Wydawnictwo: Filia
Liczba stron: 280
Liczba stron: 280
Moja ocena : 6/6
Magdalena Witkiewicz należy do grona moich ulubionych polskich pisarek. Miałam okazję poznać Magdę osobiście. Jest przemiłą, radosną, przesympatyczną kobietą, z którą ma się ochotę przegadać cały wieczór. Autorka odwiedziła nas na początku roku na Śląsku, kiedy przyjechała na zaproszenie ŚBK do Zabrza. Mieliśmy ją przez parę godzin na własność, mogliśmy wypytać o nową powieść, o tę która jest dla niej najważniejsza, o sprawy zawodowe i osobiste. O moich wrażeniach ze spotkania możecie przeczytać TU.
Dlaczego o tym piszę? Nie wiem jak Wy, ale ja, po spotkaniu autorskim z pisarką/ pisarzem, którego lubię, mam ochotę przeczytać wszystkie jego książki natychmiast! W przypadku Magdy Witkiewicz ta potrzeba musiała trochę poczekać. Ale z pomocą blogowej koleżanki Magdy ze Stulecia Literatury, udało się zdobyć kolejne książki autorki.
"Zamek z piasku" to powieść, o której słyszałam wiele dobrego. I właściwie wszystko co słyszałam jest prawdą. Książka niesie za sobą niesamowite emocje, i chociaż mnie osobiście problemy w niej poruszone nie dotyczą, nie mogłam oderwać się od lektury i w pewien sposób utożsamiać z bohaterką.
Weronika ma wszystko: kochającego męża, dobrą pracę, fajne mieszkanie, a życie układa się po jej myśli. Przychodzi jednak moment, że dziewczyna zaczyna odczuwać potrzebę posiadania dziecka, a budzący instynkt macierzyński nie daje jej praktycznie skupić się na niczym innym. Niestety, kolejne próby poczęcia dziecka kończą się niepowodzeniami. Pomiędzy małżonkami dochodzi do coraz to nowszych spięć, nerwowej atmosfery, wzajemnych wyrzutów i oskarżeń.
Już samo sprecyzowanie, kto winien jest zaistniałej sytuacji, czyje zdrowie nie pozwala na poczęcie dziecka, staje się dla Weroniki i Marka, problem nie do przejścia. Każdy z małżonków inaczej podchodzi do sprawy i widzi wspólną przyszłość. Dla Weroniki liczy się tylko opcja zajścia w ciążę. Natomiast Marek przyjmuje inne opcje posiadania dziecka, z którymi absolutnie nie chce zgodzić się jego żona. Trudny okres w małżeństwie, nieustające kłótnie, podejrzenia, pretensje, uświadamiają kobiecie, że człowiek, który od lat jest jej mężem, najlepszym przyjacielem i opoką, może nie jest do końca tym, kto miał być jej przeznaczony.
Już samo sprecyzowanie, kto winien jest zaistniałej sytuacji, czyje zdrowie nie pozwala na poczęcie dziecka, staje się dla Weroniki i Marka, problem nie do przejścia. Każdy z małżonków inaczej podchodzi do sprawy i widzi wspólną przyszłość. Dla Weroniki liczy się tylko opcja zajścia w ciążę. Natomiast Marek przyjmuje inne opcje posiadania dziecka, z którymi absolutnie nie chce zgodzić się jego żona. Trudny okres w małżeństwie, nieustające kłótnie, podejrzenia, pretensje, uświadamiają kobiecie, że człowiek, który od lat jest jej mężem, najlepszym przyjacielem i opoką, może nie jest do końca tym, kto miał być jej przeznaczony.
Przypadkowe spotkanie z nieznajomym, które zaowocuje przyjaźnią i bardzo intymną relacją, daje Weronice szansę na zrealizowanie swojego największego marzenia. Którego mężczyznę wybierze bohaterka? Co okaże się dla niej najważniejsze? Jak odnajdzie się w nowej sytuacji i czy na pewno to będzie to, czego oczekiwała?
Nie ukrywam, że zakończenie będzie zaskakujące, ale, jak dla mnie, w taki pozytywny sposób. O ile w ogóle można mówić w takiej opowieści o happy endzie.
Rzadko kiedy w powieściach dla kobiet o bezpłodności mówi się tak bezpośrednio. Zdaję sobie sprawę, że problem Weroniki i Marka dotyka wiele małżeństw. Sytuacja taka jest bardzo frustrująca, trudna i wydaje się bez wyjścia. Jej pozytywne zakończenie zależy tylko od siły uczuć i starań obu małżonków. Łatwo jednak mówić o tym komuś, kto przez podobne piekło nie przechodził, dlatego więcej już na ten temat nie napiszę.
