Dzisiejszy wpis na temat "Gangu Godziny Duchów", czyli książki dla najmłodszych czytelników, autorstwa Davida Walliamsa, jednego z najpoczytniejszych brytyjskich pisarzy dla dzieci, przyjmie nieco inną formę. Do tej pory sama pisałam o książkach dla dzieci, nawet o tych, które moja Dziesięciolatka, czy Młody przeczytali sami. Dziś nadszedł ten dzień, kiedy moja Córka przyniosła mi gotowy tekst o książce i powiedziała: "Mamo, czy możesz na blogu opublikować moją recenzję "Gangu..."?" Pomyślałam sobie, że to może być doskonały początek czegoś większego, a Młoda oprócz czytania, zainteresuje się też pisaniem!
Poniżej przeczytacie więc tekst w 100% napisany przez moją 10 - letnią Córkę. Poza moją drobną korektą znaków interpunkcyjnych i poprawieniem jednego błędu ortograficznego, cała reszta pochodzi w CAŁOŚCI od Niej. Tekst zawiera SPOJLERY, jest bowiem bardziej streszczeniem, niż opinią, ale myślę, że jak na pierwszy raz jest naprawdę dobrze!
Poniżej przeczytacie więc tekst w 100% napisany przez moją 10 - letnią Córkę. Poza moją drobną korektą znaków interpunkcyjnych i poprawieniem jednego błędu ortograficznego, cała reszta pochodzi w CAŁOŚCI od Niej. Tekst zawiera SPOJLERY, jest bowiem bardziej streszczeniem, niż opinią, ale myślę, że jak na pierwszy raz jest naprawdę dobrze!
Wydawnictwo: Mała Kurka
Liczba stron: 477
Liczba stron: 477
Moja ocena : 6/6
Dzisiaj
mam przyjemność napisać Wam o wzruszającej historii pewnego chłopca, Toma
Charpera. Tom ma dwanaście lat i uczęszcza do prestiżowej szkoły
z internatem. Niestety podczas lekcji Wf-u stojąc sobie
spokojnie na skrzydle boiska oberwał piłką do rugby. Od razu
odwieziono go do Szpitala Imienia Lorda Funta, a podczas pytań z
formularza doktora Podwieczorka, Tom nie umie odpowiedzieć na żadne
z pytań, bo nic nie pamięta. W końcu doktor z pomocą pielęgniarki
stwierdza, że Tom dostał urazu głowy, więc na
oddział dziecięcy odwozi go Noszowy, człowiek ze zdeformowaną twarzą. Gdy Tom wjechał na oddział, zobaczył czwórkę dzieci, a nad każdym z łóżek dzieci wisiała tabliczka z imieniem: George, Robin, Amber i mała Sally. Wydawały się normalnymi dziećmi, ale Tom nie wiedział wtedy, jaką wielką kryją tajemnicę. Chłopca od razu wita siostra przełożona, która chociaż nadzoruje oddział dziecięcy, wcale nie lubi dzieci. Dzieci kładą się spać ale kiedy nadchodzi północ Amber, Robin i George usypiają czekoladkami siostrę przełożoną i gdzieś wyruszają. Tom próbuje spytać ich, gdzie idą, lecz nie zamierzają nic mu powiedzieć. Gdy wychodzą, chłopak próbuję przemknąć za nimi i budzi wtedy Sally, która jest najmłodsza z oddziału, ale także najbardziej chora. Jej chuda twarzyczka pokryta jest tylko pojedynczymi włoskami. Sally pyta się Toma, gdzie wychodzi i czy może iść z nim. Tom kłamie, że idzie tylko zawołać dzieci do łóżek, ale Sally mu nie wierzy.
Tom w końcu
się przyznaję, że idzie szpiegować kolegów, ale obiecuje Sally, że
wszystko jej opowie. Gdy zszedł za resztą, dotarł do piwnicy, przysięga dotrzymać tajemnicy Gangu, do
którego należą dzieci z oddziału (oprócz małej Sally).
Wtedy koledzy tłumaczą mu, że ich Gang nazywa się Gang Godziny
Duchów i polega na spełnianiu dziecięcych marzeń.
