Liczba stron: 318
Moja ocena : 5/6
Bardzo lubię powieści pani Moniki Szwaji. Przeczytałam już "Klub mało używanych dziewic", "Romans na receptę", "Stateczna i postrzelona", "Opowieści wigilijne" oraz "Zapiski stanu poważnego". Z tych tytułów rozczarowały mnie jedynie "Zapiski...", ale jak wiadomo wyjątek potwierdza regułę :) Na półce mam "Dom na klifie" no i na swą kolej czekała książka "Jestem nudziarą". Zabrałam ją na wakacje, bo to świetna, lekka, kobieca historia. Do tego opowiada o perypetiach nauczycielki, więc to coś zdecydowanie dla mnie!
Życie zawodowe Agaty jest w miarę ustabilizowane. Jej życie osobiste właściwie nie istnieje. Nie ma męża, chłopaka, nawet żadnego faceta na oku. Mimo, że ma dopiero 30 lat czuje się nieatrakcyjna, nieciekawa, po prostu jak szara myszka. Pewnego dnia uświadamia sobie, że jest po prostu nudziarą. Chciałaby zmienić swoje życie, ale jak się za to zabrać? Wszystko zmienia się z chwilą, gdy na własne żądanie odchodzi z dotychczasowej pracy. Nie powiem, szef lubiący molestować swoje pracownice, miał w tym niemały udział, jednak wraz z podjętą decyzją życie Agaty zmienia się o 100%. Ponieważ gdzieś trzeba szukać pracy, bohaterka postanawia zostać panią od polskiego w jednym z renomowanych liceów (tutaj widzę pewną nieścisłość, bo odkąd pracuję w tym zawodzie, jeszcze nie słyszałam, żeby dyrekcja tak chętnie przyjmowała nowych nauczycieli w swoje szkolne progi. No ale to w końcu fikcja literacka )
Agata zaczyna swą szkolną karierę w zawodzie, realizuje się też jako nowy wychowawca dość trudnego zespołu klasowego. Życie zawodowe bohaterki zaczyna układać się, w nadzwyczaj dobrym kierunku. A i życie osobiste nabiera tempa, bowiem na horyzoncie pojawia się samotny tatuś jednego z uczniów.
Bardzo fajna i zabawna książka. Niektóre momenty rozśmieszyły mnie do łez (zwłaszcza jedna z początkowych scen w pubie Atlantic/Szajbus:). Polecam miłośniczkom pióra Moniki Szwaji ale i wielbicielkom wszelkich czytadeł i lektur wakacyjnych.
Na koniec małe podsumowanie: w moim osobistym rankingu książek M. Szwaji na pierwszym miejscu stawiam "Stateczną i postrzeloną". A jakie są Wasze typy?
Sardegna
Z twórczością tej pani jeszcze się nie zapoznałam, choć słyszałam wiele opinii tych pozytywnych i niekoniecznie dobrych. Chyba trzeba zaryzykować i spróbować :P
OdpowiedzUsuńZ chęcią dałabym jej szansę:). Może uda mi się ją wypożyczyć lub tanio kupić:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!!
Nie przepadam za tą autorką, czytała Dom na klifie i nieszczęsny dodatek empiku Nie dla mięczaków. Zdecydowałam że więcej nie sięgnę po książki tej Pani. A może czytałam nie te książki co trzeba i się uprzedziłam
OdpowiedzUsuńJa również nie przepadam za Szwają.
OdpowiedzUsuńNie mogę odnaleźć się w wykreowanym przez nią świecie :)
Zresztą o wiele bardziej lubię zamierzchłe czasy;]
Treść brzmi jak prawdziwe, wakacyjne romansidło :]
Myślę, że nie jednej pani przypadnie do gustu :)
Lubię twórczość Moniki Szwaji, nie nazwałabym jej książek romansami :)
OdpowiedzUsuńAgnieszka, Kasandra - opinie są skrajne to fakt, myślę jednak, że trzeba samemu się przekonać i ocenić :)
OdpowiedzUsuńJusssi - tych dwóch wymienionych przez Ciebie książek, jeszcze nie czytałam, ale sądzę, że jeśli ja zaczęłabym od niezbyt udanych "Zapisków stanu poważnego", też już nie sięgnęłabym po powieści M.Szwaji. Może daj książkom jeszcze jedną szansę? :)
Biedronka - rozumiem, nie będę namawiać :)
Taki jest świat - :) zgadzam się :)
Jakoś nie mogę się przekonać do stylu tej autorki, ale akurat tę książkę szczerze lubię, może dlatego, że perypetie nauczycielki zaczynają mi się wydawać dość bliskie ;)
OdpowiedzUsuńNie przepadam za tą autorką... Pamiętam że po lekturze tego tytułu byłam zirytowana ii żałowałam, że ją przeczytałam, ale podobno inne jej książki są lepsze, nie wiem , bo nie czytałam.
