Wydawnictwo: Sonia Draga
Liczba stron: 608
Moja ocena : 3/6
Ekhm..., no dobra. Zrobiłam to. Przeczytałam Greya. Ale nie mogłam żyć już dłużej w nieświadomości, czymże to zachwyca się milion kobiet, a drugie tyle miesza tę powieść z błotem.
No cóż...dla mnie ta historia jest trochę dziwna. Ja wszystko rozumiem, fabuła to romans oparty na pikantnym i perwersyjnym seksie, ale poza tym, nic właściwie się w książce nie dzieje. Z drugiej jednak strony, co się ma dziać, skoro opowieść jest właśnie o tym "niezwykłym" romansie Anastasii i Christiana Grey'a.
Ona szara myszka, on przystojny i bogaty książę z bajki. Ona nie dowierza w swe szczęście, a on szykuje coś w zanadrzu. Śmiałe opisy scen erotycznych i rozterek miłosnych (głównie Anastasi, bo Grey nie ma żadnych rozterek). Niby wszystko intrygujące, może dla niektórych podniecające, ale... no właśnie, coś mi tu nie gra...
Wszystko to jakieś strasznie naiwne i naciągane. Anastasia jest najbardziej bierną i niesamodzielną bohaterką, jaką dane mi było poznać. Zero własnego zdania, zero stanowczości, zero asertywności. Ja rozumiem, że przypadła jej rola "uległej", ale litości! Żeby nie móc chociaż raz powiedzieć "nie" i to wcale nie w sytuacji erotycznej, ale choćby codziennej. Żeby za przewrócenie oczami i zrobienie kwaśnej miny wiecznie przepraszać, bać się kary w postaci klapsów (no jakoś nie widzę tego w realnym życiu), nie sprzeciwić się w kwestii sprzedaży ulubionego samochodu, pozwalać Greyowi wybierać dla siebie ubrania, ciągle wysłuchiwać uwag: "Musisz jeść! Anastazjo, nie lubię kiedy zostawiasz coś na talerzu!". Normalnie, jak przedszkolak, a nie dorosła kobieta!
Nie chce mi się wierzyć, żeby mężczyźni lubili takie rozmemłane, wiecznie przytakujące, bierne dziewczątka. Ale w tej powieści rządzi Christian Grey, który taką właśnie kobietę chce mieć i ma.
Grey ma jakąś ukrytą tajemnicę ze swej przeszłości, która rzutuje na jego obecnym życiu. O tym pewnie będzie w drugiej części i powiem szczerze, ten wątek mnie akurat zaciekawił. Podobnie jak ostatnich dwadzieścia stron, kiedy to Anastasia, o dziwo, sprzeciwia się swojemu "władcy". Ależ to mogłaby być fajna książka, kiedy bohaterka byłaby zadziorną i niezależną kobietą. Akcja mogłaby potoczyć się w naprawdę fajnym kierunku.
A więc mamy ociekającą seksem, bardzo przeciętną powieść, o minimalnej fabule. Więc o co chodzi z tym fenomenem Grey'a? Co powoduje, że wiele osób nieczytających, nagle wpada w wir czytelniczy i pędzi do księgarni po nowe tomy?
Znacie piosenkę "Jesteś szalona" albo ostatnią nowość "Ona tańczy dla mnie"? Z "Pięćdziesięcioma twarzami Greya" jest podobnie. Nikt się nie przyzna, że to lubi, ale wszyscy znają. I to jest moim zdaniem ten fenomen. Ta powieść wciąga. Wypada ją przeczytać, żeby się później wypowiedzieć: skrytykować bądź pochwalić, ale głupio tak nie przeczytać...
Ja oceniłam powieść na 3. Myślę, że gdyby nie bierność bohaterki, jej wewnętrzna bogini i bezsensowne hasła, o których zostało już wszystko napisane na innych blogach, ocena byłaby wyższa. Czy przeczytam pozostałe części? Pewnie tak. Może bohaterka nawróci się w końcu na właściwą drogę i pokaże Grey'owi, ile jest warta?
