Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Liczba stron: 384
Moja ocena : 5/6
Seria "Domku na drzewie" autorstwa Andy'ego Griffithsa ilustrowana przez Terry'ego Dentona jest chyba jedną z najbardziej szalonych historii, z jakimi miałam do czynienia. "Dziennik Cwaniaczka", czy perypetie "Jędrka" są nieźle zakręcone, ale to, co się dzieje w piętrowym domku na drzewie, przekracza ludzkie granice. Najlepsze jest jednak to, że dzieciom absolutnie nie przeszkadza chaos, którym mogłabym jednosłownie zdefiniować treść tych książek, bo strasznie lubią takie pokręcone historie.
Moja Dziesięciolatka najnowszy tom skomentowała takimi słowy: "Wiesz Mamo, to jest najbardziej nierealna i zakręcona historia, jaką czytałam, ale przez to uważam, że jest super, bo miło się czyta o takich fantastycznych rzeczach, które nigdy nie wydarzą się w rzeczywistości". No i ma dziewczyna rację, choć może my rodzice mamy inne spojrzenie na tą kwestię.
Moja Dziesięciolatka najnowszy tom skomentowała takimi słowy: "Wiesz Mamo, to jest najbardziej nierealna i zakręcona historia, jaką czytałam, ale przez to uważam, że jest super, bo miło się czyta o takich fantastycznych rzeczach, które nigdy nie wydarzą się w rzeczywistości". No i ma dziewczyna rację, choć może my rodzice mamy inne spojrzenie na tą kwestię.
Jeżeli miałabym krótko skomentować, jaki jest "91 - piętrowy domek na drzewie", powiedziałabym, że na maksa szalony. Poprzednie tomy też są nieźle pokręcone, ale tutaj dzieje się jeszcze więcej (o ile to w ogóle możliwe). Bohaterowie dobudowują do swojego 78 - piętrowego lokum kolejne trzynaście pięter, stąd też i objętość książki większa, a są to wyjątkowe miejsca, co jedno to lepsze. Jest tam namiot wróżki Madamewiewszystko, stragan z bagietkami podwodnymi, wir wodny, pociąg z ziemniaczaną zasmażką, koło fortuny, pokój z trofeami, ludzki flipper, domek z kart, kontrola lotów, bezludna wyspa, wielka pajęczyna z olbrzymim pająkiem, wysypisko śmieci, czy pokój z dużym, czerwonym guzikiem, którego wszyscy boją się wcisnąć, bo zapomnieli do czego służy.
Tradycyjnie, domek na drzewie to siedziba, w którym Andy pisze nową książkę, a Terry ją ilustruje. Z tym, że w pracy nad najnowszą powieścią przeszkadza im pan Nochal - wydawca, który zwraca się do nich z trochę nietypową prośbą. Chce, aby chłopaki zaopiekowali się tymczasowo jego wnukami i spędzili z nimi kreatywnie czas w swoim domku. Dla Andy'ego i Terry'ego zabawienie dwóch 6 latków i maleństwa nie stanowi oczywiście żadnego problemu. Postanawiają oni po prostu dać im wolną rękę w zwiedzaniu pięter domku. Okazuje się jednak, że dzieci są sprytniejsze i już praktycznie w pierwszych minutach pobytu w domku na drzewie "gubią" się wśród atrakcji. Na szczęście chłopaki mogą liczyć na pomoc Jill, która troszkę bardziej orientuję się w sytuacji i pomoże im zaopiekować się dziećmi. Najpierw jednak trzeba je znaleźć!
Czego w tej książce nie ma! Jest wciągnięcie przez wir, przepłynięcie bagietkową łodzią podwodną, znalezienie się na bezludnej wyspie, która okazała się być częścią domku na
drzewie, szukanie dzieci na wysypisku, za drzwiami tajemniczej
szafy, która przenosi bohaterów do przenosi do innego portalu nazywanego
Bzdurnarnią, wylądowanie
w pajęczynie, czy uczenie dzieciaków w centrum nauczania początkowego ... dla zwierząt (nie pytajcie mnie o logikę tej historii, bo jej tam nie ma).
W domku na drzewie znajduje się także namiot Madamewiewszystko, dla czyli wróżki, która autentycznie wie wszystko, trzeba tylko zadać jej odpowiednie pytanie, to chłopcy chętnie wykorzystują jej zdolności. Oczywiście, czy otrzymają odpowiedź, to już jest inna sprawa. Z wróżką chłopcy przeżyją jeszcze niesamowita przygodę, ale jaką, nie będę zdradzać, bowiem będzie to element przełomowy tej historii.
"91 - piętrowy domek na drzewie" to jedna wielka pokręcona historia, która nie wymaga już chyba większej rekomendacji. Wbrew pozorom ta opowieść będzie miała także jakiś konkretny finał, kiedy to czytelnicy dowiedzą się, co się stanie, gdy wciśnie się wielki czerwony guzik, którego wszyscy się boją, bo zapomnieli do czego służy.
Sardegna