Wydawnictwo: Wydawnictwo mg
Liczba stron: 240
Moja ocena : 6/6
Jest mi naprawdę wstyd... A wszystko za sprawą tego, że dopiero teraz postanowiłam opisać moją ostatnią, wakacyjną lekturę. Ostatni urlopowy tytuł, który przeczytałam w czasie wakacji, wcale nie uważam za najgorszy. Wręcz przeciwnie, "Prawo pierwszych połączeń" Agnieszki Tomczyszyn ustawiłabym na pierwszym miejscu, jest to bowiem książka nadzwyczajna. Powieść, która zrobiła na mnie olbrzymie wrażenie i oceniłam ją maksymalnie wysoko. Zajmuje ona wyjątkowe miejsce w moim czytelniczym sercu, i na pewno będzie kandydatem do książki roku 2016.
"Prawo pierwszych połączeń" to powieść teoretycznie przeznaczona dla młodzieży, a ja skłoniłam się ku niej, głównie za sprawą Autorki, pani Agnieszki Tomczyszyn, która znana jest mi już jest ze świetnej powieści "Ezotero. Córka wiatru". Książkę tą czytałam w zeszłym roku i okazała się również wyjątkowa dla mnie pod wieloma względami (pisałam o tym zresztą w TYM poście).
Zaciekawiło mnie, że Autorka, jako punkt wyjścia do swojej powieści, zrobiła zabrzańskie III LO, czyli miejsce znajdujące się w sumie niedaleko mojego miejsca zamieszkania. Poczułam taki lokalny patriotyzm i chęć przeczytania o czymś, co jest mi w jakiś sposób bliskie. Tak, jak powiedziałam, Zabrze jest punktem wyjścia do całej opowieści, ponieważ stamtąd wyruszają ku przygodzie, młodzi bohaterowie. A ruszają na Korsykę, na letni obóz językowy.
I właśnie, między innymi przez tą Korsykę, książka ta jest typowo wakacyjna. Umiejscowienie wydarzeń w tym pięknym miejscu na Ziemi, wyspie, którą miałam okazję zwiedzić, pozwoliło mi przypomnieć sobie, jaka Korsyka jest magiczna. Całkiem sporo z wyrażeń opisywanych w powieści było mi bliskich, a ja spokojnie wyobrażałam sobie piękno tamtych miejsc, ponieważ w większości z nich miałam szczęście być osobiście. Nie dziwi więc, że "Prawo..." pełne jest miłych wspomnień, nawiązujących do letniego odpoczynku i relaksu, ale to jest tylko jedna odsłona tej książki. Z drugiej strony, jest to wyjątkowa historia o młodych ludziach, opowieść, która dotyka wielu spraw ważnych dla współczesnej młodzieży. A ja, zanim przejdę do fabuły, muszę powiedzieć
parę słów o wrażeniu, jakie na mnie ta książka zrobiła.
Nie licząc już wszystkich przyjemnych wspomnień urlopowych, jakich mi dostarczyła, czułam się w trakcie lektury, jakbym sama miała znowu 17, 18 lat, jakby te wszystkie sprawy opisywane w książce dotyczyły mnie osobiście. Jakbym znowu miała przed sobą całe życie, u stóp cały świat i świadomość, że mogę jeszcze wszystko w swoim życiu osiągnąć i zmienić. Nawet teraz kiedy piszę te słowa, czuję ciarki na plecach, bo na pewno nie będę potrafiła opowiedzieć Wam, jak ta książka jest wyjątkowa, i jaka jest wspaniała. A bardzo bym chciała...
"Prawo..." powinno być obowiązkową lekturą dla wszystkich nastolatków, bo to trudny okres w życiu. Człowiek sam nie wie, czego chce i na czym mu zależy. Ta powieść wskaże kierunek. Nawet opis na okładce kończy się znamiennym zdaniem: "zabawna, motywująca, energetyczna powieść dla tych, którym zależy". A młodym zależy, to wiem na pewno.
Być może to końcowe zdanie powinno stać się mottem przewodnim mojej recenzji, ponieważ historia ta jest o ludziach, którzy chcą w życiu coś osiągnąć, ale na zasadzie "być niż mieć". To opowieść o młodych, którzy mają swoje wartości, swoje cele i zainteresowania, a Korsyka staje się miejscem, gdzie Ci ludzie się spotkają i nauczą, co w życiu ważne.
Uczniowie różnych klas III LO wyjeżdżają na obóz językowy, Wśród nich jest Jonasz pierwszoklasista, który nie do końca odnajduje się w nowym środowisku, a sam obóz też jest mu zupełnie nie w smak. Oprócz chłopaka, na wyspę jedzie cała gama indywidualistów, na szczęście Jonasz pierwsze znajomości ma okazję już nawiązać w autokarze. Ariel, jego sąsiad, wyjątkowy chłopak, który ma masę umiejętności i wiedzy, oraz przyjaciółki, Małgosia zwana Bean i Laura, staną się dla niego najważniejszymi osobami na obozie. Czwórka przyjaciół pozna smak prawdziwej przygody, odwagi i pasji. Bohaterowie przeżyją pierwsze miłosne rozterki, odkryją wartość prawdziwej przyjaźni, odszukają w sobie talenty, o których nie mieli do tej pory pojęcia, nauczą się, jak żyć.
Korsyka przyniesie im pierwsze dorosłe rozczarowania i pierwsze poważne problemy. Ale da też coś więcej. Poczucie, że można, jeśli się tylko chce.
Nie dajcie się zwieść, "Prawo pierwszych połączeń" to nie jest młodzieżowa opowiastka o pierwszej miłości, i nie chciałabym, żeby moja recenzja została tak odebrana. Ta książka to coś znacznie więcej. Pokazuje, co siedzi w duszy, potwierdza, że każdy człowiek szuka swojego miejsca na ziemi, czasami odnajdując go zupełnie przypadkowo. To wyjątkowa historia, dlatego musicie dać powieści szansę, przeczytać ją sami i przeżyć ją po swojemu.
Dziękuję Autorce za tą historię. Polubiłam Panią Agnieszkę Tomczyszyn już za "Ezotero", ale za "Prawo pierwszych połączeń" będę musiała Ją na Targach Książki osobiście wyściskać.
Sardegna
Nie wiem czy to książka dla mnie, ale gratuluję znalezienia takiej lektury, która tak mocno do Ciebie trafiła. :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie książki, które pozornie są zupełnie zwyczajne, a po przeczytaniu okazują się być wyjątkowe w swym przekazie. Oby jak najwięcej takich lektur!
UsuńŚwietna książka :)
OdpowiedzUsuńZgadzam się, wspaniała, a trochę mało promowana
UsuńALeż mi głupio! Miałam tę książkę na liście tych do przeczytania, a potem... zapomniałam. A przecież koniecznie CHCĘ ją przeczytac. Po Twojej recenzji jeszcze bardziej...
OdpowiedzUsuńCzasami w ferworze nowości umykają nam fajne książki. Znam ten ból!
UsuńSuper książka! Bardzo polecam.
OdpowiedzUsuńDrogi Anonimie, dziękuję za ten komentarz, zgadzam się z Tobą całkowicie. Zapraszam do podpisania się przy kolejnym komentarzu, będzie nam się lepiej rozmawiało :)
Usuń