Wydawnictwo: Znak
Liczba stron: 88
Moja ocena : 6/6
Rzadko kiedy czytam książkę dwa razy. Nawet w przypadku tak krótkich form, jak ta, robię to naprawdę w wyjątkowych sytuacjach. "Oskara i panią Różę" przeczytałam dwukrotnie, i znając siebie, pewnie jeszcze nie raz odkryję tę książkę na nowo. Pierwszy raz czytałam ją w 2012 roku, drugi - w zeszłym tygodniu. I choć znałam treść, wiedziałam, co się wydarzy, i jakich emocji ta krótka lektura mi dostarczy, nie mogłam się powstrzymać.
Mała to książeczka, ale ile w niej treści! Ale to chyba znak rozpoznawczy Schmitta. Jest krótko, ale treściwie. Przeczytałam trzy powieści Autora i wszystkie były raczej krótkie ("Tajemnica pani Ming", "Dziecko Noego", "Małe zbrodnie małżeńskie"), ale każda na swój sposób zachwyca i w swej prostocie niesie mądry przekaz. Wiem, że wielu czytelników nie lubi prozy Schmitta i uważa Autora za grafomana, a jego historie za wyświechtane schematy, ja jednak należę do grona jego zwolenników. Przekonują mnie te opowieści i dostarczają całej gamy emocji, a to chyba jest najważniejsze.
Mała to książeczka, ale ile w niej treści! Ale to chyba znak rozpoznawczy Schmitta. Jest krótko, ale treściwie. Przeczytałam trzy powieści Autora i wszystkie były raczej krótkie ("Tajemnica pani Ming", "Dziecko Noego", "Małe zbrodnie małżeńskie"), ale każda na swój sposób zachwyca i w swej prostocie niesie mądry przekaz. Wiem, że wielu czytelników nie lubi prozy Schmitta i uważa Autora za grafomana, a jego historie za wyświechtane schematy, ja jednak należę do grona jego zwolenników. Przekonują mnie te opowieści i dostarczają całej gamy emocji, a to chyba jest najważniejsze.
Oskar jest dziesięcioletnim rezolutnym chłopczykiem chorującym na nieuleczalną odmianę białaczki. Chłopiec jest świadomy swojej poważnej choroby i zastanawia się dlaczego dorośli nie chcą z nim rozmawiać na temat nieuchronnej śmierci. Ma wielki żal do swoich rodziców o to, iż nie mają w sobie tyle odwagi, aby bezpośrednio stawić czoła niepewnej przyszłości i porozmawiać z nim na temat zbliżającego się końca. Jedyną powierniczką Oskara staje się wolontariuszka, pani Róża, która nie boi się trudnych rozmów, jest zawsze szczera, ma poczucie humoru, a także podsuwa mu ciekawe pomysły na to, jak mądrze spędzić ostatnie chwile swojego życia.
Kiedy pada ostateczna diagnoza i okazuje się, że Oskarowi pozostało dwa
tygodnie życia, pani Róża proponuje mu przystąpienie do "zabawy", w której
każdy przeżyty dzień będzie dla chłopca jak dziesięć lat życia. Oskar
podejmuje grę i stara się jak najlepiej wykorzystać pozostały mu czas. Przeżywa okres dojrzewania, wiek młodzieńczy, godzi się ze swoimi rodzicami, przeżywa swoją pierwszą miłość, aż w końcu godnie się "starzeje". Dzięki pani Róży, chłopiec nawiąże jedyną w swoim rodzaju więź z Bogiem, która w tych ostatnich dniach jego krótkiego życia, będzie mu bardzo potrzebna.
Króciutka opowieść o życiu i śmierci, o przyjaźni, wierze i nadziei, przedstawiona w formie listów tytułowego Oskara do Pana Boga, niesamowicie działa na czytelnika. Uświadamia, jak krótki i ulotny jest nasz żywot, ale jednocześnie pokazuje, jak czerpać z niego pełnymi garściami i przeżyć go jak najlepiej. Wzruszająca i pouczająca historia, pokazująca kruchość życia i to, co powinno w
życiu każdego człowieka być najważniejsze. A przeczytana tuż przed samymi
świętami, mocno stawia do pionu. Bardzo polecam!
