Żeby nie było, że cały wolny czas poświęcam książkom, dzisiaj będzie o grze planszowej. W prawdzie dziecięcej, ale nie da się ukryć, że i w taką najlepiej gra się całą rodziną, więc często organizujemy sobie wesołe, rodzinne rozgrywki. To fajny sposób spędzania wolnego czasu, no i świetna alternatywa dla elektroniki, bowiem tablet, komórka i tv coraz częściej absorbują moje dzieci, choć staram się naprawdę ograniczać im te atrakcje.
Planszówki od zawsze były dla mnie fajnym sposobem na spędzanie czasu, głownie z przyjaciółmi, czy "dorosłą" częścią rodziny. Choć nie mogę pochwalić się jakimiś spektakularnymi umiejętnościami gracza, czy posiadanymi planszówkami, rozegrałam sporo partyjek "Cluedo", "Dixit" i "Carcassone". Mąż podziela te moje zainteresowania, więc jeśli ktoś ze znajomych proponuje nam partyjkę, zawsze chętnie podejmujemy wyzwanie.
Dopóki dzieciaki były maluszkami, graliśmy z nimi w proste gierki, polegające raczej na rzucaniu kostką, niż obmyślaniu jakiejś większej strategii gry. Kiedy jednak skończyli 4 i 6 lat, postanowiliśmy wprowadzić w ich "poważniejsze" życie gry planszowe. Mamy ich w zanadrzu całkiem sporo, choć większość jest dziecięca i już "obgrana" na wszystkie strony. Cyklem #Planszówkowo, chciałam je Wam trochę przybliżyć.
Dzisiaj parę słów o grze "Zwierzaki na tratwie", autorstwa Carlo A. Rossi. Jest to gra łącząca w sobie historię i elementy zaskoczenia, przeznaczona dla 2-4 osób, choć nie ukrywam, że najlepiej gra się nią w komplecie. Próg wiekowy to 5 lat, ale spokojnie poleciłabym ją także rozgarniętemu 4- latkowi. Zasady nie są trudne, ale najlepiej na początek zagrać z kimś dorosłym, kto w razie czego wyjaśni wątpliwości.
Gra składa się z:
- 6 "plansz", a bardziej "tratw", które powstały z wycięcia w kartonie planszy odpowiedniego otworu. Każdy wycięty kształt różnie się od poprzedniego, dzięki temu gracze nie bardzo mogą zorientować się w pojemności owej tratwy
- 30 drewnianych figurek zwierząt, po 3 z każdego gatunku (słoń, wielbłąd, lew, kura, wąż, świnia, owca, hipopotam, zając, lis) i 30 kart z wizerunkami zwierząt:
- 18 żetonów, do oznaczania punktów zwycięstwa, 4 znaczków do glosowania na TAK, 4 znaczków do głosowania na NIE oraz klepsydry:
Zadaniem graczy jest ustalenie, czy wszystkie zwierzątka rozmieszczone wokół tratwy, zmieszczą się na niej. Zwierzątka muszą "leżeć" w otworze tratwy, nie mogą stać. Gracze zastanawiają się w ciszy, czy uda się ulokować zwierzynę, czy też nie i głosują, kładąc odpowiedni znaczek obrazkiem do dołu na środku stołu. Kiedy wszyscy się już określą, sprawdzamy znaczki, po kolei, je odkrywając.
Jeżeli na stole leżą znaczki:
- TAK i NIE - gracze, którzy głosowali na TAK wspólnie umieszczają zwierzątka na tratwie. Muszą tego dokonać w czasie, aż przesypie się piasek w klepsydrze. Jeśli im się to uda, otrzymują punkty. Jeśli nie, otrzymują je gracze, którzy głosowali na NIE
- wszystkie na TAK - do kart leżących wokół tratwy dodaje się kolejną, wraz ze zwierzątkiem i głosuje się ponownie
- wszystkie na NIE - zastępuje się dowolną kartę ze zwierzątkiem, inną, i głosuje ponownie
Teoretycznie rozgrywka ma 6 rund, czyli tyle, ile jest plansz - tratw. Ale tak po prawdzie, można grać tą samą planszą nawet po kilka razy. Warunkiem jest tylko zmienianie zestawu zwierzątek.
Uwaga:
Jeżeli gramy tylko 10, nawet 12 kartami, gra staje się nieco przewidywalna, dlatego polecam (wypróbowałam i świetnie się sprawdza) zaczynać od razu 13-15 kartami wokół tratwy. Wtedy można nawet kilkakrotnie grać ta samą nawet planszą, a wynik nigdy nie będzie oczywisty.
Jak ta gra sprawdza się w praktyce? Gramy nią spokojnie całą rodzinką. Zaczynamy już przezornie od 13-15 kart (w zależności, jaka zwierzyna nam się trafia). Największe emocje towarzyszą oczywiście układaniu figurek na tratwie w odpowiednio szybkim czasie. Kto wygrywa? Zazwyczaj Młody. Siedmiolatka i Tata plasują się gdzieś na miejscu drugim, a ja jakoś nie mam szczęścia i zawsze oszacuję nie tak, jak powinno być ...
Gra uczy logicznego myślenia, współpracy (kiedy trzeba wspólnie ulokować zwierzątka na tratwie) i zapewnia sporo dobrej zabawy. Wbrew pozorom, nawet dorosłym!
Sardegna