Liczba stron: 103
Moja ocena : 5/6
Szczytna akcja Cała Polska Czyta Dzieciom, nie jest Wam pewnie obca. Również moja szkoła patronuje temu przedsięwzięciu, a dzięki temu zostaliśmy zaopatrzeni w przepiękną, moim zdaniem, serię książek dla młodych czytelników.
Wybieram sobie dowolny tomik i czytam mojej grupie dzieciaków. W zeszłym roku czytałam "Bajki wierszem" wielu autorów i "Moje drzewko pomarańczowe" José Vasconcelos. W tym roku, postanowiłam zaznajomić moich podopiecznych, z książkami pani Astrid Lindgren. Zrobiłam to nie do końca bezinteresownie, gdyż sama nie czytałam nigdy żadnej powieści autorki. Są mi zatem obce wszelkie zachwyty nad "Dziećmi z Bullerbyn", a za Pippi jakoś nie przepadam.
I tak moje wrażenia po lekturze są baaardzo pozytywne. Aż na samo wspomnienie się uśmiecham!
Tytułowy Emil to czteroletni psotnik, mieszkający wraz ze swoja rodziną na wiejskiej farmie. Jak na prawdziwego gałgana przystało, jego wybryki są mieszanką niebezpiecznych wypraw, szukania przygód i poznawania nowych rzeczy. I tak, dowiemy się, dlaczego Emil wciągnął swoją malutką siostrzyczkę, Idę, na maszt, jak skończyła się wyprawa Emila na festyn, w siodle starej kobyły, i co się stało z wazą, włożoną na głowę psotnika. Opowiadania są bardzo zabawne, w trakcie słuchania dzieci zaśmiewały się do łez :) ja zresztą też nie mogłam ukryć uśmiechu. Niesforny Emil bardzo kojarzył mi się z Mikołajkiem. Obaj są uroczymi łobuzami, którzy potrafią zjednać sobie otoczenie.
"Lotta z Ulicy Awanturników" to znacznie krótsze opowiadanie, przedstawiające dzień z życia czteroletniej dziewczynki, która również nie należy do aniołków. Lotta jest przekornym łobuziakiem, który na złość mamie wyprowadza się z domu. Lotta kojarzyła mi się z moim osobistym dzieckiem - 3 letnią Anią. Miałam wrażenie, że ktoś opisał jakiś dzień wyjęty z naszego rodzinnego życia.
Obie opowiastki są pełne humoru i ciepła rodzinnego. Bardzo serdecznie polecam zarówno dzieciom, jak i ich rodzicom.
Sardegna
Marzy mi się przeczytanie tych książeczek. Tym bardziej, że ostatnio po wielu, wielu, wielu latach wracam znowu do "Dzieci z Bullerbyn." Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńMi marzy się taka osobista domowa kolekcja. Bo trzeba przyznać, że wydanie Polityki jest świetne. Wtedy sięgnęłabym sobie po wszystkie książeczki, o tak! Z dzieciakami, tempo czytania nie jest za duże. Ale jak na dwa miesiące, to i tak mamy niezły wynik: dwie przeczytane i jedna zaczęta :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam tą książkę!
OdpowiedzUsuńOj fajnie byłoby posiadać tę kolekcję... Zresztą książki Lindgren uwielbiają i dzieci, i dorośli. My chętnie sięgamy :)
OdpowiedzUsuń