bożego Narodzenia 
chciałabym życzyć wszystkim znajomym i nieznajomym czytelnikom bloga, 
przede wszystkim dużo zdrowia, bo bez tego reszta traci sens. 
A oprócz tego, radości z przebywania z bliskimi, 
świętego spokoju i nadziei na to, 
że Nowy Rok przyniesie realizację marzeń i zamierzonych planów. 
Korzystajcie z czasu wolnego i spędzajcie go tak, jak najbardziej lubicie!


Tradycyjnie dzielę się z Wami życzeniami przekazanymi za pomocą tradycyjnych kartek, mailowo, bądź za pomocą FB. Za wszystkie życzenia bardzo dziękuję!


Kochani! Niech nam się darzy się tylko na święta! Czego Wam i sobie życzę!

Sardegna

"Opowieść wigilijna" Charles Dickens


posted by Sardegna on , , , , ,

15 comments


Wydawnictwo: Promatek
audiobook: czas trwania 3 godziny i 53 minuty  
Moja ocena : 5/6
lektor: Michał Kula


Jako że święta coraz bliżej, trzeba sukcesywnie wprowadzać się w odpowiedni klimat. W listopadzie i w grudniu przeczytałam już dwie lektury, związane z obchodami Bożego Narodzeniem. Zaczęło się od "Świątecznej kafejki" Amandy Prowse, później była "Obietnica pod jemiołą" Evansa, a dziś przyszedł czas na kultową "Opowieść wigilijną"  Charlesa Dickensa. 

Dickens, wspaniały, angielski powieściopisarz, uznawany za jednego z najwybitniejszych przedstawicieli swego nurtu w drugiej połowie XIX wieku, owego czasu, sam zaskoczony był sukcesem swej świątecznej opowiastki. Bardzo klimatyczna "Opowieść wigilijna"  stała się bowiem symbolem obchodów Świąt Bożego Narodzenia i przemiany duchowej, jaka może się dokonać w sercu nawet najbardziej zatwardziałego człowieka.

Różne warianty "Opowieści wigilijnej" znane są chyba wszystkim bez wyjątku. Historia popularna jest  głównie w wersji filmowej, ale także bajkowej, powyższa natomiast została przedstawiona w formie audiobooka. Podobnie, jak to miało miejsce przy innych tytułach, które udało mi się przesłuchać w tym roku za darmo, "Opowieść wigilijną" pobrałam na Audiotece.pl, przy okazji promocji z kodami na darmowe audiobooki. Zauważyłam, że dzięki temu w roku 2016 udało mi się przesłuchać kilka książek, których normalnie pewnie bym nie przeczytała. A dzięki serwisowi Audioteka.pl i Wolnym Lekturom zapoznałam się z kilkoma naprawdę fajnymi tytułami. 

Akcja  Dickensowskiej historii rozgrywa się w noc wigilijną, kiedy to w samotniku - sknerze, egoistycznym kupcu Ebenezerze Scrooge dokonuje się magiczna przemiana duchowa, związana z pojawieniem się w jego mieszkaniu, trzech Duchów Bożego Narodzenia. 

Scrooge jest zgorzkniałym starcem, którego jedynym celem życiowym jest pomnażanie majątku. Jest on bardzo nielubiany w miasteczku, uważany za największego skąpca, jaki tylko może być na świecie. Istotnie, starzec jest bezdusznym egocentrykiem, który nigdy nikomu bezinteresownie nie pomaga, odnosi się w bardzo nieprzyjemny sposób do swoich pracowników, skupiony jest tylko na sobie i swoich potrzebach.
Ebenezer ma jedynego krewnego - siostrzeńca Freda, który przez lata próbuje nawiązać nić porozumienia z wujkiem, jednak Scrogge jest nieprzejednany. Kiedy więc kolejny raz odrzuca propozycję wspólnego spędzenia świat, obrażając przy okazji wszystkich, którzy obchodzą Boże Narodzenie, czara goryczy się przelewa. Nocą Scrooga odwiedza duch Marley'a, jego dawnego wspólnika, który uświadamia mu, że żywot jaki wiedzie nie przyniesie mu nic dobrego. Jakub Marley cierpi bowiem pod ciężarem swoich win, które uczynił za życia i próbuje ostrzec swojego wspólnika od takiego losu. Starzec jest jednak  głuchy na wszelkie rady i dopiero odwiedziny trzech duchów: Ducha Dawnych Świąt Bożego Narodzenia, Ducha Obecnych Świąt i Ducha Przyszłych Świąt Bożego Narodzenia, zmieniają jego pogląd na sprawę.

Każda ze zjaw przenosi starca do kluczowych momentów z jego przeszłości, teraźniejszości i przyszłości. pokazując mu jak kiedyś wyglądało jego życie, jak wygląda obecnie, i jak może wyglądać. Pod wpływem tych doświadczeń Scrooge zmienia swe postępowanie, wprawiając wszystkich w osłupienie. 

"Opowieść wigilijna" to taka historia, bez której obchodzenie Świąt Bożego Narodzenia wydaje się być niepełne. Co daje nam bowiem daje lektura tej opowieści tuż przed świętami? Przypomina, że nikt nie jest samotną wyspą, a nasze zachowanie ma wyraźny wpływ na innych. Przeżyjmy więc dobrze nasze życie, nie  bojąc się robić pozytywnych rzeczy! 

Audiobook jest krótki, więc spokojnie możecie przesłuchać go przy nadarzającej się okazji, na przykład podczas porządków świątecznych bądź dekorowaniu pierniczków. A ja tym optymistycznym i świątecznym akcentem żegnam się z Wami. Mam jeszcze parę spraw do ogarnięcia przed Wigilią, ale zdążę jeszcze pojawić się na blogu razem ze specjalnymi, świątecznymi życzeniami!

Sardegna

Już czytam sam! # 5 Klasyka, czyli kilka baśni braci Grimm i Andersena


posted by Sardegna on , , , , ,

2 comments

Dość dawno publikowałam ostatnie wpisy z serii "Już czytam sam!" (znajdziecie je tu: #1, #2, #3, #4), ale to nie dlatego, że moja Ośmiolatka nic samodzielnie nie czyta, tylko dlatego że sięgała ostatnio po książki, które, albo już na blogu opisywałam ("Martynka", "Winx"), albo są jeszcze w trakcie lektury (czyta teraz namiętnie "dorosłe" "Pamiętniki Księżniczki").

W międzyczasie córka moja przeczytała "Królową śniegu" Hansa Christiana Andersena i kilka baśni braci Grimm. Dlaczego sięgnęła akurat po te tytuły?


Powodem tego był konkurs czytelniczy ze znajomości wybranych baśni, zorganizowany w szkolnej bibliotece. Warunkiem udziału w konkursie było samodzielne przeczytanie lektur, bez pomocy rodziców, a jako że moja Ośmiolatka jest dzieckiem aktywnym i chętnym do wszystkiego, zgłosiła się oczywiście do konkursu. Nie przewidziała jednak, że do przeczytania będzie miała naprawdę sporo tekstu o niewielkim druku, i do tego nie zawsze interesującego. Niestety ... Baśnie braci Grimm mają to do siebie, że w klasycznym tłumaczeniu Marcelego Tarnawskiego, mają zupełnie inną treść, niż wersje bajek, które powszechnie znamy. Weźmy te najbardziej popularne, jak "Czerwony Kapturek", "Królewna Śnieżka" czy "Kopciuszek", czytając je w wersji oryginalnej, można odnieść wrażenie, że to zupełnie inna historia, od tej którą znamy przecież od zawsze.

