Wydawnictwo: Czwarta Strona
Liczba stron: 536
Moja ocena : 5/6
Najbardziej na świecie lubię momenty, kiedy książka mnie pozytywnie zaskakuje. "W cieniu prawa" jest taką niespodzianką, bowiem z wszelkich znaków na niebie i ziemi, książka miała mi się raczej nie spodobać. Człowiek naczyta się komentarzy, niekoniecznie pozytywnych i podświadomie wyrabia sobie zdanie. Staram się tak oczywiście nie robić, ale zewsząd bombardowały mnie opinie, że nudno, przydługawo, że to nie Mróz z trylogii o Froście, ani z serii o Chyłce, że spadek poziomu, że fabuła bez pomysłu. I powiem Wam, mało co, a bym się temu poddała i skrzywdziła tę powieść, i to bardzo.
"W cieniu prawa" to interesująca opowieść, może rzeczywiście nieco przydługawa, bo osobiście wyodrębniłam w niej jakby trzy "mini powieści" z osobnymi pomysłami na fabułę, ale na pewno krzywdzące jest stwierdzenie, że ta historia nie ma tempa. Tempo jest i to konkretne. Niektóre wydarzenia rozgrywają się błyskawicznie, aż za bardzo, bohaterowie kręcą się po okolicy, jak małe, pracowite mróweczki. Nie wiadomo, kto jest dobry, a kto zły, kto z kim, przeciwko komu knuje. Praktycznie do ostatniej strony czytelnik tkwi w napięciu, jak ta historia właściwie się skończy. Jak więc można uważać, że powieść ta jest przewidywalna? To jakieś nieporozumienie.
Zakwalifikowałam tę historię do kryminału retro, bowiem akcja rozgrywa się w 1909 roku i kręci się wokół zabójstwa dziedzica rodu Reingerów, panicza Juliusa. W austriacko - węgierskim dworku ktoś bestialsko morduje młodego Reingera, a za tą zbrodnię zostaje oskarżony pucybut, świeżo przyjęty do pracy we dworze, Erik Landecki. Sprawa wydaje się przesądzona, bowiem nikt inny ze stałych pracowników nie mógłby dokonać zbrodni na paniczu, natomiast Landecki jest człowiekiem o podejrzanej reputacji, kiedyś oskarżonym o pobicie, poza tym, osobą z zewnątrz. Na jego niekorzyść zeznają także pracownicy dworku, więc temat zabójcy jest praktycznie zakończony.
Erik zostaje osadzony w więzieniu i od razu skazany na powieszenie, na szczęście kogoś obchodzi jeszcze los, wyraźnie wrobionego w tę intrygę, Landeckiego. Brat zamordowanego, Marc - Oliver i jego narzeczona Sophie, postanawiają przeciwstawić się machinie prawnej, która ruszyła na niekorzyść Erika, a dzięki ich determinacji, na jaw wychodzą pewne informacje, które mogą zmienić bieg sprawy i uratować skazanego od wyroku. Rodzina Reingerów coś wyraźnie ukrywa, a za morderstwem Juliusa może czaić się coś więcej, niż tylko przypadkowa śmierć. Wypadki lawinowo spadają na Erika, a dalej będzie tylko intensywniej i ciekawiej.
Nie martwcie się, nie zdradzam za dużo. To tylko początek intryg, które zaplanował dla nas Autor. Nie powiem, w powieści dzieje się bardzo dużo, momentami aż za wiele. Stąd te moje skojarzenie 3 "minipowieści". Fragment z wątkiem morderstwa to właśnie jedna z nich. Nie zdradzę, o czym są pozostałe dwie, ale powiem tylko, że będą miały związek z życiem prywatnym Erika. Nie pojmuję więc, jak ktoś określił tę powieść, jako nudną. Bohaterowie kręcą się to tu, to tam, są pomysłowi, wyjątkowo domyślni i zorganizowani (zwłaszcza "ci dobrzy"). Wydarzenia galopują, nie wiadomo komu ufać, przed kim się schronić. Czytelnik tkwi w napięciu przez większość czasu, a tu komentarze, że nudno... Żart jakiś chyba.
Ale żeby nie było tak idealnie, mam do książki zastrzeżenia. Niektóre wątki pojawiały się tak nieoczekiwanie, że aż nie miałam pojęcia skąd! Nie wiem, czy mogę zdradzić motyw, który mnie akurat uwierał najbardziej, ale pojawienie się "głębszej relacji" pomiędzy wiadomo kim, dla mnie wzięło się z niczego. Aż musiałam wrócić parę stron do tyłu, bo zdawało mi się, że coś przegapiłam. Tak było jeszcze w paru innych momentach, ale nie będę tego tematu rozwijać, bo musiałabym nawiązać do kluczowych wydarzeń, a tego nie chcę. Zostawię więc to Waszej ocenie.
Podsumowując lekturę "W cieniu prawa", mam przesłanie: nie dajcie się zwariować opiniom innych. Staram się tego nie robić, ale czasami to jest silniejsze ode mnie, i w takiej sytuacji muszę zmierzyć się z tematem sama. Jeśli szukacie fajnego kryminału retro, dajcie Mrozowi szansę. Dzięki temu będziecie mieli okazję poznać zupełnie nowe oblicze Autora.
Zakwalifikowałam tę historię do kryminału retro, bowiem akcja rozgrywa się w 1909 roku i kręci się wokół zabójstwa dziedzica rodu Reingerów, panicza Juliusa. W austriacko - węgierskim dworku ktoś bestialsko morduje młodego Reingera, a za tą zbrodnię zostaje oskarżony pucybut, świeżo przyjęty do pracy we dworze, Erik Landecki. Sprawa wydaje się przesądzona, bowiem nikt inny ze stałych pracowników nie mógłby dokonać zbrodni na paniczu, natomiast Landecki jest człowiekiem o podejrzanej reputacji, kiedyś oskarżonym o pobicie, poza tym, osobą z zewnątrz. Na jego niekorzyść zeznają także pracownicy dworku, więc temat zabójcy jest praktycznie zakończony.
