Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Liczba stron: 191
Moja ocena : 5/6
"Szósta klepka" Małgorzaty Musierowicz okazała się dla mnie wspaniałym, choć nieoczekiwanym, powrotem do przeszłości. A wszystko za sprawą wakacyjnych porządków. A było to tak.
Jakiś czas temu, robiąc przeorganizowanie w biblioteczce, zebrałam plątające się po półkach, pojedyncze tomy Jeżycjady, i postanowiłam w końcu je ogarnąć. Wspominałam już wcześniej, że mam olbrzymie zaległości w jej temacie, chociaż słowo "zaległości" nie jest tu odpowiednie, nigdy wcześniej nie czytałam bowiem żadnego tomu Jeżycjady. Za wakacyjny cel wzięłam sobie rozpoczęcie tej czytelniczej przygody, aby ocenić, czy w ogóle chcę ją kontynuować, a może nawet zostać fanką serii.
W moich zbiorach nie było tomu pierwszego, ale z pomocą przyszła więc koleżanka, która pożyczyła mi wspomnianą "Szóstą klepkę" z adnotacją, że czyta się szybko, więc lektura nie powinna zająć mi dużo czasu. I faktycznie tak było. Udało mi się przeczytać książkę w dwa wieczory, a moje wrażenia okazały się bardzo pozytywne.
"Szósta klepka" to historia rodziny Żaków, zamieszkującej niewielkie mieszkanie w jednej z poznańskich kamienic. Perypetie rodziny są takie zwyczajne-niezwyczajne, bo z jednej strony są to codzienne wyzwania i obowiązki, związane z przebywaniem wielu osób na małej powierzchni, z drugiej - niesamowite sytuacje, jakie przytrafiają się poszczególnym lokatorom. Codzienność nie jest łatwa, ale przy wsparciu wszystkich członków rodziny, z poczuciem humoru i lekkością, mimo niedogodności, w warunkach naprawdę niełatwych, da się być naprawdę szczęśliwym.
Poznańskie mieszkanie Żaków, choć ciasne, w wyjątkowy sposób poszerza się, przyjmując kolejnych lokatorów. Taty Krzysztof, który jest fizykiem, człowiekiem poukładanym, mocno stąpającym po ziemi, i mama Irena, artystka, wiecznie zajęta lepieniem z gliny, pracująca chaotycznie, nie skupiająca się raczej na przyziemnych sprawach, mają dwie córki: Julię, studentkę ASP, artystyczną duszę, nieprzykładającą wagi do domowych obowiązków, oraz Celestynę, zwaną również Cesia lub Cielęcinką, licealistkę marzącą o studiowaniu medycyny. Cesia, swoim charakterem wdała się raczej w ojca, jest praktyczna, obowiązkowa, przez co często obarczana jest większością domowych spraw.
Wraz z Żakami mieszka również dziadek, zapalony historyk, wyczytujący biblioteczkę według alfabetu oraz ciocia Wiesia, która wraz z sześcioletnim synem Florianem, zwanym Bobkiem, chłopcem pełnym energii i pomysłów przysparzających o ból głowy, wraca do rodzinnego domu.
Na co dzień rodzina Żaków prowadzi dom otwarty, chętnie przyjmując gości wszelakich. Praktycznie cały dzień przesiadują u nich przyjaciele Julki ze studiów, w tym ciężarna Krysia, która nie ma się gdzie podziać, więc również zostaje na dłużej, a także Danusia, nowa przyjaciółka Cesi, mająca problemy w nauce. Celestyna pomaga Danusi przygotować się do nadrobienia zaległości, co nie jest łatwe w domu pełnym ludzi, a staje się już zupełnie trudne w momencie narodzin córeczki Krystyny, małej Irenki. Nie zmienia to faktu, że wszyscy lubią przebywać w swoim towarzystwie, a tłok i wszelkie niedogodności nikogo nie zniechęcają.
Cesia ma również dylemat sercowy – pragnie mieć chłopaka, jednakże, jak to w życiu bywa, chłopak, który się nią interesuje, nie przypadł jej do gustu, a ten, którym ona się interesuje, jest klasowym gburem. Rozdarta pomiędzy swoimi młodzieńczymi uczuciami i sprawami domowymi, stara się odnaleźć swoje miejsce w życiu.
Podsumowując, "Szósta klepka" to ciepła, sympatyczna opowieść, która rozgrzewa serca, pokazująca, że nie trzeba wiele, aby być szczęśliwym. Sądzę, że każdy chciałby choć raz być gościem u Żaków i przekonać się na własnej skórze, jak to jest mieć wokół siebie tak przyjaznych, choć zakręconych ludzi.
Oczywiście jestem świadoma faktu, że gdybym przeczytała tę książkę 30 lat temu, moje odczucia byłyby inne, a ja traktowałabym tę historię mocno sentymentalnie i wspominała bezkrytycznie. Niemniej jednak nawet teraz, jako dorosły czytelnik uważam, że jest to sympatyczna opowieść i z chęcią poznam jej dalsze części.
Na koniec chciałam tylko nadmienić, że mam za sobą kilka tomów serii Ewy Nowak, dlatego też siłą rzeczy przygody bohaterów Jeżycjady mocno mi się z nimi skojarzyły, zarówno formą, jak i stylem. Zdaję sobie sprawę, że "Szósta klepka" została wydana pierwsza, bo w latach 70 tych, co czyni ją pierwowzorem współczesnych opowieści Ewy Nowak z serii Miętowej ("Tylko nie mięta", "Diupa", "Krzywe 10", "Lawenda w chodakach", "Drugi", "Michał Jakiśtam", "Ogon Kici") nie zmienia to faktu, że podczas czytania towarzyszyło mi wrażenie, że już coś podobnego czytałam.
Sardegna
Będąc jeszcze w gimnazjum czytałam "Kłamczuchę" tej autorki. Jednak nie czytałam innych jej powieści. W sumie to teraz żałuję, bo nawet jakbym po coś sięgnęła to raczej już nie byłoby to. :/
OdpowiedzUsuńCzytałam Jeżycjadę dwa razy. Raz jako nastolatka, ale wtedy nie dokończyłam, i raz ponownie jako osoba dorosła. Niezmiennie uwielbiam. To taki ciepły, bezpieczny świat, w którym chce się przebywać.
OdpowiedzUsuń