"Zamek z piaski" dostarczył mi wielkich emocji. Jednakże, tak naprawdę, książkę "poczują" tylko te czytelniczki, które znalazły się w podobnej sytuacji i przeżyły to, co Weronika na własnej skórze. Oby ich było jak najmniej.
Nie ukrywam, że zakończenie będzie zaskakujące, ale, jak dla mnie, w taki pozytywny sposób. O ile w ogóle można mówić w takiej opowieści o happy endzie.
Rzadko kiedy w powieściach dla kobiet o bezpłodności mówi się tak bezpośrednio. Zdaję sobie sprawę, że problem Weroniki i Marka dotyka wiele małżeństw. Sytuacja taka jest bardzo frustrująca, trudna i wydaje się bez wyjścia. Jej pozytywne zakończenie zależy tylko od siły uczuć i starań obu małżonków. Łatwo jednak mówić o tym komuś, kto przez podobne piekło nie przechodził, dlatego więcej już na ten temat nie napiszę.
"Zamek z piaski" dostarczył mi wielkich emocji. Jednakże, tak naprawdę, książkę "poczują" tylko te czytelniczki, które znalazły się w podobnej sytuacji i przeżyły to, co Weronika na własnej skórze. Oby ich było jak najmniej.
Sardegna
Czytałam podobała mi się. Zapraszam na nowy wpis.
OdpowiedzUsuńZnam wszystkie książki Magdy. Uwielbiam jej szczerość przekazu, prostotę. I bogactwo emocji. Jej ksiązki są tak blisko życia... Cieszę się, że u Ciebie Zamek też oceniony na 6!. Ciekawe, jak spodoba Ci się Pierwsza na liście. Nie mogę się jeszcze przyznać, że czytałam... Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń"Pierwsza na liście" jest u mnie pierwsza na liście ;) rozumiem, że nie zdradzisz żadnych szczegółów?
UsuńCzytałam tę książkę, pamiętam, że mi się podobała. Mam chęć na kolejne dzieła autorki.
OdpowiedzUsuńMagdalenardo mnie swoją recenzją utwierdziła w przekonaniu, że to dobra książka. U mnie jeszcze czeka, ale bardzo chcę przeczytać.
OdpowiedzUsuńKoniecznie przeczytaj i daj znać, jak Ci się podobało :)
UsuńMasz rację, talent Magdy w pełni mogą docenić przede wszystkim te osoby, które doświadczyły problemów, z którymi borykają się bohaterki jej książek. Pierwsza książka pisarki po jaką sięgnęłam była dla mnie właśnie taką książką, poczułam się jakby ktoś zdołał zajrzeć do mojej duszy. Od tego czasu wyczekuję na każdą jej kolejną książkę i jeszcze ani razu się nie zawiodłam. I choć lubię też te bardziej lekkie, książki takie jak Zamek przemawiają do mnie najbardziej.
OdpowiedzUsuńSama zaczęłam od tych bardziej lekkich i teraz przechodzę do poważniejszych. Każdą z nich oceniłam wysoko, bo w każdej znalazłam kawałek siebie. To cieszy, że aż tyle czytelniczek utożsamia się z opowieściami Magdy Witkiewicz. Świadczy to chyba o tym, że autorka ma swietny zmysł obserwacji
UsuńZuzka, masz rację, tylko osoby, które przeszły coś podobnego mogą w pełni zrozumieć tę książkę. Dla mnie jest ona bardzo ważna.
OdpowiedzUsuńJestem ogromnie wdzięczna autorce za to, że tak doskonale uchwyciła w niej emocje kobiety starającej się o dziecko. Te huśtawki nastrojów, wpadnie ze skrajności w skrajność - dziś euforia, serce pełne nadziei, pełna mobilizacja i głęboka wiara, a jutro totalna załamka, czarna rozpacz, brak chęci do życia, brak sił by jeść, by wyjść z łóżka, całkowite oderwanie od rzeczywistości. Są też uczucia męża...
I przez to tak lubię książki Magdy Witkiewicz. Pisze zarówno o sprawach poważnych, jak i lekkich i przyjemnych. A o książce musimy pogadać dłużej przy okazji spotkania
UsuńDzięki za przypomnienie o tej książce, bo już od jakiegoś czasu kurzu się u mnie na półce.:) Musze ją w końcu przeczytać, skoro tak wysoko ją oceniasz:)
OdpowiedzUsuńKoniecznie! Też mam kilka zaległych książek autorki. Choćby "Pensjonat marzeń" albo "Szczęście pachnące wanilią"...
UsuńMam uraz do Pani Witkiewicz po "Szkole żon". Zupełnie mi nie podeszła.
OdpowiedzUsuńMoże dasz autorce jeszcze jedną szansę? "Szkoła żon" to jednak dość specyficzna książka.
UsuńBardzo fajnie napisane. Jestem pod wrażeniem i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń