Wydawnictwo: Edipresse
Liczba stron: 341
Moja ocena : 5/6
Książki pani Krystyny Mirek mają jedną wielką zaletę: są bardzo przyjemnymi bajkami dla dużych dziewczynek, stąd też są doskonałą lekturą na poprawę humoru, na jesienną chandrę, smutek czy też kryzys czytelniczy. Są to opowieści z natury pozytywne, pełne dobrych emocji, gdzie życie głównych bohaterów przechodzi spektakularną metamorfozę. Od chaosu, nieszczęścia i jakiej życiowej tragedii, udaje im się zacząć żyć na nowo, odbudować to, co los zniszczył i odbić się od dna. Zazwyczaj bohaterowie znajdują prawdziwą miłość, otrzymują wsparcie od dobrych, ale zupełnie obcych ludzi, otoczeni są samymi przyjaznymi osobami i na końcu stają się po prostu szczęśliwi w rzeczywistości, jaką sobie wymarzyli. Oczywiście wszystko to jest trochę banalne, naciągane i pełne fantastycznych zbiegów okoliczności, ale kurczę no! Świetnie się to czyta!
Jednym słowem, powieści pani Krystyny Mirek służą ku pokrzepieniu serc i pozwalają oderwać się od codziennych problemów, ale trzeba pamiętać, że nie opisują one realnych problemów, dotykających prawdziwych ludzi. Wszystko to są raczej sympatyczne historie z obowiązkowym happy endem. Miłe, gładkie, a nawet jeśli dotykają jakiś poważniejszych tematów, to i tak wszystko kończy się dobrze, nie trzeba się więc stresować.
"Szczęście za horyzontem", podobnie, jak i "Obca w świecie singli", to historia dwóch skrzywdzonych przez los osób, które różnymi zbiegami okoliczności trafiają na siebie i stają dla siebie ratunkiem w trudnym momencie życia. Początkowo wspierają się, przyjaźnią, aby ostatecznie stać się sobie bliskimi i poczuć względem siebie prawdziwe uczucie.
Trzydziestolatkowie Justyna i Jan żyją w dwóch zupełnie odrębnych światach. Ona jest typowym mieszczuchem, choć wychowania na wsi ucieka z domu rodzinnego, ma bowiem większe oczekiwania od życia, niż powielanie losu swej matki uwiązanej przy gospodarstwie. Przez lata tkwiąc w nieformalnym związku z wieloletnim chłopakiem Sławkiem, ostatecznie zachodzi z nim w bliźniaczą ciążę. Jednakże jeden nierozsądny czyn, chwilowe zamroczenie i nieuwaga niszczą jej spokojne i poukładane życie. W nieszczęśliwym wypadku samochodowym, spowodowanym z jej winy, traci swoje dzieci. Załamana, popada więc w wielką depresję, z której nie widzi wyjścia.
Janek jest wdowcem z trójką małych dzieci. Pracuje całe dnie, aby spłacić długi i zapewnić swej rodzinie choć minimalnie godne warunki życia. Jego pociechy, pozostawione w głównej mierze samym sobie, zaniedbane i nie zaopiekowane, opierają się głównie na tym, co zorganizuje dla nich starszy brat, jedenastoletni Wiktor. Rodzina jest o krok od interwencji opieki społecznej, a jej sytuacja jest naprawdę trudna i w tym właśnie momencie losy Justyny i Jana splatają się ze sobą.
Wszystko oczywiście dzieje się pod wpływem niesamowitego zbiegu okoliczności i sytuacji, która z normalnym życiu w ogóle nie miałaby prawa dojść do skutku, ale w książce może zdarzyć się wszystko, więc choć styl życia Justyny i Jana zupełnie do siebie nie pasuje, mają oni też o sobie nie najlepsze zdanie, łączą ich pewne życiowe cele, z którym największym i najważniejszym jest dobro dzieci.
Bohaterowie będą musieli pokonać wiele przeszkód, żeby poukładać swoje życie i nie od razu też zapałają do siebie gorących uczuciem. Dwie osoby pochodzące z dwóch tak różnych światów będą musiały starać się przede wszystkim dogadać i stworzyć coś na kształt rodziny.
I muszę przyznać, że fajnie się o tym wszystkim czyta. Całość jest bardzo bajkowa, niemalże filmowa, stąd też moja dość wysoka ocena tej książki. Trzeba jednak od razu zaznaczyć, że na tę opowieść obowiązkowo należy spojrzeć ze sporym przymrużeniem oka. Mimo wprowadzenia dość poważnego tematu zaniedbania wobec dzieci, potrzebujących opieki, wsparcia i miłości, straty ciąży, depresji, to tematy te potraktowane są bardzo "łagodnie", powierzchownie, w sposób bardzo "ugładzony". Tak nie wygląda prawdziwe życie, jeżeli więc oczekujecie od tej książki czegoś poważnego, to nie tędy droga.
"Szczęście na horyzoncie" to miła historyjka na jeden wieczór. Daje rozrywkę i na chwilę odrywa od rzeczywistości. I tak należy do niej podchodzić, bo w innym przypadku może bardzo rozczarować.
Sardegna
Ogromnie mi się ta książka spodobała. Może i jest trochę nierealna i bajkowa, ale daje nadzieję, ciepło i optymizm.
OdpowiedzUsuńTakie właśnie są książki pani Krystyny Mirek. Otulają dobrymi emocjami :) i fajnie się je czyta!
Usuń