Wydawnictwo: Bellona
Liczba stron: 463
Moja ocena : 5/6
Lato, to czas, kiedy lubię sięgać po lekką i przyjemną lekturę, która zapewni mi miłe spędzenie czasu. Niedawno przeczytałam "Kod Lucyfera", powieść nieznanego mi wcześniej autora, Charlesa Brokaw, trzymającą w napięciu przygodówkę i sensację w jednym. Akcja toczyła się wartko, odkrywane były tajemnice, wpływające na losy ludzkości, a całością przewodził profesor lingwistyki, Thomas Lourdes.
Naszła mnie ochota, aby poczytać jeszcze o przygodach profesora, który spokojnie mógłby stawać w szranki z Indianą Jones albo Langdonem, z powieści Browna.
"Kod Atlantydy" to historia dziejąca się przed akcją, mającą miejsce w "Kodzie Lucyfera". A teraz, po zakończonej lekturze, mogę zdecydowanie stwierdzić, że jest znacznie lepsza od swej kontynuacji.
Lourdes, znawca starożytnych i współczesnych języków, zostaje zaproszony przez producentów popularnego programu telewizyjnego, związanego z odkrywaniem historycznych artefaktów, do przejrzenia niektórych z nich. Jednym z archeologicznych znalezisk, jest prastary dzwonek z dziwną inskrypcją. Wzbudza on ciekawość Lourdsa, ale nie tylko jego, bowiem okazuje się, że śladem dzwonka podąża także groźna organizacja.
Jednocześnie, w Kadyksie, w Hiszpanii, z ramienia Watykanu, prowadzone są wykopaliska, które prowadzą do odnalezienia tajemniczych grot, znajdujących się pod poziomem morza. Znaleziska sugerują, że w tym miejscu mogła znajdować się mityczna Atlantyda.
Okazuje się, że dzwonek ma ścisły związek z wykopaliskami, a odczytanie inskrypcji może doprowadzić do odrycia prastarej tajemnicy.
Lourds będzie starał się odczytać dawny napis, ale zanim tego dokona, będzie musiał udać się w niebezpieczną podróż po Europie i Afryce, szukając śladów pradawnej cywilizacji. A pomagać mu będą w tym piękne kobiety, a jakże.
Książka niesamowicie wciąga. Przeczytałam ją dosłownie w jeden dzień. Mimo, że jest dość sporych rozmiarów, strony przelatują niepostrzeżenie, gdyż akcja wciąga czytelnika od pierwszych stron. "Kod Atlantydy" to interesującą lektura, w sam raz na wakacje. Zawiera wątek romansowy, szczyptę pościgów, rodem z sensacyjnego filmu, wartką akcję, poszukiwanie skarbów i odkrycie tajemnicy, a wszystko to w otoczeniu legend i mitów, które nieustannie ścierają się z rzeczywistością.
Szczerze polecam.
Sardegna
Przyznam szczerze że ten gatunek bardziej lubię w postaci filmu niż książki. Zawsze dużo wtedy efektów specjalnych :) Ale może, może... Jak mnie najdzie ochota to zastanowię się nad tą książka.
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o "Kod Leonarda..." to film pominął wiele wątków i zagadek, książka była zdecydowanie lepsza. Więc dla mnie, jak przygodówka to raczej książka. Natomiast sensacja to zdecydowanie film.
UsuńWciągam takie książki w jedną noc;) tak lubię takie historie, a skoro Langdon mi się podobał a Indiane kocham, więc wydaje mi się, że i pana Lourdesa polubię.
OdpowiedzUsuńNo właśnie, jeśli ktoś lubi literaturę w stylu "Kodu Leonarda Da Vinci", ta seria Bellony też przypadnie mu do gustu :)
Usuńbrzmi interesująco, a Twoja recenzja tymbardziej zachęca do sięgnięcia po tę książkę :)
OdpowiedzUsuńNo proszę, czyli udało Ci się wydębić... ;)
OdpowiedzUsuńJaka wzorcowa recenzentka ;P
Nie wydębić, tylko ładnie poprosić :) Bo kto ładnie prosi, ten na pewno otrzyma :)
UsuńNiech Ci będzie :) Ile czasu minęło od otrzymania do publikacji recenzji? ;-)
UsuńKsiążkę dostałam w czwartek, a przeczytałam ją w JEDEN dzień, dosłownie. Co na to poradzę, że mi się tak podobała ?
UsuńUwielbiam takie książki, tajemnice, wykopaliska i zagadki z przeszłości. "Kod..." bardzo mi się podobał, więc podejrzewam, że i ta książka by mnie wciągnęła. :)
OdpowiedzUsuńhttp://soy-como-el-viento.blogspot.com