Zakładam, że takie było założenie organizatorów konkursu, żeby sprawdzić, czy dzieci na pewno samodzielnie przeczytały lekturę, z tego co bowiem powiedziała mi Ośmiolatka, pytania były raczej podchwytliwe, więc jeżeli dziecko opierało się tylko na wersjach bajek znanych z "życia codziennego", mogło się poważnie rozczarować wynikiem konkursu.

W każdym razie, moje dziecko wyszło z założenia, że do konkursu trzeba przeczytać tylko obowiązkowe baśnie i ani strony więcej.  Ja miałam na ten temat inne zdanie, więc korzystając z okazji, że Młoda wypożyczyła z biblioteki cały tom, namówiłam ją na przeczytanie jeszcze kilku baśni dodatkowych.
Ale powiem Wam, jako rodzić, wyszło średnio... Nie wiem, czy czytaliście baśnie braci Grimm w tym klasycznym tłumaczeniu, dla mnie jednak są one brutalne, momentami straszne tak, że czułam się niemal, jak w  horrorze dla dzieci, a nie bajce na dobranoc. Obcinanie nożem pięt i palców w "Kopciuszku", żeby wcisnąć stopę do pantofelka, to tylko jeden z barwniejszych przykładów. Więc nie, nie podobało mi się... Nie namawiałam więc Ośmiolatki do kontynuowania lektury dodatkowych baśni, tylko skupieniu się na konkursowych. 

Podobnie sprawa miała się z "Królową Śniegu". W wersji oryginalnej to bardzo długa i rozwlekła opowieść, z bardzo wieloma wątkami pobocznymi. Pokuszę się nawet o stwierdzenie, że jest nudna, jak flaki z olejem. Dobrze, że moje dziecko ma doskonałą pamięć, bo kiedy po konkursie powtarzała mi "banalne" pytania dotyczące "Królowej..." na połowę nie umiałam odpowiedzieć. Pomyłką jest dla mnie wątek córki Rozbójniczki, nazywanie dziecka przez mamę "bachorem", a nie wspomnę już o męczeniu i straszeniu nożem zwierząt. Jakie to było męczące! A ja byłam tylko słuchaczem...

Ostatecznie Ośmiolatka przeczytała to, co było konieczne do pierwszego etapu konkursu, i ... przeszła do kolejnego! Czeka nas więc powrót do tych baśni, i ponowne, jeszcze bardziej wnikliwe ich przeczytanie. Nie wiem, jak to zniosę...
Sardegna

"Obietnica pod jemiołą" Richard Paul Evans


posted by Sardegna on , , , ,

14 comments


Wydawnictwo: Znak
Liczba stron: 250
Moja ocena : 6/6

"Obietnica pod jemiołą" jest drugą, przeczytaną powieścią świąteczną, mającą za zadanie wprowadzić mnie w odpowiedni nastrój (na pierwszy ogień poszła "Świąteczna kafejka" Amandy Prowse).

Jest to powieść autorstwa, znanego na całym świecie mistrza chwytających za serce obyczajówek, Richarda Evansa, a ja, mimo że mam na półce kilka tytułów Autora, nie miałam jeszcze okazji czytać żadnej jego książki. Wiecie, jak to jest, zawsze jest coś innego do przeczytania, więc i "Obietnica pod jemiołą" czekała u mnie prawie rok w kolejce, bo to właśnie w zeszłym roku przed świętami, miała swoją premierę. 

"Obietnica..." jest piękną opowieścią rozgrywającą się w okolicach świąt Bożego Narodzenia, jednak ten motyw świąteczny jest w sumie tylko tłem do rozgrywających się wydarzeń. Ważniejsze od świąt w tej historii jest to, co rozgrywa się pomiędzy bohaterami, i związane jest z ich trudną przeszłością.

Elisa jest kobietą po przejściach, która w małżeństwie upatrywała schronienia od ojca tyrana i trudnego dzieciństwa. Niestety jej wybranek również okazuje się draniem bez serca, bazującym na jej uczuciach, Elisa jest więc już od paru lat po rozwodzie. Pięć lat wcześniej, kiedy jednak kryzys w jej małżeństwie był jeszcze odległą sprawą, je życie diametralnie się zmienia pod wpływem pewnego, tragicznego zdarzenia, którego kobieta dopuściła się przez swoje niedopatrzenie. Jedna pomyłka, jedno potknięcie na zawsze zmieniają wszystko, a Elise załamana, oskarżona i odrzucona przez wszystkich wokół, znalazła się na skraju załamania nerwowego. Po kilku latach udaje jej się na szczęście uzyskać względną równowagę psychiczną, ale już bez męża, odkupioną więc samotnością i wiecznym wycofaniem.

Pewnego dnia Elisa poznaje Nicolasa, przystojnego prawnika, który składa jej dziwną propozycję, związaną ze zbliżającymi się świętami Bożego Narodzenia. Kobieta trochę z ciekawości, trochę z nudów podejmuje się świątecznej gry, nie przewiduje jednak, że jej decyzja może zmienić stateczne i uzyskane z takim trudem, spokojne życie, w jeden wielki chaos.

"Obietnica pod jemiołą" to oczywiście powieść o miłości, ale jej głównym przesłaniem jest wiara w przebaczenie i znalezienie upragnionego spokoju po dokonaniu życiowego błędu. Jest to także opowieść o tym, jak ukochany człowiek jest w stanie wzmocnić w nas poczucie własnej wartości i pewności siebie, a także dać radość i nadać życiu sens. Ja osobiście nie potrafię sobie wyobrazić, żeby w sytuacji, w jakiej znalazła się bohaterka kiedykolwiek uzyskać równowagę psychiczną i spokój ducha, ale chciałabym wierzyć, że w prawdziwym życiu jest to możliwe. 

Zanim przeczytałam tę powieść, wiele słyszałam o Evansie, który daje swym czytelnikom ciepłe, pełne wzruszeń i emocji, książki. Będąc po lekturze świątecznej "Obietnicy..." mogę potwierdzić, że wszystko się w tym temacie zgadza. Dlatego polecam tę książkę nie tylko na czas świąteczny, bowiem gama emocji, jaką Wam ta opowieść zaserwuje, może towarzyszyć czytelnikom w jakimkolwiek momencie roku.

Sardegna

"Po czym poznasz, że Twój kot spiskuje przeciwko Tobie?" The Oatmeal/Inman Matthew


posted by Sardegna on , , , , ,

No comments


Wydawnictwo: Helion
Liczba stron: 136
Moja ocena : 5/6

Powyższy komiks nie był moim numerem jeden na liście lektur "do przeczytania". Nie planowałam tego, powiem więcej, nie miałam pojęcia, że taki komiks istnieje, do momentu, aż mój mąż przyniósł go z biblioteki ze słowami: "To o naszym kocie". Wtedy musiałam już koniecznie przeczytać i sprawdzić, ile prawdy jest w stwierdzeniu, że mój osobisty Kot spiskuje przeciwko mnie. 

Nasz zwierzak codziennie pokazuje swój charakterek, ale dlaczego ja mam dziwne przeświadczenie, że wszystko co dzieje się w domu i jest związane z jego aktywnością, wymierzone jest w moją stronę. Dlaczego kubki, ksiażki, pudełka i poduszki innych domowników leżę sobie spokojnie na miejscu, nie wadząc nikomu, natomiast moje nieustannie ulegają jakiejś destrukcji. Dlaczego mój Kot nie chce się przytulać, kiedy ja mam na to ochotę, nie chce leżeć w swoim legowisku, bagatela - nie takim tanim, nie chce drapać po drapaku, tylko woli używać sobie na moim regale i fotelu? Dlaczego swoje ostre zęby i pazury testuje właśnie na moich nogach, kiedy ma jeszcze do wyboru trzy inne pary? Czy to przypadek?  

Po lekturze wiem, że w tym wypadku nie ma przypadku! Tak owszem, Kot spiskuje przeciwko mnie, i to w każdej myśli, i w każdym momencie swojego żywota. Praktycznie każdy koci wyczyn ma swój cel, a żadna myśl pojawiająca się we włochatej głowie nie jest przypadkowa.

Ale tak na poważnie, "Po czym poznasz, że Twój kot spiskuje przeciwko Tobie" nie jest może jakimś arcydziełem, jeśli chodzi o wartość humorystyczną, ale ma kilka fajnych momentów. Zwłaszcza kiedy to Twój Kot myśli, że jest pumą, albo co jest w stanie zrobić, żeby zwrócić Twoją uwagę. Większość ilustracji mnie rozbawiła, choć muszę przyznać, że nie wszystkie reprezentują poczucie humoru, które lubię i mam wrażenie, że kilka z nich było tworzone na siłę.

Komiks przeznaczony jest dla miłośników kotów, wskaże, co tak naprawdę ma na myśli nasz pupil, kiedy wyczynia w naszym domu swe harce. Jest to fajna propozycja dla opiekunów, którzy właśnie zastanawiają się, czy ich Kot specjalnie robi im na złość, czy to może kwestia przypadku. Ta książka rozwieje wszelkie wątpliwości.

Autor komiksu, Matthew Inman jest jeszcze twórcą innych projektów, napisanych w podobnym stylu. Nie sądzę, żebym została jego wielką fanką, niemniej jednak ciekawie było zapoznać się z tym kocim, ilustrowanym poradnikiem. Myślę, że ta propozycja może spodobać się tylko prawdziwym kociarzom, którzy są w stanie wiele wybaczyć swoim pieszczoszkom. Bez względu na dokonane zniszczenia, powiedzcie sami, czy takiego Potwora można nie kochać?


Sardegna

Książkowe podsumowania Sardegny cz.1 - 10 najlepszych okladek książek, przeczytanych w 2016


posted by Sardegna on

18 comments

Wiecie, że podsumowania pisane pod koniec roku, to posty, jakie lubię najbardziej. Uwielbiam je czytać, jak i tworzyć.  Dziś zapraszam na pierwszy wpis z tej serii, dotyczący książek o najładniejszych okładkach, przeczytanych przez mnie w roku 2016. Podobny okładkowy ranking powstał w zeszłym roku, dlatego zainteresowanych odsyłam do tamtego wpisu (TUTAJ). Jak to z tymi okładkami jest? Wbrew pozorom jest to dla mnie ważny aspekt, którym kieruję się podczas wyboru lektury, choć nie jest na pewno najważniejszy. Wiem, że nie powinno oceniać się książki po okładce, ale sami przyznajcie, nie znam kogoś, komu by się, choć raz to nie zdarzyło... Mój ranking 10 książek z 2016 roku, ułożony jest według kolejności, w jakiej je przeczytałam: 

"Obca"  Diany Gabaldon to pierwszy tom serii o "ponadczasowym" związku Clarie, kobiety żyjącej w czasach powojennych XX wieku i XVIII wiecznego Szkota, Jamiego Frasera. Magia, pradawne wierzenia, czary, szkockie klany, niebezpieczeństwo, walka o władzę, a do tego wielka miłość, nie zważająca na żadne różnice, pochodzenie, a nawet rok urodzenia. Okładka "Obcej" wspaniale pasuje do treści. Zresztą cała seria o Clarie jest utrzymana w podobnym klimacie. Książki są opasłymi tomiskami, o aksamitnych okładkach z wytłoczonymi na nich symbolami. Dzięki temu przypominają jakieś dawne księgi wierzeń i pięknie prezentują się na półce.



"Sekret zegarmistrza" Renaty Kosin to nietuzinkowa, ciekawa i dobrze skrojona powieść, z wątkiem tajemnicy rodzinnej, nawiązująca do ciekawych postaci historycznych i fascynujących miejsc. Historia, która opiera się na poszukiwaniu odpowiedzi zawartej w rodzinnej pamiątce, wciąga czytelnika już od pierwszej strony. Autorka słynie zresztą z tego, że jej powieści mają charakter, klimat i kręcą się właśnie wokół jakiegoś artefaktu. Okładka książki pięknie współgra z treścią, sugeruje, jaki przedmiot będzie sercem tej historii i zachęca do jak najszybszego sięgnięcia po tą powieść.




"Naga Góra" Reinholda Messnera to książka, która, jak każda wysokogórska, ma dla mnie bardzo wielkie znaczenie. Książki z górskiej serii zachwycają mnie zazwyczaj piękną okładką i nie inaczej było w tym wypadku. Okładka ze szczytem Nanga Parbat, majestatycznym, groźnym, olbrzymim, trochę tajemniczym, niewidocznym, przez to ukrycie w chmurach, i z rozpostartym nad nim ciemnym, burzowym niebem, idealnie odzwierciedla klimat książki. Z taką górą, piękną choć śmiertelnie niebezpieczną, zmagał się Reinhold Messner, a jego sukces, związany z pierwszym wejściem na szczyt, przyćmiła utrata najbliższego towarzysza - brata Guntera. "Naga Góra" to wspaniała lektura dla czytelników zafascynowanych górskimi wyprawami.


"Cztery rzęsy nietoperza" Hanny Kowalewskiej to szósta część kultowej serii o Zawrociu, na którą Autorka kazała czekać swym czytelnikom bardzo, bardzo długo. Wyczekiwana kontynuacja została wydana przez Wydawnictwo Literackie, a  nie jak do tej pory przez Zyski i S-ka, a dzięki zmianie wydawniczej, doszło do tego, że seria nabrała świeżości i drugiego życia. Powieść ma skromna, ale klimatyczną okładkę, trochę oszczędną w wyrazie, jest jednak dokładnie taka, jaka powinna być, żeby pasować do treści. Jest trochę tajemnicza, trochę delikatna, jak cała seria i główna bohaterka Matylda. Jeżeli ktoś jeszcze nie czytał serii o Zawrociu, kolejny już raz, serdecznie polecam!


"Biała Rika" Magdaleny Parys to powieść, która na pewno znajdzie się także w moim zestawieniu najlepszych książek, przeczytanych w roku 2016. Skromna okładka idealnie współgra z treścią, bowiem siła tej książki leży właśnie w jej skromności i oszczędności wyrazu. Okładka trochę sugeruje o czym książka będzie opowiadać. Daje sygnał, że będą to powiązania rodzinne, łączniki pomiędzy teraźniejszością, przeszłością i przyszłością, a ja im częściej o Rice myślę, tym utwierdzam się w przekonaniu, że jest to genialna książka, którą z całego serca Wam polecam.




"P.S. Nie szukajcie mnie" Leeny Parkkinen to książka, która okazała się dla mnie wielkim zaskoczeniem. Rzadko kiedy czytam powieści fińskich autorów, które do tego nie są kryminałami, więc tym bardziej lektura mnie pozytywnie zaskoczyła. Tak, jak surowy jest klimat skandynawski, tak i ta opowieść jest surowa, trochę nieokrzesana, ale przez to oryginalna i zupełnie odmienna od powieści amerykańskich. Dwie bohaterki, których różni dosłownie wszystko, podążają w drogę, aby odnaleźć prawdę. Każda z nich oczywiście szuka czegoś innego, ale losy kobiet złączą się na zawsze. Na okładce znajduje się wyjątkowy samochód - symbol ich wolności i niezależności. Lubię takie książkowe niespodzianki, które w żaden sposób nie zapowiadają się na niesamowitą lekturę, którą okazują się ostatecznie być.

