W sobotę w nocy wróciłam z Krakowskich Targów Książki. Jako że w tym roku sprawy osobiste nieco pokrzyżowały moje plany, odnośnie świętowania tego książkowego weekendu, zamiast tradycyjnych dwóch dni targowych, udało się mi wygospodarować tylko jeden dzień. Na szczęście była to bardzo udana sobota, choć wyjątkowo w tym roku, męcząca.
Trzeci dzień trwania targów wykorzystałam maksymalnie. Przybyliśmy na miejsce punktualnie o 10:00, a wyszliśmy naprawdę, jako jedni z ostatnich. Sobota była zatem bardzo intensywna, ale to nie jest w sumie żadne zaskoczenie, bowiem manewry targowe zawsze niosą ze sobą pewien chaos i dezorganizację. Mimo że człowiek ma konkretny plan zwiedzania hali, to i tak po przekroczeniu progu targów, nie wiadomo za co ma się brać w pierwszej kolejności.
Miałam konkretną listę Autorów, konkretne punkty programu i konkretny stos książek do podpisu (o wszystkim przeczytacie TUTAJ), i w sumie udało mi się zrealizować mój plan targowy (poza jednym spotkaniem, ale o tym później), a nawet udało mi się zdobyć kilka wpisów ponadprogramowych. Mój plan zakładał także wzięcie udziału w dwóch panelach
dyskusyjnych. Na miejscu jednak stwierdziłam, że przed spotkaniami udam się na krótki rekonesans hali, który skończył się oczywiście tym, że na panele nie dotarłam...
Jeśli chodzi o ogólne wrażenia targowe, mam przeświadczenie, że ludzi odwiedzających było jeszcze więcej, niż w zeszłym roku. Targowe korytarze, które i tak momentami, w latach poprzednich, były nie do przejścia, podobnie, jak niektóre stoiska oblegane przez znamienitych autorów i celebrytów, w tym roku były jeszcze bardziej zatłoczone. Czas pomiędzy 13-15 był momentem niesamowitego ścisku, gdzie nawet boczne przejścia, które w latach poprzednich były w miarę luźne, były nie do przeciśnięcia się.
Tradycyjnie prym wiodły stoiska goszczące piszących celebrytów (Nela mała reporterka, Robert Janowski, Kabaret NeoNówka, Margaret, Joanna Jabłczyńska), ale na szczęście nie tylko. Stoiska pisarzy oblegane były równie mocno. Te najtłoczniejsze to miejsca, gdzie ksiażki podpisywali: Marta Kisiel, Remigiusz Mróz, Katarzyna Puzyńska, Elżbieta Cherezińska, Marek Krajewski, Szczepan Twardoch i Marek Kamiński.
Mój plan odwiedzania Autorów nie był jakoś szczególnie napięty i miałam sporo czasu wolnego. Dlatego pomiędzy przeciśnięciem się od jednego do drugiego stosika, miałam czas na rozmowy ze znajomymi blogerami, którzy pojawiali się w przelocie. Z tej strony chciałam pozdrowić wszystkich, z którymi udało mi się wczoraj porozmawiać: Aine, Ejotek, Viv, AnnRK, Ania Nawrot, Aga Tatera, Monika Długa, Szyszka, Marta Mrowiec, Natalia, Ilona, Patryk, Tomek Radochoński, Krzysiek, Marta i Wacław, Kasia i Daniel, Janek z Tramwaju i jego żona Ewa, Weronika i Łukasz. Spotkałam też Bazylowego Syna, który przekazał mi informację, że "tata podpisuje Pana Kuleczkę", więc uznajmy, że spotkałam się z Bazylem eksternistycznie (jeśli kogoś pominęłam, to z góry przepraszam)
Jeśli chodzi o spotkania z Autorami, na pierwszy ogień poszła pani Magda Stachula, której powieść "Idealna" bardzo mi się podobała. Na szczęście udało mi się znaleźć gdzieś na początku kolejki, więc moje oczekiwanie na autograf nie trwało długo. Pani Magda okazała się bardzo sympatyczna osobą i zdradziła mi, że pisze już nowa powieść w podobnym klimacie do "Idealnej".
