Wydawnictwo: SQN
Liczba stron: 305
Moja ocena : 6/6
Moja pierwsza, przeczytana książka w nowym roku okazała się prawdziwą petardą! Mam nadzieję, że to taki dobry znak, zwiastujący, że cały rok okaże się świetny czytelniczo. Nie zdarzyło mi się bowiem, aby książka przeczytana w styczniu, i to jeszcze na początku miesiąca, była moim kandydatem do książki roku. W każdym razie "Rahim. Ludzie z tylnego siedzenia", autorstwa Sebastiana Salberta, czyli tytułowego Rahima oraz dziennikarza Przemka Corso, okazała się dla mnie wyjątkową lekturą. I choć na pierwszy rzut oka wydaje się być biografią muzyka, rapera, jednego z trzech członków tworzących dwadzieścia lat temu legendarny skład Paktofonika, tak naprawdę jest to bardzo przemyślana historia dojrzałego człowieka, który wiele w życiu widział i swoje przeżył, ale dzięki temu sporo się nauczył, wyciągnął wnioski, aby teraz znaleźć się w najlepszym dla siebie miejscu.
Mam do Rahima i Fokusa wielką słabość. Może dlatego, że muzyka Paktofoniki, a teraz Pokahontaz towarzyszy mi od lat, a może dlatego, że jestem lokalną patriotką, a chłopaki pochodzą ze Śląska, Rahim z mojego miasta Mikołowa, Fokus, z bliskich mi Katowic, więc w ich twórczości często pojawiają się wątki regionalne i szacunek do korzeni (mój ulubiony "Habitat"). Generalnie muzyka Pokahontaz jest mi bardzo bliska, podobnie, jak kawałki Paktofoniki, choć teraz traktuję je już bardziej sentymentalnie, ale z chęcią do nich wracam. Obserwuję też indywidualne projekty Rahima i Fokusa, albo kolaboracje, które przez lata stworzyli, zawsze znajdując coś dla siebie. Nie mogłam więc przejść obojętnie obok takiej książki.
Na początku muszę jednak zaznaczyć, że jeżeli ktoś sięgnie po "Ludzi z tylnego siedzenia" z czystej ciekawości, jak Rahim wspomina czasy powstania Paktofoniki, pierwsze muzyczne próby, znajomość z Magikiem, i przy okazji chce podchwycić jakieś pikantne szczegóły z życia młodych gniewnych, może się nieco rozczarować. Owszem, Rahim poświęcił Paktofonice sporo miejsca w swej książce, w końcu był to ważny etap w jego życiu, ale nie jest to istota jego opowieści. Rahim opowiada globalnie o swojej twórczości, muzycznych projektach, udanych bądź nieudanych na przestrzeni lat, współpracach, młodości w rodzinnym mieście, głównie poświęca jednak uwagę ludziom, których napotkał na swej drodze, a oni w zdecydowanej mierze zdefiniowali jego dalsze życie. I to właśnie jest najlepsze w tej książce.
Rahim wspomina w swej opowieści wiele postaci, które w jakiś sposób
wpłynęły na jego przeszłość i teraźniejszość. Mówi o "ludziach z tylnego
siedzenia", czyli tych, którzy swoją obecnością i wsparciem "z zaplecza" bardzo wspomogli jego karierę, zarówno solową, jak i tą związaną z Paktofoniką, czy Pokahontaz.
Muzyk mówi o tym, jak ważne dla niego w pracy i
kreowaniu czegoś nowego, jest wsparcie, pozytywna energia i podobny
punkt widzenia. Lubi i stara się otaczać ludźmi, którzy go inspirują, motywują, pchają
naprzód, skłaniają do pozytywnych zmian, i do sięgania wyżej. Między
innymi dlatego czuję, że ta książka jest dla mnie tak ważna. Z wieloma
przemyśleniami Rahima bardzo się identyfikuję. Sama nie lubię ludzi, którzy demotywują, marudzą, narzekają, ściągają w dół, a ich obecność
jest mocno przytłaczająca.