"Jak powietrze" Agaty Czykierdy - Grabowskiej to książka z gatunku young adult, na która może jestem i trochę za stara, ale nie ukrywam, że jej lektura sprawiła mi wielką radość. Taka też jest okładka książki: świeża, pozytywna, z dobrą energią, idealnie pasuje do relacji i emocji, które dotyczyć będą młodych bohaterów powieści. Piękne zdjęcia (słabość mam zwłaszcza do tego, leżącego w środkowej części), lekkie, świeże, tak jak pierwsza,prawdziwa miłość, która stawia czoło wszelkim przeciwnościom losu. 





Okładka "Pracowni Dobrych Myśli" Magdaleny Witkiewicz pasuje do książki, jak chyba żadna inna! Zresztą parę tygodni przed premierą powieści, sama Autorka zmieniła koncepcję okładki, kiedy zobaczyła powyższe zdjęcie. Książkowa Pracownia Dobrych Myśli również znajduje się za przeszklonymi, niebieskimi drzwiami, na parterze starej kamienicy, a jej mieszkańcy- mieszanka niesamowitych charakterów i osobowości, którym życie płata niejednego figla, wspierają się i stanowią niesamowitą grupę przyjaciół. Książa jest ciepłą, pozytywną opowieścią, niosącą radość, którą czuje się z każdym kolejnym rozdziałem.


 "Trzeci biegun"  to książka opisana przeze mnie niedawno, bo w listopadzie, ma piękną, inspirującą okładkę, wspaniale oddającą charakter podróży Marka Kamińskiego po Europie Środkowej i Zachodniej. Symbolem nawiązuje także do szlaku św. Jakuba, sugerując cel wędrówki pielgrzyma. Okładka, podobnie, jak cała książka ma w sobie ciepło i dobrą energię, która pokazuje, w jaki sposób droga do Santiago de Compostela wpłynęła na postrzeganie świata przez Autora i jego przemianę duchową. Książka w ogóle jest cudnie wydana. A brawa za to należą się Wydawnictwu Agora.



Jako ostatni w zestawieniu znalazł się  "Rewers". Okładka tej antologii kryminalnej wydanej przez Czwartą Stronę, może wydawać się najbardziej ubogą, w porównaniu w powyższymi książkami. Dla mnie jednak ma w sobie coś i fajnie oddaje charakter książki. Wbrew pozorom nie jest łatwo dobrze zaprojektować okładkę zbioru opowiadań. Musi ona zawierać coś, co będzie sugerowało wspólny mianownik prezentowanych historii, a do tego nie może być zbyt banalna. W przypadku "Rewersu" pokazanie miast w postaci punktów na mapie, połączenie ich z nazwiskami autorów, jest genialne w swej prostocie. Bardzo mi się to rozwiązanie spodobało.



Gdybym jednak wśród tej dziesiątki miała wybrać mój numer jeden, byłaby to bezsprzecznie "Naga Góra". No cóż... mam słabość do ośmiotysięczników i ich historii...

Wydawnictwo: Wydawnictwo Dolnośląskie
Liczba stron: 296

Zgadacie się z moim rankingiem? A jakie jest Wasze zestawienie najlepszych okładek książek, przeczytanych w tym roku?

Sardegna

"magisterkowalski.blog" Tomek Kowalski, Agnieszka Korpal


posted by Sardegna on , , , , ,

8 comments


Wydawnictwo: Stapis
Liczba stron: 364
Moja ocena : 6/6

Wiadomo nie od dziś, że książki o tematyce wysokogórskiej są moją czytelniczą miłością. W tym roku przeczytałam ich kilka ("Jak wysoko sięga miłość? Życie po Broad Peak", "Naga Góra", "Kukuczka" , "Nanga Parbat. Śnieg, kłamstwa i góra do zdobycia" oraz powyższą "magisterkowalski.blog"), cztery czekają na półce ("Od początku do końca" Olgi i Piotra Morawskich, "Atak rozpaczy" Artura Hajzer oraz "Okrutny szczyt. Kobiety na K2" Jennifer Jordan, Beck Weathers), a o tych kilkunastu, które bym chciała mieć, a nie mam, nawet nie wspomnę...

Brałam nawet ostatnio udział w jakimś konkursie, w którym pytano mnie o najpiękniejsze, a zarazem najbardziej niebezpieczne miejsce na Ziemi. Oczywiście pisałam o ośmiotysięcznikach, bo góry mam w głowie i w sercu. Sięgam po kolejne książki z tej serii, zagłębiając się w osobiste zwycięstwa i dramaty lodowych wojowników. Przeżywam każdy sukces i każdą porażkę. Czasami odchorowuję emocjonalnie te historie, ale po chwili sięgam po następne.

Pisałam już nie raz, że historią, którą najbardziej przeżywam ostatnimi czasy (choć od jej zakończenia minęło już ponad trzy lata) jest pierwsze, zimowe wejście na Broad Peak w marcu 2013 roku. Czterem polskim wspinaczom udało się zdobyć szczyt, jednakże dwóch z nich na zawsze pozostało w górach. O Macieju Berbece i jego historii pisałam przy okazji lektury książki "Jak wysoko sięga miłość? Życie po Broad Peak", o drugim zdobywcy - Tomku Kowalskim, jest właśnie ta książka. 

Wyprawa na Broad Peak była dla Tomka Kowalskiego, najmłodszego z ekipy, sympatycznego, zawsze uśmiechniętego chłopaka, spełnieniem kolejnego marzenia. Jako człowiek pełen pasji, miłości do życia i pokonywania swoich kolejnych ograniczeń, spędzał czas bardzo aktywnie, brał udział w ekstremalnych zawodach, biegał w ultramaratonach, wspinał się na skałki i podróżował. W półtora roku objechał świat, zdobył sześć z dziewięciu najwyższych szczytów Korony Ziemi, w 28 dni wszedł na szczyty czterech siedmiotysięczników Śnieżnej Pantery, pokonał ponad stukilometrowy masyw Denal w Ameryce Północnej, a także, podczas jednej wyprawy, zdobył trzy najwyższe szczyty Ameryki Południowej. 

"magisterkowalski.blog" jest właśnie o Tomku, który przepełniony był pasją do tego, co robił i miał wielki głód życia, jakby podświadomie wiedział, że niewiele czasu zostało mu na realizację marzeń. Książka powstała na bazie bloga, którego Tomek założył w 2008 roku na potrzeby własne i do komunikacji z bliskimi, bowiem wybierał się na pierwszą poważną wyprawę do Argentyny i chciał informować o swoich postępach na bieżąco. Zapiski pojawiały się na blogu przez kolejne lata z różną częstotliwością, jednak Tomek przekazywał w nich zawsze to, co najważniejsze: swoją pasję, wyrażaną w opisywaniu kolejnych osiągnięć i sportowych wyczynów. Blog ten służył mu do komunikacji także podczas jego wyprawy na Broad Peak, a w ostatnich wpisach znajdują się zapiski utworzone właśnie w bazie w Karakorum.

Jednak "magisterkowalski.blog" to nie tylko historia Tomka, wyłaniająca się z blogowych zapisków. Opowieść została uzupełniona historią Agnieszki Korpal, dziewczyny podróżnika, rowerzystki, biegaczki, triathlonistki, jego wielkiej miłości, z którą dzielił swe sportowe pasje. Agnieszka dzieliła zainteresowania Tomka i akceptowała jego kolejne, szalone pomysły. Wspólnie wyruszali w góry, brali udział w ekstremalnych zawodach, zajmując wysokie noty w rankingu, jednak wyprawa na Broad Peak rozdzieliła zakochanych na zawsze. 