OdpowiedzUsuńniedopisanie - doskonale Cię rozumiem :) ja też czasami miałam wrażenie, jakbym czytała o sobie (te wywiadówki, konsultacje,sprawy wychowawcze..., choć moje może nie były takie dramatyczne :P)
OdpowiedzUsuńAneta - cóż każdy ma inny gust :) dzięki za komentarz :)
U mnie na półce czeka jedna książka tej autorki...
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam całkiem sporo powieści pani Szwaji, mam ich niezłą kolekcję (przestałam kupować po zupie z ryby fungu (albo jakoś tak podobnie). Kolekcja ta może świadczyć, że bardzo lubiłam czytać jej książki. Do pewnego czasu, kiedy poczułam przesyt. W tej chwili wolę czytać o bardziej odległych czasach. Ja mimo wszystko nazwałabym je romansidłami- sympatycznymi, ale romansidłami. Z jakiś czas - może w październiku zrobię u siebie konkurs, w którym nagrodami będą książki pani Moniki. Co by nie mówić- literatura- lekka, łatwa i przyjemna, może mało ambitna, ale czy wszystko musi być ambitne. Moją ulubioną był Dom na klifie (o tworzeniu rodzinnego domu dziecka) oraz (tytułu) nie pomnę, ale jedyny w jej wydaniu kryminał (zabójstwa na planie telewizyjnym), w którym spotykają się chyba wszyscy bohaterowie jej książek. Wielbicielkom jej twórczości polecam, a przeciwniczek nie zachęcam.
OdpowiedzUsuńPisany inaczej - można liczyć na recenzję :)
OdpowiedzUsuńGuciamal - też tak czasami mam, że jak czytam za dużo podobnych klimatycznie książkę, czuję przesyt. Tak było ze skandynawskimi kryminałami (ale mi już przeszło) i kryminałami A. Christie.
Zaciekawiłaś mnie tą książką O zabójstwie na planie telewizyjnym. Muszę sprawdzić jaki to tytuł :) Co do konkursu na Twoim blogu - będę śledzić na bieżąco :) pozdrawiam
Sprawdziłam tytuł- Książka nazywa się Powtórka z morderstwa. Zajrzałam na półkę, a tam stoi jedenaście książek pani Moniki. Co do konkursu- gdybym zapomniała o swoim pomyśle- możesz mi śmiało przypomnieć. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWidzę, że problem się rozwiązał sam- to wpis zniknął (ten o problemie ze znikającymi wpisami).
Dziękuję za podsunięcie tytułu :) poszukam :) problem zniknął, jednak to mnie nie uspokaja. Moje 3 posty przeszły bez echa. Taka sytuacja powtórzyła się już drugi raz. A nikt nie potrafi mi wytłumaczyć w czym tkwi problem...
OdpowiedzUsuńJestem też wierną czytelniczą Moniki Szwaji.
OdpowiedzUsuńKsiążki jej optymistycznie nastawiają do życia.
Perypetie swych bohaterek opisuje z humorem.Mnie również bardzo podobała się" Stateczna i postrzelona" ale chyba bardziej"Dom na klifie"
Natomiast jak to czasem bywa z ciągami dalszymi ostatnią część "Klubu mało używanych dziewic" nie pomnę teraz tytułu/skleroza niestety/ aha "Zatoka trujących jabłuszek" była dla mnie już trudna do strawienia, szczególnie druga połowa.Toteż skończyłam ją ale po znacznej przerwie.