Sardegna
Ciekawa recenzja.
OdpowiedzUsuńJa oceniam tą książkę trochę wyżej i sporo nad nią myślałam.
Zapraszam do siebie i pozdrawiam. :)
gniot :)))
OdpowiedzUsuńAż tak surowo bym nie oceniała :)
UsuńDroga autorko recenzji, zaspokoić Twoją ciekawość i odpowiedzieć na ostanie pytanie? ;-) Póki co powiem tylko że im dalej, tym słabiej...
OdpowiedzUsuńNie, dziękuję :) Nie spodziewam się cudów po tych dalszych częściach, ale przeczytam na pewno :)
UsuńAnastasia sprzeciwiała się Christianowi, widać umknęło Ci to (choć w większości negocjowała). Klapsy... może trudno Ci sobie to wyobrazić, ale bywają i takie pary ;)
OdpowiedzUsuńJa na swoim blogu nie zjechałam książki, bo to przeczy z moją filozofią, ale jest to chyba najgorsza "powieść" jaką czytałam, w zasadzie nic mi w niej nie odpowiadało, a już na pewno język, przez który nie da się tego czytać.
Wiesz, te "negocjacje", o których mówisz, to dla mnie żadne sprzeciwianie. 7 godzin snu zamiast 8, mniejsza liczba godzin ćwiczeń, no litości... A klapsy? Nie mówię o erotycznym wydźwięku klapsów (bo że są takie pary, to nie jest przecież żadna tajemnica) tylko o karze cielesnej wymierzonej w tyłek, brzydko mówiąc. To dziecko może się bać takiej kary, a nie dorosła kobieta.
UsuńMyślę, że nie zjechałam tej książki. Napisałam tylko co o niej myślę. Opisuję wszystkie przeczytane książki, więc o tej też napisałam i tyle :)
Ja jednak myślę, że były tam momenty, że się sprzeciwiała :P
UsuńOczywiście, Ty nie zjechałaś, ale ja mogłam, bo mi się bardzo nie podobała ;)
Też walczę z tą książką... a raczej zamierzam - po sesji...
OdpowiedzUsuńMoże z mojego, męskiego punktu widzenia, wyjdzie inna rcenzja... Choć nie spodziewam się niczego specjalnego po tym, co tu przeczytałem;P
Ot, kolejne czytadło chyba...
No ciekawe, jak ocenisz tę powieść męskim okiem :) Chętnie przeczytam :) pozdrawiam
UsuńChoć jestem negatywnie nastawiona do tej powieści po wszystkich usłyszanych/przeczytanych opiniach, strasznie ciekawi mnie co takiego w tym wszystkim jest...
OdpowiedzUsuńAle jak widzę 608 stron...
No właśnie, kierowałam się tymi samymi pobudkami :) A co do stron, nie masz się co martwić, bo mimo tendencyjności, czyta się szybko :)
UsuńWidzę, że nie ja jedna tak oceniłam ten "fenomen". I owszem, masz rację - głównym czynnikiem mobilizującym ludzi do czytania jest to, że "wypada poznać". Ja tam żałowałam straconego czasu... Nóż w kieszeni mi się otwierał, im dalej w książkę - głupota, naiwność i irytujące zachowanie Anastasii nie są dla mnie wcale wiarygodne. I czy są tacy faceci? Może... Ale czy to nie jest jakaś glębsza sprawa, problem psychologiczny? Gdyby Anastasia rzeczywiście stawiała na swoim i bardziej się sprzeciwiała, a ta "miłość" byłaby okraszona docieraniem się do siebie i próbą kompromisów, a nie ślepym poddanstwem i totalnym brakiem własnego, samodzielnego zdania, to coś by mogło z tego być. Ja w odróżnieniu do Ciebie nie jestem taką optymistką i po kolejne części nie mam najmniejszego zamiaru sięgać. "Pięćdziesiąt twarzy Greya" to zdecydowanie... o pięćdziesiąt za dużo.