Po śmierci Tomka, Agnieszka postanowiła stworzyć książkę o Tomku i dla Tomka (napisanie książki było jednym z marzeń chłopaka), uzupełniając jego blogowe zapiski, swoją historią, i historią ich miłości. Całość stała się więc obrazem związku tych dwojga, a także taką nietypową biografią Tomka Kowalskiego. Trochę chaotyczną, zakręconą, ale przez to prawdziwą, bo taki właśnie ten człowiek był. Część napisana przez Agnieszkę przesycona jest emocjami, którymi ich związek był przepełniony, choć może w zapiskach Tomka tego nie widać, bo są one bardziej rzeczowe i skupione na sporcie. Jednak gdzieś pomiędzy wierszami jego wpisów widać, jak ważna była dla niego Agnieszka, i jak wiele planów na przyszłość z nią wiązał.

Historia przerwanej miłości, mimo całej swej tragedii, niesie za sobą pozytywne przesłanie. Przede wszystkim pokazuje, że trzeba podążać za swoimi marzeniami, kochać życie i umieć czerpać z niego pełnymi garściami. Myślę, że Agnieszce Korpal pięknie udało się pokazać, jakim człowiekiem był Tomek, a on sam byłby pewnie zadowolony z tego, że mógł stać się inspiracją do pięknego życia.

Sardegna

"Immunitet" Remigiusz Mróz


posted by Sardegna on , , , ,

8 comments


Wydawnictwo: Czwarta Strona
Liczba stron: 646
Moja ocena : 6/6

W zeszłym tygodniu skończyłam "Immunitet" i ośmielę się stwierdzić, że jest to najlepsza cześć, z całej serii o Chyłce i Zordonie. No może za wyjątkiem "Kasacji", która jednak jest nieporównywalna, bo pierwsza, najbardziej zaskakująca i świeża. 

Już przy okazji "Zaginięcia" i "Rewizji" pisałam, że trochę brakuje tym częściom do oryginalności tomu pierwszego, natomiast powyższa powieść bardzo mnie pozytywnie zakończyła. Mam wrażenie, że swój sukces zawdzięcza temu, iż dałam książce czas i zrobiłam odstęp pomiędzy kolejnymi tomami. "Rewizję" przeczytałam we wrześniu i na początku od razu chciałam sięgnąć po "Immunitet", ale po zastanowieniu stwierdziłam, że muszę dać bohaterom trochę luzu. I powiem Wam, to była bardzo dobra decyzja. 

Po celowej przerwie zabrałam się więc za "Immunitet" i praktycznie w nocy skończyłam go czytać. Co, jak wiecie, nie jest taką oczywistą sprawą, zważywszy na to, że książka ma ponad 600 stron. 

"Immunitet" jest kontynuacją przygód charyzmatycznej prawniczki Joanny Chyłki i jej aplikanta Kordiana Oryńskiego, wiąże się więc oczywiście z poprzednimi tomami serii, jednakże główny wątek prawniczy jest zupełnie nowy. Sytuacja, w jakiej znalazła się Chyłka, po załamaniu nerwowym i kryzysie związanym z poprzednią sprawą (opisaną w "Rewizji") jest niezwykle trudna. Prawniczka ląduje w szpitalu po zatruciu alkoholowym, ale niedługo będzie dane jej odpoczywać, bowiem już w szpitalu zgłasza się do niej kolega ze studiów, Sebastian Sendal, obecnie najmłodszy sędzia Trybunału Konstytucyjnego, który zostaje oskarżony o morderstwo dokonane przed ośmioma laty. Sendal prosi Joannę o pomoc, ponieważ wie, że tylko ona, charyzmatyczna, bezkompromisowa i nie bojąca się nikogo i niczego, prawniczka, da radę wybronić go z tej opresji.

Chyłka podejmuje się tego zadania, jednakże prowadzenia sprawy nie ułatwia sam klient, który nie ma zamiaru z nikim współpracować. Zataja wiele faktów związanych z tym, co działo się w roku 2008, a także z jego obecną sytuacją zawodową i osobistą. Chyłka i Oryński oczywiście działają globalnie, docierają do najbardziej niewygodnych faktów, wyciągając informacje z każdego, kto mógłby coś o sprawie wiedzieć, przy okazji narażając się wszystkim wokoło.

Nowe światło na sprawę rzuca także pewna prowokacja polityczna, a jak wiadomo, i jak mówi nam okładka książki: "Tam gdzie polityka spotyka się z prawem, kończy się wszystko inne". Oczywiście Chyłka i w politycznej sprawie jest bezkompromisowa i nie ma zamiaru poddać się żadnym naciskom. Podobnie zresztą, jak Zordon, który będąc aplikantem, nauczył się już od swej mentorki tego i owego Prawnicy kładą wszystko na jedną kartę, żeby wybronić swojego klienta, patrząc tylko na boki, komu tym razem zajdą za skórę.

W "Immunitecie" trochę bardziej będzie nam dane poznać Chyłkę. Autor odkrył przed czytelnikami kilka kart z jej historii, będziemy mogli więc dowiedzieć się czegoś więcej o jej przeszłości i ojcu, Filipie Obertale. O niewielki kroczek do przodu posunie się także relacja bohaterów, która chyba najbliżej celu była w "Zaginieciu". Jednak, jak to z Chyłką bywa, jeden krok naprzód, do jej "oswojenia" powoduje, że prawniczka stawia od razu dwa kroki do tyłu. Nie zdziwi więc nikogo zakończenie, jakie przewidział dla tej pary bohaterów, Remigiusz Mróz. Choć jednak nie. Zakończenie zwali Was z nóg!

Jestem bardzo ciekawa, jak Autor rozwinie ten dramatyczny wątek, kończący "Immunitet", i kiedy (jeśli w ogóle), da Chyłce i Oryńskiemu trochę spokoju. Nie wiem, czy wiecie, ale prawnicza seria Mroza ma zostać zekranizowana. To będzie coś! Oby tylko aktorzy temu zadaniu podołali!

Sardegna

"Niepokorna" Madeline Sheehan


posted by Sardegna on , , , , ,

10 comments


Wydawnictwo: Czwarta Strona
Liczba stron: 317
Moja ocena : 4/6

Nie wiem, czy powinnam tak zaczynać, bo to chyba niezbyt stosowne, ale mówię całkiem serio: "Niepokorna" to tak śmieszna książka, że aż w swej śmieszności fajna! Nigdy nie pomyślałabym w taki sposób o powieści, która ma taką, oczywistą i sugestywną okładkę (w końcu kilka erotyków już w życiu przeczytałam), jednakże ta historia jest tak przedziwna, tak nienormalna, że aż w swej "dziwności" interesująca.

Pisząc ten tekst, nie potrafię opanować się od śmiechu, bo w sumie to nie wiem, czym tak naprawdę jest ta książka. Nie można jej nazwać romansem, komedią, czy nawet jakimś lekkim, babskim czytadłem. Może to być powieść erotyczna, ale tak bardzo nietypowa, że nie wiem, czy to dobre określenie. Są sceny seksu, jest namiętność i buzujące w bohaterach emocje, ale na wszystko to trzeba popatrzeć z dużym przymrużeniem oka, inaczej nie da rady, serio! Naprawdę trudno jest mi ubrać w słowa charakterystykę tej książki, bo nie mam pojęcia, co mam o niej myśleć. Czy Autorka napisała tę historię tak na poważnie? Czy to może jakiś eksperyment społeczny?

Bohaterami opowieści są: harleyowiec Cole West, zwany Deus, przywódca klubu motocyklowego Hells Horsemen, oraz Ewa Fox, córka prezesa innego klubu - Silver Demons. Oboje wychowani przez harleyowców, w klubie praktycznie się urodzili i spędzili całe życie. Jak się teraz możecie domyśleć, między nimi zaiskrzy na dobre, a uczucie będzie gorące, pełne namiętności i buzujących emocji. 

