Wydawnictwo: Agora
Liczba stron: 293
Moja ocena : 5/6
Po zakończonej lekturze drugiego tomu "Wskazówek" Bartosza Szczygielskiego, przyszedł czas na coś zupełnie innego. "Szkoła szpiegów" Stuarta Gibbsa, skierowana do młodszej młodzieży, to podobno jedna z najlepiej sprzedających się serii przygodowych na liście "New York Timesa". Stąd też do wieczornego czytania zaproponowałam mojemu Synowi tą historię detektywistyczną, która przybyła do nas od Wydawnictwa Agora dla Dzieci.
Opowieść o młodym adepcie szkoły szpiegów, Benjaminie Ripleyu, faktycznie okazała się świetną i do tego autentycznie zabawną historią, która wciągnęła nas na maksa. Przygody głównego bohatera w szkole szpiegów można porównać ze szkoleniem, jakie zapewne przeszedł owego czasu najbardziej znany na świecie Agent 007, z tym, że James Bond wiedział, na co się pisze, natomiast Benjamin trafił w sam środek szkolenia, o rozmachu którego zupełnie nie miał pojęcia. Ale po kolei..
Ben Ripley jest zwykłym uczniem powszechnej szkoły. Wprawdzie świetnie radzi sobie z matematyki i jest dobry w grach logicznych, to trochę gorzej idzie mu z innymi przedmiotami. W sumie jednak niczym nie wyróżnia się na tle rówieśników. Pewnego dnia do chłopaka zgłasza się prawdziwy agent służb specjalnych CIA, Alexander Hall i składa mu ciekawą propozycję. Otóż namawia on Bena, aby został uczniem elitarnej akademii dla młodych szpiegów ze względu na swój talent matematyczny i zdolności kryptologiczne. A ponieważ szkoła ma za zadanie kształcić najlepszych szpiegów już od najmłodszych lat, stąd też rekrutuje potencjalnych kandydatów.
Ben bardzo dziwi się, dlaczego właśnie to on został wybrany, okazuje się jednak, że organizacja od lat obserwuje jego osiągnięcia i umiejętności wierząc, że będzie on najlepszym materiałem na szpiega związanego z kryptologią.
W taki właśnie sposób, chłopak trafia do szkoły szpiegów, która na pierwszy rzut oka przypomina zupełnie zwykłą szkołę. Na tym jednak kończą się podobieństwa, bowiem już pięć minut po przybyciu do nowego miejsca chłopak wbija w sam środek szkolenia, o jakim nawet nie śnił. Potem jest już tylko bardziej intensywniej, niebezpieczniej i dziwniej. Wszyscy uczniowie zdają się dostrzegać w Benie coś, czego on sam w sobie nie widzi. Czy to możliwe, ze faktycznie jest uzdolnionym kryptologiem, ale nie ma o tym pojęcia?
Trudne zajęcia z samoobrony, szpiegostwa, ataku wręcz i innych przydatnych szpiegom umiejętności, są dla Bena czarną magią. Na szczęście w szkole jest ktoś, kto chętnie mu pomoże. Erica Hall, wyjątkowo dobrze rokująca agentka, córka Alexandra, nawiązuje z nim nić porozumienia. Choć wszystkim wydaje się to bardzo dziwne, bowiem dziewczyna z nikim się nie przyjaźni, to właśnie Benowi okazuje wiele zainteresowania. Co tak naprawdę stoi za jej zachowaniem?
Sytuacja trochę się wyjaśnia, kiedy ktoś stara się unieszkodliwić nowego ucznia. Agresor wyraźnie zainteresowany rzekomymi umiejętnościami Bena, czyha na jego życie. Wtedy pomoc Eriki okaże się niezbędna. Jakie zadanie ma spełniać w akademii Ben? Kto stara się mu zaszkodzić? No i do czego przydadzą się w końcu matematyczne umiejętności bohatera?
Żeby pokazać Wam, ile się w tej historii dzieje, potwierdzę, że opisane przeze mnie powyższe wydarzenia to tylko paręnaście początkowych stron książki. Potem wszystkiego będzie sto razy więcej! Ben zostaje rzucony na głęboką wodę, ale wbrew pozorom radzi sobie całkiem nieźle. Wykonanie pierwszej poważnej misji zbliża się wielkimi krokami, ale z pomocą Eriki każde zadanie, nawet te najbardziej niebezpieczne i balansujące na granicy absurdu, wydaje się być bułką z masłem.
Przygody Bena w szkole szpiegów to prawdziwa jazda bez trzymanki! Czego tam nie ma! Są pościgi, strzelanki, ninja, szyfry, ukryte korytarze, bomby, zdrajcy i sprzymierzeńcy. Do samego końca nie wiadomo, kto przyjacielem, a kto wrogiem. Emocji, ale też i śmiechu będzie co niemiara!
Przeczytane, sprawdzone, można polecać. "Szkoła szpiegów" spodoba się młodym poszukiwaczom przygód i miłośnikom detektywistycznych książek akcji. Zapraszam serdecznie!
Sardegna
Myślę, że spodoba się wielu dzieciom.
OdpowiedzUsuń