Wydawnictwo: Uroboros
Liczba stron: 376
Moja ocena : 6/6
O matko! Jaka ta książka jest dobra, to się w głowie nie mieści!
Kocham "Dożywocie" miłością wielką i niezmienną, ale teraz kocham też "Siłę niższą" i w ogóle bym się nie pogniewała, gdyby obie powieści były wydane w jednym, wielkim tomisku, jako całość.
Przyznam się bez bicia, że na początku nie iskrzyło. Po lekturze nieco odmiennego "Nomen omen", pełna energii zabrałam się za "Siłę niższą". I jakoś zupełnie mi nie szło. Pytałam nawet znajomych, czy to już tak będzie, że kontynuacja genialnego "Dożywocia" nie dała rady swemu poprzednikowi. A znajomi dziwili się moim wahaniom i mówili, że jest dobrze, trzeba tylko dać się ponieść. I faktycznie, lektura okazała się być utrzymana w znajomym klimacie, a przez to po prostu cudowna!
Konrad i jego dożywotnicy, po pożarze Lichotki, muszą znaleźć sobie nowe lokum. Nieoczekiwanie udaje się im zalogować w domostwie Tura Brząszczyka, wikinga z wyboru, u którego, na strychu zamieszkują sobie trzej żołnierze z Wehrmachtu. Środowisko wręcz idealne dla małego Licha, utopców, Rudolfa Valentino z potomstwem, Zmory oraz ich opiekuna. Do kompletu brakuje im tylko Krakersa, który po pożarze gdzieś zniknął, podobnie, jak Puk oraz panicza Szczęsnego, uwolnionego i przeniesionego do lepszego świata. Konrad nie jest jednak w nowym miejscu szczęśliwy. Przytoczony codziennymi obowiązkami, zmęczony brakiem pieniędzy, czuje się zniechęcony i ma poczucie, że nie jest odpowiednią osobą do zaopiekowania się swoimi dożywotnikami.
Pewnego wieczora, robiąc cotygodniowe zakupy w markecie, spotyka faceta, który również ma swojego własnego Anioła Stróża. Konrad przekonany, że jak do tej pory był jedynym człowiekiem postawionym w nadprzyrodzonej sytuacji, postanawia dowiedzieć się czegoś więcej o swoim kompanie. Ciekawość to jednak pierwszy stopień do piekła, bo poznanie Pawła i jego anioła Tsadkiela odbije się Konradowi prawdziwą czkawką.
Jakże trafnee okaże się też zdanie: szanuj anioła swego, bo możesz dostać gorszego. Tsadkiel nie będzie bowiem miłym aniołem, tylko postacią o paskudnym charakterze, a co gorsza, na skutek dziwacznego obrotu sprawy trafia pod dach Konrada. Wszystko to spowoduje wiele niesnasek oraz konfliktów wśród i tak nerwowych dożywotników. Jakby tego było mało Konrada odnajdzie w mieście Carmilla, czyli jego pisarska agentka, znajdująca się aktualnie w bardzo nietypowym stanie ducha i ciała, która dodatkowo wszystko skomplikuje, przeprowadzając się do wspólnego lokum.
Ale czy w domu pełnym nadprzyrodzonych istot może być nudno i nieciekawie? Czy istnieją jakieś problemy, których nie da się wspólnie rozwiązać? Oczywiście, że nie. Trzeba tylko wykazać trochę dobrej woli, a kiedy ma się wokół siebie tyle przyjaznych postaci (no może poza jedną) nie ma rzeczy niemożliwych do wykonania.
"Siła niższa" to wyjątkowa książka, pełna dobrych emocji, napisana z charakterystycznym, jak w "Dożywociu", poczuciem humoru. Podczas lektury również wyszukałam ciekawe "smaczki" i genialne teksty Licha, które spokojnie mogłyby konkurować z tekstami, o których największym filozofom się nie śniło. Kilka scen jest niemalże kultowych: Turu, czyli wiking o gołębim sercu jadący w przebraniu Roszpunki na konwent, bądź tworzący swoje własne przysłowia, trzech żołnierzy Wehrmachtu śpiewający "Szła dzieweczka do laseczka...", albo sama postać Tsadkiela, anioła o tak różnych obliczach, tworząca menu na cały tydzień, bądź pouczająca Konrada do czego służą kierunkowskazy. Inny, a jednocześnie tak pasujący do mieszkańców dawnej Lichotki, Tsadkiel, zwany również Zadkiel bądź Dupkiel, bezkonkurencyjnie jest fenomenem samym w sobie, w tej książce.
Faktycznie, powyższa książka jest idealną kontynuacją, wspaniałym
dokończenie historii rozpoczętej w "Dożywociu", a ja nawet po cichu
pomarzę o dalszym ciągu, bo o bohaterach obu tych książek chce się
czytać i czytać. Mam nadzieję, że Ałtorka nie pozostanie głucha na
prośby czytelników i pokusi się jeszcze o napisanie czegoś w dożywotnim
stylu. Choćby to było jakieś małe opowiadanie. Czekam z
niecierpliwością!
Sardegna
Tyle zachwytów nad twórczością Kisiel musi coś znaczyć... Chcę dać jej szansę, chociaż wydawałoby się, że to nie moje klimaty.
OdpowiedzUsuńA małe opowiadanie "Szaławiła" czytałaś? Bo to jest właśnie z tego "nurtu" :)
OdpowiedzUsuń