Sardegna
muszę w końcu przeczytać tę książkę
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Czy udało Ci się przeczytać?
UsuńCzytałam dawno temu, bardzo mną wtedy wstrząsnęła. Ostatnio miałam tego autora "Zapasy z życiem", też polecam.
OdpowiedzUsuńfantastyczna ksiązka
UsuńMuszę właśnie przeczytać coś nowego Schmitta, bo utknęłam na wyżej wymienionych czterech
UsuńU mnie też niedawno była recenzja książeczki. Uważam, że jest niesamowita. Będę musiała przeczytać jeszcze inne książki tego autora.
OdpowiedzUsuńUdało Ci się przeczytać coś jeszcze?
UsuńZgadzam się, zarówno "Oskar..." jak i "Dziecko Noego" są świetne. Jednak już na przykład "Marzycielka..." tak nie porywa.
OdpowiedzUsuń"Marzycielki" nie czytałam. Musze nadrobić
UsuńTeż czytałam dawno temu i zrobiła na mnie wielkie wrażenie.
OdpowiedzUsuńTo niesamowite, jak 80 stron może poruszyć czytelnika...
UsuńCudowna książeczka (bo umówmy się ogromnym tomiszczem to ona nie jest), ale to prawda: tyle w niej treści...
OdpowiedzUsuńNajlepsza "Schmittowska" opowieść.
Yenn - dziękuję za odwiedziny :) dla mnie też jest na pierwszym miejscu, wśród powieści autora
UsuńOsobiście znam tylko "Dziecko Noego", "Małe zbrodnie małżeńskie" i teraz "Oskara...". O innych powieściach autora słyszałam wiele dobrego, ale nie miałam okazji jeszcze ich poznać. Schmitta albo się kocha, albo nienawidzi. Ja może nie uważam się za najwierniejszą fankę, ale przyznaję, że robi na mnie wrażenie
OdpowiedzUsuńBardzo lubię Schmitta, a "Oskar..." był jego pierwszą książką, którą przeczytałam:D
OdpowiedzUsuńMoja przygoda z powieściami Schmitta zaczęła się od "Dziecka Noego", ale muszę sobie go odświeżyć, bo treść zatarła mi się w pamięci
UsuńRównież zaliczam siebie do miłośników tej książeczki:) Ciekawe zjawisko, prawda? Im bardziej różnej maści krytycy pomstują na rzekome grafomaństwo książek tego pisarza, tym bardziej czytelnicy po nie sięgają:) Pewnie czynią tak z przekory.:)
OdpowiedzUsuńPewnie, że tak ;) Zawsze tak jest, nie ważne jak mówią, ważne żeby w ogóle mówili ;) Może powieści Schmitta nie są jakimiś arcydziełami literatury, ale wydaje mi się, że na przesadną krytykę autor nie zasługuje.
UsuńJa niestety do miłośników "Oskara..." się nie zaliczam. Ale za to ucieszył się z niej kuzyn, któremu go oddałam:)
OdpowiedzUsuńKsiążka jest lekturą dla klasy 7 i fajnie. Choć to trudna tematyka, nie można udawać, że temat śmierci nie istnieje
UsuńSchmitt to już marka sama w sobie.
OdpowiedzUsuńW Polsce nakręcono nawet filmową adaptację tego opowiadania, ale nijak ma się ona do głównego przesłania. W książce mimo poruszania cieżkiej tematyki to czuć jakąś lekkość, po skońćzeniu nawet ulgę. Jest w tym coś niezwykle optymistycznego i kojącego, a nawet momentami zabawnego. Zaś film jest przeraźliwie smytny, zamknięty w szarych wnętrzach, role odgrywane przez aktorów o posępnych minach. Wielka szkoda.