I prawie macie rację. Prawie robi jednak dużą różnicę, bo niby wszystko jest normalnie i standardowo, ale nie do końca. Po pierwsze: kiedy bohaterowie spotykają się pierwszy raz, Ewa ma lat 5 (tak, dobrze widzicie, PIĘĆ), a jej ukochany 23. Dobrze, że początkowo ta relacja jest zupełnie niewinna, bo inaczej musiałabym wysadzić książkę przez okno. Bohaterowie spotykają się jeszcze co parę lat, przy kilku motocyklowych okazjach, ale iskrzyć pomiędzy nimi zaczyna dopiero, kiedy Ewa kończy lat 16 (uff, na szczęście). Osiemnastoletnia różnica lat, pomiędzy bohaterami, zaczyna się zacierać, a romans kwitnąć. (okej, do tego momentu jakoś to jeszcze ogarnęłam, choć z trudem).

Po drugie: oba kluby motocyklowe są ze sobą skłócone, więc związek córki szefa jednego klubu, ze znienawidzonym prezesem klubu drugiego, jest prawie tak dramatyczny i zakazany, jak związek Romea i Julii. Nie dziwi więc, że relacja ta jest utrzymywana przez bohaterów w tajemnicy, ale spokojnie, tylko przez pierwszych ... 20 lat ...
Po trzecie: gdzieś tam w trakcie tych mijających dwóch dekad, Ewa odwiedza Deusa w klubie, albo Deus odwiedza Ewę i spędzają oni ze sobą upojne chwile, kłócąc się lub godząc, według potrzeb. 

Ale, ale! To jeszcze nie koniec ich niesamowitych przygód. Ewa, wiedząc, że ma nikłe szanse na stały związek ze swym ukochanym (który swoją drogą, tak ją kocha, że co chwilę zdradza z innymi kobietami, przebywającymi w klubie - no ale przepraszam, to jest przecież święte prawo harleyowców - więc nie powinna się o to czepiać), wychodzi za mąż, za chłopaka przeznaczonego jej od lat, protegowanego przez ojca - Frankiego. 

Wszystko spoko, tylko owy Frankie to nieokrzesany, agresywny typ, który w Ewie upatruje sens swojego życia i jest w niej obsesyjnie zakochany. Maltretuje ją więc psychicznie, uzależniając od siebie. Ewa rozdarta jest między poczuciem obowiązku a uczuciami, uświadamia sobie jednak, że jej los jest już przypieczętowany.

Spokojnie moim drodzy, to tylko zaczątek tego, co szykuje Autorka w "Niepokornej". Dobrze, że przynajmniej Ewa ma charakter (choć nie przez całą książkę, ale rozumiem, że nie można mieć wszystkiego) i zazwyczaj potrafi postawić na swoim, bo Deus to konkretnie nieprzyjemny gość, którego nie da się lubić. Źli chłopcy w takich powieściach, mają zazwyczaj wzięcie u czytelniczek, niestety Deus jest tak antypatyczny, że nie znalazłam w nim żadnej iskierki charakteru i cechy, która mogłaby się komuś spodobać. Ma wielkie ego, zadaje się z wszystkimi kobietami, jakie tylko staną na jego drodze, co chwilę wyzywa swoją ukochaną od "suk". Dlatego autentycznie nie mam pojęcia, o co w związku tych dwojga bohaterów, naprawdę chodziło...

W ogóle w całej tej historii wszyscy naokoło uprawiają seks, no bo do tego, według Autorki, służy klub motocyklowy. Jeszcze do prania brudnych pieniędzy i nielegalnych przestępstw. Ostrzegałam, że będzie dziwnie...

Mimo że lektura zajęła mi parę godzin i nie była jakaś wymagająca ode mnie uwagi, kilkakrotnie musiałam ją odłożyć, bo z niedowierzaniem kręciłam głową. Czy ta Autorka to tak na serio? Czy ktoś to traktuje poważnie? Niektóre sceny są tak nieprawdopodobne, że aż śmieszne, a najlepsze, że w tej całej śmieszności i dziwności ta książka może się podobać! W końcu wielkie emocje, miłość na przekór wszystkim, współcześni Romeo i Julia, zawsze mają wzięcie.

"Niepokorna" jest wulgarna, momentami brutalna, jest też nieprawdopodobna i śmieszna. Przeczytałam ją bardzo szybko, bo jak wiadomo, takie książki, czyta się ekspresowo. Sam pomysł na fabułę jest niezgorszy, natomiast na resztę trzeba patrzeć przez wielki pryzmat luzu i poczucia humoru. Inaczej to naprawdę nie ma większego sensu.

Sardegna

"Piżamorama. Nowy York" Frederique Bertrand


posted by Sardegna on , , , , ,

2 comments

Nie wiem czy pamiętacie, ale przy okazji wpisu o wrześniowych Śląskich Targach Książki, pisałam o niedzieli spędzonej w towarzystwie mojej Ośmiolatki, kiedy to razem przechadzałyśmy się po stoiskach targowych, buszując między książkami dla dzieci i wymianą, organizowaną przez ŚBKów. Moje dziecko, które jest wielkim fanem książek wszelakich i wszelkich książkowych gadżetów, na tych katowickich targach, miała tylko jedną, jedną rzecz w głowie: książeczki przestrzenne, prezentowane na stoisku Wytwórni. Od momentu kiedy zobaczyła te z serii "Piżamorama" Nowy Jork i Paryż, zawierające ilustracje ruchome, wprawiane w ruch pod wpływem nałożenia na obrazek charakterystycznej folii, oszalała na ich punkcie. Nic więcej ją już na targach nie interesowało. Po każdym kolejnym przejściu pomiędzy stoiskami, patrzyła na mnie błagalnie prosząc, żebyśmy wróciły do Wytwórni i pooglądały jeszcze te cuda.


Z jednej strony strasznie mnie to zdziwiło. Taki banał, a tak ją ciekawi? Później jednak przemyślałam sprawę i doszłam do wniosku, że w związku z tym, iż moje dziecko ma dość poważną wadę wzroku, ograniczająca widzenie przestrzenne, moje dziecko, pierwszy raz w swoim ośmioletnim życiu, mogla taki przestrzenny ruch zobaczyć na własne oczy. To mnie ostatecznie przekonało i postanowiłam zainwestować w "Piżamoramę", a wybór Ośmiolatki padł na Nowy York.  

Książeczka ta zawiera bardzo mało tekstu, ponieważ podstawę stanowią ilustracje, ale są one dość nietypowe. W sumie składają się tylko z paru kolorów: czarnego, białego, czerwonego, żółtego, niebieskiego i odcieni szarości. Obrazki nie są jakieś super skomplikowane, powiedziałabym nawet, że są banalnie proste, ilustrują one podróż chłopczyka do Nowego Yorku, ale wszystko dzieje się w czasie snu. Chłopczyk w piżamce przenosi się do pełnego zgiełku i tętniącego życiem, miasta, w którym jest natłok ulic, wielkie lotnisko, szumu samochodów oraz mnóstwo świateł i ludzi, poruszających się szybko, jak mrówki w mrowisku.

Przeglądając książkę mamy wrażenie, że obrazki same w sobie nie są jakieś szczególne. Zabawa zaczyna się jednak w momencie kiedy zaczynamy wprawiać ilustracje w ruch, nakładając na strony specjalną folię, umieszczoną w zakładce na pierwszej stronie książki. Kiedy folię przykrywa obrazek, samochody poruszające się po ulicy zaczynają się poruszać. W budynku zapalają się i gasną światła, ludzie chodzą po chodnikach, samoloty kołują po lotnisku, wszystko zaczyna się ruszać, drgać i pulsować. 