Jak
to w życiu bywa, czasami trafiają się sytuacje pozytywne,
spektakularne, pełne dobrej energii, czasami negatywne, trudne i
brzemienne w skutki. Sztuką jest wyciągać dla siebie wnioski i złe
doświadczenia przerobić na coś pozytywnego. Rahim wspomina wiele taki
sytuacji, które zburzyły jego spokój. Przez
lata występowania na scenie, raper narażony był także na różne pokusy i
nałogi, przeżywał różne fazy
i targały nim przeróżne emocje. Zaimponował mi jednak swoją
dojrzałością, dążąc do bycia poukładanym w każdej sferze życia,
począwszy od sfery osobistej, poprzez zawodową i twórczą.
Tak, jak wspomniałam na początku, jest to bardzo dojrzała opowieść (niekoniecznie biografia), człowieka, który pokazuje, jak różne doświadczenia życiowe ukształtowały jego charakter i wpłynęły na postrzeganie świata. Rahim wyłania się z tej historii, jako człowiek bardzo mądry życiowo, a jednocześnie pokrewny mi charakterologicznie. Reprezentuje taki typ osobowości, który bardzo mi odpowiada. Lubię współpracować i otaczać się ludźmi o podobnych cechach. Osobami pracowitymi, zorganizowanymi, o dużym poczuciu odpowiedzialności, dążącymi do celu, ale nie po trupach i nie za wszelką cenę, znającymi swoją wartość, ale bez nadmiernej pychy, ludźmi, którzy na swoją pozycję musieli ciężko zapracować, ale teraz mogą zbierać żniwo swego wysiłku, będącymi idealnym odzwierciedleniem powiedzenia "co cię nie zabije, to cię wzmocni ".
Oprócz osobistych przemyśleń, Rahim sporo miejsca w swej książce poświęca pracy. Opisuje drogę do etapu, w którym jest właścicielem studia nagrań MaxFloRec, wspomina niełatwe początki w świecie muzycznych wytwórni, współpracę z Magikiem i Fokusem przy okazji Paktofoniki, a także dalszą pracę z Fokusem przy tworzeniu kolejnych płyt Pokahontaz, różne kolaboracje, jakie powstały na przestrzeni lat i zaowocowały wieloma płytami, albo pojedynczymi kawałkami. Przybliża, jak wygląda jego proces twórczy, jaki styl pracy mu odpowiada, czym się inspiruje, i jak przez lata budował i wzmacniał swoją markę. W tej historii znajdziemy parę szczegółów na temat pracy nad produkcją filmu "Jesteś bogiem", a także skrawek życia prywatnego, który odsłania przed czytelnikami Rahim.
Nie da się ukryć, że muzyk mógłby opowiedzieć w swej książce bardzo wiele ciekawostek zakulisowych, albo nieznanych szerszej publiczności wspomnień, związanych z Magikiem i PFK, prawda jest jednak taka, że jego wypowiedzi, czy refleksje są bardzo wyważone i wolne od sensacji, czym udowadnia, że do pewnych tematów oraz plotek potrafi podejść z dystansem i odpowiednio je skomentować.
Na koniec jeszcze tylko wspomnę, iż pisząc o "Ludziach z tylnego siedzenia" nie mogłabym nie nadmienić o Przemku Corso, pisarzu, felietoniście, dziennikarzu, który wsparł pisarską drogę Rahima przy tworzeniu tej książki. A trzeba zaznaczyć, że jest ona bardzo dobrze napisana i jej czytanie sprawia prawdziwą "literacką przyjemność".
Książka Rahima nie jest przeznaczona tylko dla fanów rapera, czy Paktofoniki, chociaż podejrzewam, że to im sprawi największą przyjemność. Mnie sprawiła radość na wielu płaszczyznach i już wiem, że znajdzie się w mojej dziesiątce top książek roku 2021.
Sardegna
Zawsze mi się wydawało, że z tej trójki tworzącej Paktofonikę Rahim jest najbardziej ogarnięty ;)
OdpowiedzUsuńŚwietnie napisana recenzja i - jak przekonujesz - świetna książka! Jeśli będę miał taką możliwość, z chęcią po nią sięgnę! :)
OdpowiedzUsuń