"Troje" Sarah Lotz


posted by Sardegna on , , , ,

23 comments

Wydawnictwo: Akurat
Liczba stron: 480
Moja ocena : 4/6


Mam problem z tą książką. Mam z nią tak wielki problem, że zwlekam z napisaniem opinie już dobre kilka dni.
Początek był genialny!
Tajemnicza przesyłka, zapis o poufności, pierwszy rozdział, to wszystko wzbudziło we mnie tyle emocji, że kiedy otrzymałam książkę, od razu zaczęłam czytać. Efekt potęgowała jeszcze świetna okładka i czarne strony. Naprawdę świetna akcja promocyjna, chyba najlepsza, z jaka do tej pory przyszło mi się spotkać. Szacunek dla ekipy Wydawnictwa!

Kiedy już zaczęłam zapoznawać się z lekturą, mój entuzjazm nieco osłab. A im bliżej końca, tym był już zupełnie mały. Chociaż nie. Sama końcówka znowu wzburzyła moją krew, jednak nie na tyle, żeby poprawić ogóle wrażenie z lektury.

Tak jak zaznaczyłam, start jest genialny. Cztery samoloty, cztery katastrofy. Wszystkie maszyny jednego dnia 12 stycznia 2012 roku, ulegają awarii i spadają na cztery kontynenty. Wśród bezmiaru ofiar znajdują się jednak żywi. Z trzech katastrof, praktycznie bez szwanku, wychodzą dzieci. Cudownie uratowani: Bobby, Hiro i Jess, zostają nazwani przez opinię publiczną "Trojgiem", a po okresie niedowierzania i radości z ich ocalenia, mass media zaczynają doszukiwać się w ich przeżyciu, znamion spisku. 

Ludzie wysnuwają różne teorie na temat ocalałych. Swoje prawdy zaczynają też głosić fanatycy religijni, którzy w katastrofach widzą początek końca świata, podobnie, jak ufolodzy, którzy dopatrują się w tym udziału przybyszów z kosmosu. 
Rodziny ocalałych dzieci borykają się z dramatem na swój sposób, walcząc z masową "nagonką" na "Troje". Nic nie jest jednak w stanie zatrzymać niepokojącego biegu wydarzeń, który zapoczątkowały katastrofy, i zmienić życie zainteresowanych na zawsze.

Sporo w książce się dzieje. Każdy rozdział to praktycznie nowa opowieść, nie tyle o wydarzeniach związanych z katastrofą, co relacjami świadków, mających z nią jakiś związek. Często są to relacje osób bardzo odległych od Bobbiego, Hiro i Jess, przypadkowych świadków, których wypowiedzi dają pełen obraz sytuacji i pogląd na sprawę. Ogrom wypowiedzi, notatek, mało akcji, powoduje, że czytanie książki staje się niestety nużące. 

Po pierwszym rozdziale, który jest literacką petardą, kiedy to czytelnik ma zaostrzony apetyt na dalsze wydarzenia, jego zapał zostaje sukcesywnie tłumiony przez milion (moim zdaniem) niepotrzebnych opisów i powiązań, żeby w końcówce, na moment się rozpalić i zgasnąć bezpowrotnie. Smutno mi trochę, można bowiem popsuć nawet tak emocjonującą fabułę.

Pomysł na książkę naprawdę jest genialny. Dla mnie, osoby, która lubi katastroficzne filmy i książki, początek, w postaci pierwszego rozdziału i cala aura tajemniczości, którą zaserwowało Wydawnictwo, to było spełnienie marzeń! Już oczami wyobraźni widziałam, jak "Troje" staje się moim numerem jeden, na liście książek przeczytanych w 2014 roku.

Niestety, zderzenie z rzeczywistością trochę bolało. Jednakże z każdej lektury staram się wyciągać coś dla siebie, wątek lasu Aokigahara, u podnóży góry Fuji, miejsca niezwykle popularnego wśród japońskich samobójców, zainteresował mnie na tyle, że postanowiłam przeczytać coś jeszcze na jego temat. Okazja trafiła się w postaci książki "Rekin z parku Yoyogi", autorstwa Joanny Bator, o której za jakiś czas, na pewno napiszę.

Na ten moment, zostawiam Wam "Troje" do własnej oceny. Może kogoś książka przekona bardziej niż mnie. Pozdrawiam
Sardegna

23 komentarze:

  1. Wielka szkoda, taki dobry pomysł na ksiażkę... cóż, może przeczytam i się sama przekonam :)
    http://zakurzone-stronice.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najlepiej jednak mimo wszystko, samemu się przekonać :)

      Usuń
  2. U mnie też możesz znaleźć recenzje tej książki, dziś wrzuciłam :) Ja również miałam mieszane uczucia, ale końcówka uratowała tą książkę. A może mój jej odbiór.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czytałam Twoją wypowiedź. Książka chyba bardziej przypadła Ci do gustu, niż mnie. A może miałam do niej zbyt wysokie wymagania?

      Usuń
  3. No i wychodzi, że mamy identyczne wrażenia...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ech... a tak chciałam, żeby ta książka była moim nr 1 w tym roku...

      Usuń
    2. czułam, że za dużo pary poszło w reklamę

      Usuń
  4. Ostatnio na blogach "głośno" o tej książce i coraz bardziej nabieram przekonania, ze warto skusić się na nią

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. NA blogach głośno, bo promocja świetna. to trzeba przyznać Wydawnictwu :)

      Usuń
  5. Za sprawą blogosfery coraz bardziej chcę przeczytać tą książkę. Cały czas ktoś pozytywnie ją recenzuje... chyba muszę wybrać się do księgarni.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Recenzje są raczej podzielone. Ale najlepiej będzie, kiedy sam sprawdzisz

      Usuń
  6. Już niebawem zabiorę się za pisanie relacji z lektury. Powiem, że mną wstrząsnęła :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Rzeczywiście kampania blogersko-reklamowa zrobiła wrażenie :) Widzę, że większość opinii jest pozytywna, ale bez zachwytów. Jeśli uda mi się zdobyć Troje w bibliotece czy jakimś konkursie, to z przyjemnością przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Za tę kampanię, należą się Wydawnictwu wielkie gratulacje. Nakręcili mnie na książkę, jak chyba żadna inna kampania

      Usuń
  8. Ja już swoją książkę mam i jestem ciekawa jak ja ją odbiorę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z chęcią przeczytam Twoją opinię na ten temat :)

      Usuń
  9. Ja już ją jakiś czas temu przeczytałam i nadal gdy sobie przypomnę niektóre fragmenty to mam ciarki ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja już ją jakiś czas temu przeczytałam i nadal gdy sobie przypomnę niektóre fragmenty to mam ciarki ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Chyba jednak bym się na nią skusiła.

    OdpowiedzUsuń
  12. Książkę bardzo chcę przeczytać, choć po Twojej recenzji mój zapał nieco oklapł. Niemniej chyba faktycznie wyrobić sobie swoje własne zdanie - nie to ładne, co ładne :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Szkoda, że tak oceniasz, bo mam apetyt na ten tytuł. Pewnie i tak się skuszę, choć będę mieć gdzieś w głowie ostrzeżenie, żeby się nie spodziewać cudów. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak jak zaznaczyłam, najlepiej przekonać się samemu, ale znam to uczucie, kiedy już ktoś skrytykuje książkę. Wrażenie pozostaje

      Usuń