Cały ruch oparty jest na starej technice animacji "ombro cinema", polegającej na iluzji optycznej. Paskowana folia kładziona na poszczególne elementy ilustracji powoduje, że one ożywają i stają się ruchome. Niby nic nadzwyczajnego, jest to bardzo prosta technika, w sumie jak się dobrze zastanowić, to znana nam dorosłym, z dzieciństwa. Jednak, jak widać dla dzieci to jest coś zupełnie odkrywczego, niesamowitego, coś wyjątkowo świeżego, nieznanego i przez to fascynującego. 


Zdjęcia nie oddają niestety za dobrze charakteru tej animacji. Musicie uwierzyć mi na słowo, że efekt jest niesamowity!

Chłopczyk w piżamie w paski wędruje wśród animacji po Nowym Yorku, a mały czytelnik wkręca się w ten pulsujący świat, w tę intensywną metropolię, razem z nim. Nie dziwi więc już fakt, że moje dziecko, jak urzeczone wpatrywało się w karty "Piżamoramy"

Faktycznie po paru dniach nastąpił przesyt, więc schowałam książkę na jakiś czas, żeby wyjąć ją ponownie po kilku tygodniach. Wtedy fascynacja rozkręciła się na nowo. Młody podszedł równie entuzjastycznie do tej książki, jak jego siostra, mogę więc być spokojna - decyzja o zakupieniu "Piżamoramy" okazała się słuszna. 

Wydawnictwo Wytwórnia ma jeszcze w swoim asortymencie "Paryż", z tej samej serii, a także wiele innych książeczek z ruchomymi ilustracjami, przestrzennymi obrazkami, nakładkami czy foliami. Niektóre zawierają edukacyjne ćwiczenia i zabawy, inne są po prostu pięknie wydanymi książeczkami do oglądania. Wytwórnię charakteryzuje interesująca grafika i staranne wydanie, niestety kwestią zaporową jest cena. Na szczęście można zaopatrzyć się w wybrane produkty na przykład na targach, kiedy to książki oferuje się ze znaczną zniżką. Targi sprzyjają też oglądaniu, dotykaniu, nakładaniu folii na wybrane obrazki. Można wtedy poczuć wszystkie atrakcje na własnej skórze. 

Jako matka dziecka z wadą wzroku mogę zaświadczyć, że takie oglądanie przestrzenne urozmaica ćwiczenia wzroku do bliży, natomiast poza wartością edukacyjną, książeczka daje wielką frajdę dziecku i myślę, że to jest jej największą zaletą. Dzisiaj mikołajki. Rozejrzyjcie się za "Piżamoramą" od Wytwórni. Taki prezent na pewno będzie niebanalny.

Sardegna

"Dom na Wyrębach" Stefan Darda


posted by Sardegna on , , , ,

14 comments


Wydawnictwo: Videograf
Liczba stron: 330
Moja ocena : 6/6

Od dawna słyszałam wiele dobrego o powieściach pana Stefana Dardy. Autora kojarzyłam w prawdzie z FB, gdzie często kontaktuje się ze swoimi czytelnikami, ale nie miałam jakoś okazji przeczytać żadnej jego książki. Wiecie, jak to ze mną jest: jeśli wszyscy danego autora znają i czytają, tylko nie ja, czuję się z tym nieswojo i muszę za wszelką cenę coś z tym zrobić. 

Z pomocą przyszło wydawnictwo Videograf, dzięki któremu udało mi się zapoznać z pierwszą powieścią Autora. "Dom na Wyrębach" to odrębna, indywidualna historia, nie należąca do żadnego cyklu, a zaznaczam ten fakt, bowiem kolejne książki Autora należą już do serii "Czarny Wygon", o której napiszę później. 

"Dom na Wyrębach" to mega klimatyczna książka. Już okładka sugeruje, że będzie to coś dobrego - powieść grozy utrzymana w klimacie Stephena Kinga - czy może być lepsza rekomendacja? Wszystko to zachęciło mnie jeszcze bardziej do lektury, i powiem Wam, że książka rzeczywiście zrobiła niesamowite wrażenie! Przeczytałam ją w dosłownie dwie godziny, porzucając na tę okazję wszystkie inne czynności. Powiem więcej, bałam się i to konkretnie! Byłam akurat sama w domu, a mój kot, jak na złość, zaczął się jakoś niespokojnie zachowywać. Rzadko kiedy, aż tak poddaję się atmosferze strachu wykreowanej w powieści, czujecie więc już, jaka musi to być klimatyczna książka? 

Powieść utrzymana jest w atmosferze grozy, niepokoju i ciągłego napięcia. Mimo że nie jest to historia krwawa, brutalna czy bardzo ostra, cały klimat oparty jest na niedomówieniach, na tym, co czytelnik sobie wyobraża, przeświadczeniu, co mogłoby się zdarzyć, co się już zdarzyło, ale wcale nie zostało w książce opisane. Takie historie, które nie są zbyt dosłowne i pozostawiają wiele samej wyobraźni czytelnika, lubię najbardziej. A jeżeli do tego są bardzo realne, dziejące się tuż obok nas, to już w ogóle niesamowicie to na mnie działa.

Bohater "Domu na Wyrębach", Marek Leśniewski, to typowy mieszczuch, który dość burzliwym rozwodzenie z żoną, postanawia wyprowadzić się na wieś. Po okazyjnej cenie kupuje zaniedbany dom w małej wiosce Wyręby, niedaleko Lublina, a miejsce wydaje się być spełnieniem jego marzeń. Cichy domek w spokojnej okolicy, otoczony lasem, daje mu wytchnienie i upragniony święty spokój, w tej sielance jest jednak mały problem. Wyręby są praktycznie odcięte od świata, bo tak naprawdę były kiedyś starą, niemiecką osadą, która została wysiedlona po wojnie, a ostały się po niej obecnie tylko dwa domy. Jeden z nich jest własnością Marka, natomiast drugi, stojący po sąsiedzku zamieszkały jest przez nieco zdziwaczałego sąsiada, pana Jaszczuka.  

Bohater jest jednak tak zachwycony swoim nowym siedliskiem, że nie przejmuje się w ogóle odizolowaniem i obecnością ekscentrycznego sąsiada. Z czasem jednak pojawiają się pierwsze oznaki niepokoju. Marka dochodzą słuchy, że jego sąsiad ma niechlubną przeszłość, poza tym Jaszczuk wydaje się nigdy nie sypiać. Do tego, ktoś włamuje się do domu Leśniewskiego, pod jego nieobecność, a on sam zaczyna miewać koszmary senne, które zwiastuje pohukiwanie sowy. Poważne problemy mają jednak dopiero nadejść...

Mężczyzna nie jest przygotowany na to, co czai się w Wyrębach, zaczyna tracić zmysły, bo nie wie już, co jest prawdą, a co wytworem jego wyobraźni. Co czai się we wsi? Kto jest prawdziwym wrogiem Marka, a kto jego sprzymierzeńcem? Gwarantuję, że odkrywanie tych tajemnic będzie dla czytelnika bardzo emocjonujące!

Powieść napisana jest w dość specyficzny sposób. Z jednej strony cała historia pokazana jest w bardzo szczegółowy sposób. Krok po kroku, dowiadujemy się, co bohater w danym momencie robi, myśli i co planuje. Niby wszystko wiemy, sytuacja jest jasna i klarowna, a wydarzenia realne (momentami aż trywialne), z drugiej jednak strony, wszystkie sytuacje nadprzyrodzone i to, co dzieje się wokół Wyrębów, jest jednym wielkim niedomówieniem, dającym pole do popisu wyobraźni. To stanowi właśnie całą istotę tej książki i jest jej największą zaletą. 