Na początek spełnia
się marzenie Amber, czyli wycieczka na biegun północny, a wszystko
przygotowuje Noszowy, który też uczęszczał do Gangu. Potem cała grupa opowiada Tomowi, jakie marzenia już spełnili. Udało się spełnić marzenie Robina, który chciał dyrygować orkiestrą, pomimo tego, że
miał zabandażowane po operacji oczy. Opowiadali też o innych
marzeniach dzieci z oddziału. Amber tłumaczyła Tomowi, że to nie oni
założyli Gang, tylko ktoś to zrobił dawno, dawno temu.
Po paru kolejnych przeżytych wspaniale przygodach, przyszła kolej na spełnienie marzenia George.
George chciał latać. Noszowy wymyślił więc, że pozbierają balony z całego
szpitala i przygotują w ten sposób chłopakowi piękne marzenie. Kradną balony od innych pacjentów, także ze sklepiku, lecz kiedy
przechodzą przez oddział najstarszej pacjentki szpitala, panny
Nelly (która ciągle myśli że jest dzieckiem), muszą dać jej
jeden balonik, żeby dała im spokój. Chociaż balonik ma napis "Zdrowiej
Dziadku", Nelly to nie przeszkadza. Kiedy George ma już zacząć lot,
staruszka zabiera Georgowi balony i leci daleko w miasto, wtedy Gang
Godziny Duchów porywa karetkę, którą prowadzi Noszowy oczywiście, a
Tom leżąc na dachu karetki, wypatruje staruszki.
Wtedy
niespodziewanie, koszula nocna staruszki zaczepia się o jeden z
budynków i….. goła staruszka lata nad Londynem! Po zdjęciu Nelly na dół, odjeżdżają do szpitala, ale za wybryki dyrektor
szpitala zwalnia Noszowego. Dzieci są pod ciągłym nadzorem
siostry przełożonej, lecz tak łatwo się nie poddają. Zamierzają mimo wszystko spełnić marzenie Toma, ale ten odstępuje swoje
marzenie biednej Sally. Dziewczynka marzy o pięknym, pełnym wrażeń
życiu. Jednak plany dzieci się komplikują: po Toma przyjeżdża
dyrektor jego szkoły z internatem i zamierza ukarać go za jego wybryki w szpitalu, lecz i to nie jest powód, żeby
zakończyć przygodę z marzeniami i Gangiem.
Dzieci organizują
przedstawienie z najważniejszymi scenkami, które byłyby w życiu
Sally istotne: WYNIKI
EGZAMINÓW, PIERWSZY SAMOCHÓD, PIERWSZY POCAŁUNEK, SŁONECZNE
WAKACJE, ŚLUB, DZIECKO, PRACA I WNUKI. Dzieci nie zauważyły, że ich występowi przyglądają się ciekawscy doktorzy i pielęgniarki. Są tak poruszeni
przedstawieniem, że zatrudniają znowu Noszowego, jako Doktora Uśmiechu. Ma on czuwać nad oddziałem dziecięcym, a siostra
przełożona zostaje
zwolniona. Tom zwierza się Sally że chciałby zobaczyć
rodziców, którzy zjawiają się w szpitalu, wypisują go
ze szkoły z internatem i idą razem na czekoladowe lody.
Tak
się kończy ta historia. Mnie osobiście bardzo się ta książka podobała, mam nadzieję, że się Wam też się spodoba. Zachęcam
do jej przeczytania.
Ania lat 10
***
"Cóż mogę do tego dodać? "Gang Godziny Duchów", otrzymany od portalu Granice.pl, wciągnął moją Córkę na parę dobrych godzin, kiedy to praktycznie nie rozstawała się z książką. Co istotne, ta historia, mimo humoru i śmiesznych scenek, pokazuje dzieciom coś bardzo ważnego: bycie dobrym dla innych jest największą wartością człowieka. Takie książki lubię! Moja Dziesięciolatka chyba wystarczająco zachęciła Was do przeczytania tej opowieści, ja mogę tylko ją poprzeć i potwierdzić, że lektura historii napisanych przez Davida Walliamsa sprawia dzieciom autentyczną przyjemność, warto więc rodzicom się nimi zainteresować.
Sardegna
Przeczytałem jednym tchem. Masz zdolną córkę, pozdrawiam !
OdpowiedzUsuńDziękuję w imieniu Ani za te miłe słowa :)
Usuńfajnie jak książki dla dzieci uczą i bawią. O to właśnie chodzi:)
OdpowiedzUsuńDokładnie! A jeśli jeszcze dzieci same to widzą w trakcie lektury, to już pełnia szczęścia :)
UsuńJest świetnie! Brawo Ania!
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Ania
Usuń