[fot.mąż]
Kolejno udałam się po podpis do pana Jacka Hugo-Badera. Myślałam, że będzie ciężko, ale udało mi się znaleźć mniej więcej w środku kolejki. Ponieważ cała akcja przebiegała dość sprawnie, po paru minutach mogłam cieszyć się już tym wyjątkowym podpisem Autora, z niezwykłą pieczątką. Nie miałam w prawdzie najnowszej "Skuchy", ale podpis w wyjątkowym "Długim filmie o miłości" jest dla mnie równie ważny.
Następnie wybrałam się do pani Krystyny Mirek, którą złapałam jeszcze przed oficjalnym podpisywaniem książek. Dzięki temu mogłyśmy spokojnie porozmawiać, a ja nie musiałam długo czekać na swoją kolej.
[fot.mąż]
Następnie wybrałam się do pani Krystyny Mirek, którą złapałam jeszcze przed oficjalnym podpisywaniem książek. Dzięki temu mogłyśmy spokojnie porozmawiać, a ja nie musiałam długo czekać na swoją kolej.
[fot.mąż]
Na stoisku Czwartej Strony udało mi się porozmawiać z Robertem Małeckim, bardzo sympatycznym Autorem, któremu od razu przyznałam się, że nie czytałam jeszcze jego kryminału. Zrobię to jednak w najbliższym czasie.
[fot.mąż]
Później zawędrowałam jeszcze po podpis na "Jak powietrze" do pani Agaty Czykierdy - Grabowskiej, której nie poznałam, mimo że stała naprzeciwko mnie. Gdybym to zrobiła, nie musiałabym czekać w kolejce, tylko ogarnęłabym temat wcześniej, ale autentycznie, nie skojarzyłam.
[fot.mąż]
Spore oczekiwanie na swoją kolej miałam na stoisku Agory, gdzie dość dużo chętnych ustawiło się po podpis do pana Marka Kamińskiego. Na szczęście cała akcja toczyła się dość wartko, więc nie zmęczyłam się tym czekaniem aż tak bardzo.
[fot.mąż]
Ważnym elementem targów miało być dla mnie spotkanie z Remigiuszem Mrozem. Nie przewidziałam jednak, że poza mną, do Autora uda się jakiś milion czytelników. Kolejka była niekończąca się i wiła się gdzieś na drugi koniec hali. Pokonało mnie to. Chciałam ostatecznie wbić się, jako ostatni klient, ale nie wytrzymałam psychicznie. Poprosiłam więc Patryka, który dzielnie stał w kolejce, o podrzucenie Autorowi mojego "Rewersu" do podpisu. I tylko dzięki temu mam trzeci autograf w tej antologii. Patryk, dzięki serdeczne! (swoją drogą, kto zgadnie, jacy Autorzy, oprócz Mroza, jeszcze się podpisali?)
Na koniec udałam się na spotkanie z panią Martą Guzowską, żeby podpytać ją o dalsze losy Mario Ybl'a i poprosić o wpis w najnowszym "Czarnym świetle".
[fot.mąż]
Poza planowanymi spotkaniami, udało mi się także zebrać podpisy "nieplanowane". W Fili kupiłam sobie "Cichą 5" i w tej antologii podpisały mi się panie: Magda Witkiewicz, Małgorzata Kalicińska, Natasza Socha i Katarzyna Bonda (którą przy wyjściu złapał mój mąż).
[fot.mąż]
W międzyczasie spotkań i blogerskich pogaduszek, zamieniłam parę słów z zaprzyjaźnionymi przedstawicielami wydawnictw. Prym w tej kategorii wiedzie Piotr Sternal i Czwarta Strona, wydawnictwo, jak wiadomo, mega przychylne blogerom. Przywitałam się też w Naszej Księgarni, w Agorze, w Wydawnictwie Stapis, w Znaku, Egmoncie i w Vesperze. Niestety rozminęłam się z panią Justyną z Heliona i pani Małgorzatą z Publicatu, i jak zwykle utwierdziłam się w przekonaniu, że osobiste spotkanie z wydawcami jest bardzo miłe, i rzeczywiście pozwala na utrwalanie mailowych kontaktów.
Jeśli chodzi o targowe nabytki, mąż kupił mi genialny kubek, sama sobie kupiłam tylko JEDNĄ książkę, trzy natomiast otrzymałam od Czwartej Strony. Dzieciom przywieźliśmy upominki tradycyjne: Lego Ninjago dla Młodego i "Kurs rysunku postaci" dla Ośmiolatki. Do tego naklejki i zakładki. Spokojnie i bez szaleństw. To coś zupełnie nowego w moim wydaniu!
Sobota minęła błyskawicznie. Prześledziłam też Wasze fb wpisy o targowej niedzieli, z której najbardziej żałuję pani Magdaleny Parys. Bardzo chciałam zamienić z nią kilka słów i poprosić o wpis w "Białej Rice".
Na koniec jeszcze taka refleksja: chyba minął mi targowy amok i niestety nie zauważyłam jakieś specjalnej integracji blogosfery. A może po prostu patrzyłam w złym kierunku... W każdym razie, wszystkie plany zrealizowałam spokojnie, bez pośpiechu, a kolejne TK w Krakowie wezmę sobie chyba jeszcze bardziej na luzie. A może nie zabiorę żadnych książek do podpisu? Kto to wie! Do zobaczenia za rok!
Sardegna
Niesamowicie zazdroszczę wsysktim, którzy mieli okazję być na targach. Przedpremierowe egz., rozmowy z pisarzami, autografy i ta atmosfera. Miłej lekutry nowych nabytków (kupnych i darowanych) i picia przy tym wspaniałej kawy i herbaty z nowego kubka.
OdpowiedzUsuńDziękuję! Targi to rzeczywiście świetne wydarzenie, zwłaszcza dla miłośników książek, którym niestraszne niewygody i ścisk :)
UsuńFajnie, że udało nam się spotkać a może raczej wpadać na siebie parę razy :) Ten rok był totalnie inny od poprzednich, ale chyba najbardziej mi się udał :) Widać trzeba mieć luźniejsze podejście a kolejne punkty programu same się załatwiają.
OdpowiedzUsuńLuźne podejście to jest to! Rozważam ograniczenie ilości książek do podpisu i pójście bardziej na żywioł, ale mam jeszcze cały rok, żeby to przemyśleć ;) też się cieszę z naszych spotkań!
UsuńWiesz, prawda jest taka, że autografów mamy coraz więcej i nie trzeba targać książek co roku do tych, co już mamy... nawet jeśli jest nowa książka, prawda?