Lektura "Domu na Wyrębach" sprawiła mi niesamowitą przyjemność, ale taką trudną, bo z gatunku "boję się, ale będę czytać dalej, gdyż za wszelką cenę muszę poznać zakończenie". Rozmawiając z innymi czytelnikami pana Dardy na FB, polecono mi  kolejne powieści Autora, tym razem z serii "Czarny Wygon". Koniecznie muszę się w nie zaopatrzyć, bo czuję, że Autor tworzy ten rodzaj opowieści grozy, które odpowiadają mi najbardziej.

Sardegna

"Świąteczna kafejka" Amanda Prowse


posted by Sardegna on , , , ,

2 comments


Wydawnictwo: Wydawnictwo Kobiece
Liczba stron: 272
Moja ocena : 6/6

"Świąteczna kafejka" to świetna opowieść, doskonale nastrajająca czytelnika do zbliżających się świąt, które już niedługo zawładną naszymi domami i umysłami. Grudzień jest dla mnie czasem przygotowań, więc praktycznie już od początku miesiąca zaczynam planować święta i powoli dekorować dom. Dlatego też odpowiednio wcześniej, postanowiłam wczuć się lekturą, w świąteczną atmosferę.

Powiem Wam, że "Kafejka..." jest tak fajną opowieścią, że praktycznie mogłabym czytać tę książkę w dowolnym momencie roku, a i tak byłabym nią tak samo zachwycona. Owszem, motyw świąteczny jest w niej wyjątkowo ważny, podobnie, jak klimatyczny i zasypany śniegiem Edynburg, jednakże najważniejsza w tym wszystkim będzie opowieść o utraconej miłości, która dostała jeszcze jedną szansę od losu. Mogę mówić, że jest to ciepła, rodzinna historia (bo to też będzie szczera prawda), z rozbudowanym wątkiem pokoleniowym, historia o relacjach pomiędzy matką a synem, ale i tak, z największymi wypiekami będziecie czytać o sile prawdziwego uczucia, które przetrwało kilkadziesiąt lat zawieruchy. 

Bea jest pięćdziesięcioletnią wdową, która próbuje zacząć normalnie żyć po śmierci ukochanego męża. Mieszka w Sidney, prowadzi wymarzoną restaurację i to jej poświęca całą swą energię i uwagę. Pewnego dnia dostaje propozycję wyjazdu służbowego do Edynburga, który ma jej pomóc w promocji własnej restauracji. Bea początkowo niechętna, postanawia jednak odpocząć od codzienności i wraz z nastoletnią wnuczką Florą, wyruszyć do Europy. 

Wyprawa na drugi koniec świata okaże się jednak dla kobiety czymś więcej, niż tylko zawodowym wyjazdem. Bea ma bowiem pewną tajemnicę, którą skrywa przed swoimi bliskimi, nie dopuszczając wspomnień nawet do samej siebie. W Edynburgu mieszkał bowiem kiedyś ktoś, kto był bardzo bliski jej sercu. Wyjazd będzie więc dla kobiety ogromną, sentymentalną podróżą w przeszłość.

Zmiana otoczenia, okres świąteczny, zaśnieżony Edynburg, sprawią, że obie dziewczyny będą mogły przeżyć najbardziej intensywne chwile w życiu, a także najwspanialsze święta. Bea będzie mogła wrócić do tego, co zawsze skrzętnie ukrywała przed światem, ale czy te wspomnienia okażą się dla niej przyjemne, czy będą tylko sprawiały ból?  

"Świąteczna kafejka" to powieść, która niesie ze sobą dobrą energię i dobre emocje. Jest wzruszająca i taka cudownie świąteczna. Autorka pięknie opisuje święta Bożego Narodzenia w malowniczym zakątku, jakim jest Edynburg. Miasto pełne jest klimatycznych ulic, uroczych kafejek, ozdobionych świątecznymi ozdobami, pachnących aromatycznym, świątecznym ciastem i herbatą. Aż ma się ochotę wybrać do takiego miejsca, albo w ostateczności, usiąść pod choinką, oświetloną ciepłym blaskiem światełek i poczuć te aromaty na własnej skórze!

Poza wątkami bożonarodzeniowymi, książka mówi o poszukiwaniu i odnajdywaniu miłości, a także o szukaniu swojej drogi życiowej. Bea, po wielu perturbacjach, odnajduje swe szczęście, a jej poczynaniom przyświeca myśl "Miej odwagę iść naprzód, miej odwagę odejść, miej odwagę powrócić, bo tylko odważni znajdą najprawdziwsze szczęście" [str.269 "Świąteczna Kafejka", Wydawnictwo Kobiece, 2016]. Jako że okres świąteczny sprzyja różnym przemyśleniom, podsumowaniom i planom, zostawiam Was z tym mottem i z tą wyjątkową książką. Niech lektura przyniesie Wam prawdziwą przyjemność, a może nawet skłoni do paru zmian. Powodzenia!
Sardegna

# Nowości w mojej biblioteczce - listopad


posted by Sardegna on

18 comments

Listopad był dla mnie bardzo trudnym miesiącem, jeśli chodzi o sprawy zdrowotne. Właściwie połowę miesiąca spędziłam na leżąco w łóżku, i to w stanie takim, który nie nadawał się zbytnio do życia codziennego. Jedyny pozytyw, to taki, że udało mi się w tym czasie przeczytać całkiem sporo książek i nadrobić zaległości w notkach blogowych. W listopadzie udało mi się przekroczyć magiczną liczbę 90 książek, przeczytanych w tym roku, więc do setki niewiele mi już zostało. Myślę, że będę w stanie doczytać brakującą liczbę w grudniu.

Jeśli chodzi o nowości w tym miesiącu, dotarła do mnie niesamowita niespodzianka. Od wielu lat jestem użytkownikiem serwisu BiblioNetka, w którym kiedyś udzielałam się znacznie więcej, teraz trochę mniej. W serwisie tym panuje taki sympatyczny zwyczaj, polegający na tym, że z okazji mikołajek, życzliwi użytkownicy robią sobie prezenty. Analizując schowki i książki, które są na liście, przesyłają anonimowo, to znaczy w postaci Biblionetkołaja, upominki pod wskazany adres. I w tym roku do mnie taki Biblionetkołaj dotarł, przynosząc mi dwie fajne książeczki. Jedna z nich to opowiadania Margit Sandemo (do mojej kolekcji), druga to świąteczna opowieść autorstwa Nory Roberts. Sami powiedzcie, jaki to miły gest! Biblinetkołajowi już dziękowałam, ale może się zdarzyć, że i tutaj on zerknie, więc jeszcze raz: dziękuję!


Jeśli chodzi o inne, listopadowe nowości, to były to:


"Dom na wyrębach" Stefan Darda - od Videografu
"Nanga Parbat" Dominik Szczepański i Piotr Tomza - od Wydawnictwa Agora 


"Świąteczna kafejka" Amandy Prowse - od Wydawnictwa Kobiecego

oraz cała paczka od Czwartej Strony: 
"Niebezpieczna gra" Joanny Opiat - Bojarskiej
"Andumenia. Przebudzenie" Moniki Glibowskiej
"Obudź się Kopciuszku" Natalii Sońskiej

Za wszystkie nowości serdecznie dziękuję! Powoli trzeba będzie przygotowywać się do podsumowania roku i zebrać wszystkie stosy, jakie przybyły do mnie w tym roku. Nie mam pojęcia, jaka będzie statystyka, ale mam nadzieję, że nie spadnę na jej widok z krzesła... Zdaje mi się, że rok 2016 przyniósł nieco mniej książek do mojej biblioteczki, ale pewna nie jestem. Wszystko w tym temacie okaże się już za miesiąc!

Sardegna