Wydawnictwo: Muza
Liczba stron: 416
Moja ocena : 5/6
Zafon należy do z tych autorów, którzy owego czasu porwali za sobą tłumy czytelników, czarując swoimi powieściami. Któż z nas nie słyszał o "Cieniu wiatru"? Może nie każdy czytał tę powieść, ale z nazwy tytułu nie da się jej nie kojarzyć.
I ja owego czasu podałam ofiarą "mody na Zafona". Jednak w moim przypadku, ta przygoda nie zaczęła się za dobrze.
Na fali popularności "Cienia wiatru", kupiłam za całkiem sporą sumę nową powieść autora "Grę anioła". Jak się można domyślić, oczekiwałam cudów. W trakcie lektury przeżyłam jednak ogromne rozczarowanie. Nie dość, że "Gra..." to niejako kontynuacja "Cienia wiatru", to jeszcze nie czułam w ogóle tej niezwykłości i magii Barcelony, o której trąbiono na prawo i lewo. Ledwo co doczytałam książkę do końca i przyrzekłam sobie, że nie sięgnę już po żadną powieść Zafona. Oczywiście złamałam się po kilku tygodniach, bo musiałam przeczytać w końcu ten fenomenalny "Cień wiatru" (który swoją drogą, bardzo mi się podobał).
Po co ten przydługi wstęp? Ano po to, żeby pokazać, jak ważne dla mnie jest pierwsze wrażenie i spotkanie z autorem. Po tych dwóch już prawie kultowych powieściach przeczytałam jeszcze "Marinę" i "Pałac północy". Obie bardzo mi się podobały, jednak nie da się ukryć, że do każdej kolejnej książki autora podchodzę z pewną doza nieśmiałości i obawą, jak będzie tym razem.
"Więzień nieba" nie był wyjątkiem. Odkładam go niezliczoną ilość razy na bok, obawiając się, czy będzie mi się podobać, ale jak się już zdecydowałam, przeczytałam momentalnie.
Nie da się ukryć, że powyższa powieść jest integralnie związana z dwoma pierwszymi historiami i Cmentarzem Zapomnianych Książek. Wiele wątków z poprzednich dwóch książek wyjaśnia się i dzięki "Więźniowi..." nabiera sensu. Dlatego nie uważam, że ta część jest "bez pomysłu" albo "napisana na siłę", jak niektórzy powieść określają. Dla mnie jest to po prostu uzupełnienie dwóch poprzednich historii.
Trudno będzie napisać o fabule coś konkretnego, bowiem składa się ona głównie ze wspomnień Fermina Romero de Torres, przyjaciela Daniela Sempere. Wszystko zaczyna się od pewnego tajemniczego klienta rodzinnej księgarni, który kupuje cenny egzemplarz "Hrabiego Monte Christo", wpisuje do niego dziwną dedykację, i przekazuje jako podarunek Ferminowi. Okazuje się, że przeszłość Fermina upomina się o niego, a on sam będzie miał po raz pierwszy o niej opowiedzieć.
Nie powiem, ta właśnie cześć powieści, która dotyczy wspomnień Fermina Romero de Torres jest najciekawszą częścią całej historii. Nadaje ona temu bohaterowi jeszcze większe znaczenie i czyni go chyba najbardziej wyrazistą postacią w całej serii.
Wydarzenia przedstawione w powieści, które nie dotyczą przeszłości Fermina, też są bardzo istotne. Będą miały one związek z nieżyjącą matką Daniela i ... dawnym narzeczonym Bei, jego obecnej małżonki.
Czy polecam "Więźnia nieba"? Oczywiście, że tak. Zwłaszcza fanom Zafona i osobom, którzy znają "Cień wiatru" i "Grę anioła". Czytelnikom, którzy nie czytali żadnej powieści autora, raczej odradzam, gdyż niewiele z tej powieści wyniosą. Ciekawostką jest też to, że zakończenie "Więźnia..." sugeruje dalszy ciąg historii. Myślę więc, że za niedługo będziemy mogli wypatrywać w księgarni nowego tytułu i pięknej okładki kolejnej książki autora.