UsuńDlatego ja mam notes i w razie spotkania kogoś kogo książki nie mam po prostu daję go do wpisu :) A to już chyba mój 2 lub 3 notes :) Wnioskuję więc, że za rok będę miała do zabrania jeszcze mniej książek - zależy kogo nam zaproszą oczywiście :D
O, dokładnie! Tez mam już calkiem sporo tych podpisów, a nowych książek autora, którego wpis już mam, nigdy nie zabieram. W tym roku spodobał mi się myk zbierania podpisów w antologii. Może uda mi się skompletować wpisy w "Cichej 5" i "Rewersie"
UsuńBiegałem z wywieszonym jęzorem i słabo ogarniałem rzeczywistość. Plan rozpisany w tajemnym kajeciku już przed wejściem szlag trafił, bo tłum był nieprzebrany i zanim weszliśmy było po 11tej. Musiałem zrezygnować z paru pozycji, żeby spełnić marzenia Starszego i ogarnąć wraz z Kitkiem niedomagania Młodszego. Bartek wspominał o "takiej pani, która kazała cię pozdrowić", ale myślałem, że to chodzi o Kasię, którą spotkałem kilka kroków od stoiska Medii :) Dzięki za pozdrowienia :D
OdpowiedzUsuńJak Syn Twój powiedział, że podpisujesz Pana Kuleczkę, zabrzmiało to co najmniej, jakbyś siedział obok Autora i wspomagał go swoim podpisem ;) byłam pod wrażeniem! Ale tak serio, żałuję, że nie udało się spotkać, ale dobrze, że Bartek przekazał pozdrowienia. W tym chaosie nie trafiłam na połowę znajomych, na których liczyłam, niestety
UsuńŻałuję bardzo, ale nie mogłam być na targach:( Ale dobrze wiedzieć, że się udały :)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że Ci się nie udało...może następnym razem
UsuńW przyszłym roku chyba też nie będę zabierała książek do podpisu :)
OdpowiedzUsuńTeż właśnie o tym myślę :)
UsuńMam wrażenie, że w tym roku rozminęłam się z większością blogerów. Ty byłaś jedną z osób, które miałam nadzieję spotkać i się nie udało. Może gdybyś jednak wpadła na panele... Nie ma co gdybać, widać że plan, który założyłaś Ci się udał. Może uda nam się spotkać następnym razem. Choć mam pewność, że za rok o ile pojawię się w Krakowie to na pewno nie w sobotę, ta ubiegła strasznie dała mi w kość :/
OdpowiedzUsuńWypatrywałam Cię w tłumie, ale sama wiesz, co tam się działo... Ja do Warszawy raczej się nie wybieram, ale nigdy nie mówię nigdy ;)
UsuńMnie też się wydaje, że ludzi było więcej, niż rok temu. W zeszłym roku kolejki do wejścia skończyły się gdzieś około 13-14, a teraz jeszcze po 16 ludzie ciągle wchodzili;)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że się nie spotkałyśmy, ale dobrze, że obie zrealizowałyśmy swoje plany:)
Zdecydowanie tłumy były większe, a poznałam to po ścisku w bocznych, mniej atrakcyjnych przejściach. W zeszłym roku można było spokojnie tamtędy przejść, teraz nie. Też żałuję, że się nie udało nam trafić, ale sama wiesz, jak to wyglądalo w tym chaosie
UsuńZazdroszczę :D Bardzo chciałam pojechać, ale mam daleko :(
OdpowiedzUsuńWidać, że było świetnie już po samych zdjęciach :D
Pozdrawiam, Jabłuszkooo ♡
SZELEST STRON
Na pewno było intensywnie :) Z odleglością rozumiem Cię doskonale. Dla mnie np. nieosiągalne są warszawskie TK
UsuńDawno już przestałam wozić książki, założyłam sobie zeszycik na autografy, gdzie wklejam też wydrukowane wspólne zdjęcia z autorami. I żadnego planu biegania już na TK krakowskie nie robię, to jest kompletnie bez sensu :)
OdpowiedzUsuńPowoli dojrzewam do decyzji, żeby już nie zabierać książek do podpisu, albo ograniczyć się do jednej, dwóch sztuk. Poza tym, sporo autografów, na których mi zależało, już mam, więc to też stoi za tym, żeby nie zabierać książek na tk. Co do planu, zawsze wolę go mieć na wszelki wypadek, ale jak wychodzi, to wiesz sama ;)
UsuńMi pozostaje czekać na warszawskie targi. Im więcej przeglądam teraz relacji, tym bardziej się niecierpliwię :)
OdpowiedzUsuńByłam na warszawskich TK dwa lata temu, ale dla mnie to jednak za daleka wyprawa, także już więcej się nie wybieram...
Usuń