OdpowiedzUsuńzupełnie nie moja bajka
OdpowiedzUsuńostatnio na wielu blogach widuję recenzje z tej serii, ale nie ciągnie mnie do nich
Fajna recenzja. Taka wypośrodkowana. Ja co prawda nie zamierzam póki co zaglądać do tej książki, ale myślę, że zdanie miałabym podobne. Jakoś tak czuję między Twoimi wersami :)
OdpowiedzUsuńA ja nadal się opieram!
OdpowiedzUsuńJest szansa, że się poddasz?
UsuńNa razie nie mam jej w planach, ale co będzie w przyszłości tego nie wiem ;)
OdpowiedzUsuńprzeczytam, bo sama chcę wiedzieć, jestem ciekawa po prostu, czekam właśnie na przesyłkę z tą książką, ale raczej zachwycać się nie będę
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam Twoją recenzję z ciekawości i wyjątkowo, bo tyle jej na innych blogach, że jak widzę tytuł, to nawet nie chce mi się "wchodzić". Zupełnie nie moja bajka, szkoda mi czasu na taką lekturę, mam tyle jeszcze ciekawych książek do przeczytania :-)
OdpowiedzUsuńJa właściwie miałam podobnie. Na początku w ogóle mnie nie interesował Grey i jego historia, ale teraz zaczynałam czuć już małą frustrację, że prawie wszyscy znają, a ja nie. Ale oczywiście rozumiem Twoją postawę i dziękuję, że mimo wszystko zerknęłaś do mojej opinii :) pozdrawiam :)
UsuńNo niestety, są takie kobiety i są tacy mężczyźni, którym podobają się takie układy. Dlatego właśnie ta książka wydała mi się tak bliska - wiele lat próbowałam zrozumieć bliską mi osobą uwikłaną w identyczną relację i dopiero teraz czuję, że więcej wiem i więcej rozumiem.
OdpowiedzUsuńW tej książce faktycznie właściwie nic się nie dzieje. W drugiej jakaś fabuła się pojawia, za to całość wypada dużo gorzej. Ale spróbować warto, żeby przekonać się na własnej skórze :)
Spróbuję z kolejnymi częściami, a jakże :) Takie układy w związku (psychiczne raczej niż erotyczne) są wyjątkowo destrukcyjne. Nie miałam wprawdzie w swym otoczeniu podobnych przypadków, chociaż jeden przypadek totalnego uzależnienia dziewczyny od swojego narzeczonego, teraz już męża, znam.
UsuńMasz rację - tylko jeden wątek wciąga i jest nim tajemnica Greya. Jeśli będę chciała przeczytać kolejny tom, to będzie to jedyny powód. Ogółem zaś mam podobne zdanie do tej książki. Wiele osób ją czyta, by przekonać się, czy rzeczywiście jest taka beznadziejna. Przynajmniej tak było w moim przypadku i się sprawdziło ;)
OdpowiedzUsuńJa też nie lubię, kiedy wszyscy wokół mnie rozmawiają o jakieś książce, a ja nie umiem się wypowiedzieć, bo nie czytałam :)
UsuńPrzeczytałam tylko po to, aby wyrobić sobie własne zdanie na jej temat. W końcu nie osądza się książki, dopóki się jej nie przeczyta. Przeczytałam i nie wierzę! Jak można stworzyć coś tak... głupiego? No cóż. Wciąga i owszem, ale mi się nie podobała. Nudziłam się przy niej, a i ta częsta irytacja przez główną bohaterkę... Dlatego nie sięgnę po kolejne dwa tomy. Wolę zaoszczędzić ten czas i przeczytać coś lepszego ;)
OdpowiedzUsuń