Ależ emocjonujący był to weekend! Warszawskie Targi Książki okazały się być tak wielkim wydarzeniem, jakie spodziewałam się w stolicy zastać. Stadion Narodowy przyjął łaskawie wszystkich książkowych maniaków, a była ich ogromna ilość, zwłaszcza w sobotnie popołudnie.
Nasza wyprawa do stolicy praktycznie do ostatniego dnia, stała pod znakiem zapytania. Na szczęście, nic niespodziewanego nam się nie przytrafiło, więc mogliśmy podążyć w stronę Warszawy z pełnym plecakiem książek do podpisu. Mimo wielkiego starania, żeby ograniczyć ich ilość, i tak zebrał się spory stos, miałam bowiem ambitne plany odwiedzić stoiska kilku ulubionych autorów. Nie były to moje pierwsze targi, więc dość racjonalnie wybrałam spotkania, wiedząc, że nie da się być w kilku miejscach na raz. Udało mi się więc zebrać wszystkie autografy i porozmawiać, z wszystkich autorami, do których zamierzałam się udać.
Warszawskie TK miały większą powierzchnię, niż te w Krakowie, głównie za sprawą płyty Stadionu, po której można było w miarę spokojnie wędrować w kółko. Piszę "w miarę spokojnie", bowiem w sobotę po południu, tłum był już tak spory, że nie było opcji przejścia bez przepychania się. Spokojnie było praktycznie tylko w sobotę ok. 10-11 i o podobnej godzinie w niedzielę. W tym temacie Warszawa nie różni się wiele od Krakowa, ale czegoż się nie robi dla spotkania z ulubionym autorem. Można się więc i przeciskać, dzierżąc w rękach potrzebne egzemplarze książkowe.
Wiadomo, że nie obyło się bez kilku targowych wpadek, ale oczywiście to są tylko niuanse. Wpadka nie wpadka, targi i tak są dla mnie udane. Niestety nie dostała mi się wypasiona, blogerska smycz z wejściówką. To znaczy smycz, nie wejściówka, bo tę akurat miałam zagwarantowaną. Na początku nie potrafiłam też ogarnąć opisów stoisk, dlatego uskuteczniłam kilka bezcelowych okrążeń. Szukałam też nadaremno w części głównej, stoisk oznaczonych symbolem H, które wydawało mi się, że powinno leżeć obok G, a znajdowało się w "przedsionku" wejścia głównego. Żałuję również, że było tak mało udostępnionych miejsc siedzących na trybunach, bowiem odpocząć można było tylko w wyznaczonym sektorze, reszta została odgrodzona taśmą. Na płycie głównej, mimo zamkniętego dachu, było też dość zimno, na szczęście zaopatrzyłam się w kurtkę, za sprawą podpowiedzi Aine, więc specjalnie nie zmarzłam, ale przerażały mnie osoby w krótkich rękawach.
Program targowy było bardzo bogaty, także każdy mógł wybierać do woli: spotkania na stoiskach, podsłuchiwanie dyskusji na Kanapie Literackiej, panel w sektorze Gościa Honorowego - Francji, czy zwiedzanie stoisk z grami i komiksami. Można oczywiście było także buszować wśród promocyjnych stoisk z książkami, czy nawet - przed Stadionem - zaopatrzyć się w egzemplarze taniej książki.
Entuzjastów atrakcji wszelakich, nie brakowało.
Mój plan targowy był dość napięty, ale postanowiłam zacząć od mini spotkania blogerów na trybunach i wzięcia udziału w rozlosowaniu książek, przygotowanego przez dziewczyny: Natalię i Barwinkę. Udało mi się (z pomocą męża) wygrać dla siebie dwa świetne kryminały, więc wyszłam ze spotkania bardzo zadowolona.
[fot. mąż]
Resztę soboty poświęciłam już na zdobywanie autografów i rozmowy na stosikach, ale o tym napiszę dokładnie w następnym poście (kiedy małżonek przekaże mi odpowiednie zdjęcia).
Dzisiaj przedstawię tylko zdobycze targowe, i te książkowe i te gadżetowe. Musieliśmy bowiem tradycyjnie przywieść dzieciakom coś, na udobruchanie ich nieobecności na targach.
Stos jest konkretny, ale kiedy oglądałam relacje innych blogerów, to chyba jednak nie aż tak bardzo. Mimo wszystko jednak, kto to widział, żeby jechać do Warszawy po tyle książek! No cóż ... nie powiem, taszczenie plecaka z powrotem na Śląsk, nie było łatwą sprawą... ale, ale...sami zobaczcie!
"Kości pająka" Kathy Reichs - kupione w promocji u Soni Draga
"Konfrontacja" i "Biały ogień" - wygrane w losowaniu dla blogerów
"Błazen królowej" i "Meridon" P. Gregory - kupione w Taniej Książce
"Magiczny piesek" i "Krew i złoto" - również z Taniej Książki
"Na granicy zmysłów" Przemek Kossakowski - jedyny zakup na stoisku, bowiem pragnęłam zdobyć autograf autora
"Podróż po miłość" Dorota Ponińska tom II i III - od Naszej Księgarni
"Perły Kina" Kałużyński i Raczek - kupiony w Taniej Książce, apotem podpisany przez Autora
Sporo książek zakupiliśmy w sektorze Taniej, ale promocje na stoiskach nie powalały cenowo. Na przykład przebitka na "Perłach kina" była dwu i pól krotna, w porównaniu z tanią książką. podobnie, jak Gregory, "Magiczny piesek" czy "kultowa" seria "Zaopiekuj się mną". Sami więc rozumiecie...
Oczywiście TK dla mnie, to przede wszystkim spotkania ze znajomymi i nieznajomymi. W tym roku udało mi się poznać osobiście kilka blogerów, znanych do tej pory jedynie wirtualnie. Miałam też okazję pogadać ze "starymi" znajomymi, a na losowaniu poznać zupełnie nowe osoby. Tradycyjnie odwiedziłam zaprzyjaźnionych wydawców i nawiązałam nowe kontakty. Potargowe spotkanie, już zupełnie na luzie, było świetnym zakończeniem dnia. I choć w okrojonym składzie, bawiliśmy się świetnie.
Dziękuję wszystkim za umilenie mi tego książkowego weekendu. Do zobaczenia w Krakowie!
Sardegna
Szalenie się cieszę, że udało nam się spotkać, choć mimo wszystko nie na długo. Mam nadzieję, że nadrobimy na jesieni w Krakowie.
OdpowiedzUsuńCo do płyty stadionu i trybyn, to w tym roku rzeczywiście było kiepsko. Rok temu otwarte było wszystko, co zdecydowanie zmniejszało korki na koronie stadionu. Pozwolisz, że użyczę sobie nasze zdjęcie z loterii :) Ja też wyszłam z pozycją Gregory z Taniej Książki :)
Zdecydowanie musimy w Krakowie nadrobić, bo tylko widzimy się w biegu i nawet spokojnie przemówić nie można ;) co do zdjęcia, oczywiście możesz pożyczyć. A jaką Gregory kupiłaś?
OdpowiedzUsuń"Meridon" :) Pełną listę już opublikowałam u siebie na blogu ;)
UsuńDobra, przyznaję się...jeszcze do Ciebie nie dotarłam i relacji nie przeczytałam. Idę nadrobić ;)
UsuńStos rzeczywiście konkretny, współczuję targania tego w plecaku ;) Niezmiernie miło było Cię poznać i do zobaczenia w Krakowie ;)
OdpowiedzUsuńWiesz, z tym targaniem to problem miał głównie mój mąż... ja skromnie niosłam mały plecak... dzięki, że do mnie zagadałaś przy stosiku pani Wardy, bo ja w ferworze sytuacji w ogóle Cię nie skojarzyłam :) no i do zobaczenia!
UsuńPrzeczytałam już tyle relacji na blogach o tym wydarzeniu, ale nie dość mi na tym ;) A z Twoich zdobyczy najbliżej mi do P. Gregory, bo to świetna pisarka.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Zgadzam się, też bardzo lubię PG, choć paradoksalnie nie trawię literatury historycznej, PG jest wyjątkowym wyjątkiem :)
UsuńCiekawa relacja a i zdobycze interesujące.
OdpowiedzUsuńZawsze staram się w targowym wpisie oddać charakter TK, ale jakoś tego nie da się opisać :)
UsuńMiło było Cię spotkać, tym razem w Warszawie ;)
OdpowiedzUsuńPS. Taka duża jest Ta książka Kałuzyńskiego&Raczka? :O
To tylko 1/4 całego kompletu. Dwie części mamy już w swojej biblioteczce, zostaje jeszcze jedna do zdobycia :) również dziękuję za spotkanie
UsuńWiem, że są 4 części... Wierna fanka Instytutu Wydawniczego "Latarnik" ;) ale nie spodziewałam sie, że taka gruba :)
UsuńSympatycznie się to czyta, choć to zupełnie nie moje klimaty.
UsuńOjej! Nawet nie wiesz jak Ci zazdroszczę. Ja do Warszawy niestety mam za daleko, ale z całą pewnością pojawię się w Krakowie w październiku i już nie mogę się doczekać. Takie targi to świetna sprawa. Można na nich poznać wspaniałych ludzi, których do tej pory znaliśmy jedynie z tego, jak piszą (autorzy) i co przekazują na swoich blogach (blogerzy).
OdpowiedzUsuńZawsze powtarzam, że TK to przede wszystkim ludzie. Książki, książkami, ale nie zastąpią świetnych kontaktów. Może uda nam się spotkać w Kraku, byłoby miło :)
UsuńDziało się :) Trochę szkoda że w tym roku nie trafiłam na targi, ale z drugiej strony w ten weekend zostałam ciocią, więc nie skupiłabym się na targach, wiedząc, że mała dzidzia czeka w szpitalu na odwiedziny najlepszej cioci na świecie :P
OdpowiedzUsuńJasne! Rodzinka najważniejsza :) gratuluję Ci zatem tej nowej, życiowej roli :)
UsuńHa, też przytargałam trochę książek - chwała naszym mężczyznom za pomoc! Wróciłam mega zadowolona i naładowana pozytywną energią :D
OdpowiedzUsuńTrzeba chwalić naszych panów bo zrobili kawał dobrej roboty.targi bardzo ładuą czytelnicze akumulatory
UsuńOj tak! Teraz odliczam do października i krakowskich targów :)
UsuńNasi panowie są cudowni, Andrzej też dzielnie dźwigał te kilogramy. O tyle mieliśmy dobrze, że samochód blisko i zawsze można było zanieść nadmiar do bagażnika. Ale i tak, bez niego to byłoby to, fotki robił, kawą poił, ach <3.
UsuńWspaniali i niepowtarzalni ! (mam nadzieję, ze to przeczytają;)
UsuńW tym roku był jeszcze większy tłum niż w zeszłym. Ale to nic w porównaniu z tym, co działo się, gdy targi odbywały się w Pałacu Kultury ;)
OdpowiedzUsuńFajnie było się spotkać w Warszawie. I mam nadzieję, że uda się też w Krakowie ;)
Czytałam owego czasu te relacje. rzeczywiście było gruboo ...;) Stadion jest zdecydowanie lepszy na tą imprezę i bardziej "oddychający"
UsuńJeszcze jakby tak nie wiało, to już by było idealnie :P
UsuńNie można mieć wszystkiego ;) przynajmniej nie groziła nam sauna
UsuńCiekawe zdobycze. Szkoda, że mnie tam nie było :(
OdpowiedzUsuńTo prawdziwa gratka dla ksiazkoholików, więc rozumiem Twój ból...;)
UsuńZazdroszczę udanej zabawy ;D. // Rzeczywiście szkoda, że wam więcej siedzeń nie udostępnili, ale w sumie ich rozumiem. Wszystko nieogrodzone potem musieli przecież posprzątać.
OdpowiedzUsuńTo samo powiedział mój mąż ;) a tak - spokojnie, za dużo do ogarnięcia nie mieli :)
UsuńA u mnie jeszcze daleko do relacji, Pati ma rewolucje brzuszkowe i nie wiem na kiedy uda mi się przygotować... Recenzje też leżą, i czytanie...
OdpowiedzUsuńZawsze jak człowiek musi dźwigać tyle kilometrów na własnym grzbiecie to się bardziej ogranicza...
Fajnie było się znów spotkać :)
Ja również się bardzo ucieszyłam z naszego spotkania :) i dobrze, że było to w niedzielę, bo w sobotę i tak pewnie nic byśmy nie pogadały
UsuńTo cudownie, że wyjazd na targi był dla Ciebie taki owocny i satysfakcjonujący! No i widzę, że kompletujesz Gregory, to fantastycznie! :)
OdpowiedzUsuńFascynację PG zawdzięczam Tobie, wiec wiesz... ;) wyjazd bardzo udany, tylko ta podróż...strasznie męcząca... do dziś nie odespałam
UsuńZazdroszczę możliwości pobytu na Targach, a najbardziej jednak świetnych nabytków książkowych! :)
OdpowiedzUsuńDzięki :) musiałam przywieźć co nie co, bo nie byłaby sobą :)
UsuńJa na to spotkanie na trybunach nie dotarłam. To cienie bycia po drugiej stronie :P trzeba było spełnić książkowy pracowniczy obowiązek, dlatego w sumie Targi jako takie dla mnie zaczęły się w niedzielę :) To był chyba najmilszy dzień, bo zupełnie na luzie cieszyłam się wszystkim, co oferowały. Nawet tłok i chłód mi nie przeszkadzały :D
OdpowiedzUsuń