Pozdrawiam serdecznie i życzę miłego dnia. :-)
Nie wiedziałam o adaptacji, ale jeśli jest utrzymana w takim klimacie, to nie będę oglądać. Masz rację, książka jest lekka i niesie ukojenie, ale taki chyba był zamiar Autora, żeby oswoić czytelnika ze śmiercią, a nie nią przytłoczyć
UsuńCzytałam kiedyś i nie do końca przypadła mi do gustu - za krótka~! ;)
OdpowiedzUsuńWydaje mi się jednak, że w przypadku tej tematyki dłuższa treść mogłaby zmienić wydźwięk historii. Tutaj sens tkwi w prostocie
UsuńCzytałam Oskara i panią Różę dość dawno temu. Nie pamiętałam dokładnie treści, ale pamiętam, że podobała mi się, no i wzruszyłam się przy niej ogromnie. Podobnie, jak Dziecko Noego- tę czytałam niedawno i utkwiła we mnie mocno.
OdpowiedzUsuńDziecko Noego muszę sobie odświeżyć. Mam także na półce "Napój miłosny" i "Małżeństwo we troje".
UsuńJeszcze nie czytałam tej książki, ale kiedyś w końcu muszę sięgnąć.
OdpowiedzUsuńBardzo zachęcam :)
UsuńNajpiękniejsza książka o oswajaniu śmierci jaka do tej pory czytałam :)
OdpowiedzUsuńZgadzam się. Mocno stawia do pionu
UsuńAż wstyd się przyznać, ale ja jeszcze nie poznałam twórczości Schmitta, mimo że i zarówno w księgarniach jak i w sieci wciąż napotykam się na jego książki... Muszę w końcu wyrobić własne zdanie o jego twórczości. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńTyle ciekawych książek pojawia się na rynku wydawniczym, że to żaden wstyd nie znać tych konkretnych. Poza tym zawsze można nadrobić zaległości w nowym roku :)
UsuńWidzę, że zgrałyśmy się z tą książką, u mnie pojawiła się przedwczoraj :)
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam ją ponownie po latach i odświeżyłam wpis :)
UsuńKocham tę książkę - jest po prostu piękna!
OdpowiedzUsuńI bardzo mądra w swej prostocie
UsuńO tak, bardzo dobra książka...
OdpowiedzUsuńZgadzam się :)
UsuńZapowiada się ciekawie jeszcze nie czytałam, ale już zapisuję na listę🙂
OdpowiedzUsuńO, jak miło! Cieszę się, że udało mi się Ciebie zachęcić :)
UsuńJedna z nielicznych książek, które czytałam więcej niż raz. :)
OdpowiedzUsuńI za każdym czytaniem pewnie odkryłaś w niej coś nowego :)
UsuńTeż chcę odświeżyć, bo w ogóle nie pamiętam z lat dzieciństwa :)
OdpowiedzUsuńWarto to zrobić, tym bardziej, że po latach znajdzie się w niej na pewno coś nowego i spojrzy na książkę z innej strony
UsuńPiękna książka, skłaniająca do refleksji.
OdpowiedzUsuńDokładnie tak. I fajnie, że jest lekturą dla klas 7
UsuńMoja ulubiona książka autora i jedna z ulubionych w ogóle. Niesamowicie pouczająca historia. Płakałam. gdy czytałam ją po raz pierwszy.
OdpowiedzUsuńJa również, ale za drugim razem także, choć wiedziałam, co mnie czeka
UsuńZnam tytuł, ale przyznaję bez bicia, że nigdy nie doczytałam o czym jest książka. Brzmi bardzo wzruszająco i będę musiała zebrać w sobie dużo siły, żeby ją przeczytać.
OdpowiedzUsuńWiesz, wbrew pozorom to nie jest smutna książka. Niesie w sobie tą nieuchwytną nadzieję i jest wielką pochwałą życia i Boga
Usuń