Wydawnictwo: Akurat
Liczba stron: 544
Moja ocena : 3/6
Nie odmawiam praktycznie żadnemu thrillerowi czy kryminałowi. Nie jestem już w prawdzie na etapie fascynacji (jak jeszcze parę lat temu), kiedy to szukałam najbardziej zaskakujących, krwawych, czy brutalnych powieści, ale nadal z ciekawością sięgam po ten gatunek, licząc, że coś mnie jeszcze w nim zaskoczy.
"Cięcie" miało być dla mnie nowym, świeżym Maximem Chattamem. Niestety nie mam dobrych wiadomości. Ta powieść nie jest dobra, w każdym razie, nie jest dobra dla mnie. Porównywanie jej do książek mojego ulubionego, francuskiego autora byłoby z mojej strony wielkim nietaktem.
Czytałam już wiele brutalnych i wynaturzonymi powieści, ale ta jest wyjątkowo "wulgarna" w tym temacie. Żebym została dobrze zrozumiana, to nie tak, że coś mnie w tej historii obrzydziło czy wystraszyło. To nie o taki rodzaj "wulgarności" mi chodzi. Maxime Chattam w swych powieściach też często przekracza granicę, ale wszystko w jego książkach ma uzasadnienie i sens. W "Cięciu" masa jest obrzydliwych scen (a wydawało mi się, że nic nie jest w stanie mnie zniesmaczyć), które moim zdaniem nie mają uzasadnienia. Takie szokowanie, dla samego szokowania. Założenie, że im obrzydliwiej, tym lepiej. Jest fabuła, jest wartka akcja, jest poszukiwanie seryjnego mordercy, są motywy, przemyślenia i działania, a gdzieś pomiędzy tym jest ogrom niepotrzebnych (moim zdaniem), wynaturzeń, od których aż głowa boli.
Czytałam już wiele brutalnych i wynaturzonymi powieści, ale ta jest wyjątkowo "wulgarna" w tym temacie. Żebym została dobrze zrozumiana, to nie tak, że coś mnie w tej historii obrzydziło czy wystraszyło. To nie o taki rodzaj "wulgarności" mi chodzi. Maxime Chattam w swych powieściach też często przekracza granicę, ale wszystko w jego książkach ma uzasadnienie i sens. W "Cięciu" masa jest obrzydliwych scen (a wydawało mi się, że nic nie jest w stanie mnie zniesmaczyć), które moim zdaniem nie mają uzasadnienia. Takie szokowanie, dla samego szokowania. Założenie, że im obrzydliwiej, tym lepiej. Jest fabuła, jest wartka akcja, jest poszukiwanie seryjnego mordercy, są motywy, przemyślenia i działania, a gdzieś pomiędzy tym jest ogrom niepotrzebnych (moim zdaniem), wynaturzeń, od których aż głowa boli.
Sam pomysł na fabułę jest interesujący i dlatego też skłoniłam się ku
książce. Poszukiwanie Bezimiennego mordercy, który wyszukuje swoje
ofiary na profilach społecznościowych, a później przez jakiś czas
przejmuje ich internetową tożsamość, wydał mi się zupełnie nowym motywem. Tematem, z
jakim jeszcze się nie spotkałam, a jednocześnie wątkiem bardzo aktualnym. Historia Bezimiennego przeplata się z
pracą Clarie Vidalis, policjantką, która walczy z wyjątkowo brutalnymi
przestępcami, często związanymi z przemocą wobec dzieci. W swej pracy, podświadomie szuka sprawcy morderstwa swojej małej siostrzyczki sprzed
dwudziestu lat. Po jednej ze swych "akcji", Bezimienny przesyła Clarie amatorski film z nagraniem
zabójstwa i przesłaniem skierowanym do niej personalnie. Ma on jej
bowiem do przekazania pewną informację i chce to zrobić w jak
najbardziej spektakularny sposób. Rozpoczyna się pościg za mordercą, który pogrywa z policją, tylko w sposób sobie znany.
Nie wiem, może to kwestia oczekiwań, gdyż po lekturze miliona kryminałów i thrillerów chciałabym znaleźć w nich już coś więcej, niż tylko opis kłębowiska różnego rodzaju dziwactw. W każdym razie "Cięcie" do mnie nie przemówiło. Owszem, przeczytałam szybko, ale bez dreszczyku emocji, który przy takiej literaturze musi mi towarzyszyć.
Nie wiem, może to kwestia oczekiwań, gdyż po lekturze miliona kryminałów i thrillerów chciałabym znaleźć w nich już coś więcej, niż tylko opis kłębowiska różnego rodzaju dziwactw. W każdym razie "Cięcie" do mnie nie przemówiło. Owszem, przeczytałam szybko, ale bez dreszczyku emocji, który przy takiej literaturze musi mi towarzyszyć.
Lektura nie powaliła mnie na kolana. Nie poczułam się zbulwersowana, bo wiele
trzeba by było, jednak niesmak pozostał. Nie będę więc namawiać Was do
tej ksiażki, choć z tego, co się zorientowałam, na blogach "Cięcie"
zdobywa same pozytywne oceny. Może to więc kwestia gustu, a może
przestały mnie już interesować wynaturzenia i zbrodnie popełniane przez
różnej maści, szaleńców.
Sardegna
Jestem zatem jedną z TYCH blogerek, którym Cięcie bardzo się podobało. Mimo tych mocnych opisów i "wulgarności" jak to ujęłaś. To lektura totalnie inna od sióst z gatunku, choć faktycznie nie mam porównania, bo nie znam Chattama.
OdpowiedzUsuńAle podobnie jak Ty rzadziej niż dawniej sięgam po tego typu literaturę, niż kiedyś.
Wiem, wiem, że jesteś na tak, nawet ostatnio o tym mówiłyśmy, przy okazji stosów. Po prostu książka wybitnie mi nie spasowała, zdarza się
UsuńNo właśnie... zdobywa prawie same pozytywne oceny, więc ja już nie wiem co mam myśleć...
OdpowiedzUsuńNajlepiej samemu się przekonać, żeby wyrobić sobie własne zdanie :)
UsuńJa też jestem z "TYCH", na którą "Cięcie" podziałało. "Kłębowisko dziwactw" tylko potęgowało dreszczyk emocji i niepokoju towarzyszący tej lekturze i bardzo bym chciała, żeby Wydawnictwo Akurat kontynuowało wydawanie książek tego autora, bo jedna jaskółka wiosny nie czyni i kto wie, może Etzold w innej odsłonie bardziej przypadłby Ci do gustu. :)
OdpowiedzUsuńByć może masz rację i inna powieść autora bardziej przypadła mi do gustu, jednakże na tę chwilę będę się upierać przy fakcie, ze nagromadzenie makabryczności w tej książce jest nieuzasadnione :) Ale to fajnie, że powieść wzbudza emocje i ma zagorzałych zwolenników i przeciwników. Przynajmniej można podyskutować
UsuńOoo, a nie myślałam, że ta książka może zebrać słabsze recenzje ;)
OdpowiedzUsuńJednak rozumiem Twoje uzasadnienie, przemawia do mnie, kupuję je.
Nastawiałam się pozytywnie, jak na najlepszy thriller, co najmniej tak dobry, jak MCh. Ale widzisz, tutaj mi nie zagrało...
Usuń