"Sopot w trzech aktach" Marta Matyszczak


posted by Sardegna on , , , ,

1 comment

 
Wydawnictwo: Dolnośląskie
Liczba stron: 300
Moja ocena : 6/6 
 
Marta Matyszczak dość długo kazała nam czekać na kolejny tom przygód Gucia, Szymona i Róży, ale powiem Wam, było warto, bowiem "Sopot w trzech aktach" tak bardzo mi się podobał, że umieściłam go na mojej subiektywnej liście trzech najlepszych części serii. 
 
Świeżo poślubieni Solańscy ruszają w końcu w wymarzoną, a wiecznie odkładaną na później, podróż poślubną. Szymon postanawia zrobić swej małżonce niespodziankę i aby osłodzić jej przedłużający się remont w ich chorzowskiej kamiennicy, spontanicznie wykupuje kwatery w sopockim pensjonacie "Józefina" ulokowanym tuż nad brzegiem morza.
 
Niestety, wymarzona podróż od samego początku zdaje się nieść za sobą więcej kłopotów, niż odpoczynku. Już w pociągu kierującym się w stronę Sopotu, Solańscy zauważają znajomą parę. Prawniczka Potomek-Chojarska i jej chłopak komisarz Adolf Barański również wybierają się nad morze. Co gorsza, w ślad za nowożeńcami na urlop jedzie również pani Brygida Buchtowa, która postanawia troszkę odpocząć, poczuć morską bryzę i potowarzyszyć młodym w ich wyprawie. Żeby się nie nudzili, oczywiście. Początkowo Róża jest załamana sytuacją i zrozpaczona faktem, że kolejny raz nie będzie jej dane spędzić trochę czasu sam na sam z Szymonem. W końcu jednak jakoś akceptuje taką formę odpoczynku i nietypowe towarzystwo, z którym przyjdzie jej spędzić podróż poślubną. 
 
Jakby tego było mało, już pierwszego dnia na plaży dziennikarka znajduje zwłoki, a Szymon starym zwyczajem postanawia zająć się sprawą i nie zważając na urlop, zająć się śledztwem. Wychodzi więc na to, że kolejny wyjazd będzie dla bohaterów pracujący.
 
Denatem znalezionym przez Różę na plaży jest nikt inny, jak Artur Przebendowski, właściciel pensjonatu "Józefina". Nie wiadomo właściwie, kto mógłby chcieć śmierci przedsiębiorcy, jednak kiedy Solańscy z pomocą Gucia zaczynają drążyć w przeszłości zmarłego, wychodzi na to, że kilka osób mogło mu źle życzyć, a co za tym idzie, odpowiadać za jego śmierć. Przebendowski był hazardzistą, miał sporo długów, a do tego jego pensjonat konkurował o gości, nie zawsze uczciwie, z sąsiednim "Grand Hotelem".
 
Do tego, po śmierci właściciela, w "Józefinie" pojawia się Iga Przebendowska, kobieta, która zniknęła przed 40 laty zostawiając bez słowa swojego męża i syna, teraz wraca na pogrzeb wnuka i jakby nigdy nic rozgaszcza się w pensjonacie. Cała sytuacja wydaje się tym bardziej dziwna, że Iga nie widzi w swym powrocie niczego nietypowego, za to wyraźnie czegoś szuka. Na szczęście Róża nie próżnuje. Nieufna w stosunku do Igi, postanawia pomóc Szymonowi w śledztwie, przypadkowa ubiegając seniorkę Przebendowską w odnalezieniu wyjątkowego przedmiotu w zakamarkach "Józefiny". 
 
Wyjątkowe znalezisko staje się przyczynkiem do wspomnień, związanych z wydarzeniami mającymi miejsce w Sopocie przed i w czasie wojny. Wtedy to w mieście zamieszkują cztery przyjaciółki: Ada i Iga, dwie Polki, pochodzące z rodzin o różnym statusie społecznym, Niemka Elke oraz Żydówka Rutka. Ponieważ Trójmiasto przed wybuchem II wojny światowej rozwija się w popularne uzdrowisko, sprzyja wielokulturowości i staje się miejscem spotkań wielu nacji, nikogo nie dziwi taka międzynarodowa, dziewczęca znajomość.
 
Niestety nadchodząca wojna niszczy tę zażyłą relację i wydawałoby się, prawdziwą przyjaźń. W życiu dziewczyn dzieje się coś, co rozdziela je na zawsze. I choć wszystko wydaj się jasne, dopiero po latach okaże się, że to, co przydarzyło się przyjaciółkom, znacznie różni się od oficjalnej wersji.
 
Co wspólnego z historią Igi, Ady, Elke i Rutki ma tajemniczy przedmiot ukryty w murach "Józefiny"? W jaki sposób wydarzenia sprzed osiemdziesięciu laty mają wpływ na śledztwo w sprawie morderstwa Adama Przebendowskiego, a co za tym idzie, na urlop Solańskich?
 
Jak to u Marty bywa, historia toczy się na kilku płaszczyznach czasowych. Dwie najważniejsze, to współczesność, czyli śledztwo prowadzone przez Solańskich oraz Gucia, a także okres wojenny. Dodatkową perspektywą jest okres PRLu, czyli moment, kiedy to Iga Przebendowska opuszcza swoją rodzinę i udaje się w nieznanym kierunku. 
 
Bardzo podoba mi się fabuła "Sopotu w trzech aktach". Fajne, że Marta zdecydowała się umieścić w serii taką zupełnie nową, odrębną historię, która nie wiązała się w żaden sposób z poprzednimi. Za każdym razem z niecierpliwością czekam na kolejne części przygód Szymona, Róży i Gucia, mam więc nadzieję, że i tym razem autorka nie każe mi długo czekać i pozwoli bohaterom zagłębić się w kolejną, intrygującą zagadkę kryminalną.
 
Sardegna

1 komentarz: