Wydawnictwo: Sonia Draga
Liczba stron: 412
Moja ocena : 5/6
Dawno nie czytałam powieści Maxime Chattama. Mimo iż jest to jeden z moich ulubionych autorów kryminałów i thrillerów, to od dawna nie sięgałam po jego książki z prostej przyczyny. Są to dość mocne historie i ich lektura zawsze mnie wypompowuje emocjonalnie. Zresztą pisałam nie raz, że do dziś nie mogę ogarnąć faktu, jak w takiej ładnej głowie mogą gromadzić się tak makabryczne pomysły. W każdym razie, ostatnią powieścią Chattama, jaką czytałam była "Obietnica mroku" w 2014 roku. Wcześniej były to "Otchłań zła", "W ciemnościach strachu", "Diabelskie zaklęcia", "Tajemnice chaosu" , "Krew czasu", "Teoria gai" i "Drapieżcy". Później miałam kilkuletnią przerwę, i dopiero w ubiegłym roku sięgnęłam po trylogię z poruczniczką Ludivine Vancker.
No i zaiskrzyło! Znowu poczułam ten dreszczyk emocji, który towarzyszył mi zawsze podczas lektury thrillerów autora. Wprawdzie udało mi się przeczytać tylko dwa pierwsze tomy serii ("Plugawy spisek", "Cierpliwość diabła"), bo trzeciego - "Zewu krwi" nie zdążyłam sobie jeszcze dokupić, ale planuję nadrobić to w najbliższym czasie.
Zanim przejdę do fabuły, muszę zaznaczyć, że powyższa książka to jedna z mroczniejszych i bardziej niepokojących historii stworzonych przez Chattama. Z drugiej jednak strony, czyta się ją ekspresowo, zwłaszcza jeżeli ktoś lubi takie mroczne klimaty.
Główną bohaterką trylogii jest Ludivine Vancker, policjantka, która wraz ze swoim kolegą z komendy, śledczym Alexisem Timee zostają zaangażowani w pracę nad rozwiązaniem makabrycznych zbrodni dokonywanych na terenie całej Francji. W kraju nigdy nie było takiego natężenia dziwnych, zupełnie ze sobą nie powiązanych, zabójstw. Nastolatek wpycha przypadkowe osoby pod nadjeżdżający pociąg, w innej części kraju ktoś porywa kobiety, które później brutalnie okalecza i morduje, gdzieś indziej ktoś masakruje zwłoki w przedziwny sposób. Co gorsza, te dziwne zbrodnie zaczynają pojawiać się także w innych miejscach w Europie: w Szkocji, w Polsce, a pojedyncze incydenty są zauważalne w Hiszpanii.
Śledczy domyślają się, że za tymi aktami bestialstwa stoi jakiś wspólny mianownik, ale nie mogą dojść do żadnych konstruktywnych wniosków. Wszystko do czasu, gdy na miejscach zbrodni zostaje znaleziony łącznik - tajemniczy symbol, czasami wyryty w ciele ofiary, a czasem narysowany na ścianie budynku.
Alexis i Ludvine nie mogąc poradzić sobie z tą sprawą, zwracają się do emerytowanego profilera, Richarda Mikelisa, który aktualnie po zakończeniu kariery zawodowej zaszył się w domku w górach i nie chce mieć nic wspólnego z żadną zbrodnią. Przeświadczony o tym, że dość zła się już w życiu naoglądał początkowo odmawia śledczym pomocy, zawodowa ciekawość zwycięża jednak ze świętym spokojem. Richard zaczyna zauważać pewne powiązania pomiędzy sprawami, upatrując sukcesu w rozpracowaniu znaczenia symbolu. Według niego znak to pewnego rodzaju komunikat, sposób komunikacji, w jaki mordercy się ze sobą porozumiewają, będąc częścią większej inicjatywy, a nawet spisku.
Czy wobec tego da się zatrzymać tę machinę zbrodni, jeśli osoby odpowiedzialne rozproszone są po całej Europie i nie wiadomo, kto nimi kieruje i zarządza całą akcją? Stróże prawa w poszukiwaniu prawdy trafią do małej wioski w górach. Jeżeli piekło istnieje, to właśnie się w nim znaleźli.
W tej historii, podobno zresztą, jak w innych powieściach Chattama bardzo wiele się dzieje. Na rozwój wydarzeń nie trzeba długa czekać, akcja toczy się bardzo dynamicznie właściwie już od pierwszego rozdziału. To zresztą jest znak rozpoznawczy książek autora, podobnie, jak brutalność opisywanych zbrodni, stąd też jego powieści są wskazane raczej dla czytelników o mocnych nerwach.
Fabuła jest wielowątkowa, funkcjonariusze ze swoim śledztwem przemieszczają się z kraju, skacząc, jak pionki na planszy, po całej Europie. W "Plugawym spisku" znalazł się także wątek polski, związany z umiejscowieniem jednej ze zbrodni w kopalni soli w Wieliczce. Jak sam autor powiedział, podczas odwiedzin w naszym kraju i zwiedzania kopalni zainspirował się tym miejscem, wykorzystując je później w swej książce. Mimo iż w kontekście fabuły Wieliczka nie okazała się pozytywną miejscówką, wręcz przeciwnie, to jednak fajnie przeczytać francuską powieś, w której autor pokusił się o polski akcent.
Od razu po zakończeniu "Plugawego spisku" zabrałam się za lekturę "Cierpliwości diabła". Kolejny tom również opiera się na pracy śledczej Ludivine Vancker, z tym że zbrodnie, z którym przyjdzie jej się zmierzyć dotyczą już innej sprawy. Powieści mają jednak pewien wspólny mianownik, który, sądzę, że zespoli całość w trzecim tomie.
Sardegna
Chattam zawsze i wszędzie:)
OdpowiedzUsuń