Wydawnictwo: Vesper
Liczba stron: 729
Moja ocena : 6/6
Powiem Wam, że rzadko zdarza mi się taka sytuacja, iż książka, która ma ponad 700 stron wciąga mnie na tyle, że jestem w stanie porzucić wszystko i przeczytać ją w ciągu dwóch wieczorów. Ostatnio taka rzecz przytrafiła mi się przy okazji "Terroru" Dana Simmonsa, niesamowitej książki również pochodzącej z Wydawnictwa Vesper. Muszę jednak nadmienić, iż jej czytanie wypadło w wakacje, nie mogę więc porównywać czasu wolnego podczas urlopu z weekendem po tygodniu pracy. Czy rozumiecie zatem, jak wciągający musiał być "Inkub"?
Powieść jest straszną, ale tak niesamowitą opowieścią, że nie można jej ot tak sobie, bezkarnie odłożyć na później. Skupia na sobie całą uwagę czytelnika, który nie może myśleć o niczym innym, tylko o poznaniu dalszego ciągu tej historii (tak było w każdym razie w moim wypadku). Jest to taki typ literatury grozy, jaką lubię najbardziej, czyli bardzo rzeczywista opowieść, która praktycznie mogłaby się wydarzyć tuż obok nas, w sąsiedniej wiosce. To poczucie realności wzmaga tylko niepokojące posłowie Autora, które zamiast ostudzić wrażenia z lektury, tylko je podkręca, sugerując, jakoby część opisanych sytuacji była oparta na autentycznych wydarzeniach.
No naprawdę! Wielki szacunek dla Autora, bo to jest świetna lektura, aczkolwiek klimatyczna, mroczna i przerażająca, nie jestem więc pewna, czy każdemu przypadłaby do gustu. "Inkub" to nie jest to horror z gatunku krwawych, bardziej opiera się na emocjach, niedopowiedzeniach i atmosferze grozy. Pisałam już kiedyś o książce, która praktycznie od pierwszych stron trzymała mnie w napięciu i to głównie niepokojem i mrocznym klimatem wzmagała strach. Był to "Dom na Wyrębach" Stefana Dardy. Z "Inkubem" jest podobnie, tylko mocniej.
Głównym bohaterem tej historii jest trzydziestoletni Vytautas Česnauski, policjant suwalskiej Komendy Miejskiej. Pół Polak, pół Litwin, facet niemalże idealny, o wyjątkowo mocnych zasadach moralnych, nie ma jednak szczęścia w miłości. Mimo tego, że dobrze mu się powodzi w pracy, jest doceniany przez szefostwo i ma świetnego przyjaciela, a jednocześnie partnera w pracy, Mateusza, to ciągle do szczęścia brakuje mu wymarzonej kobiety. Witek lubi poużalać się nad sobą, ale w pewnym momencie musi odłożyć na bok prywatne rozważania, zostaje bowiem przydzielony z Mateuszem do trochę nietypowej sprawy: ewakuacji pewnej wioski, znajdującej się na terenie Suwalskiego Parku Krajobrazowego.
Wieś Jodoziory, osada składająca się z jednej ulicy i paru domostw znajduje się podobno na jakimś skażonym terenie, co powoduje u mieszkańców dziwne choroby i przynosi śmierć. Kiedy w jednej z chałup zostają znalezione spopielone zwłoki małżonków, wioską zaczyna interesować się suwalska policja, kierując w tamtą stronę swoich ludzi. Jako że Witek i Mateusz trafiają tam niejako za "karę", nie są specjalnie zainteresowani podłożem tajemniczej atmosfery panującej w Jodoziorach. Zmieniają jednak zdanie, kiedy w tajemniczych okolicznościach ginie młody dzielnicowy, badający tą sprawę przed nimi, zostawiając po sobie dziwne notatki.
Policjanci obierają sobie za cel odkrycie prawdy o tej zapomnianej przez Boga i ludzi, wiosce. Najbardziej ambicjonalnie podchodzi do tego oczywiście Witek, którego zadziorny charakter nie pozwala odpuścić. Na jaw zaczynają wychodzić coraz to ciekawsze newsy o osadzie, natomiast przysłowiowa "zła aura" to tylko szczyt góry lodowej, kryjący fakt, iż w latach siedemdziesiątych, jedną z chałup prawdopodobnie zamieszkiwała najprawdziwsza czarownica. Obecnie chata zamknięta na cztery spusty, już samym wyglądem odstrasza potencjalnych odwiedzających.
Witek próbuję bliżej przyjrzeć się sprawie, stąd też rozmawia z paroma mieszkańcami wioski, którzy jako ostatni z nielicznych zostali jeszcze w osadzie. Tylko oni są mu w stanie powiedzieć coś więcej o historii Jodozior. Najbardziej interesuje go oczywiście chata numer 8, czyli ta, należąca do czarownicy, ale równie niezwykłe jest inne domostwo, ogrodzone murem, kolczastym płotem, praktycznie nie do ruszenia. Wraz z wgłębianiem się w temat, policjanci natykają się na coraz dziwniejsze tropy, a niektóre z nich ocierają się już prawie o zjawiska nadprzyrodzone. Co zrobić w momencie, kiedy zmysły i wyobraźnia szaleją, a rozum podpowiada, żeby nie dać się zwariować?
Współczesne wydarzenia poprzedzielane są retrospekcjami z lat siedemdziesiątych, pokazującymi, jak ówcześnie wyglądała codzienność w Jodoziorach, kto w nich mieszkał i czy faktycznie pani Oś, lokatorka chaty numer 8, była sławetną czarownicą. Czytelnik będzie mógł jednocześnie śledzić losy mieszkańców wsi sprzed lat, a także porównywać to, co miało wtedy miejsce, z śledztwem Witka. Gwarantuję, że dziać się będzie tak wiele, i w przeszłości, i w teraźniejszości, że trudno będzie się zdecydować, co jest bardziej przerażające.
W tej historii jest tak wiele wątków, powiązań, odnośników i podpowiedzi, że po zakończeniu lektury człowiek ma ochotę przeczytać "Inkuba" jeszcze raz, żeby zwrócić uwagę na rzeczy, które gdzieś umknęły za pierwszym razem i wyszukać wszystkie "smaczki" ujawnione w finale. Wydarzenia łączą się w całość, wyjaśniają niedomówienia, ale pozostawiają czytelnikowi spore pole do popisu. Dołóżcie jeszcze do tego przerażający klimat, mroczne i odcięte od świata Jodoziory, próby rozwiązania zagadki z przed lat, a otrzymacie historię, od której nie można się oderwać! Aż nie chce się kończyć tej książki, mimo że właśnie przeczytało się 700 stron!
Jest to moje pierwsze spotkanie z twórczością pana Artura Urbanowicza, ale jak na pierwszy raz jest więcej, niż dobrze! Fabuła powieści jest przemyślana i mocno rozbudowana, klimat grozy naprawdę robi wrażenie i choć spotkałam się z opinią, że dialogi nie są najlepsze, a opisy relacji damsko - męskich - infantylne, mnie to nie przeszkadzało. Skupiłam się głównie na tym, żeby odkryć prawdę o Jodoziorach i nie spanikować, kiedy w mieszkaniu coś szurało.
Sardegna
Po takiej recenzji z całą pewnością muszę po nią sięgnąć.
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło, że czujesz się zachęcona :)
UsuńO, ale wysoko oceniłaś. Do mnie książka jeszcze nie dotarła, czekam niecierpliwie.
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podobało! Wiesz, tak mnie ta historia wciągnęła, że chciałam ją jak najszybciej przeczytać, choć teraz widzę, że przez to szybie "pochłanianie" ominęłam parę "smaczków", które wyszły na końcu historii. Nie zostaje mi nic innego, tylko przeczytać kiedyś ponownie :)
UsuńJa byłam zachwycona "Grzesznikiem",a tu ponoć tylko lepiej więc sięgnę na pewno w przyszłości
OdpowiedzUsuńNo właśnie! Już któryś kolejny raz słyszę o "Grzeszniku". Mówisz, że warto?
Usuń