Erik zostaje osadzony w więzieniu i od razu skazany na powieszenie, na szczęście kogoś obchodzi jeszcze los, wyraźnie wrobionego w tę intrygę, Landeckiego. Brat zamordowanego, Marc - Oliver i jego narzeczona Sophie, postanawiają przeciwstawić się machinie prawnej, która ruszyła na niekorzyść Erika, a dzięki ich determinacji, na jaw wychodzą pewne informacje, które mogą zmienić bieg sprawy i uratować skazanego od wyroku. Rodzina Reingerów coś wyraźnie ukrywa, a za morderstwem Juliusa może czaić się coś więcej, niż tylko przypadkowa śmierć. Wypadki lawinowo spadają na Erika, a dalej będzie tylko intensywniej i ciekawiej.
Nie martwcie się, nie zdradzam za dużo. To tylko początek intryg, które zaplanował dla nas Autor. Nie powiem, w powieści dzieje się bardzo dużo, momentami aż za wiele. Stąd te moje skojarzenie 3 "minipowieści". Fragment z wątkiem morderstwa to właśnie jedna z nich. Nie zdradzę, o czym są pozostałe dwie, ale powiem tylko, że będą miały związek z życiem prywatnym Erika. Nie pojmuję więc, jak ktoś określił tę powieść, jako nudną. Bohaterowie kręcą się to tu, to tam, są pomysłowi, wyjątkowo domyślni i zorganizowani (zwłaszcza "ci dobrzy"). Wydarzenia galopują, nie wiadomo komu ufać, przed kim się schronić. Czytelnik tkwi w napięciu przez większość czasu, a tu komentarze, że nudno... Żart jakiś chyba.
Ale żeby nie było tak idealnie, mam do książki zastrzeżenia. Niektóre wątki pojawiały się tak nieoczekiwanie, że aż nie miałam pojęcia skąd! Nie wiem, czy mogę zdradzić motyw, który mnie akurat uwierał najbardziej, ale pojawienie się "głębszej relacji" pomiędzy wiadomo kim, dla mnie wzięło się z niczego. Aż musiałam wrócić parę stron do tyłu, bo zdawało mi się, że coś przegapiłam. Tak było jeszcze w paru innych momentach, ale nie będę tego tematu rozwijać, bo musiałabym nawiązać do kluczowych wydarzeń, a tego nie chcę. Zostawię więc to Waszej ocenie.
Podsumowując lekturę "W cieniu prawa", mam przesłanie: nie dajcie się zwariować opiniom innych. Staram się tego nie robić, ale czasami to jest silniejsze ode mnie, i w takiej sytuacji muszę zmierzyć się z tematem sama. Jeśli szukacie fajnego kryminału retro, dajcie Mrozowi szansę. Dzięki temu będziecie mieli okazję poznać zupełnie nowe oblicze Autora.
Sardegna
mam coraz większą ochotę na książki tego autora
OdpowiedzUsuńA nie czytałaś jeszcze żadnej książki Mroza? Polecam zacząć od "Kasacji"
UsuńRzeczywiście powieść znacznie odbiega od wspomnianych przez Ciebie serii ale to nie znaczy, że jest zła. Ja się również przy niej nie nudziłam i byłam zadowolona z lektury.
OdpowiedzUsuńNo właśnie, a sporo osób zarzuca, że że ta "inność" jest zła. Nie zgadzam się
UsuńOsobiście się nią zawiodłam. Zupełnie mi się nie podobała.
OdpowiedzUsuńA co tak konkretnie nie przypadło Ci do gustu?
UsuńLubię książki tego Autora i jak na razie nie czuję rozczarowania :)
OdpowiedzUsuńTo tak, jak ja :)
UsuńMnie książka zdecydowanie nie zachwyciła...
OdpowiedzUsuńA co konkretnie nie przypadło Ci do gustu?
UsuńDo tej pory czytałam jedynie "Ekspozycję" pana Mroza i bardzo mi się podobała. "W cieniu prawa" jest na mojej liście MUST READ, jednak po przeczytaniu kilku neutralnych recenzji chyba po tę książkę sięgnę w późniejszej kolejności. Najpierw zabiorę się za serię o Joannie Chyłce :)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie. najpierw polecam serię prawniczą. Co do "Ekspozycji" nie czytałam, ale ciekawi mnie to zakończenie które wszystkich wbija w fotel :)
UsuńCzytałam sporo negatywnych opinii na temat tej książki, ale nie zniechęcam się - sięgnę po nią na pewno, gdy będę już na bieżąco z nowościami Mroza i będę mogła nieco się cofnąć i pouzupełniać braki. :) Nie oczekuję zbyt wiele, więc - kto wie - może zostanę pozytywnie zaskoczona?
OdpowiedzUsuńJa też staram się być na bieżąco z nowościami Mroza, ale to naprawdę trudne :)Nie czytałam jeszcze serii Parabellum, ani trylogii o Froście. ani "Świtu, który nadejdzie", ani "Wotum nieufności". Sporo muszę jeszcze ogarnąć :)
UsuńNie znam jeszcze prozy Mroza, ale mnie bardziej przyciągają książki, które mają negatywne opinie niż same pozytywne....
OdpowiedzUsuńKsiążki Remigiusza wzbudzają w czytelnikach przeróżne emocje, ale wiadomo, nie każdy musi mieć ochotę na ich lekturę:)
Usuń