Sardegna
Mnie "Więzień nieba" jednak trochę rozczarował - być może dlatego, że czytałam "Cień wiatru" dość dawno temu. Nie uchwyciłam tym razem cudownego klimatu Barcelony, a książa wydała mi się za krótka i przerwana w połowie. Sięgnę po kolejne książki Zafona, ale raczej już w przyzwyczajenia.
OdpowiedzUsuńNie czytałam nic tego autora, więc nie będę oceniać, ale zamierzam się za niego zabrać.
OdpowiedzUsuńCzytałam "Cień wiatru" i bardzo mi się podobała więc nie wypada nie przeczytać całej tej serii :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam Zafona "Cień wiatru" uważam za jego najlepszą powieść, chociaż "Gra anioła" mnie nie zachwyciła. Po wielu nieprzychylnych recenzjach nie mogłam się zdecydować czy przeczytać najnowsza powieść czy też nie. Jednak twoja recenzja mnie zachęciła i na pewno przeczytam.
OdpowiedzUsuńDla mnie "Cień wiatru" był niczym arcydzieło. Pochłonęłam tę książkę w takim tempie jak żadną inną. Zafon doskonale potrafi budować napięcie, jego język bardzo mi odpowiada, poza tym te przepiękne opisy Barcelona - zawsze czytam w największym napięciu. Dziękuję za Twoją recenzję - dzięki niej już wiem, jaką książkę znajdę pod choinką :)
OdpowiedzUsuńZazdroszczę. Uwielbiam Zafona i jego książki. Nie czytałam jedynie dwóch - "Księcia mgły" oraz właśnie "Więźnia nieba".
OdpowiedzUsuńAle nadrobi się :)
Właściwie to "Cień wiatru" mnie urzekł. Pochłonęłam szybciutko i z rumieńcem na twarzy. PRzez tą powieść zaczęła się moja przygoda z Zafonem..przeczytałam "Grę anioła" i chyba zakończę moją znajomość z tym panem.
OdpowiedzUsuńMiałam "Cień wiatru" przeczytać w ramach Twojego wyzwania, ale do tej pory nie przyszedł mój czytnik, a na komputerze czyta się opornie...
OdpowiedzUsuńTeż pewnie podejdę do tego pisarza z pewną dozą nieśmiałości. Tyle się nasłuchałam, więc nie chcę się rozczarować. ;)
No popatrz, miałam zupełnie inne odczucie po tej lekturze - mnie osobiście rozczarowała. Ale na pewno chwycę się kolejnej części, która być może wyjaśni wątki rozpoczęte w "Więźniu" i wtedy zmienię co do niego zdanie.
OdpowiedzUsuńMimo wielu licznych poleceń nie udało mi się jeszcze poznać bliżej z autorem. Muszę się w końcu przekonać i dać mu szansę, choć nie będę oczekiwać od razu wielkiego oczarowania :)
OdpowiedzUsuńTeraz mam jeszcze większą ochotę na Więźnia *.* Fermino intrygował mnie najbardziej w Cieniu Anioła i wiele razy w niego wątpiłam.
OdpowiedzUsuńCały czas czaję się na tę książkę i jakoś nie mogę jej dorwać. Ale na pewno przeczytam, bo widzę, że warto :))
OdpowiedzUsuńfajnie, że i Tobie się podobało :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie niedawno skończyłam, jak najbardziej polecam.
OdpowiedzUsuńZafon czeka na półce na swoją kolej :)
OdpowiedzUsuńAż mi głupio się wypowiadać, ale cały Zafon jest jeszcze przede mną. Wszystko to przez to, że słyszałam dwie kompletnie skrajne oceny od dwóch poważanych koneserek literatury i teraz nie wiem co robić. Chyba najrozsądniej przekonać się na własnej skórze. :)
OdpowiedzUsuń